Adwokatura powołana jest do udzielania pomocy prawnej, współdziałania w ochronie praw i wolności obywatelskich oraz w kształtowaniu i stosowaniu prawa.
Tak rozpoczyna się ustawa Prawo o adwokaturze. Przepis ten niezmiennie od kilkudziesięciu już lat wyznacza zadania palestry.
Priorytety w praktyce
Z trzech ustawowych obszarów powinności, od 1989 r. aż do 2005 r., adwokatura przede wszystkim skupiona była na udzielaniu pomocy prawnej. Zdobyte wraz z odzyskaniem podmiotowości państwowej prawa i wolności, poluzowanie gorsetu formalistycznych regulacji ograniczających swobodne wykonywanie zawodu, a w końcu i przede wszystkim uwolniony rynek usług stanowiły detonator wyzwalający tłamszony do czasu historycznego przełomu potencjał adwokatów. Dynamiczny rozwój gospodarczy i konieczność szybkiego przeorganizowania ustroju na zachodnie standardy skutkowały ogromnym popytem na usługi prawne (przy ich niskiej podaży). To nakręciło niebywałą koniunkturę dla wykwalifikowanych prawników dysponujących umiejętnościami objaśniania i wykorzystywania w praktyce zmieniających się szybko regulacji prawnych.
Jednocześnie, zasłużona w walce o wolną Polskę adwokatura en masse zmniejszała swoje zainteresowanie drugim obszarem ustawowych zadań – kształtowaniem prawa. Waśnie polityczne, publiczne gardłowanie, uchwalanie ustaw, a tym samym tworzenie ustroju państwa adwokaci stopniowo pozostawiali innym (o czym świadczy choćby zmniejszająca się liczba adwokatów parlamentarzystów w kolejnych kadencjach). Będąca wynikiem prac wybranego w 1995 r. parlamentu, z niewielką ilością w nim adwokatów, konstytucja z 1997 r., jakkolwiek uwzględniła istnienie samorządów zawodowych, to już nie wspominała wprost o zawodzie adwokata. W stopniowo kształtującym się ustroju polityczno-prawnym III RP adwokatura nie uzyskała realnego, gwarantowanego ustawą wpływu na wybór osób do tak ważnych organów wymiaru sprawiedliwości jak Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy czy Krajowa Rada Sądownictwa. Znikomy okazał się wpływ adwokatury na legislację – proces stanowienia prawa w zasadzie nie gwarantuje jej żadnych uprawnień. A przecież, uwzględniając historyczne zaangażowanie jej członków w walce o demokrację, można było oczekiwać, że samorząd niezależnych, oddanych idei państwa prawa wykwalifikowanych prawników, dostanie formalne gwarancje wpływu na skład instytucji tworzących kręgosłup wymiaru sprawiedliwości. Stało się inaczej. Wiązka uprawnień, jaką dysponowała adwokatura w latach 90-tych, była już wówczas mała, a i ona w krótkim czasie jeszcze bardziej się skurczyła, gdy państwo wkroczyło w granice samego samorządu.
Początek lat dwutysięcznych to coraz głośniejsza dyskusja o konieczności poszerzenia dostępu młodych prawników do adwokatury (i innych wolnych zawodów prawniczych). Trudno sobie przypomnieć inny równie głośno rezonujący temat, którym wówczas żył samorząd. Mimo ewidentnego zapotrzebowania społecznego na profesjonalne usługi prawne, adwokatura powiększała się bardzo powoli. Dla przykładu, w tak dużym mieście jak Szczecin przyjmowano po kilka osób rocznie na aplikację adwokacką. Ustawa z 2005 r., nazwana lex Gosiewski, otworzyła adwokaturę na oścież, w zasadzie nie zostawiając władzom samorządu żadnych realnych instrumentów pozwalających kształtować, choćby w zależności od sytuacji na rynku usług prawnych, swój stan liczebny.
