Postawione w tytule pytanie, choć nigdy nie straciło na aktualności, rzadko kiedy doczekuje się odpowiedzi. Ostatnie dwa lata rządów w Polsce pokazują, jak niebezpieczne potrafi być jedynowładztwo – skądinąd z wielu względów pożądane np. ze względu na ekonomikę procesu decyzyjnego czy klarowną sytuację odnośnie podmiotu odpowiedzialnego za podejmowane działania (nie dochodzi bowiem do „rozmycia odpowiedzialności”).
Jedynowładztwo niemal zawsze skutkuje próbą zawłaszczenia państwa. Nie chodzi bowiem tylko o uzyskanie pełni władzy dostępnej w danym momencie, ale także objęcie nią dziedzin dotychczas jej niepodlegających. Problem potęguje również fakt, iż Konstytucja RP nie posiada odpowiednich mechanizmów, które chroniłyby przed zawłaszczeniem całości władzy przez partię rządzącą. Istniejące mechanizmy okazały się „w chwili najwyższej próby” nieskuteczne bądź w łatwy sposób możliwe do obejścia.
W sytuacjach takich, jak opisana powyżej, warto zadać sobie pytanie – Po co nam państwo? Odpowiedź na nie jest papierkiem lakmusowym, pozwalającym ocenić, czy mamy do czynienia z „defraudacją władzy” – niezależnie od obowiązującego stanu prawnego. Udzielenie odpowiedzi wymaga jednak wyjaśnienia kilku kwestii. Postaram się również jednocześnie rozwiać mogące pojawić się na tym tle wątpliwości.
Źródło władzy
Po pierwsze należy ustalić kto jest suwerenem. Myślę, że można zaryzykować twierdzenie, że w miarę upływu czasu zagadnienie to budzi coraz mniej wątpliwości. Zaczyna dominować (słusznie) pogląd o władzy zwierzchniej narodu. Świadczyć o tym może m.in. fakt postępującej demokratyzacji państw świata czy coraz powszechniejsze uznawanie idei praw człowieka (procesy te nie są jednak wolne od wad). Istnieją jednak państwa hołdujące innym zasadom, a tekst ten ma na celu analizę państwa w aspekcie teoretycznym. Pozwolę sobie zatem odnieść się do dwóch dominujących poglądów na tę kwestię. Niemiecki teoretyk państwa i konstytucjonalista C. Schmitt wyróżnił dwa podmioty uprawnione do ustanawiania konstytucji (posiadające władzę ustrojodawczą, tj. będące suwerenem): jednym z nich jest monarcha, drugim zaś jest lud (naród). Autor ten przyznaje jednak niechętnie (sam uważa obie teorie za równoprawne), iż konsekwentnie uprawiana teoria demokratyczna nie uznaje bowiem innych prawomocnych konstytucji poza tą, której fundamentem jest ustrojodawcza władza ludu. Koncepcja, zgodnie z którą suwerenem jest monarcha, upada, gdy spróbujemy znaleźć odpowiedź na następujące pytania: na jakiej podstawie przysługuje mu władza? Jaką cechą szczególną, jako byt, odróżnia się od innych ludzi? Jaka przesłanka usprawiedliwia dziedziczenie władzy?
Uwzględniając fakt, iż teoria zwierzchniej władzy narodu udziela odpowiedzi na więcej pytań, a także jest lepiej „prawdoupodobniona” – należy przyjąć ją jako właściwą.
Wolność
I. Kant w Krytyce czystego praktycznego rozumu wskazał, że podstawą ludzkich działań, którymi kieruje rozum, może być jedynie autonomiczna wolna człowieka (pisał o niej w kontekście możliwości istnienia praw moralnych i naczelnych zasad rozumu). Wola ta, występując pojedynczo (bez „asysty” innych cech), nie pozwala jednak na podejmowanie działań przez człowieka. Niezbędna w tym celu jest inna cecha, która umożliwi autonomicznej woli realizowanie określonych, pożądanych przez człowieka zachowań. Poszukiwana cecha musi umożliwiać nieskrępowane postępowanie, zapewniać przestrzeń do działania. Zasada autonomii woli implikuje więc pogląd, zgodnie z którym cechą wrodzoną człowieka jest również wolność. Tylko w przypadku współwystępowania tych cech możemy mówić o tym, że istota ludzka ma pewną przyrodzoną podmiotowość (jest podmiotem w świecie, a nie jego przedmiotem), ponosi odpowiedzialność za swoje czyny oraz że nasze działania nie są z góry przesądzone (determinizm).
Mając powyższe na uwadze należy przyjąć, że człowiek jest istotą wolną, odpowiedzialną za swoje czyny – w związku z czym jest jedynym podmiotem, który posiada nad sobą władzę (ponieważ jest wolny, tj. nie dotyczą go, co do zasady, żadne ograniczenia).
Umowa społeczna
Zgodnie z koncepcją umowy społecznej ludzie, aby zapewnić sobie bezpieczeństwo, zawierają umowę (każdy z każdym, w sposób bezpośredni lub dorozumiany, tj. poprzez milczącą zgodę), celem której jest ustanowienie państwa. Mogą tego dokonać, ponieważ są jedynymi nosicielami władzy i jedynymi podmiotami władnymi nią dysponować.
