Powstanie styczniowe 1863 r. oceniane jest przez historyków jako niemające szans powodzenia, w przeciwieństwie do wcześniejszego listopadowego z 1830 r. Jego wybuch był aktem desperacji narodu, który rozpaczliwie zerwał się do walki z zaborcą popełniającym liczne zbrodnie, regularnie zabijającym protestujących, biorącym Polaków do swego wojska i wysyłającym ich na obce wojny, z których wracał jeden na dwudziestu, zapełniającym Polakami więzienia i zsyłającym ich na Syberię. I choć przez oddziały powstańcze przewinęło się około 200.000 walczących, to jednak powstanie nie zostało poparte przez masy. W dodatku car sprytnie przekupił chłopów, ogłaszając w marcu 1864 r. dekret o ich uwłaszczeniu. Walki trwały nieco ponad rok, głównie partyzanckie, najwytrwalsze oddziały przetrwały do końca 1864 r. Rosjanie brutalnie tłumili powstanie, palili wsie, mordowali mieszkańców, wieszali pojmanych, niszczyli dobra kultury. Po upadku powstania nastąpiła seria represji. Zniesiono autonomię Królestwa Polskiego, które nazwano „Krajem Nadwiślańskim”, licznym miastom odebrano prawa miejskie, by doprowadzić je do upadku, brutalnie rusyfikowano ludność, konfiskowano majątki szlacheckie, oddając je Rosjanom, kasowano polskojęzyczne klasztory. Co czwarty powstaniec poległ. Niewiele mniej, bo około 40 tysięcy, trafiło na Syberię. Ocalała mniej więcej połowa, głównie ci, którzy porzucili oddziały przed klęską. 10 tysięcy powstańców wyemigrowało. I jeden z nich zapisał się w kryminalnej historii Polski.
Aleksander II, który panował w Rosji od 1855 r., był władcą, niestety, dużej klasy. Niestety, bo jego wrogość do Polaków była ewidentna, a car umiejętnie rozgrywał polską sprawę. Gdy powstanie jeszcze trwało, powstańcy uzyskiwali pewne poparcie w Europie Zachodniej. Wiodącą rolę odgrywała tu Francja, w której liczna była polska emigracja. Jednak Aleksander II był zdecydowany. Nawet, gdy Francja, Wielka Brytania i – o dziwo – Austria wystosowały ultimatum, wzywając go do zawieszenia broni z powstańcami, a inne kraje kongresu wiedeńskiego obsypały cara notami dyplomatycznymi, Aleksander II zaryzykował wojną i odmówił. Wiedział, co robi – Europa Zachodnia jak zwykle poprzestała na słowach. Nikt tam nie miał zamiaru umierać za Polskę.
Represje, które były zemstą za powstanie, Aleksander II rozłożył w czasie na kilka lat, żeby były bardziej dotkliwe i uciążliwe, a przy tym trudniejsze do powstrzymania. Tym większą nienawiścią darzyli go polscy patrioci.
Parę lat po powstaniu Aleksander II zaczął regulować swoje stosunki z Europą. Nie były to jeszcze czasy zbyt wielu wizyt międzypaństwowych. Ale car przeszedł do dyplomatycznej ofensywy i nawiązał kontakty z cesarzem Francuzów Napoleonem III. Bratanek słynnego Boga Wojny władał Francją od ponad 20 lat. W 1848 r. jako obywatel Ludwik Napoleon Bonaparte odniósł przygniatające zwycięstwo w pierwszych we Francji powszechnych wyborach prezydenckich. Niecałe cztery lata później przeprowadził bezkrwawy zamach stanu i ogłosił się cesarzem Napoleonem III (za „Napoleona II” uznał syna Napoleona I zwanego Orlątkiem, ponieważ ojciec formalnie abdykował na jego rzecz). Zamach został poparty przez ludność w plebiscycie, zresztą nie ostatnim, bo Napoleon III kilkakrotnie odwoływał się w ten sposób do społeczeństwa.
Początkowo cesarz rządził autorytarnie, potem stał się bardziej liberalny i jego panowanie zyskało solidne podstawy oraz faktyczną akceptację społeczeństwa. Nowocześnie myślał, wspierał postęp techniczny i rozwój gospodarczy. Francja pomogła Wielkiej Brytanii zwyciężyć w wojnie krymskiej, ale gdy zawarto pokój, stosunki rosyjsko-francuskie poprawiły się. Podczas powstania styczniowego Napoleon III żył w zgodzie z Aleksandrem II. Francja poparła powstańców, ale na wojnę cesarz się nie zdecydował. Pragmatyczna dyplomacja zwyciężyła.
