Gdy w 1788 roku rozpoczynał swoje obrady Sejm Czteroletni, Polska nie była już państwem niepodległym, lecz rosyjskim protektoratem. Jednak w styczniu 1789 r. Sejm zniósł zaprzedaną Rosji Radę Nieustającą, a 3 maja 1791 r. uchwalił Ustawę Rządową, czyli Konstytucję. Protestowali na różne sposoby przekupieni przez Rosjan magnaci, a niejaki Jan Suchorzewski rzucił się pod nogi króla i wołał, że zabije swojego sześcioletniego synka, aby ten nie żył w niewoli, jaką daje Konstytucja. – Ogolić łeb wariatowi i wysłać do czubków – podsumował go wtedy biskup Adam Krasiński. „Rejtan” na rosyjskim żołdzie nie pomógł. Rosyjski plan przejęcia Rzeczypospolitej zaczął się walić.
Katarzynie II potrzebna więc była wojna z buntującą się Polską. Szczecinianka na rosyjskim tronie miała dość pieniędzy, aby przekupywać magnatów. Ci zaś chcieli samowładztwa w słabym państwie i łapówek. Uwielbiali liberum veto, każdy ciągnął ku sobie ów sienkiewiczowski postaw czerwonego sukna, by dla siebie płaszcz wykroić. Rosji potrzebna zaś była konfederacja złożona z Polaków, której działanie będzie pretekstem do napaści. Rosjanie dali im w łapę, tekst aktu założycielskiego konfederacji napisał dla nich pod koniec kwietnia 1792 r. rosyjski generał Popow i wręczył sługusom carycy.
Na szefa konfederacji Rosjanie wytypowali Stanisława Szczęsnego Potockiego, który właśnie sprzedał urząd wojewody ruskiego i kupił sobie stanowisko generała artylerii koronnej. Potocki usiłował jako poseł blokować reformy Sejmu Wielkiego, ale bez powodzenia. Znany był zresztą jako tępak. Opuścił więc obrady i wyjechał z Polski, a później zameldował się do dyspozycji Rosjan. Dołączyli do niego m. in. hetmani koronni Franciszek Ksawery Branicki i Seweryn Rzewuski. Napisany w Petersburgu akt konfederacji podpisało trzynastu magnatów: parszywa i feralna trzynastka. Ogłosili go 14 maja w niewielkim miasteczku Targowica, które było własnością Potockiego. Zwrócili się do Katarzyny II, „protektorki Polski” o pomoc, o ratowanie szlacheckiej wolności. Stutysięczna armia rosyjska czekała. Cztery dni po ogłoszeniu konfederacji ruszyła na Polskę z „bratnią pomocą” – w ten sposób Rosjanie wymyślili metodę agresji, którą z upodobaniem uprawiają do dziś.
Gdy Rosjanie doszli do Wisły, król Stanisław August poddał Polskę najeźdźcom, rozkazując zaprzestania walk. Na rozkaz Katarzyny II sam przystąpił do Targowicy. Dowódcy armii – w tym bratanek króla, książę Józef Poniatowski – podali się do dymisji, wielu oficerów wyemigrowało. Spędzony przez Rosjan do Grodna sejm – ostatni w I Rzeczypospolitej – na ich rozkaz pouchylał akty prawne Sejmu Wielkiego. Aby nikt nie miał złudzeń co do dalszego losu Polski, w styczniu 1793 r. Rosja i Prusy dokonały II rozbioru Polski, a sejmowi kazano go zatwierdzić. Konfederację targowicką po sejmie rozwiązano, zrobiła swoje.
W lutym 1794 r. przywrócona Rada Nieustająca ogłosiła redukcję polskiego wojska o połowę i zarządziła w Polsce brankę do armii rosyjskiej i pruskiej. Prawdopodobnie chcieli, aby potencjalni buntownicy ujawnili się i można było ich wyłapać. Patriotyczni emigranci, przebywający głównie w Saksonii, sposobili się bowiem do ostatniej próby ratowania Polski. I rzeczywiście, generał Antoni Madaliński po otrzymaniu rozkazu redukcji Wielkopolskiej Brygady Kawalerii Narodowej nie wykonał go i ruszył z Mazowsza na Kraków. 24 marca Tadeusz Kościuszko złożył przysięgę na rynku krakowskim i objął urząd Naczelnika. Rozpoczęło się powstanie.