Zasadniczym założeniem tej umowy jest ustanowienie państwa jako pewnego rodzaju bytu konwencjonalnego, który realizować ma cele wspólne wszystkim stronom tej umowy. Przyjęcie stanowiska odmiennego, zgodnie z którym „pierwotna sytuacja prawna” stron nie jest równorzędna, a państwo tworzone jest w celu dominacji jednego podmiotu nad drugim lub realizacji interesów tylko jednej ze stron, wyklucza sens zawierania umowy. Nie jest bowiem ona potrzebna w przypadku, gdy strona silniejsza może po prostu podporządkować sobie drugą stronę czy zniewolić ją. Prawo siły nie może być fundamentem koncepcji teoretycznych również z tego względu, iż stojące za nim racje są nietrwałe. Wymagałoby ponadto uznania, że przyrodzone prawa ludzkie, wynikające z ich statusu ontologicznego, są zróżnicowane. Poglądy te w sposób oczywisty pozostają w sprzeczności z zasadą wolności.
Czy państwo jest niezbędne?
Nie. Państwo nie jest niezbędne. Nie jest to element świata, bez którego życie ludzkie nie może się obyć. Uznanie wolności jako wartości absolutnej (co niejako sam uczyniłem uznając wolność jako warunek sine qua non wszelkich rozważań, w których centrum znajduje się człowiek) implikuje obligatoryjność wyrażenia chęci na uczestniczenie w przedsięwzięciu, jakim jest państwo. W praktyce nie dochodzi do wyrażenia (bezpośrednio lub w sposób dorozumiany) zgody na udział w tej inicjatywie, co – mówiąc w wielkim skrócie – zauważają środowiska anarchokapitalistyczne (libertariańskie). Uznają one wolność za wartość absolutną oraz negują potrzebę i sens istnienia takich bytów jak państwo. Jest to pogląd jak najbardziej słuszny, przy czym pozostawanie w stanie natury – rodzi wiele problemów praktycznych (m.in. kwestie rozstrzygania sporów, sądownictwa karnego, poszukiwania przestępców, kompetencji do egzekwowania „prawa”, granic praw podmiotowych itp.). Przy obecnym stanie stosunków międzyludzkich – urzeczywistnienie idei stanu bezpaństwowego byłoby, jeśli nie niemożliwe, to co najmniej niepraktyczne i niecelowe, bowiem stan taki, aby mógł „prawidłowo funkcjonować” wymagałby zaistnienia odpowiednich warunków, takich jak: powszechna umiejętność przewidywania konsekwencji swych czynów, umiejętność konsensualnego rozwiązywania ewentualnych sporów, rezygnacja z prawa siły (będącego w swej istocie zaprzeczeniem idei wolności), wykształcenie się „kultury prawnej” itp.
Po co jest państwo?
Dokonując podsumowania powyższych rozważań chciałbym, po raz wtóry, zaakcentować fundamentalną rolę wolności, która musi stanowić centrum wszelkich rozważań o społecznym funkcjonowaniu człowieka (również tych z zakresu teorii państwa i prawa). Każde działanie państwa (zarówno faktyczne, jak i prawne) musi zostać ocenione pod względem zgodności z zasadą wolności (szerzej: z prawem naturalnym).
Mogą się bowiem zdarzyć sytuacje, w których państwo działa zgodnie z przepisami prawa, jednak czynności te w sposób rażący naruszają fundamentalne zasady prawa naturalnego. Ocena tych sytuacji, w takich przypadkach, odbyć się może jedynie na gruncie prawnonaturalnych fundamentów. Pozwalają one bowiem na stwierdzenie czy podjęte działania służą jednostkom (przez które – i dla których, państwo zostało utworzone), a także czy są zgodne z zadaniami państwa jako takiego. Należy przy tym pamiętać, że zasada demokratyczna (w całej jej rozciągłości, obligatoryjności i fundamentalności) oraz działanie dla dobra jednostek – nie oznaczają demokratycznego (większościowego) podejmowania decyzji. W ocenie działań państwa należy kierować się (oprócz wspomnianymi wcześniej zasadami) wolą powszechną. Wola ta nie jest jednak tożsama z wolą wyrażoną przez całość społeczeństwa. Wynika to z faktu, iż jednostki mogą mylić się w swoich ocenach, kierować się żądzami i emocjami, pożądanym zaś jest kierowanie się rozumem.
Wola powszechna zatem jest racjonalnym interesem ogółu społeczeństwa. Składają się na nią nie tylko korzyści obecnie żyjących, ale i korzyści przyszłych pokoleń. Za przykład może posłużyć zadłużanie państwa na koszt przyszłych pokoleń. Jest to działanie dopuszczalne prawnie (legalne tj. zgodne z obowiązującym prawem), ale nawet poparte przez ogół obecnie żyjących (wola większości -demokracja) nie powinno mieć miejsca, ponieważ stoi w sprzeczności z wolą powszechną (abstrahuję od konsekwencji ekonomicznych). Zatem, gdy mówimy o państwie i jego powinnościach należy pamiętać, że nie jest to byt obligatoryjny i powstał on do realizacji określonych celów. Jego zadania są ściśle określone i odstępstwo od nich powinno znaleźć odpowiednie uzasadnienie (np. dozwolone jest zadłużenie się na wypadek wojny).
Ocena działań państwa pod względem prawnonaturalnym stanowi jednolite kryterium pozwalające na stwierdzenie prawidłowości i dopuszczalności tychże działań. Ocena ta, z racji swej niezależności od personaliów rządzących i obowiązującego prawa, jest uniwersalna. Tym samym odpowiedź na postawione w tytule pytanie musi uwzględniać cele, które państwo ma realizować i stojące u jego podstaw zasady. W przeciwnym razie – dobrowolnie oddaliśmy się w niewolę.