Polskich emigrantów trafiło do Francji sporo. Jednym z nich był Antoni Berezowski. Pochodził z niebogatej rodziny szlacheckiej: ojciec dorabiał sobie jako nauczyciel muzyki, a 16-letni Antoni spróbował nawet pracy w fabryce. Wtedy właśnie wybuchło powstanie i młody patriota zaciągnął się do pułku jazdy wołyńskiej. Walczył w nim dzielnie, ale tylko do maja 1963 r., kiedy to jego pułk, osaczony przez wojska rosyjskie, musiał ratować się przekroczeniem granicy austriackiej. Tam przez pewien czas czekał na możliwość powrotu do walki, ale nie doczekał się: wobec groźby wydania żołnierzy Rosji w lutym 1864 r. jednostkę rozwiązano.
Berezowski najpierw trafił do Belgii, ale Belgowie pod naciskiem ambasady Rosji wydalili polskich powstańców. Osiadł więc w przyjaznej Francji. Pracował jako ślusarz w zakładach kolejowych, produkujących maszyny parowe. Pracę załatwił mu Hieronim Ruszczewski, dowódca z powstania, który też dostał się do Francji. I żyli dość spokojnie.
W 1867 r. w Paryżu odbywała się światowa wystawa gospodarcza. Była to szósta taka wystawa, organizowane są do dziś – jest to powszechnie znane EXPO. Trwała od kwietnia do października. Przez gigantyczną imprezę przewinęło się 15 milionów ludzi, na Polach Marsowych zbudowano kilkusetmetrowy pawilon, rozebrany zresztą po wystawie. Wystawa miała polskie akcenty, prezentowali się na niej liczni Polacy (Jan Matejko otrzymał nagrodę za obraz Rejtan), ale honorowym gościem była Rosja, która prezentowała nawet całe domy przetransportowane w częściach do Francji.
Właśnie z okazji wystawy wizytę we Francji składały koronowane głowy. Kulminacją uroczystości był ich przyjazd na początku czerwca. Aleksander II przyjechał do Paryża pociągiem, powitano go 1 czerwca na Dworcu Północnym. W czasie powitania Berezowski, pracujący w tej samej sieci kolei, był na dworcu i obserwował przyjazd znienawidzonego cara.
Następnego dnia Aleksander II znowu odwiedził dworzec kolejowy, ale inny, nowo zbudowany
Saint-Lazare. Napoleon III w ramach wystawy uroczyście go otworzył, w towarzystwie zarówno Aleksandra II, jak i Franciszka Józefa I, bo cesarz Austrii też odwiedził Paryż. Berezowski zaś pomyślał, że trafiła mu się okazja pomszczenia powstania i szybko zaplanował zamach na cara. 5 czerwca kupił dwulufowy pistolet, pięć kul i proch. Aby dokonać zakupu, zastawił surdut w lombardzie. Nie zwierzył się ze swoich planów nikomu.
Rozkład dnia monarchów był jawny. Napoleon III, popularny w kraju, nie obawiał się nikogo – wprawdzie włoscy anarchiści parokrotnie już dybali na jego życie, ale od kilku lat konflikt włoski nieco przygasł. 6 czerwca Napoleon III i Aleksander II jechali wolno powozem przez Lasek Buloński wśród wiwatującego tłumu. Berezowski ze swoim pistoletem zdołał podejść do trasy ich przejazdu na Bulwarze Sewastopolskim. Gdy powóz się zbliżył, sięgnął po broń.
Huknął strzał, ale towarzyszący powozowi koniuszy cesarski zasłonił akurat cara. Kula trafiła konia. Koniuszy twierdził potem, że widział rękę z bronią i ratował władców, ale wydaje się, że przypisywał sobie zasługę, w rzeczywistości zdecydował przypadek. Berezowski szybko nacisnął drugi spust, ale wystrzał rozerwał lufę pistoletu, raniąc zamachowca w rękę. Sprawę zawalił sam Berezowski, który źle załadował broń. Kupione kule były za małe, więc użył samodziałowych pocisków, które nie pasowały do luf i jeden z nich, wepchnięty na siłę, zaklinował się w lufie. Berezowski użył dużej ilości prochu i kiepski pistolet nie wytrzymał.
