„Wysoki Sądzie, zwyciężymy!” – to pierwsze słowa jednej z mów końcowych, których mieliśmy przyjemność posłuchać kilkanaście miesięcy temu. Paradoksalnie, nie padły one na „prawdziwej” sali sądowej, a podczas Izbowego Konkursu Krasomówczego aplikantów Szczecińskiej Izby Adwokackiej. Czy autor tych słów uzyskał zamierzony efekt? Oczywiście. Wszyscy członkowie komisji konkursowej niemal w jednej części sekundy skierowali na niego nie tylko swoje oczy, ale i pełną uwagę. Przed autorem otworzyło się, często niestety nieosiągalne w Sądzie, pole do popisu, przejawiające się w zawłaszczeniu przynajmniej kilku minut zainteresowania „składu orzekającego”. Aplikant ten nie zdobył żadnego miejsca na podium. Czy jednak było warto? Część osób zdecydowanie stwierdzi pewnie, że nie, bo przecież nie uzyskał zamierzonego rezultatu, rozumianego jako prześcignięcie konkurentów i awansowanie do kolejnego etapu konkursu.
W naszej opinii – wręcz przeciwnie, zamierzony rezultat został osiągnięty. Otóż w sposób zupełnie bezkarny, bez obecności klienta, bez jakiegokolwiek wpływu na wynik postępowania aplikant ten mógł po prostu poćwiczyć. Dysponował bowiem możliwością sprawdzenia samego siebie, a tym samym oceny, czy wystarczająco radzi sobie z opanowaniem emocji w sytuacjach stresogennych i czy potrafi zapanować nad drżeniem głosu bądź trzęsącymi się dłońmi.
Nie każdy urodził się przecież wspaniałym mówcą. Umiejętności oratorskich nie sposób nabyć jedynie czytając książki dotyczące tej tematyki. W tym zakresie nieodzownym pozostaje dbanie o posiadany warsztat, a także pielęgnowanie swoich predyzpozycji, przy jednoczesnym czynieniu wszelkich starań ku temu, by wyeliminować przeszkadzające nawyki. Nie ulega bowiem wątpliwości, iż to jak pracujemy nad sobą, ile czasu poświęcamy w przygotowanie nawet krótkiego wystąpienia i przede wszystkim jak często ćwiczymy, czyni nas dobrymi mówcami.
Z co najmniej lekkim niepokojem przyglądamy się obecnym trendom panującym na sądowych salach. Coraz częściej aplikant stający do wygłoszenia mowy końcowej, czy ustosunkowania się do wniosku, decyduje się jedynie na krótkie sformułowanie sprowadzające się do podtrzymania całego dotychczasowego stanowiska procesowego. Z naszych obserwacji wynika, iż w większości przypadków sytuacja taka ma miejsce, gdy na posiedzeniu aplikant stawia się bez reprezentowanej strony, czy też w obliczu nieobecności przeciwnika procesowego.
Zaznaczyć przy tym trzeba, że każdy taki przypadek należy ocenić w odniesieniu do konkretnych okoliczności. My – aplikanci, niejednokrotnie zastępujemy przecież kolegów adwokatów zupełnie incydentalnie, posiadając przy tym jedynie ogólną wiedzę o toczącym się postępowaniu. Nierzadko zdarza się również, że jedynym czynnikiem przeważającym o konieczności naszego stawiennictwa na rozprawie pozozstaje zgłoszenie wniosku o zasądzenie od strony przeciwnej kosztów postępowania.
Z pominięciem powyższego, jednak stosunkowo często znamy sprawę bardzo dobrze, ale nasze audytorium ogranicza się do Sędziego Przewodniczącego i protokolanta, wobec czego w ułamkach sekundy toczymy wewnętrzną, nierówną walkę – powiedzieć coś, czy po prostu wrócić już do kancelarii. Podobnie rzecz tyczy się sytuacji, w której nasz przeciwnik także decyduje się na krótkie oświadczenie o podtrzymaniu w całości dotychczasowego stanowiska. I dajemy za wygraną. Czy jednak słusznie?