4 kwietnia Kościuszko pokonał wojska rosyjskie pod Racławicami. 17 kwietnia powstanie wybuchło w Warszawie, a dowodzeni przez Jana Kilińskiego powstańcy przegnali Rosjan ze stolicy. Przejęte w siedzibie rosyjskiego posła Jakoba Sieversa dokumenty dowodziły jednoznacznie korupcji i zdrady na najwyższych szczeblach władzy. Były tam nazwiska i kwoty. 23 kwietnia powstanie wybuchło w Wilnie. Dowodził tam generał i poeta Jakub Jasiński. Miasto zostało błyskawicznie opanowane. W ręce powstańców wpadł zaś pierwszy z wielkich zdrajców z konfederacji targowickiej – Szymon Kossakowski, hetman wielki litewski.
Kossakowski był niegdyś konfederatem barskim i walczył skutecznie z Rosjanami, bo dowódcze zdolności miał. Zawsze jednak był intrygantem i sprawdzał, w którą stronę się obrócić. Ostatecznie zaprzedał się Rosjanom i został generałem rosyjskiej armii. Hetmanem wielkim litewskim ogłosił się sam w 1792 r. Jako targowiczanin słynął z brutalności, terrorem wymuszał na szlachcie przystąpienie do Targowicy, proponował wcielanie Polaków do rosyjskiej armii i wysyłanie na wojnę z Turcją. Chciał też przyłączenia Litwy do Rosji i podpisał II rozbiór Polski. Usiłował zapobiec powstaniu w Wilnie, aresztując patriotów. Nie dał rady, powstańcy uwięzili go już w drugim dniu insurekcji.
Następnego dnia Kossakowski stanął przed sądem kryminalnym. Sąd powołali powstańcy, gdy tylko zdrajca wpadł w ich ręce. Proces był bardzo prosty. Wszyscy wiedzieli, jakie uczynki miał na swoim koncie oskarżony, który działał jawnie i nie trzeba było nic już udowadniać. Błyskawicznie wydano wyrok skazujący zdrajcę na śmierć. Jeszcze tego samego dnia Kossakowski, odarty z munduru i ubrany w żółty szlafrok, został powieszony na placu Ratuszowym w Wilnie. Zebrany tłum wiwatował na cześć Polski, a potem całe Wilno cytowało anonimowy Nagrobek Szymonowi Kossakowskiemu:
Przechodniu, wstrzymaj twe modły,
Bóg za prawych je odbiera,
Jam Ojczyzny zdrajca podły,
jak kto żyje, tak umiera.
Straciłem życie i sławę,
niż pierwsze, ostatnie wprzodu,
Sam sobie dałem buławę,
stryczek był z woli Narodu.
Śmierć mą nie głosiły dzwony,
wyrok słuszny dni mych przerwą,
Jam tu został powieszony
i tu gnije moje ścierwo.
Z procesu niewiele się zachowało, bo właściwie sprowadzał się on do ustalenia kary, a nikt nie spodziewał się innej niż stryczka. Ale sygnał z Wilna poszedł przez kraj i dotarł do Warszawy. Tymczasem w stolicy też rozlegały się głosy: ukarać zdrajców! Rada Zastępcza Tymczasowa Księstwa Mazowieckiego, czyli władze insurekcji – kierował nią nowo obrany prezydent Warszawy Ignacy Wyssogota-Zakrzewski – powołały więc Sąd Kryminalny Księstwa Mazowieckiego. Osobliwa była nazwa rady i sądu, księstwo nie istniało już od 250 lat. Ale co tam nazwa, ważne było, że oto powstał – co tu ukrywać – ostatni sąd Rzeczypospolitej Obojga Narodów. 20 sędziów powołała Rada Zastępcza.
Warszawski sąd powołano jeszcze przed ujęciem w Wilnie Kossakowskiego, ale nie zaczął on działalności tak pospiesznie i emocjonalnie jak ten utworzony ad hoc pod Ostrą Bramą. Ustalono najpierw status sądu: rozpoznawał sprawy o czyny przeciwko powstaniu, przeciwko bezpieczeństwu osób i majątku oraz o gwałty i naruszenie spokoju publicznego. Był jednoinstancyjny, bez prawa do apelacji. Pierwszym jego zadaniem, o czym wszyscy wiedzieli, było osądzenie targowiczan. A wielu z nich zostało już w pierwszym dniu powstania w Warszawie ujętych i czekali w areszcie.
