Tematyka spraw o wykroczenia pozostaje nieodmiennie obecna zarówno na salach sądowych, jak i w dyskusji, mającej uzasadnić zmiany w wymiarze sprawiedliwości. Szczególnie istotne dla większości obywateli są sprawy, związane z odpowiedzialnością za wykroczenia drogowe – wszak samochód dla wielu osób stanowi podstawowy środek lokomocji.
Z praktyki sali sądowej, na którą ostatecznie trafiają sprawy osób obwinionych o popełnienie wykroczenia z art. 96 § 3 kw widać, że kierowane do właścicieli samochodów żądania Policji bądź Straży Miejskiej, by wskazali osobę, której powierzyli oni pojazd w danym dniu, tj. wezwania kierowane w trybie art. 78 ust.4 ustawy Prawo o ruchu drogowym, budzą skrajne emocje. Najczęściej do akt sprawy składane są wówczas pisma, z których wynika zarówno, że późniejsi obwinieni nie są w stanie wskazać nikogo, bowiem samochód używany jest przez wszystkich członków rodziny, jak i to, że uchylają się oni od wskazania osoby z obawy przed narażeniem osoby niewinnej na odpowiedzialność za wykroczenie, jak w końcu i takie, w których właściciele pojazdów powołują się na przysługujące im prawo do obrony i brak obowiązku dostarczania dowodów przeciwko sobie oraz brak podstaw do wyręczenia organów państwa w zbieraniu dowodów. Osobiście uważam, że stanowiska te nie są pozbawione podstaw.
Sprawy o wykroczenia są proceduralnie zbliżone do spraw o przestępstwa. Zgodnie z treścią art. 74 § 1 kpk oskarżony nie ma obowiązku dowodzenia swej niewinności ani obowiązku dostarczania dowodów na swoją niekorzyść. W sprawie o wykroczenie przepis powyższy stosuje się odpowiednio także do obwinionego, co oznacza, że również on nie ma obowiązku dostarczania dowodów na swoją niekorzyść; więcej – w postępowaniu w sprawach o wykroczenia stosuje się także odpowiednio przepis art. 5 kpk, nakazujący uważać obwinionego za osobę niewinną, dopóki wina jego nie zostanie udowodniona i stwierdzona prawomocnym wyrokiem, zaś wszelkie wątpliwości rozstrzygać na jego korzyć.
Jednocześnie jednak ustawodawca zawarł w kodeksie wykroczeń przepis art. 96 § 3 kw, zgodnie z którym karze grzywny podlega, kto wbrew obowiązkowi nie wskaże na żądanie uprawnionego organu, komu powierzył pojazd do kierowania lub używania w oznaczonym czasie. Niezmiennie nierozwiązanym dla mnie paradoksem pozostaje wzajemna relacja powołanych przepisów.
Wystarczy bowiem wyobrazić sobie sytuację, w której kierowca X, prowadząc swój własny samochód, przekracza prędkość i zostaje zarejestrowany przez fotoradar, następnie zaś otrzymuje od Straży Miejskiej wezwanie do wskazania, komu powierzył pojazd. Oczywistym jest, że dla tego kierowcy złożenie oświadczenia, iż pojazdu swego nie powierzył nikomu, będzie równoznaczne z dostarczeniem dowodu przeciwko sobie – nie sposób bowiem wysnuć tu wniosku innego, niż tylko taki, że to on sam przekroczył prędkość. Nieudzielnie natomiast odpowiedzi na skierowane do niego pismo narazi go na odpowiedzialność z art. 96 § 3 kw. Faktem jest, że Trybunał Konstytucyjny wskazał w przeszłości, iż odpowiedzialność za to wykroczenie zostanie wyłączona m.in. w sytuacji, gdy właściciel pojazdu sam tym pojazdem kierował, jednak w sytuacji tej powołanie się na wskazaną w tym wyroku okoliczność ponownie oznacza dostarczenie dowodu przeciwko sobie – jako sprawcy pierwotnego wykroczenia drogowego (chyba, że szczęśliwie wykroczenie to już się przedawni). Nie przekonuje mnie pogląd, wyrażony przez Trybunał Konstytucyjny, że wskazanie osoby, która w danym czasie kierowała pojazdem, nie przesądza o ewentualnej odpowiedzialności wskazanej osoby za wykroczenie drogowe. Skoro bowiem kierowca w skierowanym do niego oświadczeniu wskaże, iż nie powierzał pojazdu nikomu (albo i dodatkowo, że sam nim kierował), bardzo trudno w sposób logiczny przyjąć, że przekroczenia prędkości dopuścił się ktoś inny.
