• Przejdź do głównej nawigacji
  • Przejdź do treści
  • Przejdź do głównego paska bocznego
  • 2022
    • In Gremio 157
    • In Gremio 158
    • In Gremio 159
    • In Gremio 160
    • In Gremio 161
    • Wydanie specjalne
    • In Gremio 162
  • 2021
    • In Gremio 149
    • In Gremio 150
    • In Gremio 151
    • In Gremio 152
    • In Gremio 153
    • In Gremio 154
    • In Gremio 155
    • In Gremio 156
  • 2020
    • In Gremio 138
    • In Gremio 139
    • In Gremio 140
    • In Gremio 141
    • In Gremio 142
    • In Gremio 143
    • In Gremio 144
    • In Gremio 145
    • In Gremio 146
    • In Gremio 147
    • In Gremio 148
  • 2019
    • In Gremio 127
    • In Gremio 128
    • In Gremio 129
    • In Gremio 130
    • In Gremio 131
    • In Gremio 132
    • In Gremio 133
    • In Gremio 134
    • In Gremio 135
    • In Gremio 136
    • In Gremio 137
  • 2018
    • In Gremio 116
    • In Gremio 117
    • In Gremio 118
    • In Gremio 119
    • In Gremio 120
    • In Gremio 121
    • In Gremio 122
    • In Gremio 123
    • In Gremio 124
    • In Gremio 125
    • In Gremio 126
  • 2017
    • In Gremio 105
    • In Gremio 106
    • In Gremio 107
    • In Gremio 108
    • In Gremio 109
    • In Gremio 110
    • In Gremio 111
    • In Gremio 112
    • In Gremio 113
    • In Gremio 114
    • In Gremio 115
  • 2016
    • In Gremio 98-99
    • In Gremio 100
    • In Gremio 101
    • In Gremio 102
    • In Gremio 103
    • In Gremio 104
  • 2015
    • In Gremio 91-92
    • In Gremio 93
    • In Gremio 94-95
    • In Gremio 96
    • In Gremio 97
  • 2014
    • In Gremio 86
    • In Gremio 87
    • In Gremio 88-89
    • In Gremio 90
  • 2013
    • In Gremio 80
    • In Gremio 81
    • In Gremio 82-83
    • In Gremio 84
    • In Gremio 85
  • 2012
    • In Gremio 74
    • In Gremio 75
    • In Gremio 76
    • In Gremio 77
    • In Gremio 78
    • In Gremio 79
  • 2011
    • In Gremio 68
    • In Gremio 69
    • In Gremio 70
    • In Gremio 71
    • In Gremio 72
    • In Gremio 73
  • 2010
    • In Gremio 62
    • In Gremio 63
    • In Gremio 64
    • In Gremio 65
    • In Gremio 66
    • In Gremio 67
  • więcej…
    • 2009
      • In Gremio 56
      • In Gremio 57
      • In Gremio 58
      • In Gremio 59
      • In Gremio 60
      • In Gremio 61
    • 2008
      • In Gremio 45-46
      • In Gremio 47-48
      • In Gremio 49-50
      • In Gremio 51-52
      • In Gremio 53-54
      • In Gremio 55
    • 2007
      • In Gremio 33
      • In Gremio 34
      • In Gremio 35
      • In Gremio 36
      • In Gremio 37
      • In Gremio 38
      • In Gremio 39-40
      • In Gremio 41
      • In Gremio 42
      • In Gremio 43
      • In Gremio 44
    • 2006
      • In Gremio 21
      • In Gremio 22
      • In Gremio 23
      • In Gremio 24
      • In Gremio 25
      • In Gremio 26
      • In Gremio 27-28
      • In Gremio 29
      • In Gremio 30
      • In Gremio 31
      • In Gremio 32
    • 2005
      • In Gremio 9
      • In Gremio 10
      • In Gremio 11
      • In Gremio 12
      • In Gremio 13
      • In Gremio 14
      • In Gremio 15-16
      • In Gremio 17
      • In Gremio 18
      • In Gremio 19
      • In Gremio 20
    • 2004
      • In Gremio 1
      • In Gremio 2
      • In Gremio 3
      • In Gremio 4
      • In Gremio 5
      • In Gremio 6
      • In Gremio 7
      • In Gremio 8

In Gremio

łączy środowiska prawnicze

  • Start
  • Adwokaci
  • Radcowie prawni
  • Sędziowie
  • Prokuratorzy
  • Komornicy
  • Notariusze
  • Aplikanci

Podróże od A do Z: G

Włodzimierz Łyczywek

Część 1.

