Przeczytałem ostatnio artykuł dotyczący myślenia prawniczego w kulturze common law. Autor rozważał, czy rzeczywiście istnieje i na czym polega ten specyficzny sposób myślenia. Przybliżał także, jakie cele realizuje narracja o „myśleniu jak prawnik”. Umiejętność myślenia prawniczego decyduje o zaliczeniu do grona fachowców. Uzasadnia szczególną pozycję prawników w społeczeństwie. Skłoniło mnie to do zadania sobie pytania, czy można sensownie twierdzić o myśleniu prawniczym w Polsce. Czy istnieje specyficzna metoda pracy intelektualnej prawnika?
To, co może odróżniać nas prawników od reszty społeczeństwa, to znajomość pojęć należących do języka prawnego i języka prawniczego oraz umiejętność wykładni przepisów w sposób wypracowany w kulturze prawnej, w której wzrastamy. Myślenie prawnicze polega więc w praktyce na posługiwaniu się owymi językami oraz odpowiadaniu na pytania o treść obowiązującego prawa nie w sposób intuicyjny, lecz w oparciu o uznane metody interpretacji tekstu. Innych cech wyróżniających nie dostrzegam. Te wyżej przytoczone są jednak doniosłe i absolutnie wystarczające dla sensownego mówienia o specyficznej metodzie prawniczej.
Nie bez powodu napisałem jednak powyżej, że metoda ta „może” odróżniać nas od reszty społeczeństwa. Gdy przyjrzeć się aktualnej praktyce (pismom procesowym, uzasadnieniom orzeczeń sądów, uzasadnieniom decyzji administracyjnych itp.) dostrzec można inną cechę dominującą. Jest nią natrętne odwoływanie się do autorytetu zewnętrznego. Cytowanie fragmentów orzeczeń sądów, w szczególności fragmentów orzeczeń Sądu Najwyższego lub Naczelnego Sądu Administracyjnego. Nie jest to dodatek do argumentacji prawniczej. Najczęściej zastępuje jakąkolwiek argumentację własną.
Zetknąłem się niedawno z tezą, iż cytowanie fragmentów orzeczeń jest dobre, gdyż prowadzi do pewności prawa. Teza ta ukazuje codziennie swą fałszywość. Gdyby odwoływanie się do autorytetu zewnętrznego rzeczywiście przybliżało do pewności prawa, to Polska była pod tym względem rajem. Zalew techniki „kopiuj/wklej” nie przekłada się wcale na to, że treść prawa jest jasna, a przyszłe rozstrzygnięcia przewidywalne. Cytowanie stało się plagą, a my toniemy w powodzi zapożyczeń.
Problem nie tkwi w wadliwości cytowanych orzeczeń. Przytaczane są najczęściej tylko fragmenty, z całkowitym pominięciem stanu faktycznego. Problem w tym, że „kopiuj/wklej” zastąpiło myślenie prawnicze. Współczesny prawnik nie próbuje rozwiązać rozumem stających przed nim problemów. Rozgląda się zupełnie bezwstydnie za gotowymi rozwiązaniami. To, co znajdzie, niezwłocznie kopiuje i wkleja. Czy to nadal prawnik, czy osoba prawnikopodobna? Przecież taka metoda działania dostępna jest każdemu. Nie trzeba matury, pięciu lat studiów prawniczych i kolejnych lat terminowania pod okiem patrona. Dostępnymi narzędziami informatycznymi każdy, kto ma dostęp do Internetu, zapewni sobie garść cytatów na interesujący go temat. Z tej puli hutnik lub lutnik wybiera następnie to, co (naprawdę lub pozornie) odpowiada jego interesowi. Później tylko kopiuj/wklej.
Wiele pism zawodowych prawników odróżnia dziś od pism laików wyłącznie użycie papieru firmowego. Czytanie uzasadnień to najczęściej nie uczta intelektualna, ale walka z odruchem wymiotnym.
Widzę tylko jedno wyjście z tej sytuacji. Przestańmy! Nie trochę, nie częściowo. Całkowicie przestańmy cytować! Na nic zdały się głoszone od lat postulaty zwięzłości, które – w odniesieniu do uzasadnień wyroków – przybrały nawet postać ustawowych nakazów (art. 3271 § 2 k.p.c. oraz 424 k.p.k.). Zwięzłość każdy rozumie inaczej. Nieczynienie cytatów jest natomiast proste. Wiadomo, na czym polega cytowanie i brak cytowania.
Zróbmy to sami. Zanim nam każą. Jeszcze kilka lat trwania w pseudoprawniczym bagienku i jakiś partyjny działacz wyniesiony do godności urzędniczej nakaże zabrać prawnikom komputery. Zrobi to w pełni racjonalnie. Pisząc przy użyciu pióra lub maszyny do pisania darujemy sobie cytaty. A może nawet zastanowimy się, co jest istotne w sprawie, o której piszemy?
Czy dopiero wtedy myślenie prawnicze wróci do łask? Wierzę, że jesteśmy w stanie zmienić świat sami, oddolnie. Piękne przykłady są na wyciągnięcie ręki. Na początek przestańmy cytować (po prostu)!