Powóz nawet nie zatrzymał się. Napoleon III powiedział potem spokojnie do cara: jeśli to strzelał Włoch, to celował we mnie, jeśli Polak, to w waszą cesarską mość. Berezowskiego pojmali rozwścieczeni gapie, myśląc, że zamachowiec strzelał do ich cesarza. Zanim Berezowski zdążył krzyknąć „Vive la Pologne”, ktoś zatkał mu usta. Dwaj oficerowie gwardii wyrwali zamachowca z rąk tłumu, ratując go przed linczem. Przewieziono go do komendy policji.

Antoni Berezowski przyznał się do zamachu na Aleksandra II i oświadczył, że jest Polakiem, car jest wrogiem jego narodu, a między Polską a Rosją trwa wojna. Pytany o wspólników, których wszakżeż nie miał, wskazał cały naród polski. Taką linię potem prezentował przez cały proces. Do pierwszego przesłuchania, które nastąpiło, gdy Aleksander II był jeszcze w Paryżu, dopuszczono nawet przedstawiciela cara. Ale gdy car opuścił Francję, o wszystkim miał już decydować tylko francuski sąd.
Zamach Berezowskiego nie zyskał akceptacji części emigracji polskiej, gdyż uznany został za naruszenie zasad gościnności i szkodzący stosunkom Polaków z Napoleonem III. Niektórzy wystosowali nawet do cesarza służalczy adres przepraszający – był wśród nich ostatni żyjący członek rządu powstania listopadowego, Teodor Morawski. Potępił Berezowskiego Cyprian Kamil Norwid, a także lewicowiec Jarosław Dąbrowski, późniejszy przywódca Komuny Paryskiej. Poparł zamachowca pierwszy dyktator powstania styczniowego Ludwik Mierosławski, za to jego następca, Marian Langiewicz, odciął się od Berezowskiego. Polscy republikanie we Francji złożyli oświadczenie, że cara ma prawo zabić każdy Polak, a strzały Berezowskiego nazwali ostatnimi strzałami powstania styczniowego. Podpisał się pod tym stwierdzeniem m.in. generał Józef Hauke-Bosak, jeden z dowódców powstania styczniowego, którego stryj Maurycy zginął w powstaniu listopadowym… z rąk powstańców, gdy chciał ich powstrzymać. Polacy od zawsze umieli się dzielić i kłócić jak nikt.
Byli też tacy, którzy chcieli pomóc aresztowanemu konkretniej: Władysław Mickiewicz, syn poety, Józef Gałęzowski, członek rządu powstania styczniowego i jego krewny Seweryn, wybitny lekarz. Wybrali Berezowskiemu obrońcę; adwokaci paryscy, widząc możliwość wykazania się podczas ciekawego procesu, zabiegali zresztą o tę obronę. Padło na Emmanuela Arago, sympatyka sprawy polskiej, syna słynnego fizyka, astronoma i ministra floty Francois Arago. W przyszłości obrońca Berezowskiego sam miał zasiąść w rządzie Francji jako minister sprawiedliwości oraz minister spraw wewnętrznych.
15 lipca rozpoczął się proces. Berezowski, oskarżony o zamach na głowę państwa, spokojny i godny, nie zaprzeczał faktom. Konsekwentnie twierdził, że jego celem był tylko rosyjski car, wróg jego narodu, za sprawą którego popełniono na Polakach niezliczone zbrodnie. Oświadczył nawet, że śmierć z jego ręki byłaby dla cara pokutą za grzechy, która mogła go wybawić od wieczystych mąk piekielnych. Nie wyraził skruchy, podtrzymywał swoje wywody o posłannictwie narodowym. Na zarzut, że naraził na niebezpieczeństwo również Napoleona III, spokojnie odparł, że kula wystrzelona przez Polaka nigdy by nie tknęła cesarza Francuzów.
