„Nie będę więcej płacił NFZ. Zastosuję konstytucję – tam stoi, że leczenie należy się za darmo” – napisał niedawno na Twitterze pewien znany, głośny publicysta – z tego chóru, który jakże chętnie odsądza od czci i wiary większość prawników. W ten sposób, w swoim przekonaniu, wyśmiewał stanowisko sędziów deklarujących wolę stosowania wprost Konstytucji RP.
Dosyć szybko okazało się, że z wypowiedzią tą było trochę tak, jak z wiadomościami z Radia Erewań. Otóż w Konstytucji nic takiego „nie stoi”. Znajdujemy co najwyżej regulację (w art. 68) zgodnie z którą władze zapewniają opiekę zdrowotną, finansowaną ze środków publicznych na równych zasadach. Warunki i zakres tych świadczeń określa ustawa. Student drugiego roku prawa musi odróżniać to od art. 8 Konstytucji RP, zgodnie z którym „przepisy Konstytucji stosuje się bezpośrednio, chyba że Konstytucja stanowi inaczej.”
Jednym słowem – poszukując pałki, którą chciałby zaatakować sędziów – sympatyczny skądinąd publicysta – uderzył kulą w płot, obnażając swą krańcową nieznajomość prawa. Dlaczegóż więc dalej nad tym przypadkiem się znęcać?
Ano, ma on wyjątkowe walory edukacyjne. Pokazuje w pigułce, jak działają przeciwnicy praworządności. Jest na to prosty sposób. Patrzymy, cóż nowego ta straszliwa prawnicza kasta aktualnie głosi, bierzemy to „na swój rozum” i we własnym zakresie rzeczoną kastę pouczamy, jakżeż to prawo powinno być interpretowane. Cóż z tego, że nie mamy o nim zielonego pojęcia, że nie wiemy dokładnie nawet jakie dokładnie poszczególne przepisy mają znaczenie… Któż szczegółami takimi w ogóle się przejmuje? Takie „twitterowe” wykładnie przepisów to ostatnio istna plaga. Każdy okazuje się wybitnym specjalistą od sposobu funkcjonowania Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, zgromadzeń i wszystkiego, co akurat na tapetę się nawinie.
Obserwując tak błyskotliwe wykładnie prawne, przypomina się… testament Józefa Piłsudskiego. Otóż Marszałek całkiem na serio zalecił potomnym swój mózg, jako nadzwyczajny, wybitny, do specjalnych badań. Nasi nowi mistrzowie wykładni działają podobnie. Nie znają się na prawie, ale i tak chcą symbolicznie obdarować jurysprudencję swymi mózgami, a zwłaszcza, jakżeż cennymi wnioskami z tych mózgów pochodzącymi… W rzeczywistości wychodzi to dokładnie jak napisał kiedyś Zbigniew Herbert:
Zaiste, ich retoryka była aż nazbyt parciana (…)
łańcuchy tautologii, parę pojęć jak cepy…