W dniach od 6 maja do 13 maja 2019 r. został zorganizowany w naszym mieście 54. Przegląd Teatrów Małych Form KONTRAPUNKT. Hasłem tegorocznej edycji festiwalu było pytanie: „Coś jej winien?”. Motto to bowiem odnosi się do trzech ważnych rocznic w ostatnim czasie: 100 lat odzyskania niepodległości, 100 lat uzyskania przez kobiety praw wyborczych, a także marca ‘68. Jednakże oprócz patriotycznego wydźwięku, zachęcano by ów kierunek myśli skierować w stronę powinności i winy w relacjach: społecznych, kulturowych, matka-syn, kobieta-mężczyzna oraz człowiek-Ziemia.
Spektakle i wszelkie wydarzenia temu towarzyszące odbywały się codziennie. Założę się, że większość z Państwa, których interesuje szeroko pojęta kultura, sztuka i teatr, było gośćmi tegorocznej edycji.
Osobiście wybrałam się do Teatru Współczesnego na spektakl konkursowy Teatru Ludowego w Krakowie, pt: „Hańba” Johna Maxwella Coetzee, w reż. Marcina Wierzchowskiego. Czy sztuka była łatwa w odbiorze? Nie. Przyjemna również nie była, jednakże kładła nacisk na odwieczne problemy, których się (nadal!) nie porusza w społeczeństwie. Gwałt. Sztuka od samego początku chce nam pokazać, jak wyrządzenie krzywdy wpływa na ofiarę i oprawcę. Oprawcę, który nic sobie z tego nie robi, wręcz z kpi z „nałożonej” na niego hańby oraz ofiary, która obrazu takiego, nie potrafi już nigdy wymazać z pamięci.
Widz zaczyna skupiać się na portrecie psychologicznym oprawcy profesora uczelni wyższej. Zostaje wydalony z uczelni, wyjeżdża do córki na wieś, pomaga jej w pracy, czyta książki. Prowadzi normalne życie, podczas gdy ofiara, 21-letnia studentka, przerywa studia i dowiaduje się o ciąży (tak, z gwałtu!). Profesor tłumaczy swoje zachowanie… nie zaraz, nie tłumaczy go… przyznaje się przed radą akademicką, że owszem, tak było, ale nie ma najmniejszego zamiaru przepraszać, bo niby po co? Dlaczego? Przecież nie czuje się winny…
Córkę profesora – Lucy (którą grała Anna Pijanowska – wyróżniona przez Jury Konkursowe Kontrapunkt) będącą dobrą, spokojną i pełną empatii kobietą, spotyka niemal taka sama tragedia jak ofiarę jej ojca – zostaje napadnięta i zgwałcona. Zrozpaczony ojciec-profesor szuka sprawiedliwości dla swojej córki… ale chwileczkę… czyżby rodzinę oprawcy dosięgła tak zwana „karma”? Niczemu sobie winna kobieta zostaje zgwałcona i zachodzi również w ciążę ze swoim gwałcicielem…
Upadek profesora-oprawcy na samo dno, do poziomu skamlącego psa, pozwala mu spojrzeć na ten świat nieco inaczej… Słyszalne odgłosy szczekających psów… obraz córki i studentki… w końcu zaczyna odczuwać hańbę, poczucie winy, wstyd… próbuje budować swoją tożsamość zhańbionego człowieka na nowo…
Spektakl zdecydowanie przykuwa uwagę, chłonie się opowiadaną historię i czeka na jej rozstrzygnięcie. Widoczny obraz – kobiet-zabawek – jest odrażający. Padające hasła, takie jak: „baba to baba, chłopak jest najlepszy” pokazuje, jak często jeszcze możemy spotkać się z uczuciem triumfu i wyższości mężczyzn nad kobietami – ale czy to na pewno triumf? Czy może właśnie powolny upadek…