Myślę, że każdy prawnik zna film pt. Anatomia Morderstwa1 dramat sądowy reżyserii Ottona Primingera – przypis redakcji z 1959 roku. W jednej z pierwszych scen główni bohaterowie spotykają się by – ze szklaneczką Burbona i cygarem w ustach – zasiąść do wspólnego czytania orzeczeń sędziego Holmesa. Widz wszechstronnie wykształcony domyśli się, że chodzi tu o sędziego Olivera Wendella Holmesa. Widz mniej wykształcony dowie się, że orzeczenia sądowe to rodzaj literatury, wartej delektowania się nią w towarzystwie.
We współczesnych filmach prawniczych takich scen nie znajduję. Czy to oznacza, że my, prawnicy XXI wieku, nie traktujemy już tekstów prawniczych jako elementu kultury? Czy przestaliśmy starać się, by były czymś więcej niż biurokratycznym bełkotem zapewniającym spłatę domu w kredycie i samochodu w leasingu?
Nie jestem pesymistą. Są wśród nas prawnicy, których czyta się z zachwytem. Tacy, których teksty promieniują nie tylko spójnością prawniczego wywodu, ale i pięknym stylem. Tacy, którzy tworzą utwór, pozostawiający w głowie słuchacza przekonanie, że oto zetknął się z czymś wyjątkowym.
Pod wpływem zbioru reportaży sądowych Barbary Seidler wróciłem do wyroku kasacyjnego Sądu Najwyższego w sprawie tzw. afery mięsnej2 zob. wyrok SN z dnia 27 lipca 2004 r., sygn. II K 332/03.. Uzasadnienie wyroku, autorstwa sędziego Stanisława Zabłockiego, tłumaczy, że sprawiedliwy proces toczy się „bez zbędnych emocji” niezależnie od tego, kto „zasiada na ławie oskarżonych i niezależnie od tego, jak poważnych czynów popełnienie nie byłoby mu zarzucane.” Zamiast przytaczać przepisy regulujące postępowanie kasacyjne lub wikłać się w skomplikowane kwestie intertemporalne (zaskarżony wyrok zapadł blisko 40 lat wcześniej) sędzia Zabłocki pisze o rzeczach zasadniczych. Najpierw przedstawia sens postępowania kasacyjnego, wszczętego mimo wykonania orzeczonych kar. Następnie omawia regulacje trybu doraźnego odnosząc każdą z nich do zasad procesu karnego. Tworzy tym samym doskonałą lekturę. Panoramę sądownictwa polskiego na przestrzeni dziesięcioleci. Panoramę, w której każdy szczegół pierwszego planu zamierzenie współgra lub kontrastuje z planem dalszym.
W 2015 r. sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie Dariusz Mazur rozpoznał wniosek o ekstradycję Romana Polańskiego3 zob. postanowienie SO w Krakowie z dnia 30 października 2015 r., sygn. III Kop 14/15. . Sporządzone przez niego uzasadnienie jest obszerne (liczy 227 stron), ale czyta się go nie gorzej niż powieść kryminalną. Nielegalny stosunek seksualny z nieletnią – pierwsze zdanie uzasadnienia – jest punktem wyjścia dla odmalowania losów ściganego, jego oskarżycieli, obrońców, sędziów i samej ofiary. Losów determinowanych ambicją, strachem, wstydem, pychą. Namiętnościami i słabościami dobrze znanymi każdemu z nas. Całość podzielona jest na dziesiątki rozdziałów i podrozdziałów. Poszczególne fragmenty posiadają czytelną numerację, pozwalając z łatwością odnosić ustalenia faktyczne do oceny dowodów. Podobnie ocena prawna przeprowadzona jest z dyscypliną intelektualną i odpowiadającą jej dyscypliną w zakresie grupowania tekstu. Jest to utwór polifoniczny, niczym barokowa fuga. Bohaterowie, wątki i argumenty przeplatają się z matematyczną precyzją, tworząc dzieło dowodzące wielkości jego twórcy. Rzecz absolutnie wyjątkowa, zasługującą na wydanie w formie książkowej.
Mamy się więc czym zachwycić. Takich dzieł nie stworzy każdy. Warto je znać, mówić o nich, polecać kolegom, opowiadać o nich laikom. W ten sposób wychowamy siebie (i innych) do wielkości. Jest to szczególnie ważne dziś. W czasach kiedy „prawnikiem” nazywa się każdy, kto skończył studia prawnicze, a telewizyjnym „ekspertem” zostaje każdy, kto ma wystarczająco dużo tupetu.
Czy takich, zachwycających orzeczeń, mów końcowych, apelacji jest wiele? Przekonajmy się! Chwalmy, przekazujmy, udostępniajmy. Dobry przykład inspiruje. Zachwyt jest zaraźliwy.
Podobnie zaraźliwa (a znacznie łatwiejsza) jest krytyka. Z tą trzeba szczególnie ostrożnie, ale to już temat na kolejny felieton.