Naszym zdaniem, odpowiedź musi być przecząca. Pomijając już, jak się zdaje tak oczywistą kwestię, którą jest interes reprezentowanej przez nas strony, szkodzimy również sami sobie. Co prawda, może i szybciej wrócimy do kancelarii, napiszemy jeszcze jedno pismo, czy będziemy mieli więcej czasu na przemyślenie zarzutów do skonstruowanego środka odwoławczego. Przy tych wszystkich, zdawać by się mogło, plusach, zabieramy sobie jednak niepowtarzalną możliwość zdobycia jakże cennego doświadczenia. Szerzej – odbieramy sobie okazję do dołożenia przysłowiowej cegiełki do wypracowania zdolności oratorskich, a więc zostania dobrym mówcą.
W obliczu nieustannie goniących terminów nierzadko zapominamy, że zawód adwokata to (na szczęście) nie tylko wiedza, inteligencja, znajomość przepisów, czy umiejętność konstruowania w szybkim tempie dobrych pism procesowych. Naszym narzędziem pracy jest również, jak nie przede wszystkim, SŁOWO.
Nikt oczywiście nie wymaga, aby w każdej, nawet najbardziej błahej sprawie, wygłaszać orację na miarę śp. adw. Jana Olszewskiego w procesie zabójców ks. Jerzego Popiełuszki. Istotnym jest jednak, aby nieustannie udoskonalać swoje umiejętności w tym zakresie. Stąd też, w pierwszej kolejności, apelujemy do Patronów – dajcie aplikantom szansę występować również na końcowym etapie postępowania, przy jednoczesnym pouczaniu ich, że wymaganym jest nakreślenie przed sądem najważniejszych kwestii poniesionych w toku procesu. Apelujemy do szanownych Koleżanek i Kolegów aplikantów – mówmy jak najwięcej! Nawet, kiedy nikt od nas tego nie wymaga, bądź gdy wysoce prawdopodobnym jest brak szans na przeforsowanie swojego stanowiska. Korzystajmy z każdej, nadarzającej się okazji, aby mówić dużo, rzeczowo i atrakcyjnie dla słuchacza. Każda forma kontaktu z węższym czy szerszym gremium odbiorców jest na wagę złota. Dobrym mówcą nie staniecie się z dnia na dzień, po jednym, czy dwóch wystąpieniach. Dopiero godziny „treningów”, dziesiątki okazji będą w stanie przynieść sukces. Osobiście, szczególnie polecamy wszelkie formy związane z prowadzeniem zajęć z młodzieżą oraz prelekcje na konferencjach naukowych. Jakkolwiek może się to wydać kuriozalne, to jednak osoba, która poradzi sobie z trzydziestosobową klasą, dajmy na to szkoły średniej, z pewnością bez stresu, czy jakiejkolwiek tremy sprosta również wszelkim wymaganiom stawianym na sali sądowej.
W tym miejscu gorąco zachęcamy również do aktywnego uczestnictwa w corocznie organizowanych Izbowych Konkursach Krasomówczych. Nie traktujmy tego, jako przykrego obowiązku związanego z programem szkolenia aplikantów, a raczej jako okazję do pielęgnowania swoich umiejętności miękkich, nieodzownych przy wykonywaniu zawodu, do którego dążymy.
Podsumowując, każdy wie, że jeśli chodzi o inwestycje, to jedyną, która da nam pewną korzyść jest inwestycja w samego siebie. Pamiętajmy, że proces doskonalenia swoich umiejętności powinien być długofalowy. Tym samym, nie ma co dawać za wygraną, bo nawet jeśli pierwsza, piąta, a nawet dwudziesta próba skutecznego przekonania audytorium do prezentowanego stanowiska okaże się daremna – karty się jednak wreszcie odwrócą i, choćby przy setnej próbie, zwyciężymy.