Gambia

Wybraliśmy się tam onegdaj kilka lat temu na tydzień sylwestrowy w dwie pary. Wcześniej byliśmy w Senegalu i sądziłem, że będzie to równie przyjazny kraj z wdziękiem afrykańskim.

Trochę się rozczarowaliśmy, bo to jednak była angielska, a nie francuska kolonia. Kobiety nie tak smukłe i ładne jak w Senegalu, jedzenie nie tak wykwintne jak w kolonii francuskiej… jednak nie żałujemy. 

Gambia to wąski pasek równoleżnikowy Afryki Zachodniej, położony w dolinie rzeki o tej samej nazwie, długości kilkaset kilometrów, a szerokości zaledwie 20-30 km i otoczony ze wszystkich stron Senegalem. 

Gambia – wizyta w rodzinnej wiosce Kunta Kinteh okolice Albredy. Fot. Weronika Łyczywek.

Historia tego dziwnego kraju to osadnictwo angielskie wzdłuż rzeki Gambia. Jeśli ktoś z Państwa pamięta książkę Huxleya   – to właśnie tu w XVII-XVIII w. był główny punkt przerzutowy Anglików w poszukiwaniu, a później w transporcie niewolników do obu Ameryk. Nie ma żadnego przemysłu ani kopalin i Anglicy chcieli ją w XIX w. sprzedać Francuzom. 

Na rzece, która jest rzeczywiście potężna, są wyspy, z których ta z niewolnikami jest najsłynniejsza czyli St. James. To właśnie stąd zabrano głównego bohatera książki Korzenie Kunta Kinte. Wyspę tę zwiedzaliśmy oraz dostaliśmy stosowny certyfikat i zdjęcie z wodzem plemienia. 

Gambia ma śliczne plaże piaszczyste nad Atlantykiem, a ponadto bardzo stosowny klimat na czas przełomu roku. Hotele na lepszym poziomie są w zasadzie dwa. Wynajęliśmy wcześniej taki z egzotycznymi zwierzakami, które współegzystowały z gośćmi hotelowymi nawet na plaży. Gdy się okazało, że zakwaterowano nas, wbrew naszej woli, do tego drugiego (zresztą Sheraton) – zrobiliśmy awanturę i przenieśliśmy się do wybranego wcześniej. 

I to był błąd. W hotelu był akurat zjazd ministrów obrony czy też wojny krajów Afryki. Tyle opancerzonych samochodów, żołnierzy i różnego rodzaju karabinów na raz w hotelu jeszcze nie widziałem.

Klimat jest naprawdę ciepły i wilgotny, bo w dorzeczu rzeki. Hotele niezłe (te dwa, o których pisałem wyżej) i sporo bujnej roślinności. Na tydzień polecam dla zmiany klimatu. Dłużej nie, bo chyba byłoby nudno. 

 

Gibraltar

Każdy z Państwa choć raz będzie kiedyś na południu Hiszpanii, w Andaluzji, gdzie do zwiedzania jest nieprawdopodobna ilość zabytków (ale o Hiszpanii będę pisał w moim cyklu podróżniczym pod literą H). 

Jesteśmy wszak w okolicy Malagi, bądź Kadyksu, gdzie wspaniały klimat i czyste morze, a do Gibraltaru z każdej strony tylko 100 km. Skała Gibraltaru widoczna z Afryki znana była starożytnym. Już Grecy nazywali ją jednym ze słupów Heraklesa (drugi to Ceuta w Afryce), ale dopiero Maurowie docenili strategiczne położenie (skały, zatoki). Wojska muzułmańskie pod zieloną flagą proroka stąd właśnie rozpoczęły podbój Hiszpanii, a przecież chcieli i dalej (patrz: pieśń o Rolandzie). Skała, która jest dwukrotnie wyższa od Pałacu Kultury w Warszawie (ponad 400 m), nazwana imieniem wodza tej wyprawy Tarika ibu Zijada – Dżebal Tarik (Góra Tarika). 

