• Przejdź do głównej nawigacji
  • Przejdź do treści
  • Przejdź do głównego paska bocznego

In Gremio

łączy środowiska prawnicze

  • 2023
    • In Gremio 163
    • In Gremio 164
  • 2022
    • In Gremio 157
    • In Gremio 158
    • In Gremio 159
    • In Gremio 160
    • In Gremio 161
    • Wydanie specjalne
    • In Gremio 162
  • 2021
    • In Gremio 149
    • In Gremio 150
    • In Gremio 151
    • In Gremio 152
    • In Gremio 153
    • In Gremio 154
    • In Gremio 155
    • In Gremio 156
  • 2020
    • In Gremio 138
    • In Gremio 139
    • In Gremio 140
    • In Gremio 141
    • In Gremio 142
    • In Gremio 143
    • In Gremio 144
    • In Gremio 145
    • In Gremio 146
    • In Gremio 147
    • In Gremio 148
  • 2019
    • In Gremio 127
    • In Gremio 128
    • In Gremio 129
    • In Gremio 130
    • In Gremio 131
    • In Gremio 132
    • In Gremio 133
    • In Gremio 134
    • In Gremio 135
    • In Gremio 136
    • In Gremio 137
  • 2018
    • In Gremio 116
    • In Gremio 117
    • In Gremio 118
    • In Gremio 119
    • In Gremio 120
    • In Gremio 121
    • In Gremio 122
    • In Gremio 123
    • In Gremio 124
    • In Gremio 125
    • In Gremio 126
  • 2017
    • In Gremio 105
    • In Gremio 106
    • In Gremio 107
    • In Gremio 108
    • In Gremio 109
    • In Gremio 110
    • In Gremio 111
    • In Gremio 112
    • In Gremio 113
    • In Gremio 114
    • In Gremio 115
  • 2016
    • In Gremio 98-99
    • In Gremio 100
    • In Gremio 101
    • In Gremio 102
    • In Gremio 103
    • In Gremio 104
  • 2015
    • In Gremio 91-92
    • In Gremio 93
    • In Gremio 94-95
    • In Gremio 96
    • In Gremio 97
  • 2014
    • In Gremio 86
    • In Gremio 87
    • In Gremio 88-89
    • In Gremio 90
  • 2013
    • In Gremio 80
    • In Gremio 81
    • In Gremio 82-83
    • In Gremio 84
    • In Gremio 85
  • 2012
    • In Gremio 74
    • In Gremio 75
    • In Gremio 76
    • In Gremio 77
    • In Gremio 78
    • In Gremio 79
  • więcej…
    • 2011
      • In Gremio 68
      • In Gremio 69
      • In Gremio 70
      • In Gremio 71
      • In Gremio 72
      • In Gremio 73
    • 2010
      • In Gremio 62
      • In Gremio 63
      • In Gremio 64
      • In Gremio 65
      • In Gremio 66
      • In Gremio 67
    • 2009
      • In Gremio 56
      • In Gremio 57
      • In Gremio 58
      • In Gremio 59
      • In Gremio 60
      • In Gremio 61
    • 2008
      • In Gremio 45-46
      • In Gremio 47-48
      • In Gremio 49-50
      • In Gremio 51-52
      • In Gremio 53-54
      • In Gremio 55
    • 2007
      • In Gremio 33
      • In Gremio 34
      • In Gremio 35
      • In Gremio 36
      • In Gremio 37
      • In Gremio 38
      • In Gremio 39-40
      • In Gremio 41
      • In Gremio 42
      • In Gremio 43
      • In Gremio 44
    • 2006
      • In Gremio 21
      • In Gremio 22
      • In Gremio 23
      • In Gremio 24
      • In Gremio 25
      • In Gremio 26
      • In Gremio 27-28
      • In Gremio 29
      • In Gremio 30
      • In Gremio 31
      • In Gremio 32
    • 2005
      • In Gremio 9
      • In Gremio 10
      • In Gremio 11
      • In Gremio 12
      • In Gremio 13
      • In Gremio 14
      • In Gremio 15-16
      • In Gremio 17
      • In Gremio 18
      • In Gremio 19
      • In Gremio 20
    • 2004
      • In Gremio 1
      • In Gremio 2
      • In Gremio 3
      • In Gremio 4
      • In Gremio 5
      • In Gremio 6
      • In Gremio 7
      • In Gremio 8

Przestrzeń czy własność?

