Był rok 1306, gdy po zamordowaniu Wacława III w Ołomuńcu definitywnie rozstrzygnęła się kwestia tronu polskiego. Rozpoczęło się panowanie Władysława Łokietka. Pochodzący z Kujaw książę, którego przydomek mówi sam za siebie, nie był – jak stwierdzili badacze – karłem, tylko po prostu mężczyzną bardzo niskiego wzrostu. Politycznie też był kiedyś mały i niezbyt mądry. Ale przez całe życie uczył się i zyskiwał doświadczenie. Gdy ostatecznie zwyciężył w walce o polski tron, miał 45 lat. W tych niezdrowych z niedostatku medycyny i niehigienicznych z nadmiernej pobożności czasach wielu tego wieku nie dożywało. Łokietkowi zaś pisane było przekroczyć siedemdziesiątkę: z jego licznych poprzedników na tronie tylko Mieszko III Stary, jak sam przydomek wskazuje, żył dłużej.
Kraków, stolica odrodzonej Polski, był miastem silnie zgermanizowanym. Niemiecki patrycjat ściągał tu stopniowo poprzez Śląsk. Swoje zrobiły rządy śląskich Henryków: Brodatego, Pobożnego, Prawego. Silne poparcie Niemcom okazywał też biskup krakowski Jan Muskata, zgermanizowany wrocławianin, który zawdzięczał swój wybór w 1294 r. poparciu pchającego się już wówczas do Polski Wacława II. Aby zademonstrować swoją lojalność wobec protektora, Muskata zbojkotował koronację Przemysła II w Gnieźnie. Władysława Łokietka darzył też głęboką nienawiścią. Gdy Wacław II został królem Polski, uczynił zaś biskupa… starostą krakowskim. Jako starosta Muskata zlecał bez skrupułów mordowanie przeciwników Wacława II. O rozdziale kościoła od państwa jeszcze wtedy nie mawiano.
W tych samych czasach dziedzicznym wójtem Krakowa był Niemiec imieniem Albert. Nazwisk, jak wiadomo, jeszcze wtedy nie używano, co najwyżej herbów, ale Albert był mieszczaninem.
Jego ojcem był Henryk, też wójt, ale już w 1290 r. jako wójta wymieniano Alberta. Gdy w 1306 r. po śmierci Wacława III zwycięski Władysław Łokietek wkroczył do Krakowa, Albert oddał mu miasto: innego wyjścia nie miał. Łokietek uszanował mocną pozycję przywódcy krakowskich mieszczan. Ba, powierzył Albertowi rycerskie stanowisko kasztelana sądeckiego! Niebywała kariera jak na imigranta w tych rycerskich wszakżeż czasach. A Szkopowi ciągle mało było…
Władysław Łokietek nadał Krakowowi nowe przywileje miejskie. Pamiętajmy, że instytucja praw miejskich wchodziła do Polski stopniowo, od strony Niemiec, a Kraków prawa miejskie dostał w roku 1257, na wzór Wrocławia. Jednak książęca Polska była krajem rządzonym przez rycerzy. Im silniejsza była władza księcia i rycerzy, tym słabsza pozycja mieszczan. W dodatku Łokietek miał niższą od swego poprzednika Wacława II rangę międzynarodową. Wacław II był królem, władał imperium, wprawdzie krótkotrwałym jak na bieg historii, ale przez lata jego panowania wolny handel umożliwiał dorabianie się. Za Łokietka rosły podatki, bo książę walczył o zjednoczenie Polski, miał na karku Krzyżaków, Brandenburgię, potrzebował na zbroje i miecze. W dodatku Krzyżacy w oszukańczy sposób ukradli mu Gdańsk, ważny ośrodek handlowy. Tradycyjne szlaki handlowe zmieniły więc bieg ze szkodą dla Krakowa. A niedaleko, w Czechach, po paroletnim zamieszaniu wywołanym śmiercią kilku kolejnych królów, ostatecznie koronę włożył Jan Luksemburski. Zasiadł na tronie mocno i spokojnie się tam handlowało. Po niemiecku. W dodatku Jan uparcie tytułował się królem Polski, a Łokietek o koronie dopiero marzył.