Z czasem nazwa przekształciła się na Gibraltar, ale to dopiero siedem wieków później, gdy Maurów z Gibraltaru wyparto. 

Strategiczny charakter tego miejsca można sobie wyobrazić zarówno z dołu, jak i będąc na górze. Hiszpanie też tego chyba nie docenili skoro na początku XVIII w. utracili ten mały skrawek ziemi na rzecz Anglików, którzy już wiedzieli, co z nim zrobić. 

Cały Gibraltar to zaledwie 6 km². Wycieczka na dzień lub dwa zupełnie wystarczy, bo dobrego piwa można się napić w „macierzy”, czyli samej Wielkiej Brytanii. 

Na skałę trzeba koniecznie wjechać kolejką linową i podziwiać z niej port, zatokę, stocznie, a także angielską marynarkę wojenną. 

Jest to jedyne miejsce w Europie, gdzie żyją dzikie małpy, ale trzeba strasznie uważać, bo:

– nie boją się ludzi, 

– kradną co tylko się da,

– a następnie uciekają na drzewa lub skały. 

Małp jest dużo, nie wiem nawet czy nie więcej niż turystów.

Na skale będącej symbolem Gibraltaru jest od 300 lat pokaz siły brytyjskiej. Tunele w skałach liczą prawie 40 km, a cieśnina jest pod nadzorem armat ustawionych na szczytach samej skały. 

Zobaczcie Państwo koniecznie jaskinię St. Michael`s Cave z podziemnym jeziorem, a także salą koncertową z cudownym podświetleniem.

Gibraltar jako miasto jest i nowoczesny i trochę staromodny. Knajpki typowo angielskie czyli puby, a nadto wszystko co potrzeba, aby turysta miał się dobrze. 

Hiszpanie od lat (ostatnio pokojowo), ciągle ten jeden słup Heraklesa chcą odzyskać (bo drugi Ceute – to mają); ale wynik wyborów w końcu XX w. wśród mieszkańców Gibraltaru był (uwaga !) 99% za Wielką Brytanią. 

Można więc zwiedzić w jeden pełny dzień cały Gibraltar, ale warto zatrzymać się na jedną noc, bo jest tu atmosfera ulic angielskich, a klimat pogodowy zupełnie afrykański.    

 

Gruzja

Gruzini chcą, aby ich kraj nazywać Georgia, czyli od patrona Świętego Jerzego, ale nazwa ich kraju pochodzi od Persów, którzy ludzi zamieszkujących wybrzeże wschodnie Morza Czarnego nazywali wilkami (gurdżowie). Naród to bitny, kolorowy i bardzo gościnny. Słynne są ich toasty pite winem i stroje paradne (szczególnie u mężczyzn). 

Gruzja-Tsminda Sameba Świątynia z XIV w położona na wysokości 2170 m n.p.m. Fot. Weronika Łyczywek.

Gruzja to miejsce najstarszych hominidów na świecie, początków chrześcijaństwa, gdzie nauczali uczniowie Chrystusa. Nadto w Gruzji są lodowce, co nie powinno dziwić skoro najwyższe szczyty Kaukazu sięgają prawie 5.000 m. 

Na wycieczce byliśmy dużą grupą (w większości prawników), o czym już pisałem przy okazji Armenii. Zaczęliśmy od Tbilisi – uroczego miasta nad rzeką, po trosze europejskiego, a jednocześnie azjatyckiego. Taka też jest historia Gruzji – najeżdżali ją przede wszystkim Persowie, Mongołowie (ci spod Legnicy – tylko inny oddział), a także Rzymianie, Turcy i Rosjanie. 