Dr Maciej Nowak

Wyobraźmy sobie przez chwilę centrum dowolnego polskiego dużego miasta. Zapewne ujrzymy oczyma wyobraźni kilka, kilkanaście mniej lub bardziej zręcznie zlokalizowanych dużych wieżowców, otoczonych ze wszystkich stron wielkimi reklamami. Wieżowce, rzecz jasna, niezbyt pasują nie tylko do mniejszych budynków, ale też do siebie. Wyobraźmy sobie obrzeża tych miast. Nietrudno znajdziemy tereny, często bardzo wartościowe przyrodniczo, które bardzo szybko podlegają niekontrolowanej urbanizacji. Z drugiej strony, zróbmy swoisty test i porozmawiajmy z naszymi znajomymi. Popytajmy, czy ktoś nie miał problemów z zabudową działki.

Stawiam dolary przeciw orzechom, że stosunkowo szybko usłyszymy o jakimś przypadku, w którym ktoś, na upatrzonej od dawna nieruchomości chciał się zabudować, ale uniemożliwiło mu to – bez konkretnych powodów – miasto. Tak, to samo miasto, otoczone ze wszystkich stron brzydkimi, wielkoformatowymi reklamami i akceptujące niszczenie cennych obiektów przyrodniczych przy swoich rogatkach.

Sprzeczność? Jest ich znacznie więcej. Wszystko sprowadza się do tego, że od co najmniej kilkunastu lat Państwo Polskie nie potrafi opracować sensownej i konkretnej wizji zagospodarowania przestrzennego. Czyli określenia tego kiedy, jak i na jakich podstawach można się budować. Stąd też w większości przypadków lokalizacja konkretnych budynków nie zależy od względów merytorycznych, ale od presji inwestorów, stopnia uparcia ze strony jakiejś gminy (a gminy uparte być potrafią…), czy też różnych, proceduralnych szczegółów i szczególików.

I tak, jak we wskazanym powyżej przykładzie, czasem zdarza się, że wielki deweloper swoją znaczną inwestycją rażąco niszczy otaczające środowisko, a kiedy indziej znów prywatny, mały właściciel działki z niezrozumiałych dla niego względów nie może jej zabudować. Czasem, przy okazji może jakaś przestrzeń będzie ochroniona, może jakaś pożyteczna inwestycja zostanie zrealizowana, ale obecne prawo tego niestety nie gwarantuje. Można oczywiście w związku z tym opłakiwać stan polskiej przestrzeni, podawać kuriozalne przykłady (a jest ich niemało) nieodpowiedniego zagospodarowania terenu. Takich alarmistycznych tekstów mamy bardzo dużo. Ale dyskutując na te tematy trzeba zacząć od początku – konkretyzacji znaczenia poszczególnych wartości.

Odpowiedzieć musimy sobie na odwieczne, trochę ideologiczne pytanie, co jest ważniejsze: prywatna „święta” własność, czy też ład przestrzenny? Zastrzec jednak trzeba, że ład przestrzenny nie może być realizowany, ani uzyskany inaczej niż przez ingerencję władzy publicznej. Jeżeli chcielibyśmy skonfrontować ten dylemat z typowymi doktrynami polityczno – prawnymi, szybko dojdziemy do wniosku, że niewiele nam to da. Prawdziwy liberał powie, że ingerencji władzy być w żadnym przypadku nie powinno, że sam obywatel, wie najlepiej, co robić. Socjalista zaś – że jak najbardziej, taka ingerencja powinna występować, również w połączeniu z planowaniem społeczno – gospodarczym.

