Ostatnio bardzo popularnym i szeroko poruszanym na forum publicznym tematem jest Sąd Najwyższy – zmiany w nim, potrzeba reform, rotacje personalne. Myślę, że pewnym apogeum tego były spoty reklamowe emitowane z dość dużą częstotliwością w telewizji publicznej. Na cały ten temat, na trwającą dyskusję czy narrację można zapatrywać się w różnoraki sposób. Mówiąc najprościej – być „za” albo „przeciw”.
Klienci bardzo często próbowali uzyskać moje zdanie w przedmiotowej kwestii, ja natomiast starałem się unikać kategorycznych wypowiedzi… do czasu.
Prowadziłem sprawę karną, która zakończyła się bardzo dyskusyjnym skazaniem mojego klienta. Sąd drugiej instancji utrzymał wyrok w mocy. Sprawa, aż prosiła się o wywiedzenie kasacji, co też w porozumieniu z klientem uczyniłem.
Wyrok z uzasadnieniem został wysłany mi pocztą w pewnym dniu. Kilka dni później przesyłka została pierwszy raz awizowana – nazwijmy ten dzień dniem X. Awizowaną przesyłkę odebrałem po weekendzie w poniedziałek, w 11 dniu awizacji – nazwijmy ten dzień dniem Y. Od tego też dnia rozpoczął swój bieg termin 30 dni do wniesienia kasacji.
Kasację sporządziłem i złożyłem w terminie – dokładnie w 24 dniu terminu – czyli mniej więcej tydzień przed upływem terminu do jej złożenia. Kasacja została przyjęta i przekazana z aktami do Sądu Najwyższego.
Po pewnym czasie otrzymałem postanowienie wydane w trybie art. 531 § 1 KPK o pozostawieniu kasacji bez rozpoznania. Jakież było moje zdziwienie, gdy w uzasadnieniu tegoż postanowienia przeczytałem, że wniesiona przeze mnie kasacja… została złożona po terminie. Co ciekawe, jako termin odbioru wyroku z uzasadnieniem, a więc termin od którego biegł termin 30 dni, został wskazany nie dzień Y, ale przypadkowy dzień przed dniem X (awizo) – nazwijmy go dniem Z.
Oczywiście, co łatwo policzyć, jeśli obliczono termin od dnia „wybranego” przez Sąd Najwyższy, to kasacja była złożona „po terminie” i nawet przywołane powyżej złożenie kasacji na tydzień przed terminem niewiele mogło pomóc. Dowodem powyższego było rzekomo potwierdzenie odbioru (zwrotka) – co ciekawe, na bazie tej samej zwrotki kasacja została przyjęta.
Miałem przed sobą oryginał koperty, na której miałem jednoznaczny zapis o tym, że co do tej przesyłki podjęto próbę doręczenia w dniu X, tj. w dniu awizowania. Logicznie rozumując, nie mogłem odebrać jej wcześniej niż przed tym dniem. Gdyby Sąd Najwyższy jako dzień rzekomego odbioru przesyłki wskazał dzień X, to można by to wytłumaczyć błędem systemu czy błędem ludzkim, polegającym na tym, że ktoś zamiast próby doręczenia (awizo) zaznaczył fakt odbioru. Uważny czytelnik zwróci też uwagę na fakt, że w dniu Z nie mogłem odebrać jakiejkolwiek korespondencji, bo była to niedziela.
Powyższe można podsumować krótko – błąd. Jednakże, cały problem polega na tym, że gdyby taka sytuacja miała miejsce na poziomie Sądu Okręgowego czy Sądu Apelacyjnego, to na tego typu postanowienie przysługuje zażalenie do Sądu Najwyższego (art. 530 § 3 KPK). Analogiczne postanowienie Sądu Najwyższego jest jednak niezaskarżalne (art. 430 § 2 in fine w zw. z art. 518 KPK).
Próbując wyjaśnić całą sytuację odbyłem kilka rozmów telefonicznych oraz napisałem stosunkowo obszerne pismo, wyjaśniając całą sytuację oraz wnosząc o jakąkolwiek zmianę, korektę feralnego postanowienia. W odpowiedzi otrzymałem jednozdaniowe pismo (sic!), że wzruszenie postanowienia może nastąpić tylko w drodze rozpoznania kasacji podmiotu wskazanego w art. 521 § 1 KPK. Mówiąc inaczej, mogę uprzejmie poprosić Prokuratora Generalnego lub Rzecznika Praw Obywatelskich, aby wnieśli kasację na rzecz mojego klienta – co oczywiste, nie jest pewne czy automatyczne.
W międzyczasie przyszło mi do głowy, aby zastanawiać się nad przywróceniem „uchybionego terminu” – chyba zasadnie dałoby radę przyjąć, że uchybiłem terminowi z przyczyn ode mnie niezależnych, a o tym fakcie dowiedziałem się z dopiero z rzeczonego postanowienia. Złożyłem stosowny wniosek – czekam na efekt.
Opisują cały przebieg zdarzeń zależało mi jednak na tym, aby przede wszystkim zarysować i zwrócić uwagę na inny aspekt tej sprawy, na inny problem – w sposób opisany powyżej można zablokować, storpedować każdą kasację. Powiem więcej, można zrobić to z premedytacją, a w uzasadnieniu takiego postanowienia napisać cokolwiek i w ten sposób w majestacie prawa odebrać konkretnej osobie prawo do kasacji, prawo do sądu. Stosując ten mechanizm łatwo zakończyć trudną, dyskusyjną sprawę. Sąd Najwyższy łatwo uczynić narzędziem wymierzonym przez określone osoby w inne osoby.
Oczywiście w sposób płynny w tym miejscu rozpoczyna się i zarysowuje dyskusja o niezależności i braku powiązania z nurtami politycznymi Prokuratora Generalnego lub Rzecznika Praw Obywatelskich – nie chciałbym jednak aż tak głęboko wdawać się w tematy polityczne. Widzę natomiast jasno i wyraźnie pewną niebezpieczną możliwość, której nie sposób przemilczeć.
Komentarz klienta na całą sytuację był zdecydowanym komentarzem „za”.
Ciężko było nie podjąć dyskusji i nie wypowiedzieć swojego zdania.