Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich, który odbył się 3 września br. w Warszawie, wzbudził szereg komentarzy pozytywnych oraz negatywnych. Było to wydarzenie niezwykłe, wyjątkowe ze względu na szerokie zaangażowanie sędziów każdego szczebla orzeczniczego, łącznie z sędziami Trybunału Konstytucyjnego, sędziami Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Apelacyjnego. Krytycy mówią, że udział w Kongresie wzięła zaledwie 10% garstka sędziów, co miałoby ujmować znaczenia wydarzeniu. Jednak zebranie w ciągu niecałych czterech tygodni ponad tysiąca uczestników w okresie wakacyjnym świadczy raczej o sukcesie niż porażce środowiska. Każdy sędzia mógł uczestniczyć w Kongresie, sędziowie niezarejestrowani przyjeżdżali tuż przed rozpoczęciem i miejsce było dla każdego. Wszyscy mogli również wziąć udział w debacie, zabrać głos, po spontanicznej decyzji organizatorów sędziowie przemawiali na zmianę z zaproszonymi gośćmi, co było wyrażeniem idei równości w środowisku sędziowskim. Ze względu na charakter i cel Kongresu zaproszeni zostali również przewodniczący wszystkich klubów parlamentarnych, organy konstytucyjne, Prezydent, Premier, Minister Sprawiedliwości, jednak nie wszyscy przyjęli zaproszenie, tym samym nie dając sobie i innym szansy na dialog.
Bez względu na ocenę tego wydarzenia można już określić jego pierwsze skutki.
Najbardziej zauważalną konsekwencją Kongresu było podjęcie szerokiej debaty nad stanem wymiaru sprawiedliwości. W ciągu tygodnia po Kongresie nie było dnia bez informacji w prasie i telewizji o pracy sędziów, problemach ustrojowych, planowanych zmianach w resorcie. Status sądownictwa w Polsce stał się nagle sprawą publiczną, a nie wewnętrzną grą polityków i kolejnych rządów. Głos sędziów dopuszczanych do udziału w mediach przebija się częściej, dając chociażby niewielką szansę na przybliżenie problematyki sprawowania wymiaru sprawiedliwości. Przy okazji, w ramach krytyki przypomniano precedensowe procesy sądowe, postępowania dyscyplinarne sędziów, wypomniano wysokość wynagrodzeń i stan spoczynku, rzekomy brak odpowiedzialności zawodowej. To są kwestie, które należy nadal prostować, wyjaśniać i tłumaczyć.
Dotychczas media skupiały się wyłącznie na relacjonowaniu konkretnych procesów sądowych, budując tym samym obraz sądów w krzywym zwierciadle. Okazało się, że pozytywnym skutkiem jest również dyskusja podjęta przez media, organy władzy publicznej i organizacje pozarządowe na temat wartości związanych z wymiarem sprawiedliwości, to jest niezawisłości sędziowskiej oraz niezależności sądów, a także realnych zagrożeń dla tych wartości. O przesunięciu osi zainteresowań świadczy chociażby gwałtowna reakcja i głośna krytyka działań podejmowanych przez wiceministra Patryka Jakiego w swojej sprawie cywilnej i ministra Zbigniewa Ziobry w sprawie cofnięcia delegacji sędzi z Sądu Okręgowego w Warszawie.
Co ważne, w świadomości obywateli pojawiło się w końcu przekonanie, że sędziowie i sądy mają swoje ważne miejsce w strukturze społecznej oraz doniosłe znaczenie w sprawowaniu władzy publicznej. Sądownictwo nie jest już samotną planetą nie mającą wpływu na życie codzienne, pozbawioną znaczenia dla losów obywateli, naszego państwa. Uzmysławiamy sobie, że jest jednym z trzech elementów państwa prawa, filarem chwiejącym się pod naporem dwóch pozostałych. W opinii społecznej krystalizują się dwie opcje, jedna krytyczna wobec sędziów, jakości ich pracy i przywilejów, oraz opcja wspierająca starania sądów i Trybunału Konstytucyjnego o zachowanie niezawisłości i niezależności sędziowskiej. Problem wypłynął na szersze wody, nie jest już tylko dyskursem teoretycznym wśród naukowców i prawników, ale angażuje rzesze odbiorców do tej pory niezainteresowanych sądownictwem. Poruszenie dużej części społeczeństwa jest największym sukcesem.
Te głosy z wielu źródeł pomagają zdiagnozować najważniejsze bolączki występujące w sądownictwie. Ze strony zwykłego obywatela z pewnością słuszny jest zarzut braku komunikacji sądów ze społeczeństwem, izolacji środowiska sędziowskiego, używania niezrozumiałego języka i braku empatii na sali sądowej. Natomiast Ministerstwo Sprawiedliwości zarzuca sędziom przewlekłość postępowań, korupcję, nieodpowiedzialność, nieuczciwość w awansach. Sami sędziowie na Kongresie również nazwali po imieniu choroby toczące wymiar sprawiedliwości. Wbrew pozorom to nie były tylko sprawy związane z przeciążeniem pracą, fatalnym ustawodawstwem, rozbuchaną kognicją sądów, ale też krytyczne uwagi do własnych postaw i pracy. Kongres był bardzo potrzebny przede wszystkim po to, aby głośno i w jednym miejscu wyrazić wszystkie obawy, emocje, określić popełniane błędy i kierunek potrzebnych zmian.
Ostatnią konsekwencją Kongresu jest konsolidacja środowiska sędziowskiego, poczucie pewnej jedności, jeżeli chodzi o wyznawane wartości uniwersalne. Oczywiście, że sędziowie mają odmienne poglądy na sytuację wymiaru sprawiedliwości, różne recepty na pokonanie problemów. Dobre jest to, że środowisko sędziowskie wybudza się z wieloletniego letargu, odchodzi od biernej postawy, widzi potrzebę wyrażania swoich opinii, aktywnego udziału w debacie publicznej w zakresie wymiaru sprawiedliwości. Nie jest tak, że sędziowie zajęli się polityką. Jest to pogląd nieuprawniony i fałszywy, służący deprecjacji działań środowiska sędziowskiego i wagi Kongresu. Jak powiedział profesor Adam Strzembosz, wypowiadanie się w zakresie działalności własnego zawodu nie jest działalnością polityczną.
Dlatego dobrze się stało, że zorganizowano Nadzwyczajny Kongres Sędziów Polskich. Niech to będzie impuls do poprawy sytuacji wymiaru sprawiedliwości, budowania zaufania społecznego i wprowadzania rozważnych zmian korzystnych przede wszystkim dla społeczeństwa, a nie dla środowiska sędziowskiego albo władzy wykonawczej.