Tymczasem w takich konkretnych przypadkach powstaje konkretny, oderwany od takich punktów widzenia, dylemat. Załóżmy na przykład, że prywatna własność nie może być w żaden istotny sposób ograniczana. Skutkować to powinno założeniem, że każdy właściciel działki może zabudować nieruchomość tak, jak uzna to za stosowne. Tak, jak chcieliby tego doktrynalni liberałowie. Dobrze, mijają miesiące, lata i… po tolerowaniu takiej swoistej budowlanej samowolki okaże się, że powstał straszliwy chaos przestrzenny. Przedsmak takiego chaosu mogą nam dać niektóre miejscowości podgórskie, chociażby Szklarska Poręba. Budynki budowane zupełnie na różne sposoby, w pełnym oderwaniu od otoczenia, wręcz krzywo położone. No, jednym słowem, straszny bałagan. I gdy po tych kilku, kilkunastu latach doszlibyśmy do wniosku, że to jednak nie działa, że jakoś ten porządek przestrzenny trzeba by koordynować – będzie za późno. Nie zarządzimy przecież masowego wyburzania.

Z drugiej strony, również odgórne ustalanie tego co i gdzie ma zostać zlokalizowane – zwłaszcza w skali całej Polski – trąci utopią. Nie da się odgórnie zaprogramować wszystkich ludzkich planów i zamierzeń.

Gdy patrzymy na obecny system planowania przestrzennego, uderza jego magmowatość. Przepisy są bardzo nieprecyzyjne, w wielu wypadkach można je naprawdę różnie interpretować. Obowiązkiem dbałości o planowanie przestrzenne obciążone są gminy. Gminy, które z jednej strony muszą dbać o swój budżet (i w związku z tym niechętnie patrzą na ograniczanie możliwości zabudowy, zwłaszcza większych inwestorów, bo skutkuje to roszczeniami odszkodowawczymi), a z drugiej, bywają poddawane różnym presjom. I często to właśnie te presje przesądzają o treści konkretnych decyzji przestrzennych. Z drugiej strony, gdy już jakieś działania przestrzenne podejmują, robią to trochę po omacku.

W obecnie obowiązujących miejscowych planach zagospodarowania przestrzennego (uchwalonych dla około 30% powierzchni Polski) przeznaczono terenów pod zabudowę mieszkaniową dla kilkudziesięciu milionów mieszkańców. Czyli z tej perspektywy Polska nie powinna mieć problemów, aby na 30% swojego terytorium przyjąć wszystkich zmierzających do Europy uchodźców… Przedstawia to dobrze, oderwanie od realiów dzisiejszego systemu planistycznego. Zdarza się, że mała gmina wiejska decydując się na uchwalenie planów, uchwala je dla całego swojego obszaru, praktycznie wszędzie dopuszczając zabudowę. Skutek? Powstanie w kilkunastu miejscach w tejże gminie zabudowa rozproszona. Co prawda nowi mieszkańcy do takiej gminy nagle masowo nie przyjadą, ale władze będą miały święty spokój. Za chwilę jednak się okaże, że ta rozproszona zabudowa się nie sprawdza, że trzeba przyłączać różne obiekty infrastruktury technicznej – i niezadowoleni właściciele pozostaną na lodzie. Z kolei, gdy gminy planów nie uchwalą, będą musiały walczyć z pojedynczymi inwestorami i analizować – również z punktu widzenia politycznych układów, czy nowa inwestycja przyniesie korzyści w kolejnych wyborach. Znów otwiera się szereg różnych potencjalnych pól analiz, bardzo odległych od kryteriów związanych z modelowym zachowaniem ładu przestrzennego.