Kiepsko się też wiodło Janowi Muskacie. Próbował on do samego końca wspierać Wacława II i jego syna. Po objęciu władzy przez Łokietka, rycerze obskubali nieco dobra biskupie. Wtedy Muskata zaczął spiskować przeciwko Łokietkowi i szukać jakiegoś innego amatora na tron krakowski. Próbował z Henrykiem Głogowczykiem, ale ten nie był już najlepszego zdrowia i nie Kraków był mu w głowie. Próbował z Mikołajem z Opawy, przyrodnim bratem Wacława II, ale ten nie mógł działać bez zgody króla Jana. Ze zdradzieckim biskupem nie cackał się zaś arcybiskup gnieźnieński Jakub Świnka, wierny Piastom patriota: zawiesił go na urzędzie i obłożył karami kościelnymi. Tak, za mieszanie się w politykę! Łokietek skorzystał więc z okazji: zaprosił osłabionego biskupa na rozmowy, a gdy ten się pojawił, zamknął go w wieży. Wypuścił go dopiero latem 1309 r., gdy Jan Muskata podpisał układ kapitulacyjny. Od razu wygnał go z Krakowa. Świnka śmiał się po cichu i udawał, że nic nie widzi. Muskata uszedł na rodzinny Dolny Śląsk i stamtąd skarżył się do papieża, a diecezją rządzili tymczasowi administratorzy, kradnąc, co się da.
Niemcom w Krakowie zaczął się marzyć Jan Luksemburski, król Czech, ale wszakżeż niemieckiej krwi.
Chodzili, szeptali, spiskowali. Okazja trafiła się wiosną 1311 r. Władysław Łokietek wyjechał do Wielkopolski. Po śmierci – w grudniu 1309 r. – Henryka Głogowczyka, miał tam trochę zajęcia, bo pięciu synów zmarłego dzieliło się spadkiem, w tym Wielkopolską, a Łokietek uważał, że dziedzictwo wygasłej wielkopolskiej linii Piastów powinno zostać po prostu włączone do Polski. Póki co nikt się tam nie bił o spadek, ale mały Piast z Kujaw chciał trzymać rękę na pulsie. Rozdwoić się jednak nie mógł i Kraków opuścił…
Bunt wybuchł w maju 1311 r. Przywódcą został wójt Albert. Poza krakowskimi mieszczanami przyłączyli się do buntu mieszczanie z Sandomierza i Wieliczki oraz powiązani z Janem Muskatą, wspierającym gorąco bunt, zakonnicy z Miechowa, Jędrzejowa i podkrakowskiej Mogiły. Albert ogłosił, że Kraków wypowiada posłuszeństwo Łokietkowi. Buntownicy zbrojnie opanowali miasto. Jednakże na zamku wawelskim utrzymała się załoga książęca, a zdobycie grodu przekraczało możliwości mieszczan. Albert poprosił więc „króla Polski”, Jana Luksemburskiego o przejęcie „swego miasta”.
Jan miał Kraków niemal na tacy, ale zabrakło mu zdecydowania. Miał problemy we własnym, niedawno zdobytym kraju. Zanim się zdecydował ruszyć na Polskę, powstrzymał go bunt wielmożów morawskich, którym nie zależało na nadmiernej potędze króla-nuworysza. Król wysłał więc do Krakowa księcia opolskiego Bolesława I jako swego „starostę”. Niemłody książę opolski (rówieśnik zmarłego niedawno Głogowczyka) dał się wkręcić i ruszył na wschód, na Kraków. Ale Łokietek też nie spał. Na wieść o buncie wrócił z Wielkopolski i zaalarmował swego przyjaciela z Węgier, Amadeja Abę, który pomagał mu w walce z Przemyślidami. Zimą mały Piast poustawiał wszystko, co trzeba, tym bardziej, że wierne pozostały mu Stary Sącz, Nowy Sącz i podkrakowski Tyniec. Wczesną wiosną ruszył i z pomocą Amadeja, który i tym razem nie zawiódł, szybko opanował całą Małopolskę. Pozostało zdobyć Kraków, do którego właśnie przybył Bolesław opolski. Był już kwiecień 1312 r.
Doświadczony Bolesław szybko się zorientował, że nie ma szans. Nie miał ochoty na walkę z silniejszym od siebie Łokietkiem i nadstawianie głowy za niemieckich buntowników. Kraków był otoczony, ucieczki nie było. Bolesław podjął więc negocjacje z dalekim krewniakiem. Łokietka opolski książę ani ziębił, ani grzał, on chciał Krakowa. Dogadali się szybko. Bolesław opolski w czerwcu 1312 r. opuścił spokojnie Kraków i oddał miasto Łokietkowi. Bez walki… i bez Alberta. Buntowniczego wójta, który go wpuścił w krakowskie maliny, Bolesław porwał i uwiózł do Opola, ratując mu życie, ale tam zamknął go w lochu.
Łokietek wpadł do Krakowa jak burza i zaczął wymierzać sprawiedliwość.
