Była późna wiosna 1434 r., gdy liczący sobie 72 (a według niektórych 82) lata Władysław Jagiełło przeziębił się, słuchając w nocy śpiewu słowików. Chory król został przewieziony do Gródka, zwanego odtąd Jagiellońskim i tam zmarł. Mimo, że miał wtedy dwóch synów, następstwo tronu wcale nie było oczywiste. Starszy z nich, Władysław, miał dopiero 10 lat. Władysław Jagiełło zapewnił mu następstwo w zamian za przywilej nadany szlachcie w roku 1430 w Jedlni i rozszerzony trzy lata później w Krakowie na mieszczan posiadających nieruchomości w mieście. Było to słynne prawo nietykalności osobistej, którym dziś Polska się szczyci – neminem captivabimus nisi iure victum. Przywilej zakładał jednak koronację nowego króla po osiągnięciu przezeń wieku sprawnego 15 lat. Jagiełło odszedł ze świata za wcześnie.
Niekoronowanie Władysława oznaczałoby formalne pięcioletnie bezkrólewie. Do tego postanowił nie dopuścić Zbigniew Oleśnicki. Biskup krakowski miał bardzo silną pozycję na dworze Władysława Jagiełły. Jako 21-letni sekretarz uratował króla podczas bitwy pod Grunwaldem. Gdy niemiecki rycerz Diepold Kökeritz von Dieber szarżował na Jagiełłę, Oleśnicki pchnął go nagle z boku, zwalając z konia, a wytrąconego z równowagi wroga zabił sam król, który uniósł już miecz do walki. Król miał honorowy obowiązek przyjąć pojedynek w bitwie, więc czyn Zbigniewa uznano za zdradziecki: nie będąc uczestnikiem boju, zaatakował i uderzył rycerza niemal w plecy. Zbigniew nie został więc pasowany na rycerza i wybrał karierę kościelną, która honoru rycerskiego nie wymagała. Mimo braku pełnych święceń został proboszczem: takie były czasy! Święcenia kapłańskie otrzymał dopiero w 1423 r., po uzyskaniu dyspensy papieskiej, bo przecież miał na rękach krew Kökeritza. Już następnego dnia po wyświęceniu uzyskał krakowską sakrę biskupią.
Pod koniec życia Jagiełło otrzymał propozycję objęcia tronu w Pradze, w ramach rozgrywek z nieprzyjaznym Polsce cesarzem Zygmuntem Luksemburskim. Potężny już wówczas Zbigniew Oleśnicki zablokował tę możliwość, gdyż jako biskup był wrogo nastawiony do czeskich husytów. Gdy zaś Jagiełło zmarł, celem Oleśnickiego było doprowadzić do szybkiej koronacji 10-letniego Władysława. Przecież wcześniej paskudną intrygą odsunął od ewentualnej regencji królową Sonkę, praktycznie zapewniając sobie rządzenie Polską w imieniu nieletniego króla. Decyzja co do koronacji Władysława – którego szlachta obiecała uznać za króla w drodze elekcji, a nie dziedziczenia tronu – zapaść miała na zwołanych zaraz po śmierci króla zjazdach szlachty. W Poznaniu, w Wielkopolsce, Oleśnicki przeforsował, co chciał. Zjazd Małopolan odbywał się natomiast w Opatowie.
Tu naprzeciwko żądnego władzy biskupa stanął Spytko III z Melsztyna. Ród Melsztyńskich wywodził się z innej rodziny magnackiej, Tarnowskich, przodkami obu tych gałęzi byli rodzeni bracia. Ojciec Spytka III, Spytko II, był najbogatszym Polakiem swoich czasów. Jego siostra była najpierw matką chrzestną Jagiełły, a potem… teściową, jako matka jego trzeciej żony Elżbiety Pileckiej. Spytko III był zwolennikiem objęcia przez Jagiełłę czeskiego tronu, był blisko związany z czeskimi husytami, a z racji wysokiej pozycji w Polsce stał się przywódcą opozycji przeciwko Oleśnickiemu. Gdy biskup dążył do koronacji Władysława, oczywiste było dla Spytka, że krakowski hierarcha zostanie w takim przypadku regentem. Starał się więc koronację zablokować. Nie miał za sobą jednak większości, szlachta nie wyobrażała sobie pięciu lat bez króla. Władysław został koronowany 25 lipca 1434 r., a władzę objął Zbigniew Oleśnicki.
