Wkraczamy w okres innej Adwokatury. Dokumenty z akt osobowych nadają klimat i atmosferę odległych lat. Nie zawsze nadają się do publikacji. Trudności sprawia mi dobór postaci Szczecińskiej Palestry na tle dokonań zawodowych. Mam świadomość, że zbyt przydługa tematyka męczy i nuży. Staram się tego uniknąć, bo nie są to wykłady z historii Adwokatury do zaliczenia na kolejnym sprawdzianie.
Nie można pominąć osoby Grzegorza Szyka – aplikanta wileńskiego, a później adwokata lwowskiego. Postać ciekawa, bowiem w 1938 r. nakładem Lwowskiej Rady Adwokackiej wydał komentarz obowiązującego wówczas prawa o ustroju adwokatury. Po latach represji sowieckiej jako repatriant po krótkim epizodzie łódzkim przybywa do Szczecina. Wcześniej był aresztowany przez sowietów od jesieni 1939 r. i zwolniony na mocy amnestii dwa lata później. W trakcie weryfikacji w 1953 r. uznano Jego zasługi we współtworzeniu Związku Patriotów Polskich, a także udział w działalności związków zawodowych oraz Polskiej Partii Socjalistycznej. Praktykę zawodową rozpoczynał początkowo w Zespole Adwokackim nr 3, aby w listopadzie 1956 r. stać się członkiem Zespołu nr 1.
Ciekawostką z akt osobowych jest zachowana korespondencja, jaka prowadzona była z Ministerstwem Sprawiedliwości w kopertach z nadrukiem władz niemieckich, ale z ofrankowaniem przesyłek znaczkami Poczty Polskiej. W procesach karnych rywalizował z adw. Romanem Łyczywkiem w zakresie formy i treści przemówień. Wyróżniał Go ciekawy tembr głosu i styl końcowego wystąpienia obrończego. Był zawsze doskonale przygotowany merytorycznie, nie improwizował, a Jego nienaganny ubiór i maniery zjednywały mu sympatię i uznanie.
Z ciekawostek zawodowych przywołam wspomnienie Jego byłego aplikanta – adw. Wojciecha Jędrowskiego (już dzisiaj nieżyjący, był Wielkopolaninem z nieodłącznym fularem pod szyją i nienagannymi manierami.). Jeżdżący Fiatem 125p adw. Szyk podczas cofania na Al. Wojska Polskiego w rejonie dawnego kina Kosmos zajechał drogę jadącemu w kierunku Bramy Portowej kierowcy. Doszło do kolizji. Nie uznający swojej winy mecenas Szyk zażądał przeprowadzenia eksperymentu procesowego co do widoczności na drodze w takich samych warunkach. Podczas tej czynności ponownie doprowadził do kolizji z innym jadącym prawidłowo samochodem, co przesądziło o jego umiejętnościach.
Lata pięćdziesiąte nie były wolne od dyskusji w pokoju adwokackim o posiadaniu lub nie dyplomu magistra prawa. Nie zawsze bowiem kończący studia prawnicze legitymował się tym dokumentem generalnie pozwalającym na wykonywanie profesji adwokackiej. Z uwagi na zaszłości pozostawmy jednak
ten temat historii Izby i wiedzy piszącego.
