Na wstępie relacji z tegorocznych zmagań egzaminacyjnych żartobliwie apelujemy o wprowadzenie obowiązkowych zajęć do programu szkolenia polegających na fizycznym przygotowaniu aplikantów do czterodniowego maratonu. Co prawda starsi Koledzy uprzedzali, że łatwo nie będzie, ale nikt nie traktował poważnie ostrzeżeń, zgodnie z którymi przychodzi taki moment, kiedy przemęczony organizm odmawia współpracy. Przypomniałyśmy sobie te słowa, kiedy czwartego dnia oczy łzawiły, kręgosłup domagał się zmiany pozycji, a umysł wolał podziwiać kolor sufitu sali egzaminacyjnej, aniżeli konstruować zarzuty skargi na decyzję SKO.
W zakresie skali trudności tegorocznych zadań egzaminacyjnych wskazania wymaga, że zdania są podzielone.
Według oficjalnego komunikatu w Szczecinie pozytywny wynik otrzymały 43 osoby spośród 55 zdających, co daje ok. 78%. W skali kraju egzamin zdało prawie 83% kandydatów na adwokatów. Nie odbiegamy zatem zbyt od średniej ogólnopolskiej. Statystycznie najłatwiejszy okazał się być egzamin z prawa karnego, a najtrudniejszy z gospodarczego.
Ten pierwszy rozpoczął blok egzaminacyjny, a sedno tkwiło w sporządzeniu apelacji jako obrońca oskarżonego o czyny znęcania, niealimentacji i groźby karalnej. Dostrzeżenie błędów poczynionych przez sąd I instancji nie sprawiło większych trudności, gdyż już na pierwszy rzut oka zauważyć można było błędy w ustaleniach faktycznych, naruszenie prawa materialnego oraz bezwzględną przyczynę odwoławczą. Trudności pojawiły się drugiego dnia, kiedy na egzaminie z prawa cywilnego w instrukcji zastrzeżono, że klient nie chce ponosić zbędnych kosztów II instancyjnego postępowania oraz oczekuje rzeczowej porady i działania od swojego nowego pełnomocnika. Na tym tle. O ile zastosowane w kazusie przepisy prawa materialnego i procesowego były jasne, o tyle dyskusyjne było czy Skoda Fabia może być uznana za pojazd tej samej klasy co uszkodzona Skoda Octavia, a tym samym czy poniesione przez klienta koszty najmu pojazdu zastępczego są konieczne, ekonomicznie uzasadnione i powinny zostać zwrócone przez pozwanego ubezpieczyciela. Koncepcje na tym tle mieliśmy różne, a po wyjściu z sali egzaminacyjnej niełatwo było znaleźć osoby, które w tożsamy sposób określiły wartość przedmiotu zaskarżenia. Finalnie okazało się, że zadanie nie miało jednego rozwiązania, a o pozytywnej ocenie decydować miała argumentacja i prawidłowość stawianych tez.
Przy niesłabnących dyskusjach o zadaniu z prawa cywilnego przystąpiliśmy do zagadnień z prawa gospodarczego. Smukłość kopert zawierających zadanie egzaminacyjne pozwalała podejrzewać, że do sporządzenia będzie umowa lub pozew. Zanim zegary wskazały godzinę 10:00, zezwalającą na otwarcie kopert, zdążyliśmy w głowach przerobić essentialia negotii umowy o roboty budowlane czy takiej egzotyki jak umowa czarterowa. Układający zadanie okazali się być jednak bardziej rozsądni i postawili wymóg sporządzenia umowy dzierżawy w oparciu o przedstawione założenia. Ta część egzaminu przyniosła najwięcej ocen negatywnych, co z pewnością spowodowane było wielością możliwych do popełnienia błędów, zaczynając od wadliwego określenia reprezentacji podmiotów zawierających umowę, a kończąc na konstruowaniu postanowień naruszających zasady współżycia społecznego. W treści założeń pojawiły się także sprzeczności, gdyż wskazano jako strony umowy dzierżawcę i wydzierżawiającego, zaś w dalszej części określono przedmiot umowy jako przedmiot najmu. To właśnie spowodowało, że część z nas zdecydowała się na sformułowanie umowy najmu, co jednak (jak wynika z rozmów z egzaminowanymi) nie skutkowało uzyskaniem negatywnej oceny.
Ostatni dzień obejmował zadanie z prawa administracyjnego oraz zasad etyki i wykonywania zawodu. Kazus z prawa administracyjnego zawierał błędy – przez omyłkę, wskazano, że egzaminowany ma być pełnomocnikiem klienta o imieniu Piotr, podczas gdy całe postępowanie dotyczyło Pawła. Również przez omyłkę w zadaniu pojawiło się dwóch Janów Kowalskich, będących pracownikami organów i biorących udział w wydawaniu decyzji. Przez takie lapsusy wydłużono czas egzaminu o 15 minut, co początkowo wydawało się nam zbędne, jednak tuż przed zakończeniem egzaminu okazało się być zbawienne.
W zakresie zasad etyki pojawił się kazus o adwokacie, który naruszył wielokrotnie przepisy ze Zbioru Zasad Etyki i Godności Zawodu, a także Regulaminu Wykonywania Zawodu Adwokata. O ile 8 godzin wydaję się być mnóstwem czasu, o tyle w trakcie egzaminu okazuje się, że faktycznie nie można zmarnować żadnej minuty.
Z całą pewnością nie da się zapomnieć tego doświadczenia – jest to egzamin wymagający od aplikantów nie tylko wiedzy, ale także siły charakteru.
Przygotowanie, podejście a następnie zapoznanie się z wynikami egzaminu zawodowego są momentami dramatycznymi, które można porównać do wędrówki Dantego przez zaświaty w Boskiej komedii, przy czym najpierw czyściec, potem piekło i na końcu raj. W zasadzie najtrudniejszym okresem jest czas oczekiwania na wyniki – wówczas zmiany nastrojów zachodzą niejako co ok. 5 minut. Spotykając znajomych, oczywiście rozmawiamy o egzaminie, by potem powiedzieć, że już nie mamy wpływu na to co napisaliśmy i wszystko w rękach komisji, by następnie stwierdzić, że w zasadzie najważniejsze, że jesteśmy zdrowi. Moment otrzymania wiadomości e – mail, która w temacie informuje, że są w niej zawarte wyniki egzaminu można porównać do sytuacji, w której po zamknięciu rozprawy cywilnej przypomina nam się, że zapomnieliśmy złożyć wniosek o przyznanie kosztów pomocy prawnej udzielonej z urzędu. Krótko mówiąc – zalewa nas fala gorąca i mamy puls wyższy od pulsu Justyny Kowalczyk w trakcie biegu na Alpe Cermis, ale trwa to jedynie ok. 3 minut i nie powoduje konieczności hospitalizacji. Teraz już możemy z tego żartować, jednak w trakcie tego 3-miesięcznego maratonu nie było nam do śmiechu.
Jedyna rada jaką możemy przekazać naszym Kolegom i Koleżankom, którzy w kolejnych latach będą zmagać się z zadaniami egzaminacyjnymi to unikanie rozmów i dyskusji na temat kazusów po opuszczeniu sali egzaminacyjnej, gdyż często wywołuje to negatywne emocje, które nie są wskazane w trakcie egzaminu. W tym czasie najważniejszy jest odpoczynek i przygotowanie sił na następny dzień walki z kazusami i emocjami. Na pocieszenie możemy powiedzieć, że nie taki diabeł straszny jak go malują.