Oleśnicki chciał Polski wielkiej, ale tylko przez siebie rządzonej. Spytko z Melsztyna i jego ród przeszkadzali mu w tym, poza tym sprzyjali husytom, więc biskup bez skrupułów starał się ich zgnębić. Jeszcze pod koniec życia sędziwego Jagiełły odbierał Melsztyńskim włości, odsuwał ich od wszelkich urzędów. Ich dobra przekazywał swoim krewnym oraz Odrowążom. Spytko III zdołał jakoś dostać się do króla i uzyskał wyrok nakazujący Odrowążom zwrócenie zagarniętych dóbr w Samborze. Jednak gdy król zmarł, o wykonaniu wyroku nie było mowy: rządził Oleśnicki. Brutalnie też zdzierał dziesięcinę na rzecz kościoła. Obskubywany z dóbr Spytko III miał dość rządów Oleśnickiego i w efekcie, według niektórych źródeł, ostatecznie przeszedł na husytyzm. Czy to prawda, nie ma pewności do dziś, bo tak głosił przede wszystkim sam biskup, chcąc uczynić swego wroga kacerzem. Ale wystąpienie przeciwko biskupowi oznaczało też formalny bunt wobec nieletniego króla.
Zbigniew Oleśnicki zaczął więc działać. 25 kwietnia 1438 r. doprowadził do zawiązania w Nowym Korczynie konfederacji szlacheckiej. Skierowana ona była przeciwko husytom i ich zwolennikom, którzy zabiegali o przyjęcie przez Jagiellonów korony czeskiej. Konfederaci w imię obrony wiary zobowiązali się zwalczać każdego, kto by „błędy kacerskie szerzył”. W tym okresie kolejnym kandydatem husytów, a także stronników Spytka, do tronu w Pradze był Kazimierz, młodszy brat Władysława. Wspierała ten pomysł królowa matka, Sonka, mieszkająca w zamku w Sanoku i ciesząca się dużym autorytetem. Oleśnicki starał się królową marginalizować. Konfederacja miała zaś skupić szlachtę wokół biskupa, niszcząc prawdziwych i rzekomych husytów.
Spytko z Melsztyna rozpuścił wici, zdołał ustalić, kto ma chęć go wesprzeć i zwołał swoich zwolenników do… Nowego Korczyna. Ponad rok po konfederacji Oleśnickiego, 3 maja 1439 r. w tym samym miejscu, powstała konfederacja Spytka z Melsztyna. 168 przedstawicieli rycerstwa zaprzysięgło sobie „usunięcie zjawisk godzących w interesy ogółu, wywołanych młodocianym wiekiem króla”. Czyli regencją Oleśnickiego. Warto zauważyć, że królowi Władysławowi brakowało wtedy do sprawnego wieku 15 lat zaledwie 6 miesięcy. Jednakże Spytko i jego sojusznicy słusznie podejrzewali, że młodociany władca nadal pozostanie pod wpływem biskupa.
Rycerze konfederacji Spytka zgrupowani byli we wsiach wokół Korczyna, nieco na południe leżał jego rodowy Melsztyn. Ale Oleśnicki nie czekał. Wyruszył z wojskiem przeciwko nowym konfederatom, choć oni nikogo nie atakowali. Stronnicy królowej znaleźli się w dwuznacznej sytuacji: wspieranie Spytka, powołującego się na chęć koronacji Kazimierza w Czechach, oznaczało bunt przeciwko królowi Władysławowi. Nie poparli więc nowej konfederacji i siły Spytka osłabły. Porzucił Spytka też Jan Hińcza z Rogowa, co było niezwykle ważne dla dalszych wydarzeń.
Na polach pod wsią Grotniki koło Nowego Korczyna siły Zbigniewa Oleśnickiego zaatakowały konfederatów. Ci chcieli założyć obóz u ujścia Nidy do Wisły. Nie zdążyli ani usypać wałów, ani ustawić wozów w tabor, którą to metodę walki wynaleźli niedawno ich czescy sojusznicy. Niezwykle krwawa bitwa trwała przez całą noc. Jednym z dowódców wojsk biskupa był świeżo przeciągnięty na jego stronę Jan Hińcza. W bitwie walczyły całe oddziały chłopów, którym dowódcy obiecali rozmaite przywileje. Konfederacja Spytka z Melsztyna przetrwała kilkadziesiąt godzin: przeważające siły biskupa odniosły zwycięstwo. Zbigniew jako dowódca był równie rycerski, jak kiedyś pod Grunwaldem: zakazał brać jeńców. Głosił przecież, że to heretycy.
Sam Spytko, poraniony strzałami i oszczepami, walczył zaciekle, ale w końcu runął z konia na polu bitwy. Wówczas Zbigniew Oleśnicki pokazał w pełni swoją pychę. Ciało Spytka polecił obedrzeć ze zbroi i szat. Nad nagim, pokonanym przeciwnikiem – raczej zmarłym, może konającym, choć to wątpliwe – biskup urządził sąd na polu bitwy. Jak ów „proces” dokładnie wyglądał, nie wiadomo, ale nawet Jan Długosz, wszakżeż kanonik i siłą rzeczy stronnik Oleśnickiego, potwierdził w swej kronice jego przeprowadzenie. Spytko z Melsztyna został „wyrokiem” sądu biskupa uznany zdrajcą ojczyzny. Całą jego rodzinę obłożono infamią. Nagie ciało „skazanego” leżało przez trzy dni porzucone na polu bitwy. Zapewne za karę miały je rozdziobać kruki i wrony. Jednak w końcu, ponoć po interwencji młodego króla, pozwolono wdowie zabrać zwłoki i pogrzebać.