Nie zawsze droga do aplikacji prowadziła drogą naturalnego naboru. Nie sposób pominąć adwokatów, których zawirowania zawodowe nie zawsze budziły szacunek i uznanie środowiska. Nasza Izba zna jeden przypadek, gdy wpis nastąpił na podstawie tzw. „nakazu pracy”, tj. w oparciu o ustawę z 7 marca 1950 r. o planowym zatrudnieniu absolwentów szkół wyższych i średnich zawodowych. Adw. Ryszard Doniec – kandydat PRPR, od 1953 r. w Komitecie Dzielnicowym Wrocław – Południe miał za sobą epizod w latach 1945 – 1949 w Wojskach Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Brał czynny udział w walkach, jak określał z „wrogim podziemiem”, tj. NSZ, WIN-em i UPA. Następnie realizował się w zawodzie nauczyciela, a także działając w ramach Służby Polsce i Związku Bojowników o Wolności i Demokrację. W listopadzie 1953 r. Ministerstwo Sprawiedliwości wpisało Ryszarda Dońca na listę aplikantów adwokackich na podstawie przywołanej już wyżej ustawy. Jednocześnie przyznano mu stypendium w wysokości 800 zł miesięcznie uznając za „bardzo dobry nabytek dla polskiej Adwokatury”. Aplikację odbywał w Zespole Adwokackim w Koszalinie z uwagi na brak na tamtym terenie aktywnych członków Partii. Miało to wiązać się z planowaną organizacją odrębnej Izby. W trakcie wykonywanej praktyki zawodowej popularne było powiedzenie „chcesz mieć sprawy szybki koniec, niech Cię broni mecenas Doniec”. Mało już dzisiaj kto pamięta o działaniu Komisji Specjalnej do walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym powołanej dekretem Rady Ministrów z dnia 16 listopada 1945 r. Formalnym celem komisji było ściganie przestępczości gospodarczej, a faktycznie była ona źródłem represji pozasądowych wobec prywatnej
własności. Jej funkcjonowanie charakteryzowało się brakiem prawa obywatela do obrony i wydawania orzeczeń zaocznych, bez wcześniejszego wysłuchania obwinionego. Działała praktycznie na podstawie donosów i anonimów. Komisja orzekała kary grzywny i kierowała skazanych do obozów pracy konfiskując przy tym ich majątki i dorobek życia.
Antoni Weidl ukończył studia prawnicze na Uniwersytecie Jagiellońskim w 1933 r., zdając trzy lata później egzamin sędziowski. Od stycznia 1946 r. do 20 września 1949 r. pełnił obowiązki prokuratora w Sądzie Okręgowym w Szczecinie, będąc następnie oddelegowanym na okres 3 lat do delegatury Komisji Specjalnej w Szczecinie. Przełożeni oceniali Go w tym okresie jako prawego człowieka, lojalnego obywatela, dobrego prawnika i sumiennego pracownika. Na posiedzeniu ORA w Gdańsku odbytym w dniu 13 stycznia 1951 r. wpisano Go na listę adwokatów, wyznaczając siedzibę w Szczecinie. Nastąpiło to za wyraźnym przyzwoleniem Ministra Sprawiedliwości. Kilka miesięcy później wniósł o skreślenie Go z listy adwokatów, nie podając szczegółowych motywów (rzekomo z uwagi na niemożność wykonywania zawodu w Szczecinie). Ponownie został przyjęty do Adwokatury w 1954 r., wskazując tym razem jako siedzibę zawodową Stargard Szczeciński, gdzie praktykował do czasu przejścia do zespołów szczecińskich. Dziekan Rady Adwokackiej adw. Tadeusz Piasecki „w drodze wyjątku” zezwolił adw. Weidlowi na zamieszkiwanie w Szczecinie tj. poza siedzibą zawodową.
Powróćmy jednak do postaci, które zapisały się chlubnie w tradycji Izbowej. Adw. Władysław Świątek sprawował funkcję dziekana Izby dwie kadencje od 1970 r. do 1976 r., będąc wcześniej sekretarzem i wicedziekanem Rady. Dorastał w trudnych warunkach materialnych, bowiem rodzice byli posiadaczami gospodarstwa rolnego o powierzchni 3,20 ha. W trakcie działań wojennych walczył w Batalionach Chłopskich. Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Łódzkim w czerwcu 1952 r. złożył wniosek do naszej Rady o wpis na listę aplikantów adwokackich. Ciekawostką tamtych lat były rekomendacje udzielane starającym się o wpis przez funkcyjnych członków Partii. W listopadzie tegoż roku, po złożeniu ślubowania rozpoczyna aplikację w ówczesnym Zespole nr 2, aby kontynuować ją później w Słupsku. W grudniu 1954 r. przystępuje do egzaminu adwokackiego zorganizowanego w Poznaniu. Trzy lata później postanawia z uwagi na sprawy rodzinne przenieść się do Szczecina. Ówczesny stan osobowy szczecińskich adwokatów zezwalał na uwzględnienie wniosku. Na zebraniach Zespołu Adwokackiego nr 3, jakie odbyły się w dniach 15 maja i 10 czerwca 1958 r. toczyła się burzliwa dyskusja nad powiększeniem jego składu osobowego. Zapis tego zebrania oddaje klimat i formę w jakich Zespoły broniły się dramatycznymi argumentami przed powiększeniem liczby osób. Negatywna uchwała została zaskarżona i wpis nastąpił dopiero decyzją Wojewódzkiej Rady Adwokackiej. Ciekawy jest zapis uchwały stwierdzający: przydzielenie adwokata Władysława Światka w charakterze członka do Zespołu Adwokackiego numer 3. Zespół złożył jednak odwołanie od tej decyzji przywołując swoją trudną sytuację tak finansową, jak i lokalową. Wydział Wykonawczy Naczelnej Rady Adwokackiej pozostawił odwołanie bez uwzględnienia, argumentując to przeciętnym zarobkiem netto członka zespołu w kwocie 7.510 zł miesięcznie i dysponowaniem siedmioma pomieszczeniami biurowymi.
