Początek stycznia 1953 r. w Polsce kojarzy się z powoli następującymi zmianami w polityce sowieckiej. Starzejący się, schorowany i zdeterminowany Stalin umiera 5 marca tegoż roku. W kraju odczuwa się oznaki „odwilży”, ale toczą się jeszcze procesy polityczne biskupa kieleckiego Czesława Kaczmarka, generała Augusta Emila Fieldorfa „Nila” i innych. Przed nami jeszcze wydarzenia czerwcowe 1956 r. w Poznaniu i doskonałe wystąpienia w procesach adwokatów Stanisława Hejmowskiego, Gerarda Kujonka i Michała Grzegorzewicza.
13 października 1952 r. Tadeusz Piasecki składa wniosek o wpis na listę adwokatów naszej Izby. Urodzony w 1918 r. w wielodzietnej rodzinie gospodarującej na zadłużonym i przynoszącym straty 18-hektarowym gospodarstwie rolnym, we wrześniu 1945 r. podejmuje studia prawnicze w Łodzi. Kończy je w roku 1949 r. lub 1952 r. Rozbieżność jest widoczna w aktach osobowych, bowiem odpis dyplomu wskazuje na datę 27 sierpnia 1952 r., ale może być to również data wystawienia dokumentu lub wskazanie terminu obrony pracy magisterskiej. W Jego dotychczasowym życiu pod koniec 1947 r. następuje przełom związany z potrzebą wstąpienia do Polskiej Partii Robotniczej, której program uznaje za dający jedyną gwarancję dobrobytu społeczeństwa. W czerwcu roku następnego rozpoczyna służbę, jako chorąży – asesor Wojskowego Sądu Rejonowego we Wrocławiu. W lutym 1949 r. zostaje przeniesiony do WSR w Łodzi, a jesienią do sądu tej samej rangi w Kielcach. Doceniono Jego oddanie sprawie demokracji ludowej i budowie socjalizmu. W czerwcu 1952 r. zostaje służbowo przeniesiony do Wojskowego Sądu Rejonowego w Szczecinie. Jego przełożony ppłk Kazimierz Stojanowski ocenił go, jako sędziego wykazującego należyte zrozumienie zagadnień walki klasowej i zasad praworządności socjalistycznej. Nie jest znana przyczyna odejścia Tadeusza Piaseckiego z wojskowego wymiaru sprawiedliwości. Na posiedzeniu odbytym w dniu 17 listopada 1952 r., a więc po kilku miesiącach od zdemobilizowania Tadeusz Piasecki zostaje wpisany na listę adwokatów Wojewódzkiej Izby Adwokackiej w Szczecinie. W dniu 31 grudnia tegoż roku składa ślubowanie przed ówczesnym dziekanem Edwardem Hausknechtem, by praktycznie już po roku pełnić funkcje sekretarza Rady. Od maja 1956 r. przez okres 8 lat zajmuje stanowisko dziekana. Pierwszy wybór nastąpił już na mocy wolnych wyborów dokonanych na Walnym Zgromadzeniu.
Trzeba wspomnieć, że wydarzenia października 1956 r. nie pozostały bez wpływu na Polską Adwokaturę. W dniu 21 października 1956 r. odbyło się plenarne posiedzenie Naczelnej Rady Adwokackiej, na którym dokonano wyboru nowego składu Wydziału Wykonawczego. Prezesem wybrano ponownie adw. Michała Kulczyckiego. Podjęto uchwałę, w treści której, wyrażono przekonanie, że obrady VIII Plenum KC PZPR przyczynią się do zapewnienia Adwokaturze możliwości rzeczywistej obrony praw człowieka. W 1956 r. w aurze łagodzenia napięć społecznych adw. Tadeusz Piasecki stanął na czele prawników nawołujących do zmian. Był jednym z inicjatorów przyjęcia przez 300 prawników – członków Zrzeszenia Prawników Polskich rezolucji, w której m.in. podważono zaufanie do władz PZPR, które zajęły wyczekujące stanowisko wobec przemian zachodzących w kraju. Doszło do konfliktu z pułkownikiem Kazimierzem Golczewskim – szefem Wojskowej Prokuratury Rejonowej w Szczecinie na tle przeszłości zawodowej tego adwokata.