Do 2005 r. mniej widoczne dla adwokatury, ale dodać należy, że nie tylko dla niej, pozostawało również trzecie ustawowe pole jej działania – ochrona praw i wolności obywatelskich. To można zrozumieć, bo przecież niemal wszystkim wydawało się, że w kraju bezkrwawo odzyskanej w 1989 r. wolności, przyswajanych w szybkim tempie zasad demokracji, nikt już nie zamachnie się na jej fundamenty. Lata 2005-2007 stanowiły wyraźny sygnał, że nic nie jest dane w tej mierze na zawsze, co ostatecznie dobitnie wybrzmiało w 2015 roku i kolejnych latach, gdy działania rządzącej do dzisiaj partii zaczęły układać się w długi ciąg coraz bardziej jawnych naruszeń trójpodziału władzy, a także kluczowych dla demokracji konstytucyjnych praw i wolności obywatelskich.
Dzisiaj jesteśmy na zakręcie dziejowym i nadal nie wiadomo, w jakim kierunku nasze państwo będzie zmierzać w kolejnych latach. Tymczasem art. 1 ust. 1 ustawy Prawo o adwokaturze nadal obowiązuje. I zobowiązuje.
Konieczna solidarność i nieustanne wsparcie
Od 2015 r., z każdym kolejnym rokiem, adwokatura jest coraz bardziej potrzebna, by bronić trójpodział władzy, w tym podstaw bezstronnego wymiaru sprawiedliwości. Ciąży nie niej powinność działania w celu ochrony praw i wolności obywatelskich, ogólnie obrony demokracji – jedynego systemu politycznego, który je uwzględnia w możliwie najpełniejszym wymiarze. Choć ostrze krytyki rządzących wymierzono w pierwszej kolejności w inną grupę zawodową prawników, to przecież jasne jest, że uderzenie w jakikolwiek podmiot stanowiący filar wymiaru sprawiedliwości, jest ciosem w adwokaturę. Bez zaangażowania adwokatury pozycja sędziów, bo to ich dzisiaj państwo PiS atakuje, walczących o niezależność wymiaru sprawiedliwości będzie zdecydowanie słabsza. Fundament trzeciej władzy się chwieje. To oczywiste, że niezawiśli sędziowie są ogromnie ważni dla obywatelskiego społeczeństwa i demokracji. Dzisiaj, próbując odeprzeć trwający od kilku lat atak wymierzony w ich niezawisłość, z uwagi na godną postawę, ciągle dają realną nadzieję na przetrwanie rządów prawa (prócz Unii Europejskiej, w tym w szczególności TSUE). Jak długo?
Bez niezależnych sądów adwokatura nie będzie w stanie realizować swojej ustawowej misji – po prostu obiektywnie nie będzie to możliwe. W przypadku sądu pozbawionego przymiotu autonomii, który wie, co (musi) zrobić już przed rozprawą, nie tylko obecność na salach sądowych adwokatów, ale i najwspanialsze ich przemowy nic nie zmienią. Będziemy ledwie statystami, nad których głowami zapadać będą wyroki. Stąd obecnie adwokaci i cała instytucjonalna adwokatura muszą wspierać każdego sędziego poddawanego bezpodstawnym naciskom ze strony obecnego ministerstwa sprawiedliwości i wiernych wykonawców jego zleceń.
Nie ma wątpliwości, że niezależna adwokatura nie jest wygodna dla rządzących. To pozwala przewidzieć dalsze możliwe kroki z ich strony. Jeśli sądy staną się zależne od władzy, to palestra zostanie wypchnięta na linię frontu. To do niej i jej członków zapukają z większą werwą organy ścigania, prześwietlą media rządowe. Nieliczne obiektywne media wyrażą ubolewanie. Ale wtedy będzie już za późno, bo bez niezależnych sądów nie da się obronić samorządnej adwokatury.