Wspomnieć należy z pełnym szacunkiem dla kolejnej osoby – postać wybitną z uwagi na dokonania zawodowe. Adwokatem tym był Jacek Siedlecki. Jego Ojciec Adam Grzymała – Siedlecki był znanym i cenionym krytykiem literackim i teatralnym, a także dramatopisarzem związanym ze środowiskiem Endecji.
Stopień magistra prawa uzyskał w 1931 r. po obronie pracy zatytułowanej Mandant Palestyny na Wydziale Prawno – Ekonomicznym Uniwersytetu Poznańskiego. Po odbyciu aplikacji sądowej orzekał w sądach grodzkich w Kartuzach i Gdyni. W latach trzydziestych często publikował w prasie prawniczej m.in. na łamach Głosu Sądownictwa czy Przeglądu Notarialnego oraz był autorem podręcznika z zakresu prawa handlowego. We wrześniu 1939 r. w związku z pełnionym urzędem sędziego małżonkowie Siedleccy ponieśli dotkliwe konsekwencje ze strony niemieckiego okupanta. Przesiedlono Ich do Kielc i pozbawiono praktycznie w całości zgromadzonych dóbr. Lata wojny to m.in. wykonywane prace kancelisty i księgowego. Po zakończeniu działań wojennych powrócił do służby sądowej, obejmując stanowisko w Szczecinie Sędziego Sądu Grodzkiego, a następnie Okręgowego. W tym też okresie zainteresował się prawem morskim, będąc założycielem, a następnie pierwszym przewodniczącym Izby Morskiej. Autorytet adw. Siedleckiego w zakresie znajomości tej tematyki dał mu także stanowisko wykładowcy w Izbie Przemysłowo – Handlowej oraz Akademii Handlowej, przekształconej następnie na Wyższą Szkołę Ekonomiczną. Jacek Siedlecki jako sędzia wyznawał zasadę niezawisłości urzędu. Nie uznawał zewnętrznych nacisków i dlatego Jego poglądy nie szły w parze z oczekiwaniami partyjnych decydentów. Wydany wyrok na niekorzyść przedsiębiorstwa państwowego i zasądzenie odszkodowania na rzecz osoby fizycznej spotkało się z dezaprobatą władz. Wpłynęło to m.in. na podjętą w lutym 1951 r. decyzję odejścia z pracy w sądzie. Objął wówczas stanowisko radcy prawnego Polskiej Żeglugi Morskiej. Przejściowo pracował również jako radca prawny w Zarządzie Portu Szczecin oraz Centralnym Zarządzie Rybołówstwa Morskiego. W lipcu 1956 r. Jacek Siedlecki złożył wniosek o wpis na listę adwokatów Izby Szczecińskiej. Jego starania poparł stosownymi referencjami adw. Zdzisław Czerkawski, który przez wiele lat pełnił nieprzerwanie funkcję kierownika szkolenia aplikantów. Obaj adwokaci znali się jeszcze z czasów okupacji. Na podkreślenie zasługuje tutaj fakt, że Rada Adwokacka podjęła uchwałę o wpisie w drodze wyjątku, mimo wystarczającej liczby adwokatów w Szczecinie. Przeważyły względy merytoryczne. Adwokat Siedlecki wykonywał praktykę w Zespole nr 6, biorąc czynny udział w kształceniu aplikantów w zakresie prawa morskiego. W większości jego zawodowe dokonania realizowały się w procesach toczących się przed Izbą Morską. W latach 1960-1963 adw. Jacek Siedlecki kierował zespołem radców prawnych PŻM, w skład którego wchodzili ponadto adw. Janina Szymulewicz i adw. Jerzy Chmura. Ze wspomnień Tego ostatniego wyłaniał się obraz mecenasa Siedleckiego jako wybitnego specjalisty o niekwestionowanym autorytecie, przy tym człowieka bardzo uczynnego i skromnego.
