Każda przemoc jest obrzydliwa. Budzi odrazę, złość, zostawia po sobie ślad w człowieku. I choć mogłoby wydawać się, że o tym się tylko czyta i widzi w telewizji, to pogląd ten daleki jest od prawdy, bo każda przemoc jest prawdziwa i – co gorsza – powszechna.
Pisząc poprzedni tekst o przemocy wobec kobiet, nawet nie przeszło mi przez myśl, że pójdę o krok dalej i napiszę o przemocy seksualnej, ale nie o przypadkach zgwałcenia, do których dochodzi na ulicach, w parkach czy w klubach. Poruszę temat przemocy seksualnej, która dzieje się w domu, za zamkniętymi drzwiami, a oprawcą jest mąż, chłopak, partner. Jeżeli kobiety nie chcą zgłaszać tzw. przemocy domowej i wolą kryć jej skutki za ciemnymi okularami, to trudno sobie wyobrazić panią – nieistotne, czy kobietę ze stopniem naukowym, czy sprzątaczkę – która zgłasza się na Policję z powodu przemocy seksualnej ze strony męża. Zarówno pani profesor, jak i pracownica z wykształceniem podstawowym, będą potraktowane na równi – czyli niepoważnie. Bo jak można zgwałcić żonę? Żona to żona, nie można zgwałcić.
W mediach, na portalach społecznościowych, w kawiarniach, w domach za zamkniętymi ścianami coraz częściej toczy się dyskusja na temat mówienia „nie”. O ile kobieta nie ma problemu z używaniem tego słowa wówczas, kiedy uznaje to za odpowiednie, o tyle niektórzy przedstawiciele płci przeciwnej, mają niemały kłopot ze zrozumieniem prostego ciągu trzech liter. Wymownych trzech liter.
Profesor Zbigniew Izdebski, seksuolog, powiedział, że w Polsce nie ma wychowania seksualnego – jest wychowanie do wstydu. Nie sposób się z tym nie zgodzić, jednakże wielka szkoda, że mężczyźni dopuszczający się gwałtu na kobietach tego wstydu nie mają. W 2011 r. Ośrodek Badania Opinii Publicznej zadał Polakom pytanie o gwałt w związkach. 20 % ankietowanych odpowiedziało, że nie ma czegoś takiego jak gwałt w małżeństwie. Najrzadziej w jego istnienie wierzyli policjanci. Z badań prof. Izdebskiego z 2013 r. wynika, że ponad połowa Polaków i prawie co trzecia Polka uważa, że kobieta ma obowiązek uprawiać seks małżeński. Według amerykańskich badaczy gwałtu małżeńskiego doświadcza co szósta kobieta. W Polsce nie zostały jeszcze przeprowadzone takie badania.
Przepis art. 197 Kodeksu karnego stanowi jednoznacznie: „Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem doprowadza inną osobę do obcowania płciowego, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12.” Ku zdziwieniu wielu, kolejny paragraf nie brzmi wcale „Przepisu § 1 nie stosuje się wobec współmałżonka”. Nie jesteśmy w Indiach, gdzie rząd zdecydowanie sprzeciwił się rojeniom jednej parlamentarzystki, którą oburzył artykuł 375 tamtejszego kodeksu karnego. Jest w nim bowiem zapisane, że owszem, gwałt jest przestępstwem, ale nie wtedy, gdy go dokonuje mąż na żonie. Szef indyjskiego MSW stwierdził wówczas, że: „względy społeczne i kulturowe sprawiają, iż koncepcja gwałtu małżeńskiego nie może być przełożona na grunt indyjskiego prawa”.
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy: gwałty małżeńskie, gwałty w związkach – istnieją. Niestety istnieją też historie kobiet, które – kiedy już znajdą się pod ścianą – zgłaszają się np. za pośrednictwem Niebieskiej Linii i opowiadają, że przez lata mąż zmusza je brutalnie do współżycia, ale nie są pewne, czy to gwałt, bo przecież to małżeński obowiązek. Ale mówienie „nie” nie oznacza rozpadu więzi fizycznej. Mówienie „nie” oznacza brak zgody na współżycie. Stosunek wbrew jednej ze stron jest naruszeniem jej wolności seksualnej, a więc – przestępstwem. Poza tym, tak z ludzkiej strony – czymże jest związek, w którym ktoś, kogoś krzywdzi i daleko mu do szacunku? I nie, nie zawsze jest to kwestią wyboru.