W prokuraturze z kolei, owszem, debata na temat obecności w niej polityki toczy się, ale w zamkniętych grupach, raczej dyskretnie, w niewielkim stopniu wypływa na zewnątrz. Zupełnie inaczej niż w sądach. W zasadzie tylko niewielkie liczebnie Stowarzyszenie Prokuratorów Lex Super Omnia pozwala sobie na publiczną krytykę poczynań krajowego kierownictwa prokuratury. Na zewnątrz może to sprawiać wrażenie, że prokuratorzy in gremio akceptują obecny sposób funkcjonowania „firmy”, jak zwyczajowo nazywają swoje miejsce pracy. Nadmierna samodzielność, nierealizowanie oczekiwań „góry” w sprawach o wydźwięku politycznym prowadzić może do degradacji lub pożegnania się z perspektywą awansu czy nawet zsyłki do jednostki oddalonej o setki kilometrów od dotychczasowej. Tym niemniej, powszechny brak reakcji oznacza również i dla nich samych, w razie kontynuowania przez rządzących dotychczasowej polityki rozprawiania się z niezależnym wymiarem sprawiedliwości, coraz gorsze warunki pracy – uległość może stać się standardem. Adwokaci i organy samorządu adwokackiego winni wspierać – uchwałami, rozmowami, odpowiedzialnym działaniem – wszystkich tych, którzy demonstrują w swojej codziennej pracy postawę godnościową, niezależną. Potrzebne jest im wsparcie.
Adwokatura winna także nieustannie inicjować rozmowy z samorządem radcowskim, któremu przecież musi zależeć na tym samym, czyli wolnym od nacisków politycznych wymiarze sprawiedliwości. Jakkolwiek jesteśmy odrębnymi samorządami, które według własnych pomysłów budują swój wizerunek i kreują cele, to nie można mieć wątpliwości, że przy podejmowaniu walki o przetrwanie demokracji, praw obywateli, alians adwokatury z radcami jest niezbędny. Niestety obecnie widocznych dowodów takiej współpracy nie widać. Dotyczy to także poziomu miast – siedzib okręgowych rad. Wydaje się, że wspólny głos przedstawicieli obydwu samorządów – zabierany szybko, we właściwym czasie – może zostać dostrzeżony przez społeczność lokalną, a tym samym może wpływać na postawy obywatelskie.
I w końcu, jasna i klarowna postawa co do poszerzającego się spektrum działań nastawionych na uzależnienie wymiaru sprawiedliwości od woli rządzących jest obowiązkiem organów adwokatury wobec każdego adwokata. Palestra, w ramach swoich uprawnień i obowiązków, ma również za zadanie zapewnić swoim członkom możliwość należytego, godnego wykonywania zawodu, który może być świadczony w sposób pełny jedynie w warunkach zgodnych z treścią ustawy zasadniczej. Zatem dla organów adwokatury obowiązkiem jest nie tylko jak najskuteczniejsze zabieganie o wyższe stawki adwokackie w rozporządzeniach ministra sprawiedliwości, ale także i przede wszystkim zabezpieczenie prawa do wykonywania zawodu z gwarancją możliwości osiągnięcia podstawowego celu, jakim jest sprawiedliwe orzeczenie. Bo nawet podniesienie wspomnianych stawek o dowolną wielokrotność nie wynagrodzi nam bezsilności spowodowanej niemożnością uzyskania wyroku wydanego przez niezależny i niezawisły sąd. W przypadku zrealizowania ponurego scenariusza praworządności fragmentarycznej, czyli zachowanej tylko w postępowaniach nie mających znaczenia dla władzy, adwokatura co prawda pozostanie na sali sądowej, ale w sprawach fundamentalnych okaże się bezzębna i niema, nawet jeśli będzie próbowała gryźć i krzyczeć.