Z ciekawostek tego okresu dodam, że w czasie pracy w PŻM Jerzy Chmura i Jacek Siedlecki odbywali częste wyjazdy do Warszawy na posiedzenia Komisji Arbitrażowej. Wiązały się z tym wspólne obiady obu mecenasów w lubianej przez Nich restauracji żydowskiej Amigo. Traktowano ich tam z należytym szacunkiem, jak „swoich”, a to z uwagi na charakterystyczna urodę Jacka Siedleckiego. Tajemnice tej urody rozwikłała wiele lat później Jego córka Barbara Maczewska, która charakterystyczne rysy Grzymałów wiąże z domieszką krwi ormiańskiej, która ponoć płynęła w ich żyłach.
Adw. Janina Szymulewicz była nie tylko bliską współpracowniczką Jacka Siedleckiego, ale także przyjaciółką domu. Oboje toczyli wielogodzinne spory dotyczące wyższości endecji nad piłsudczykami. Spory nigdy nie zostały rozstrzygnięte, ale pozostały w pamięci wielu osób uczestniczących w tych rozmowach.
Jako ekspert Jacek Siedlecki brał udział w tworzeniu prawa morskiego międzynarodowego, uczestnicząc w szeregu konferencji w Londynie, Helsinkach, Hamburgu, Genewie, Sztokholmie czy Brukseli, poświęconych odpowiedzialności właścicieli statków, przewozom pasażerów bez biletu, czy rejestracji statków w budowie. Znał biegle angielski, niemiecki i francuski, a członkowie delegacji innych państw stawiali sobie za punkt honoru spotkanie z Nim w kuluarach, aby móc się przywitać i zamienić kilka słów. Był otwarty na kontakty, daleki jednak od poufałości.
Podczas jednej z takich konferencji przewodniczący delegacji włoskiej o nazwisku Maroso witając się z mecenasem Siedleckim, dosłownie się na niego rzucił, okazując mu w ten sposób swoją sympatię. Gdy odszedł Jacek Siedlecki wcale nie żartem zwrócił się do uczestniczącego w konferencji adw. Jerzego Małachowskiego: Jurek, widziałeś jak mnie ten Włoch obślinił. Gdzie tu jest toaleta.
Był także członkiem komisji, której zadaniem było opracowanie pierwszego kodeksu morskiego oraz brał udział w pracach nad późniejszą nowelizacją tej ustawy. Wielokrotnie pełnił funkcję arbitra w Międzynarodowym Sądzie Arbitrażowym w Gdyni oraz Kolegium Arbitrów przy Polskiej Izbie Handlu Zagranicznego. Był autorem wielu publikacji odnoszących się do zagadnień prawa morskiego, w tym komentarza do działu I kodeksu morskiego. Spod jego pióra wyszło wiele monografii. Ostatnią pracą, którą wykonał na rzecz PŻM było opracowanie statutu Wolnego Obszaru Celnego Szczecin – Świnoujście na przełomie lat 1989/1990.
Rytm Jego życia wyznaczały obowiązki zawodowe. Do pracy i z pracy zwykł chodzić piechotą. Po pracy w domu miał w zwyczaju układać pasjansa. Wieczorami wraz z małżonką słuchał radia Wolna Europa. Jego pasją było odbywanie wraz z żoną rejsów statkami PŻM do krajów zachodniej Europy i basenu Morza Śródziemnego. Niespełnionym marzeniem pozostała jednak podróż do Japonii. Adwokat Jacek Siedlecki był też lubianym i szanowanym kolegą. Do grona Jego przyjaciół należeli w szczególności adwokaci Lucjan Stankowski, Zdzisław Czerkawski, Alfred Włoch, Antoni Podemski i Danuta Golczewska. Na przestrzeni lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych wspólnie spotykali się co sobotę w kawiarni Uśmiech. Adw. Jacek Siedlecki pozostał w pamięci znających Go ludzi jako nestor naszej Izby, nauczyciel wielu pokoleń adwokackich, wybitny teoretyk i praktyk prawa morskiego. Zasłużył niewątpliwie na szczególną notę biograficzną, stąd jej obszerność. Trudność sprawiał mi jednak brak Jego akt osobowych.