Zbuntowani niemieccy rajcy dyndali na szubienicach. Historycy naliczyli 22 wydane wyroki śmierci: pięciu rajców i siedemnastu innych mieszczan. Wszystkie ich majątki zostały skonfiskowane: Amadej Aba nie mógł narzekać, przyjaciel oddał mu z nawiązką koszty pomocy wojskowej. Dziedziczenie wójtostwa zostało zniesione. Dom wójta – pierwszy murowany świecki budynek w Krakowie, tak duży, że nie mieścił się między ulicami Sienną i Mikołajską, więc je wykrzywiono – został zburzony. Na jego miejscu powstał gródek straży książęcej1 W miejscu tym, które odtąd otrzymało nazwę Gródek, powstał następnie klasztor dominikanek zwany Na Gródku, istniejący do dzisiaj.. Zwiększono rolę rady miejskiej, rajców powoływał książę, a stanowisko burmistrza przez długi czas podlegało rotacji z krótkimi kadencjami. Miasto utraciło przywileje celne i handlowe. Książę zakazał używania języka niemieckiego w księgach, zezwalając wyłącznie na łacinę. Stolica Polski miała być polska.
Na rozpoznanie, kto jest Niemcem, a kto nie, Łokietek znalazł sposób. Każdemu mieszkańcowi Krakowa kazano powtórzyć słowa: soczewica, koło, miele, młyn! Niemcom, dla których te głoski są sprzeczne z ich techniką mowy, na tich slowach jenziki sze lamali: sosiefca, kolo, mile, mlin. I wszystko było jasne. Ktoś słowa te zapisał w kronikach i dzięki temu wiemy, jak brzmiał pierwszy polski chrząszcz w trzcinie, choć nie wiemy, jaki Grzegorz Brzęczyszczykiewicz go wymyślił.
Wszystkich Niemców ludzie Władysława bynajmniej nie wyrżnęli, choć w pierwszych godzinach po ich wkroczeniu do miasta niejeden łeb potoczył się po ziemi, jeśli nie udowodnił swej polskości. Łokietek, choć porywczy, nie zastosował odpowiedzialności zbiorowej. Ocaleli nawet członkowie rodziny Alberta: o ile jego brat Jan uciekł albo zginął, to syn Jana pozostał w Krakowie i jeszcze za Łokietka pełnił w mieście urzędy. Ocaliła majątek matka Alberta, bo rok po buncie oddała część swej ziemi kościołowi na powiększenie cmentarza. Wśród nowo powołanych przez księcia radnych też byli ludzie pochodzący z Niemiec. Jednak siła niemieckiego patrycjatu została złamana w Krakowie na zawsze. Część zginęła, część uciekła, część się spolonizowała.
Sukces Łokietka był pełny. Pozbył się Niemców z Krakowa i osłabił ich pozycję w innych miastach, a nawet sąsiednich księstwach piastowskich. Ograniczył samowolę Krakowa, co też było dobrym przykładem. Zdobył pieniądze ze skonfiskowanych majątków. Jego rozegranie sprawy krakowskiej zostało przychylnie przyjęte przez rycerstwo w Wielkopolsce. Widząc, że książę stawia na rycerzy, a nie mieszczan, zgodnie wsparło ono Łokietka i przegoniło synów Głogowczyka. Wielkopolska została odzyskana.
Były wójt Albert tkwił zaś w opolskim lochu. Bolesław opolski zamierzał powetować sobie na nim krakowskie straty i upokorzenie. Albo jednak rodzina Alberta miała za mało pieniędzy, albo nie kwapiła się do działania. Bolesław zmarł w 1313 r., księstwo odziedziczył po nim syn – imiennik, a Albert siedział nadal. Dopiero w 1317 r. Bolesław II wypuścił go, zapewne za okupem. Albert udał się w jedyne bezpieczne dla siebie miejsce: do Pragi, do Jana Luksemburskiego. Tam zniknął w niepamięci i jego dalszy los nie jest znany.
Jan Muskata, wspierający buntowników, nadal miał zamkniętą drogę do Krakowa. Uzyskał wprawdzie korzystny dla siebie wyrok legata papieskiego, ale Łokietek się tym nie przejmował. Dopiero gdy podjął starania o koronację u papieża Jana XXII, pozwolił Muskacie wrócić do zrujnowanej przez administratorów diecezji. Dwa i pół roku po powrocie Jan Muskata musiał przeżyć największe upokorzenie swego życia: 20 stycznia 1320 r. u boku ówczesnego arcybiskupa gnieźnieńskiego Janisława, uczestniczył w koronacji znienawidzonego, małego Piasta na króla Polski. Pierwszej koronacji przeprowadzonej w Krakowie. Zaledwie 18 dni później zmarł, pewnikiem ze złości. Również w tym przypadku sukces Władysława Łokietka okazał się być dalekosiężny. Po Muskacie na krakowskim stolcu biskupim już zawsze zasiadali tylko Polacy.