Czas na głos
Naczelna Rada Adwokacka zabierała i zabiera głos w ważnych dla kraju sprawach. Prezydium NRA, jej organ wykonawczy, wiele razy krytykował, kwestionował, oburzał się na działania rządzących. Innym razem wspierał i dodawał otuchy tym, którzy byli w ostatnich latach bezpodstawnie atakowani. Zawsze był to głos zgodny z przekonaniami tych wszystkich osób, którym bliskie są gwarancje pełnej ochrony praw i wolności obywatelskich oraz zasada trójpodziału władzy. Niestety nie jest on często słyszalny w ogólnopolskich mediach. Być może wynika to z obowiązującego prawnie sposobu zorganizowania organów samorządowych, ich kolegialności, z przyjętych, utrwalonych tradycją i rutyną, metod wykonywania funkcji. Musi minąć pewien czas, zanim w danej sprawie stanowisko się utrze, pojawi się projekt uchwały, zostanie ona przyjęta i w końcu wypuszczona w świat. A uchwała, wydana nawet kilka dni po pojawieniu się w przestrzeni publicznej gorąco komentowanego tematu (np. wydarzeń podczas marszów, ulicznych demonstracji, niepublikowania w dzienniku ustaw orzeczeń czy ustaw, takiej czy innej decyzji prezydenta), najczęściej – w dobie galopującej polityki obrazkowej, reagujących natychmiast mediów społecznościowych – nie przebija się na pierwsze strony gazet, jest de facto spóźniona. I to nie z tego powodu, że stała się przez tych kilka dni merytorycznie nietrafna, ale dlatego, że temat uchwały był przedmiotem już tylu komentarzy, że ich powielanie staje się dla mediów po prostu nieatrakcyjne.
Wielu adwokatom, co widać po publikacjach w mediach, brakuje słyszalnego dla opinii publicznej głosu organów adwokatury w ważnych sprawach mających charakter społeczno-polityczny. Prawdą jest, że na ekranach naszych telewizorów, w mediach internetowych, bardziej widoczni są pojedynczy adwokaci, nie sprawujący żadnych wybieralnych funkcji w samorządzie, którzy z własnej potrzeby zaangażowali się całym sercem w sprawy publiczne, stając co chwilę w obronie niezawisłych sędziów, uciskanych mniejszości, naruszanych przez rządzących praw i wolności (notabene chwała im za to!).
Można szybciej i częściej reagować na wydarzenia, które dzieją się w kraju. Przedstawiając raz za razem, w zależności od aktualnego tematu debaty publicznej, swoje stanowisko. Wówczas zdanie adwokatury z większą częstotliwością będzie gościć w mediach – pozwoli to dociążyć jej głos w przestrzeni publicznej. Nic także nie stoi na przeszkodzie, by głośno komentować pojawiające się inicjatywy legislacyjne, uchwalane ekspresowo ustawy, orzeczenia o wątpliwej podstawie prawnej, w sumie wszelkie decyzje władz, które godzą w prawa i wolności obywatelskie. A w końcu, by przedstawiać publicznie własne projekty ustaw (nawet jeśli na rzeczową i partnerską debatę o ich zasadności przyjdzie nam poczekać kilka lat). Instytucjonalnie i merytorycznie jesteśmy przecież do tego jako samorząd przygotowani.
Najbliższy czas – wyborcze zgromadzenia izbowe, krajowy zjazd palestry i wybory jej władz – winien dać impuls do gruntownego przeanalizowania, jakich korekt wymagają obecne tradycyjne sposoby podejmowania decyzji, i jak spełnić słuszne oczekiwania członków naszego samorządu. Szybkość reakcji, poszerzenie granic zainteresowań organów adwokatury i zwiększenie liczby wypowiedzi na ważne dla społeczeństwa obywatelskiego tematy to najprostsze sposoby na zdobycie bardziej widocznego miejsca w otwartej debacie publicznej –warto z nich korzystać, dopóki jeszcze taka możliwość istnieje.