Zdaniem Renaty Kałuckiej, psycholog, wiele kobiet nie rozpoznaje albo nie chce rozpoznać, że w ich relacji z mężem czy partnerem dochodzi do przemocy, przekraczania ich granic, także seksualnych czy deprecjonowania potrzeb. Nie zawsze, ale często jest to problem kobiet, które wychowały się w domu, w którym była przemoc. Dziecko, które staje się dorosłą osobą, powiela różne zachowania swoich rodziców w sposób automatyczny, na zasadzie czegoś, co jest mu znane. Dziewczynka, która w sposób naturalny czerpie przykład z zachowań swojej matki, jako osoba dorosła pozwala na złe traktowanie swojemu mężowi czy partnerowi, nie sprzeciwia się (lub po jakimś czasie – nie ma siły sprzeciwiać się), ustępuje dla „świętego spokoju”, nie skarży się innym (bo to wstyd). Nie znaczy to, że obarczamy „winą” taką kobietę za to, że w jej związku dochodzi do przemocy. Zawsze winny jest sprawca, nie ofiara.
Pomijając prawne aspekty gwałtu małżeńskiego, należy się pochylić nad tym zjawiskiem w inny sposób – po prostu odpowiedzieć na pytanie: czy ktoś, kto twierdzi, że kocha, może tak krzywdzić drugą osobę i robi to notorycznie, nie widząc w tym nic złego?
Wymiar sprawiedliwości ma również swoje utarte schematy w tej kwestii – od czasu kiedy weszła w życie nowelizacja kodeksu karnego, wedle której przestępstwo zgwałcenia jest przestępstwem ściganym z urzędu, a nie jak do tej pory – tylko na wniosek ofiary. Problem polega na tym, że jeżeli już sprawa trafia do sądu (pomimo urzędowego trybu ścigania nie zdarza się to tak często, jak powinno), to przed sądem staje oprawca, ale nie pod zarzutem z art. 197 KK, ale z art. 207 KK, czyli o przestępstwo znęcania się, za które grozi od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Za przestępstwo zgwałcenia kara jest surowsza – od 2 do 12 lat kary izolacyjnej. Większość pań nie zgłasza gwałtu jako wyodrębnionego, pojedynczego czynu, ale opisuje przemoc psychiczną i fizyczną, wskazując jej wieloaspektowość i wieloczynowość. Stąd też najwięcej postępowań toczy się z art. 207 KK, a nie z art. 197 KK.
Nie trzeba być wielkim odkrywcą, by powiedzieć, że niewiele kobiet zgłasza fakt zgwałcenia w małżeństwie, a jeśli już – spotykają się z lekceważącą i nierzadko zniechęcającą postawą. Bo jak to tak – gwałt, w małżeństwie? Pani się wydaje… Pani nie histeryzuje. Pani się uspokoi i nie zawraca głowy. W nieco lepszym przypadku – Chłopaki, jest sprawa o znęty!
Zgoda na stosunek wbrew sobie to postawa, z którą wiele kobiet wchodzi w związek. Patriarchalne wychowanie nakazuje, by kobieta była wierna, uległa, zawsze chętna na zbliżenie, a mężczyzna, kiedy pragnie seksu, musi go dostać, zwłaszcza od żony. Bycie żoną nie oznacza ubezwłasnowolnienia, choć wielu ludzi, niestety wciąż tak myśli.
Mamy XXI wiek. Choć pozornie wszystko idzie do przodu, staje się nowoczesne, gładkie, ładne i łatwe – niektóre rzeczy nie ulegają zmianie, pomimo starań i walki o lepsze czasy. Wstyd mi za to, że żyję w takim świecie, gdzie brak jest szacunku do drugiego człowieka, a kobiety traktowane są przedmiotowo nawet wtedy, kiedy przysięgało się miłość, wierność i uczciwość. Gwałt małżeński nie ma nic wspólnego z uczciwością. Ani z miłością.
W ostatnim czasie w mediach społecznościowych wiele kobiet udostępnia hasztag #MeToo lub #jaTeż. Alyssa Milano, amerykańska aktorka, która swoim wpisem poruszyła kobiety, zapewne nie spodziewała się, jak wiele kobiet udostępni swój wpis. Te hasztagi oznaczają, że kobieta była ofiarą molestowania seksualnego. Problem molestowania dotyczy nas wszystkich, pokażmy to, może wówczas jej skala stanie się widoczna – taka jest idea akcji. Szkoda tylko, że to media społecznościowe, w których można odnaleźć różne oblicza komentarzy. Smutne, że mężczyźni piszą komentarze typu „nie uwierzę, że takiego brzydala ktoś chciał molestować, powinna za to jemu zapłacić i się cieszyć”. Niestety – takie „poglądy” przenoszone są z internetu do domu i odwrotnie.
Szkoda, że nie można zgłosić przemocy seksualnej odpowiednim służbom i mieć pewność, że otrzyma się stosowną pomoc. #MeToo nie sprawi, że coś nagle drastycznie się zmieni. Z drugiej strony – milczenie to przyzwolenie, akceptacja, niechęć do zmian.