Mecenas Tadeusz Piasecki był jednak z pewnością wielkim indywidualistą. Miał swój styl, również jeżeli chodzi o sposób ubierania się. Zdarzało mu się przychodzić do kancelarii w krótkich spodenkach i klapkach, nawet, gdy miał w tym dniu wyznaczoną rozprawę. Narzucał wówczas na siebie togę i występował przed sądem. W tamtych czasach nie stanowiło to jednak uchybienia powadze sądu, z uwagi, jak podkreślano, na istniejące „normalne kontakty międzyśrodowiskowe”. Co do obron w sprawach karnych prowadzonych przez adw. Tadeusza Piaseckiego archiwa milczą. W okresie sprawowania funkcji dziekana Tadeusz Piasecki przyczynił się do uporządkowania i uzupełnienia akt osobowych adwokatów naszej Izby. Należał także do Tych, którzy współtworzyli Zespół Adwokacki numer 5. Jak „donoszą” źródła z tamtych lat, miał rzadki dar przygotowywania nieobszernych w treści, ale niezwykle logicznych i precyzyjnych środków odwoławczych. Operował krótkimi zdaniami i kategorycznymi stwierdzeniami, sporadycznie korzystając z pomocy maszynistki.
Ówcześni adwokaci stworzyli w ramach Zespołu Adwokackiego nr 5 wyjątkowo zgrany ludzki kolektyw. Spotykali się także poza rozprawami towarzysko, wspólnie organizowali przyjęcia okolicznościowe, a także rodzinne imprezy. Nie można zatem pominąć wybitnej postaci tego Zespołu, jaką był adw. Tadeusz Burakowski.
Urodzony w 1908 r. w Piotrkowie Trybunalskim, na ówczesnych ziemiach zaboru rosyjskiego, studia prawnicze kończył na Uniwersytecie Warszawskim. Magisterium uzyskał w 1932 r. i po zdaniu pięć lat później egzaminu sędziowskiego orzekał w Tomaszowie Mazowieckim. W latach 1940-1944 pełnił obowiązki sędziego śledczego w tamtejszym Sądzie Grodzkim. Wcześniej jednak podczas kampanii wrześniowej walczył jako dowódca plutonu strzeleckiego w ramach 25. Pułku Piechoty. Od roku 1941 zaangażowany był w działalność Armii Krajowej, używając w konspiracji pseudonimu „Wojciech”. Nominację na stopień porucznika AK otrzymał w 1943 r. Po kilku miesiącach przeniósł się do Warszawy i wpisał na tamtejszą listę adwokacką. Wynikało to z obaw o zatrzymanie przez Gestapo. W czasie Powstania Warszawskiego został aresztowany i osadzony w obozie przejściowym, podległym pod macierzysty Buchenwald. W dniu 12 kwietnia 1945 r. został wyzwolony przez amerykańską 3. Armię. W październiku 1946 r. rozpoczął starania o wznowienie praktyki adwokackiej w Warszawie. Z uwagi na utratę potrzebnych dokumentów wpis nastąpił na podstawie osobistego oświadczenia trzech adwokatów – Tadeusza Kępińskiego z Łodzi, Wincentego Szafnickiego z Piotrkowa Trybunalskiego i Stefana Kowalewskiego z Sopotu. W czerwcu 1947 r. Komisja Weryfikacyjna uznała adwokata Tadeusza Burakowskiego „za godnego należenia do stanu adwokackiego”. 17 lutego 1948 r. został wpisany na listę adwokatów Izby Gdańskiej, prowadząc indywidualną kancelarię w Szczecinie. Na początku lat pięćdziesiątych został poddany powtórnej weryfikacji. Poprzednio został skreślony z listy adwokatów, co wiązało się z jego aktywnym udziałem w działalności w AK. W lipcu 1952 r. powrócił do wykonywania zawodu. Z Zespołem Adwokackim numer 5 był związany od roku 1957 do czasu zakończenia swojej działalności zawodowej w 1983 r. Był aktywnym członkiem samorządu, prowadzącym ponadto wykłady dla aplikantów i bezpłatne poradnictwo w Lidze Kobiet. Mecenas Tadeusz Burakowski, co bardzo istotne, był drugim – obok adw. Romana Łyczywka – bibliofilem. Obaj Panowie konkurowali między sobą w zakresie umiejętności „zdobycia” pozycji wydawniczych, które w tamtych czasach były unikatami. Przyczynił się nadto do powstania Szczecińskiego Klubu Bibliofilów, działającego przy współudziale Karola Czejarka – kierownika księgarni Klubowa w ramach Szczecińskiego Towarzystwa Kultury.