Prokurator zażądał kary śmierci. I wtedy nastąpił popis Emmanuela Arago. W znakomitym przemówieniu adwokat ukazał wszystkie zbrodnie rosyjskie popełnione na narodzie polskim, mówił o słynnym „Wieszatielu” Murawiowie, drastycznie opisywał krwawe wydarzenia powstania, nie szczędząc szczegółów. Przeciwstawił rosyjskiemu satrapie młodego Polaka o gorącym sercu, który z miłości do ojczyzny, jako nastolatek poszedł walczyć z wrogiem, po klęsce znalazł się we Francji, a tu nagle zbrodniczy władca sam pojawił się na jego drodze. Proces Antoniego Berezowskiego stał się procesem Aleksandra II.
Wspaniała obrona uratowała głowę Berezowskiego. 20-letni zamachowiec uniknął gilotyny: sąd uznał motywację za ważką okoliczność łagodzącą i skazał Polaka na dożywotnie roboty na Nowej Kaledonii. Rosyjski ambasador warczał ze złości, car był wściekły, gdy dowiedział się o wyroku, ale nie mogli zrobić nic. Berezowski spokojnie przyjął wyrok, podziękował obrońcy i zrezygnował z apelacji.
Skazaniec został następnie przewieziony do Tulonu, a stamtąd okrętem, po trzymiesięcznym rejsie, na Nową Kaledonię. Osadzono go w więzieniu na wysepce Nou. Już po kilku miesiącach Berezowski uciekł, ale nie zdołał dostać się na statek do Australii i ujęto go, wyczerpanego, w porcie w Noumea. Nie próbował już więcej uciec i zachowywał się przykładnie. Kontakt listowny utrzymywał z nim Józef Gałęzowski, wysyłał mu książki i polską prasę, ale listy były najpierw konfiskowane, a potem policja i straż więzienna jedynie odczytywała je obu korespondującym, bez doręczania. Tylko raz odwiedził go Polak, Wiktor Cichocki, który przybył na Nową Kaledonię podczas prac inżynierskich. Lata mijały, Francja stawała się bardziej prawicowa i sprzyjała Rosji. Nawet gdy Jules Verne chciał bohatera Tajemniczej Wyspy, kapitana Nemo, uczynić Polakiem walczącym z Rosją, naciski wydawcy zmusiły go do przerobienia Nemo na Hindusa, a Rosji na Anglię.
Starania Józefa Gałęzowskiego i Władysława Mickiewicza dały pewien efekt w 1886 r.: Berezowskiego zwolniono z więzienia i osiedlono na Nowej Kaledonii, bez prawa opuszczania wyspy. Dostał kilka hektarów ziemi i na nich gospodarował. Marzył o odwiedzinach rodziny, o ożenku – nie doczekał się, choć Gałęzowski robił, co mógł. Samotny, ubożejący zesłaniec dziwaczał i zapominał języka polskiego. Pisał w listach, że z rąk Rosjan zniósłby każde męki, ale czemu nie ma dla niego litości miłująca wolność Francja… Nie żył już Aleksander II ani jego następca Aleksander III, upadło cesarstwo Napoleona III, we Francji zmieniło się siedmiu prezydentów, ale żył Józef Gałęzowski i ciągle walczył o nieszczęśnika. W 1909 r. prosił prezydenta Armanda Fallieresa o ułaskawienie skazańca. Otrzymał jednak odpowiedź, że Berezowski doznał już pomieszania zmysłów i w ocenie władz Nowej Kaledonii powinien zostać internowany. Chyba został, bo dni swych dożył w szpitalu.
Antoni Berezowski zmarł jesienią 1916 r., a według innych danych w 1917 r., po niemal 50 latach na Nowej Kaledonii. Już wkrótce jego towarzysze broni, powstańcy styczniowi, uzyskali w wolnej Polsce szczególne prawa. Doczekało wolności około 3.500: otrzymali stopnie i pensje oficerskie, specjalnie zaprojektowane mundury, otoczono ich staranną opieką i darzono wielkim szacunkiem. Dwaj ostatni, rówieśnicy Berezowskiego, zmarli jako stuletni starcy tuż po zakończeniu II wojny światowej. Desperat z Paryża nie doczekał tego, ale zapomniany nie został. Na Nowej Kaledonii zostało po nim Wzgórze Polaka koło Burail, a od niedawna ekspozycja w tamtejszym muzeum. Opisywano wielokrotnie jego historię, Jan Józef Szczepański napisał o nim dwuczęściową powieść: Ikar i Wyspa. Terrorysta? Właściwie tak. Ale czy dziś jakikolwiek Polak mógłby go potępić?