Siedzę przed komputerem i patrzę na ekran. Popularny portal społecznościowy. Popularne serwisy. Raz prawica, raz lewica, raz trup… Czytam, choć chciałbym nie czytać, patrzę, bo chcę wiedzieć, tylko po co ta wiedza – myślę. Może lepiej skopać ogródek, może kolejka w barze…
Zwierzęta w ogrodzie patrzyły to na świnię,
to na człowieka, potem znów na świnię i na człowieka,
ale nikt już nie mógł się połapać, kto jest kim.— G. Orwell „Folwark zwierzęcy”
Nagłówek kusi sensacją jak zapach jajecznicy nozdrza skacowanego w niedzielne przedpołudnie:
„MIAŁA ZA SKROMNY STRÓJ. MUZŁUMANIN ZAATAKOWAŁ NOŻEM KOBIETĘ Z CÓRKAMI. W „demokratycznej” Francji zacznie się zabijanie za zbyt skąpy strój?”
Ta strona już wie. Wie więcej, niż podaje Policja. Wie, że demokracja w kraju nad Sekwaną i Loarą to jedynie cudzysłów. Kostki domina potoczyły się z łoskotem. Pierwsza na drugą, druga na trzecią.
I tak dalej.
„Może trzeba eliminować ze społeczeństwa brodatych, śniadych w sandałach i sukienkach białych, noszonych na spodnie? Jak im wolno za strój atakować to i nam też. Konstytucja mojego kraju gwarantuje mi wolność wypowiedzi.”
Kostka druga pada na trzecią:
„Żałosne! I unijna, zaćpana hołota śmie się wypowiadać w kwestii polskiej demokracji ? Tacy ludzie mają czelność
zajmować się TK ??? Z którym obecna władza w końcu zrobiła porządek ??? Won od Polski !!! Posprzątajcie najpierw własny śmietnik !!!”
Proste przełożenie. Nieprawdaż? – pytam samego siebie i chcę zapalić, choć przecież rzuciłem.
Trzecia na czwartą, już z łoskotem:
„Być może powstanie niedługo nieformalna organizacja, która będzie likwidować muzułmanów zabijając ich po cichu. Być może…”
Już był Ku Klux Klan – myślę sobie. Popijam kawy łyk nad gazety plamą, potem znów Internet i czytam już coś innego.
Czytam dalej o sędziach przekupnych, o tym, że rząd chce podwyżki sobie przyznać i jak to niesłuszne i dlaczego Pierwsza Dama ma pachnieć i leżeć. I czytam słowa oburzenia i czytam o lękach o demokrację.
Zła prawica do budy, Jarek i Antek do psychiatryka. Obronimy demokrację.
I przypominam sobie jak będąc dziecięciem bałem się, że ktoś znajdzie w pawlaczu skrywany tam „Tygodnik Solidarność”. Tyle, że wtedy demokracji nie było.
Czytam i po raz kolejny nie dowierzam, myślę sobie: przecież tylko Bóg ma monopol na wiedzę o wszystko. Ale w radiu Rysiek Riedel gdzieś ze swego nieba, mocą taśmy magnetofonowej zawodzi, że „nie ma Boga, nie”.
Nie wiem czy Bóg istnieje. Ale w to mocno wierzę. Tak samo wierzę, że tylko płaszczyk anonimowości pozwala tak jątrzyć i podżegać do nienawiści. W to też wierzę, a przynajmniej mocno chcę wierzyć.
Póki co patrzę na rzekę plugastwa płynącą na mnie z ekranu i nie wiem już, kto jest człowiekiem, a kto jest świnią…
Kropka. ;