Tadeusz Burakowski był także, co istotne, zastępcą redaktora naczelnego Słownika Biograficznego Adwokatów Polskich – dzieła zainicjowanego na początku lat siedemdziesiątych XX wieku przez grupę badaczy dziejów Adwokatury, z których najbardziej uznanymi byli adwokaci Roman Łyczywek i Jerzy Zaniemojski. Pierwszy skład redakcji Słownika przyczynił się do opublikowania siedmiu zeszytów. Od 1980 do 1985 r. ukazały się dalsze cztery zeszyty oraz suplement stanowiące razem tom I. W 1988 r. ukazał się pierwszy zeszyt tomu II. Po śmierci adw. Romana Łyczywka, głównego inicjatora i pierwszego redaktora naczelnego, kolejny zeszyt tomu II ukazał się już pod redakcją adwokata Burakowskiego. Był znakomitym cywilistą i jedynie sporadycznie zajmował się sprawami karnymi. Jedną z bardziej interesujących spraw sądowych, w których występował, jako obrońca z urzędu było postępowanie Kirchendienst Ost mające charakter polityczny i pokazowy, a dotyczące oskarżonych Eugena Scharbatke i Alfreda Kippera. Była to pierwsza sprawa w szczecińskim sądzie, na której pojawiły się kamery telewizyjne. O sprawie informowało również radio Wolna Europa. Sprawa dotyczyła rzekomego działania oskarżonych na szkodę państwa polskiego poprzez dążenie do przyłączenia Szczecina do Niemiec. Mecenas Tadeusz Burakowski w historii szczecińskiej Adwokatury zapisał się, jako człowiek niezwykłej prawości i szlachetności.
Nie sposób pominąć kolejnej barwnej postaci Zespołu Nr 5, a to adwokata dra Stanisława Kondolewicza. W dniu 5 lipca 1932 r. złożył do Izby Adwokackiej w Krakowie prośbę
o wpisanie go na listę „kandydatów adwokackich”. Wspomnę, że studia prawnicze ukończył w Krakowie uzyskując dyplom magistra prawa oraz tytuł doktora Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Adw. Włodzimierz Abłamowicz, mający kancelarię przy ulicy Św. Jana 13 w Krakowie informuje, że „p. Kondolewicz Stanisław z dniem dzisiejszym rozpoczął w mem biurze praktykę jako kandydat adwokatury i upraszam o zezwolenie temuż na czerpanie praktyki w mej kancelarii”. W listopadzie 1947 r. wpisany został na listę adwokatów Izby krakowskiej, gdzie wykonywał indywidualną praktykę.
Stanisław Kondolewicz okres wojenny spędził we Francji, gdzie za udział w kampanii został odznaczony Francuskim Krzyżem Wojennym z Gwiazdą. Po klęsce został internowany w Szwajcarii. Do Polski powrócił w czerwcu 1948 r. i w sierpniu złożył wniosek do Rady Adwokackiej w Gdańsku o wpis na listę adwokatów wskazując jako siedzibę zawodową Szczecin. Po uzyskaniu wpisu w dniu 7 września 1948 r. prowadził początkowo kancelarię indywidualną, a następnie był członkiem zespołów adwokackich numer 1, 2 a także 5, będąc współtwórcą tego ostatniego. Prezydium NRA w lutym 1977 r. zezwoliło adw. Stanisławowi Kondolewiczowi na dalsze wykonywanie zawodu, mimo osiągnięcia wieku emerytalnego uznając, że „zachował pełnię sił fizycznych i umysłowych niezbędnych dla pracy adwokata”. To ostatnie stwierdzenie szokuje i zastanawia. Adw. dr Roman Łyczywek zwykł mawiać przy różnych okazjach, że Adwokatura Szczecińska ma dwóch doktorów prawa, ale Stasiu Kondolewicz jest doktorem galicyjskim.