Sąd nad zwłokami Spytka z Melsztyna był demonstracyjnym złamaniem prawa kanonicznego, które przecież biskupa obowiązywało. Sądzenie zmarłych było zabronione od półwiecza, zakazano go po ohydnym wyczynie papieża Stefana VI. W 897 r. kazał on ubrać wyjęte z grobu zwłoki swego poprzednika Formozusa w szaty pontyfikalne i posadzić na tronie. Na synodzie biskupim (nazwanym potem „trupim”), oskarżył Formozusa o apostazję, skazał na „śmierć”, kazał poćwiartować i wrzucić do Tybru. Wkrótce oburzeni Rzymianie zrzucili Stefana VI z tronu, uwięzili i udusili. Kolejny papież Teodor II uroczyście pochował szczątki Formozusa i unieważnił „trupi synod”, a jego następca Jan IX zwołał kolejny, który zarządził spalenie akt haniebnego procesu i zabronił wszelkiego sądzenia zmarłych. Zaiste, ciekawy wzór do naśladowania wybrał sobie biskup krakowski.
Stronnicy husytów oczywiście nie wyginęli w bitwie co do nogi. Interweniował młody król, polecając darować życie pojmanym i ich uwolnić. Oleśnicki ugiął się, wiedział przecież, że wkrótce Władysław dojdzie lat sprawnych i obejmie rządy. Istotnie, gdy do tego doszło, król niezwłocznie unieważnił „wyrok” z grotnickiego pola i przywrócił pełnię praw szlacheckich rodzinie Melsztyńskich. Wojna domowa trwała jednak przez mniej więcej rok. Biskup poznański Andrzej z Bnina, oczywiście sojusznik Oleśnickiego, uzyskał w jej wyniku przydomek „Husytobójca”, tak krwawo poczynał sobie w Wielkopolsce. A w kraju płonęły stosy, na nich zaś kacerze. W tym nawet księża, jeśli były co do nich podejrzenia.
Oleśnicki musiał nieco ustąpić, gdy król objął władzę. Władysław dopuścił do urzędów ludzi związanych z królową Sonką, a nawet konfederatów Spytka. Biskup Zbigniew nadal jednak odgrywał główną rolę w Krakowie. Udało mu się wymusić na królewiczu Kazimierzu rezygnację z objęcia tronu czeskiego. Gdy jednak w 1440 r. zwolnił się wielkoksiążęcy tron Litwy, wsparł kandydaturę Kazimierza do tego tronu. Ponieważ w tym samym czasie Władysław otrzymał koronę Węgier i wyjechał z Krakowa, doszło do faktycznego zerwania unii polsko-litewskiej. Kazimierz miał ledwie 13 lat, gdy nie tylko został księciem Litwy, ale i zaczął tam sam podejmować decyzje – i to mądre. W Wilnie dojrzewał władca, który miał poskromić pysznego biskupa.
Po śmierci Władysława, który w wieku 20 lat zginął w bitwie pod Warną, Kazimierz przez trzy lata szachował Zbigniewa Oleśnickiego, zwlekając z przyjęciem korony polskiej. Oleśnicki chciał koronacji Kazimierza, ale i degradacji Litwy do roli prowincji: Kazimierz chciał Rzeczypospolitej Obojga Narodów. I zwyciężył, objął tron na własnych warunkach. W pierwszych latach panowania skutecznie odepchnął biskupa od prób sprawowania władzy świeckiej. Pełen pychy Oleśnicki posiadał wtedy kapelusz kardynalski, ale przyjęty w 1441 r. od… nieuznawanego w Europie antypapieża Feliksa V: nieważne, kto daje, trzeba brać! Żądał dla siebie pierwszego miejsca w radzie królewskiej, przed arcybiskupem gnieźnieńskim: król stanowczo wskazał mu miejsce w szeregu. I choć w 1449 r. Oleśnicki dostał, jako pierwszy w historii Polak, tytuł kardynała również od papieża, Mikołaja V (przed którym antypapież się ukorzył), nie odzyskał już dawnej pozycji. Kazimierz Jagiellończyk nie zapomniał mu wojny domowej, śmierci Spytka, który chciał dla królewicza tronu w Pradze oraz haniebnego sądu pod Grotnikami.
Zbigniew Oleśnicki, gloryfikowany przez Jana Długosza i kościelnych kronikarzy, długo był opisywany jako mąż opatrznościowy Polski. W ostatnich latach ocena uzdolnionego politycznie, ale żądnego władzy i dalekiego od zasad moralnych kardynała mocno się zmieniła. Spytko z Melsztyna nie jest zaś już tak źle opisywany, jak niegdyś. Niezależnie jednak od oceny jego osoby, trupi proces przeprowadzony po bitwie pod Grotnikami i wszystko, co się z nim wiązało, chwały Polsce nie przynosi.