W tym miejscu chciałbym zaznaczyć, że ład przestrzenny jest ważną, wciąż niedocenianą wartością. Tylko dzięki zachowaniu odpowiednich wymogów z nim związanych możemy dbać o to, żeby zarówno z punktu widzenia kompozycyjno – estetycznego, jak też środowiskowego, w przestrzeni był względny porządek. Nie oznacza to konieczności odgórnego zadekretowania ludziom życia. Chodzi bardziej o ochronę przestrzeni i obecnych jej walorów. Żeby na przykład, zbyt łatwo terenów wartościowych przyrodniczo, nie przeznaczać pod zabudowę. Żeby w miejscach, gdzie nie jest to konieczne, prywatny właściciel nie wymuszał na siłę konkretnej zabudowy. Żeby szereg dotychczasowych funkcji terenów, funkcji przyrodniczych, rolniczych, kulturowych – podlegało ochronie, a ich zmiana dokonywała się tylko w ściśle ustalonych warunkach.

Zgodnie z tzw. podejściem rynkowym, ingerencja państwa jest niedopuszczalna lub dopuszczalna w skrajnych przypadkach, w znikomym zakresie. Założenie to w planowaniu przestrzennym na dłuższą metę się nie sprawdzi. Przede wszystkim dlatego, że skutki raz podjętej inwestycji trudno będzie odwrócić. Nie zburzymy tak szybko i łatwo źle, z punktu widzenia przestrzennego, skonstruowanych obiektów budowlanych. A nawet jeśli podejmiemy próbę poprawienia określonych sytuacji – zajmie nam to dużo czasu i pochłonie znaczne koszty (czego przykładem mogą być programy rewitalizacyjne).

Nie uratujemy raz ściętych drzew, nie odtworzymy zbyt szybko zniszczonych ekosystemów. A rynek niespecjalnie ma to na względzie. I nie chodzi tu o skrajność w postaci walki o każde drzewko, czy symboliczny już gatunek żab przechadzający się po pasie przyszłej autostrady. Chodzi o rozsądne zachowanie cennych walorów, którymi dysponuje nasze Państwo. Z drugiej strony, opierając się na systemie nakazowym, albo wpadniemy w pokusę zbyt szerokiego kształtowania losów obywateli, albo sprowadzimy wszystko, do coraz bardziej zagmatwanych i tym samym niejasnych oraz subiektywnych procedur (ten ostatni wariant mamy obecnie).

Warto więc spróbować wykorzystać koncepcję tzw. współzarządzania publicznego. Opiera się ona przede wszystkim na założeniu szerszego współdziałania różnych osób. W tym kontekście, trzeba poszczególne osoby możliwie szeroko włączyć do współdecydowania o zamierzeniach i zmianach związanych z zagospodarowaniem przestrzennym. Punktem wyjściowym takiego dyskursu – powinno być określenie nadrzędnego celu czyli prawa wszystkich obywateli (nie tylko inwestorów) do zachowania w miarę możliwości, w niezmienionym zakresie, dotychczasowych walorów kompozycyjno – estetycznych i środowiskowych przestrzeni. Są to bowiem wartości, które nam wszystkim przysługują. Patrząc szerzej, może to być również traktowane jako element naszego prawa własności. Element ważniejszy niż prawo do zabudowy.

Kolejna kwestia to wypracowanie kryteriów zmian związanych z aktualnymi możliwościami zagospodarowania przestrzeni. Jeżeli miałoby być to możliwe, należy dokładnie wyjaśnić, jakie wyższe racje za tym przemawiają i jaki wkład do takich zmian (również finansowy) będą zmuszeni wnieść ich beneficjenci.

Kategorie: In Gremio 102, Felieton

Dr Maciej Nowak

radca prawny, kierownik Pracowni Ekonomiki Przestrzennej przy Zachodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym w Szczecinie, członek Komitetu Przestrzennego Zagospodarowania Kraju PAN

Zobacz najchętniej czytane działy:

  • Kryminalna historia Polski
  • Ślepym Okiem Temidy
  • Temat numeru

Pierwszy Sidebar

Informacje:

  • O In Gremio
  • Redakcja
  • Rada Programowa
  • Zasady współpracy
  • Reklama
  • Polityka prywatności
  • Regulaminy
  • Kontakt
© 2004–2023 In Gremio.