Gruzja to prawosławie i to w szczególnej, bardzo unikalnej odmianie. Wszędzie są klasztory, twierdze i kościoły w skałach, a jeden piękniejszy od drugiego. Prawie zawsze natknąć się można na jakiś ślub, co zawsze jest nie lada atrakcją, bo ich ubiór jest nieco wojenny, ale jednocześnie barwny i wręcz bajkowy. 

Nad rzeką trzeba posiedzieć, najlepiej na którymś ze wzgórz, a przede wszystkim wieczorem. Koloryt tego miejsca jest niepowtarzalny! Zwiedzić należy starówkę, łaźnie Orbeliani, katedrę Sioni, wzgórze Sololaki i most Pokoju. 

W Gruzji, która słynie od 9.000 lat z produkcji doskonałego wina – wszędzie można go spróbować, a nadto zakąsić „chaczapuri” (placek nadziewany serem), a zamiast zupy – „chinkali” (pierogi z rosołem w środku podawane jako deser). Naprawdę warto, bo są pyszne, a do tego zamiast wina można spróbować doskonałej wódki o nazwie „czacza”. 

Na północ od Tbilisi polecam jednodniową wycieczkę „drogą wojenną Gruzinów” w kierunku wysokiego Kaukazu. Tam kościoły są powyżej naszych Tatr, a góry nawet w lecie są całe ośnieżone. 

Jeśli już jesteśmy dłużej w Tbilisi to polecam Kakheti. To kraina produkcji wina i kraina… lampartów. Tych ostatnich nie widziałem, ale podobno są i to jedyne takie miejsce w Europie. 

Na wybrzeże Morza Czarnego dostaliśmy się jadąc przez Armenię. Po drodze są ciekawe stacje narciarskie (ostatnio pokazywano w mediach kraksę wyciągu narciarskiego) oraz słynny kurort Borjomi z wodą mineralną, która wszystko leczy (?!). 

Nie będę opisywał miast w skałach, twierdz i kościołów, bo wszystkich nie sposób zapamiętać. Z pewnością z dobrym przewodnikiem można mnóstwo zobaczyć i usłyszeć ciekawe historie. 

Gori to miasto, gdzie urodził się kleryk, a później generalissimus J. Stalin. Gruzja zresztą miała takich „ancymonów” więcej – stąd pochodzili Ordżonikidze, Beria, a w końcu Szewardnadze. Muzeum wraz z salonką Stalina nie jest wielkie, ale warte zobaczenia. 

Jadąc na wybrzeże trafiamy do Batumi. Ci z Państwa, którzy pamiętają zespół Filipinki i ich przebój o polach herbacianych, muszą wiedzieć, że chociaż herbata tam jest, to dopiero od początku XX wieku. Same Batumi ma prześliczną promenadę, ciekawe obiekty architektury i to zupełnie nowej, a przede wszystkim Ogród Botaniczny zaraz za Batumi, który jest naprawdę oryginalny.

Nie napisałem jeszcze o Jazonie, Argonautach i Złotym Runie – czyli o mitycznej Kolchidzie (była ona właśnie blisko Batumi – eksponaty można zaś z tamtych czasów obejrzeć w Muzeum w Tbilisi). 

W Batumi jest rondo Lecha i Marii Kaczyńskich oraz pomnik byłego Prezydenta Polski. Powstały one znacznie wcześniej niż w Warszawie, a wiązało się z krótkotrwałą, ale kłopotliwą wojną z Rosją w 2008 r.  

(w kolejnym numerze dokończenie litery G)

Kategorie: In Gremio 122, Felieton

Włodzimierz Łyczywek

adwokat, wieloletni Dziekan Szczecińskiej Izby Adwokackiej, w latach 2005-2007 Senator VI kadencji, odznaczony m.in. Krzyżem Oficerskim Odrodzenia Polski i „Wielką Odznaką Adwokatura Zasłużonym”

Zobacz najchętniej czytane działy:

  • Kryminalna historia Polski
  • Ślepym Okiem Temidy
  • Temat numeru

Pierwszy Sidebar

Informacje:

  • O In Gremio
  • Redakcja
  • Rada Programowa
  • Zasady współpracy
  • Reklama
  • Polityka prywatności
  • Regulaminy
  • Kontakt
© 2004–2023 In Gremio.