Mam ogromny szacunek dla dorobku, doświadczeń i wiedzy Pana Mecenasa Bartłomieja Sochańskiego. Jego życiorys to mieszanka doświadczeń polityka, prawnika i społecznika. Chapeau bas. Życiorys ten jednak jest także żywym dowodem na to, że kształtowanie się poglądów społeczno – politycznych i światopoglądu jest procesem bardzo złożonym, a na pewno rozłożonym w czasie.
Być może proces ten dotknie mnie także, ale póki co nie mogę oprzeć się wrażeniu, że mając swoje świata wyobrażenie mam prawo pielęgnować je, podlewać i o nim opowiadać. Dokładnie tak samo, jak czyni to Mecenas Sochański, także na łamach niniejszego pisma. Pisma, które raczy też oskarżać, że nie łączy, ale dzieli, pisma, co do którego zgłasza głośne VETO!.
Nie zamierzam wdawać się w słowny fechtunek, przerzucać argumentami. Wręcz przeciwnie, pragnę napisać o tym, co mnie i mego szanownego adwersarza łączy.
Otóż zgadzam się z Panem Mecenasem w tym, że pomimo zmiany władzy mamy w Polsce demokrację. Dla niektórych jeszcze, dla innych wciąż, dla pewnej części społeczeństwa wreszcie. I właśnie owa, wciąż trawiąca nasze państwo demokracja pozwala na wyrażanie w sposób swobodny własnych poglądów. Na różną ocenę wydarzeń w kraju i za granicą, procesów społecznych i ekonomicznych i wreszcie pozwala na to, żeby pismo takie jak In Gremio nie tylko działało, ale stało się płaszczyzną wypowiedzi różnych środowisk. W tym środowisk, które obecnie reprezentuje Pan Mecenas.
In Gremio może być oczywiście nudnym zbiorem prawniczych dysertacji. Może pielęgnować ego tuzów prawniczego światka, może wreszcie sławić dobrą zmianę. Ale czy w ten sposób, w niewątpliwie podzielonym i wręcz spolaryzowanym współczesnym świecie spowoduje, że będziemy bardziej in gremio?
Panie Mecenasie, prawdziwa cnota krytyki się nie boi. Tym bardziej nie powinna bać się jej władza, w szczególności zaś ta, która uzurpuje sobie chęć bycia władzą silną, skupia w swym ręku coraz więcej przywilejów, uprawnień i ma coraz większą zdolność wpływania na media.
Postulat zatem „odcięcia” In Gremio od finansowana uważam za formę prowokacji. Bo przecież prawdziwy demokrata nie dopuściłby nigdy do tego, aby zamknąć usta opozycji. Nawet jeśli się z nią nie zgadza …
… prawda Panie Mecenasie …?