Trzeba pamiętać, że w tamtym okresie Zespół Adwokacki Nr 5 był zespołem małym, bardzo zgranym i utworzonym – jak mawiano – przez dobrych znajomych, przedwojennych dżentelmenów, których łączył podobny wiek, przeżycia wojenne czy pochodzenie z Wielkopolski. Wypada w tym miejscu przytoczyć anegdotę o dwóch karnych kodeksach. Pierwotnie autorstwo tego bon motu przypisywano adw. Maksymilianowi Lenoblowi, a kilka lat później sędzia Zenobiusz Ponarski miał zasłynąć z tego nowatorskiego rozstrzygnięcia o winie i karze. Rzecz była prozaicznie codzienna, jak na czasy prosperity zawodowej adw. Kondolewicza. Do Jego kancelarii zgłosiła się kobieta z tzw. prowincji z prośbą o obronę męża – złodzieja. Mecenas Kondolewicz dysponujący bogatą wyobraźnią prawną wskazał na leżące na swoim biurku dwa kodeksy karne – jeden obszerny zawierający komentarz i drugi, będący jedynie podstawowym tekstem ustawy. Patrząc adwokackim spojrzeniem na kobietę, która w swym „dobroczyńcy” widziała jedynego zbawiciela dla przekrętnego męża spytał – A z którego z tych kodeksów mam bronić Pani męża nicponia – tego cienkiego czy z tego grubego?. Oczywiście z tego grubego – odpowiedziała szczęśliwa ze swego rozstrzygnięcia kobieta.
W zespole tym praktykował także adw. Antoni Podemski – Wielkopolanin, który do Szczecina przybył w listopadzie 1945 r. Studia rozpoczynał w 1936 r. w Poznaniu, ale ukończył je dopiero w lipcu 1946 r., zdając wówczas ostatni IV egzamin prawniczy. Po zdaniu egzaminu sędziowskiego został wpisany w dniu 1 lipca 1950 r. na listę aplikantów adwokackich ówczesnej Izby Gdańskiej. Patronem Antoniego Podemskiego był mecenas Kazimierz Kałwiński. Co do osoby tego patrona, to wspomnę jedynie, że praktykę adwokacką rozpoczynał w Poznaniu w 1937 r., a w 1949 r. Ministerstwo Sprawiedliwości powierzyło mu utworzenie i organizację Sądu Okręgowego w Ostrowie Wielkopolskim. Powrócił potem do zawodu w Szczecinie.
Antoni Podemski po odbyciu rocznej aplikacji został wpisany na listę adwokatów, początkowo w Gryfinie, a następnie w Zespole Adwokackim Nr 2, którego następcą był współtworzony Zespół Nr 5. W tym ostatnim Zespole, jak podnosili to wcześniej, nieżyjący już adwokaci – panowała serdeczna atmosfera, a poranne rozmowy przy słynnej herbacie Pani Rysi o bieżących sprawach zwane były „prasówką”. Mecenas Antoni Podemski był osobą niezwykle towarzyską, tryskającą humorem, zjednywającym sobie wiele osób uśmiechem i pogodą ducha. Nigdy nie okazywał niechęci, a emocje umiał „trzymać na wodzy:”. Pamiętam Go ze wspólnej obsługi dużej branżowej firmy, kiedy to opowiadał mnóstwo anegdot, dykteryjek czy dowcipów sytuacyjnych z sal sądowych. Jedna z nich zapadła mi w pamięci. W Sądzie odwoławczym na rozprawie wniesioną przez siebie rewizję cofnął prokurator. Wychodząc z sali zwrócił się triumfalnie do adw. Podemskiego, obok którego stał klient, słowami „i co Panie mecenasie pomyśli teraz o swoim obrońcy Pana klient?”. Mecenas Podemski odpowiedział wówczas wolno i głośno z charakterystycznym dla siebie uśmiechem „Cóż pomyśli, że mam chody w prokuraturze”. Dodam, że jako jeden z pierwszych adwokatów został odznaczony odznaką „Adwokatura Zasłużonym”. Czas wolny lubił spędzać na spływach kajakowych.