Nie budzi wątpliwości, że sprawy o wykroczenia są sprawami „drobnymi”, nie grozi za nie (co do zasady) długotrwała kara pozbawienia wolności czy wysoka grzywna – maksymalny wymiar kary aresztu to 30 dni, a maksymalny wymiar grzywny to 5.000 zł. Jako prawnika nie przekonuje mnie jednak logika, że w sprawach „drobnych” gwarancje prawne nie obowiązują. Pozostaję w przekonaniu, iż od zgody na łamanie gwarancji w sprawach drobnych – blisko jest do łamania ich w sprawach „poważnych”. Skoro państwo nakłada na obywatela w rzeczywistości obowiązek wyręczenia organów takich jak Policja czy Straż Miejska w ustaleniu sprawcy czynu karalnego, choćby nawet był on tak „błahy”, że stanowi jedynie wykroczenie, przekroczona zostaje linia, w której państwo uznaje za dopuszczalne i usprawiedliwione, by obywatel nie tylko sam dostarczył dowodów przeciwko sobie, ale i następnie został na ich podstawie także uznany za winnego popełnienia zarzuconego mu czynu.
W powołanych wyrokach Trybunał Konstytucyjny wskazał, iż wprowadzenie przepisu art. 96 § 3 kw doprowadziło do poprawy bezpieczeństwa na drogach, w konsekwencji zaś działanie takie jest w pełni zgodne „z naczelną zasadą konstytucyjną takiego kształtowania porządku prawnego, który będzie sprzyjał ochronie życia i zdrowia obywateli (art. 38 i art. 68 ust. 1 Konstytucji)”. Bezdyskusyjne pozostaje, że powołane wartości mają charakter wartości najwyższych – pozostaje jednak pytanie, czy przełamanie w ich imieniu gwarancji procesowych obywatela faktycznie pozostanie ograniczone wyłącznie do spraw o wykroczenia drogowe? Łatwo bowiem wyobrazić sobie przełamanie dalej idące – w tym także w postępowaniu o przestępstwa, wszak życie i zdrowie to wartości nadrzędne, w hierarchii znacznie przewyższające wolność.
Łatwo wyobrazić sobie teoretycznie, że politycy, zachęceni sukcesem w postaci poprawy bezpieczeństwa na drogach, przypisywanej wprowadzeniu art. 96 § 3 kw, zechcą analogiczny przepis wprowadzić do procesu karnego, choćby poprzez nowelizację aktualnego brzmienia art. 240 § 1 kk – mogłaby ona teoretycznie przybrać brzmienie: „Kto, mając wiarygodną wiadomość o karalnym przygotowaniu albo usiłowaniu lub dokonaniu czynu zabronionego (…) nie zawiadamia niezwłocznie organu powołanego do ścigania przestępstw bądź nie udziela informacji na żądanie uprawnionego organu, podlega karze…”. Wystarczyłoby wówczas skierować zapytania do wybranych lub ogólnie wszystkich obywateli – z pewnością wiele spraw zostałoby wówczas rozwiązanych. Wszak przepis taki również dałoby się uzasadnić koniecznością ochrony życia i zdrowia obywateli.
Pozostaje postawić pytanie, w jaki sposób zatem należałoby ukształtować odpowiedzialność wykroczeniową, tak by była ona zgodna z gwarancjami, jakie państwo daje swoim obywatelom, w tym m.in. gwarancją, że nie muszą oni dostarczać dowodów przeciwko sobie? Otóż stoję na stanowisku, że obywatel nie może ponosić konsekwencji deficytów państwa w procesie dowodzenia sprawstwa i winy. Rozwiązania – w moim przekonaniu – mogą być różne: od ukształtowania procedury w sprawach o wykroczenia w sposób analogiczny, jak karnej, po zmianę statusu wykroczeń z czynów zabronionych na delikty administracyjnoprawne, z założeniem, że właściciel/użytkownik pojazdu odpowiada każdorazowo za naruszenie przepisów, do jakiego doszło przy użyciu należącego do niego pojazdu. Można też zainwestować w taki system urządzeń technicznych (np. radarów), który umożliwiłby każdorazowe rozpoznanie na zdjęciu czy nagraniu osoby prowadzącej pojazd.
Każde z rozwiązań tych z pewnością ma swoje plusy i minusy, równocześnie jednak każde, zgodnie z zasadą demokratycznego państwa prawa, nakładałoby ciężar dowodzenia okoliczności, uzasadniającej ukaranie, wyłączenie na organy państwowe, nie zaś na obywatela.