Pod koniec września obchodziliśmy w Polsce 40-lecie powstania KOR-u czyli Komitetu Obrony Robotników, który stał się jednym z fundamentów zmian ustrojowych i ostatecznym upadkiem PRL-owskiego reżimu. Z tej okazji Warszawska Izba Adwokacka wspólnie ze Stowarzyszeniem im. prof. Zbigniewa Hołdy zorganizowała w dniu 11 października br. wyjątkową konferencję poświęconą polskim adwokatom broniących wówczas tych, bez których nie byłoby dzisiejszej wolnej Polski. „Bez adwokatów KOR-u by nie było” stwierdził krótko jeden z opozycjonistów Henryk Wujec.
Współczesna Adwokatura historią raczej nie żyje. Wielu z nas zamyka się w szklanych wieżowcach korporacji, zapominając jak wielkie wyzwanie ponosili ci adwokaci, którzy w powojennej Polsce z narażeniem kariery, a także własnej wolności podejmowali się obron ludzi walczących z komunistycznym systemem, a także o tym, że adwokat o prawa człowieka powinien walczyć również dzisiaj. Konferencja była całodziennym wspominaniem odważnej grupy polskiej Palestry i ich klientów, tak psujących wtedy nastrój komunistycznej władzy. Co istotne była to zawsze pomoc świadczona pro bono i z pełną, często emocjonalną identyfikacją z klientem. „Dzisiaj za taką postawę można by mieć zarzut naruszenia Kodeksu Etyki”- stwierdził senator mec. Piotr Łukasz Andrzejewski, który kilkukrotnie w latach 80-tych z wniosku ministra był zawieszany przez władze ORA za swoje zbyt emocjonalne wystąpienia przed sądami, kiedy bronił represjonowanych.
Wielu obrońców po wprowadzeniu stanu wojennego zostało internowanych lub aresztowanych, względnie szykanowanych w rozmaity sposób na wolności. Przecinanie opon w aucie pod aresztem czy tzw. włamania kontrolowane do kancelarii, prowokacje, podsłuchy były regularnym elementem życia obrońcy opozycjonistów. „Zawsze mówiłam, że tak trzeba było rozmawiać z klientem, aby podsłuchujący SB-ek nauczył się choć trochę prawa”– tak mec. Ewa Milewska-Celińska przypominała rozmowy za więziennym murem z osadzonymi, gdzie podsłuchy były czymś oczywistym.
Aktorka Maja Komorowska wspominała natomiast swoje zimowe wyjazdy z adwokatami do zakładów karnych, kiedy zawozili paczki internowanym:„ Nie chcieli nas wpuścić, bo przepustka była na jedną osobę. Uzmysłowiłam wówczas strażnikowi więzienia, że skoro są na niej trzy podpisy, w tym prymasa Glempa to oznacza to, że mogą wejść trzy osoby. I proszę sobie wyobrazić, że spuszczając oczy wpuścił nas wszystkich za mury”.
Adwokat Tomasz Przeciechowski z Lublina z kolei nie tylko bronił represjonowanych, ale zorganizował wspólnie z kościołem akcje „Wakacje z Bogiem” polegające na organizowaniu wakacji dla dzieci osób represjonowanych. W lecie 1982 r. było ich na jednym wyjeździe ponad 160 z całej Polski. „W polityczne procesy wszedłem zaraz po zdaniu egzaminu adwokackiego w lipcu 1980 r. Dzięki temu mogłem nauczyć się bezkompromisowej obrony, czego nie dawała żadna książka, uniwersytet czy aplikacja. Pomimo ogromnego ryzyka warto było”- podkreślał.
W trakcie konferencji wspomniano także szczecińskiego adwokata śp. mec. Jerzego Chmurę, który ze swoją żoną śp. mec. Bożeną Zdrojewską-Chmurą w swojej karierze zapisali piękną kartę broniąc szczecińskich opozycjonistów. „Nie bali się tych, którzy chcieli nas zniszczyć. I nieważne, że ich walka miała często niewielki wpływ na wyrok, który i tak był skazujący. Ale dawali poczucie, że ktoś oprócz nas jest z nami”– powiedział In Gremio jeden ze szczecińskich represjonowanych Mirosław Witkowski.
Warto wspomnieć w tym miejscu także innych przedstawicieli szczecińskiej Palestry, którzy nie bali się wówczas zażarcie walczyć o podstawowe prawa człowieka: Roman i Włodzimierz Łyczywek, Jerzy Konwisarz, Stefania Wtorkiewicz, Jerzy Piosicki.
Może warto częściej o nich mówić, zwłaszcza młodym adwokackim adeptom, z których wielu zamkniętych na kilka PIN-ów w szklanych wieżowcach korporacji nie zdaje sobie sprawy kim jeszcze tak niedawno był adwokat. I jak bardzo potrzebny był człowiekowi.