W nauce chyba jest trochę tak, że z każdą kolejną dotyczącą jej reformą, sytuacja wygląda coraz gorzej. Aż strach pomyśleć, co może przynieść realizacja najnowszych pomysłów rządzących. Pomijając może kilka technicznych ułatwień, można wskazać, że uczelnie polskie stanowią przedmiot zmasowanego ataku biurokracji, po którym prosty gabinet pani z dziekanatu przybiera co najmniej rangę Krajowego Rejestru Sądowego (a przynajmniej formalizm tutaj jest bardzo podobny). Ponadto bardzo często pojawiają się głosy o konieczności „upraktycznienia” nauki.
Trochę przejaskrawiając, narracja owa wygląda następująco: „Ach, na tych uczelniach to siedzą tylko zamknięci w wieży z kości słoniowej naukowcy, którzy żadnej wiedzy o prawdziwym życiu nie mają. A nauka powinna służyć praktyce, uczelnia musi być po prostu firmą oferującą konkretny produkt. Precz z nudną teorią, niech żyje praktyka!” W myśl owego sposobu myślenia, kierunki humanistyczne są w ogóle niepotrzebne, a te pozostałe – powinny tylko uczyć umiejętności w życiu niezbędnych. Czy jest to zasadne?
Odpowiedzmy prawniczo: to zależy. Na kierunkach prawniczych rzeczywiście pewien nacisk powinien być położony na umiejętność sporządzania pism procesowych lub umów. Bez tego trudno ruszyć dalej. Ale… to nie wszystko. Poza rygorem wkuwania konkretnych przepisów, czy właśnie egzekwowaniem konkretnych umiejętności jest coś jeszcze ważniejszego: wykształcenie prawdziwych przedstawicieli inteligencji. To bowiem mają gwarantować studia wyższe. Cóż nam po znakomitym prawniku, który nie potrafi wymienić kilku dzieł, dajmy na to, Dostojewskiego? Albo powiedzieć kim był, chociażby mniej więcej, i czegóż chciał taki Monteskiusz lub Rousseau? Parafrazując jedną piosenkę: bardzo miło, ale nie pogadasz. Jeżeli wykształcenie prawnicze mielibyśmy sprowadzać tylko do umiejętności prawidłowego wkręcania prawniczych śrubek (żeby nie było wątpliwości, podkreślmy raz jeszcze – także bardzo, bardzo ważnej), to po cóż studia wyższe i cała związana z nimi fałszywa celebra? Zróbmy jakieś kursy dokształcające, i po całej sprawie. A jeśli myślimy inaczej, to trzeba akcentować rangę takich przedmiotów jak prawo rzymskie, historia prawa, czy historia doktryn politycznych. Nie wspominając o dbałości o podstawy wiedzy humanistycznej i zasad savoir vivre.
To samo odnosi się także do wszelkich innych kierunków studiów. Fascynacja praktyką, związanymi z nią profitami nie może przesłaniać teorii. Jasne, że bywają czasami w świecie naukowym przykłady nadmiernego do teorii przywiązania i tworzenia średnio produktywnych wypowiedzi. Ale to obecnie mniejsze zagrożenie od powołanej powyżej praktycznej „mowy – trawy”…