Na ławie oskarżonych w pierwszym procesie zasiadło czterech zdrajców. Józef Kossakowski, brat Szymona, biskup inflancki i wileński, był stale opłacany wysoką pensją przez Rosjan. Organizował protesty przeciwko Konstytucji, wraz z bratem należał do trzynastki sygnatariuszy konfederacji targowickiej, podpisał II rozbiór Polski, przekupywał posłów sejmu rozbiorowego. Przy okazji kradł dla siebie, co tylko mógł.
Obok niego usiadł Piotr Ożarowski, od niedawna – po upadku Konstytucji – hetman wielki koronny. Również co do niego znaleziono dokumenty dowodzące pobierania stałej pensji od Rosjan, jeszcze wyższej niż Kossakowski. Był zaprzedany Rosjanom od wielu lat. Marszałkiem sejmu rozbiorowego nie został dlatego tylko, że… zażądał zbyt wysokiej łapówki, tańszy okazał się Stanisław Bieliński. Rozbiór oczywiście podpisał. Ożarowski zwalczał patriotów w wojsku, rozkazywał poddawać się Rosjanom i walczyć z rodakami. W Warszawie próbował stawiać opór powstańcom, ujęty został 9 maja i od razu doprowadzono go przed sąd.
Trzecim oskarżonym był Józef Ankwicz, doświadczony dyplomata i poseł zagraniczny, którego w ramiona Rosji pchnęły długi. Ankwicz był hazardzistą i przyciskali go wierzyciele. W ten sposób kupił go Jakob Sievers. Podczas sejmu, gdy posłowie wezwani do wyrażenia zgody na zabór kolejnych ziem przez Prusy, milczeli na znak protestu, Ankwicz ogłosił, że milczenie oznacza zgodę. Za te zasługi Sievers kazał powołać Ankwicza na marszałka Rady Nieustającej, przywróconej po upadku Konstytucji. W ten sposób podrzędny dyplomata i hazardzista zajął jeden z najwyższych urzędów w Rzeczypospolitej.
Czwarty był hetman polny litewski Józef Zabiełło, krewny zarówno Kossakowskich, jak i króla. W czasie wojny w 1792 roku dowodził tak nieudolnie, że nie ma pewności, czy był to wynik zdrady, czy niewiedzy wojskowej. Szybko dołączył do targowiczan, a Jakob Sievers wkrótce kazał mianować go marszałkiem konfederacji. Opłacany przez Rosjan Zabiełło został potem hetmanem, podpisał akty rozbiorowe i wraz ze swoim przełożonym Szymonem Kossakowskim rozpoczął realizację planu likwidacji wojska polskiego, wcielając całe jednostki do armii rosyjskiej.
Proces w dniu 9 maja 1794 r. trwał kilka godzin. Oskarżeni odpowiadali na pytania sądu. Generalnie potwierdzali fakty, które były przedmiotem procesu. Przyznawali, że podpisali akty rozbioru Rzeczypospolitej, brali jurgielt od Rosjan, wojskowi wydawali zdradzieckie rozkazy. Uzasadniali swoje postępowanie różnymi racjami. Ożarowski butnie przyznał, że brał pieniądze od Rosjan i brać będzie. Działalność i uczynki oskarżonych były zresztą znane wszystkim, a dowody pobierania pieniędzy od Rosjan leżały przed sądem.
Po południu zapadł wyrok. „Wzgardziwszy imieniem Polaków i wolnych obywateli, hojnie od własnej Ojczyzny urzędami, dochodami obdarzeni, zupełnie i całkowicie na usługi potencji zagranicznej rosyjskiej zaprzedali się” – pisał sąd. „Nawet wtenczas, kiedy naród polski sam sobie na wielkim Sejmie Czteroletnim prawa uchwalał i najsurowsze kary na tych, którzy by za pieniądze, przeciw własnemu krajowi służyć ważyli się, stanowił, pensji od dworu petersburskiego pobierać nie wzdrygali się, najsilniej żądania i życzenia ministra dworu petersburskiego wprowadzając i popierając, stali się narzędziem i przyczyną, że kraj polski na nowo z obszernych prowincji został ogołocony, siła zbrojna, tak wszelkim staraniem i kosztem wskrzeszona, znowu rozbrojona, wojsko Rzeczpospolitej w znacznej części sąsiadowi wydane; prawa sejmu wolnego z gruntu wywrócone, imię nawet jego na haniebne zamienione”.
Sąd orzekł karę śmierci dla wszystkich oskarżonych. Pod wieczór na Rynku Starego Miasta powieszeni zostali Ożarowski, Zabiełło i Ankwicz. Ten ostatni jako jedyny zachował się godnie i przyznał, że podpisanie rozbioru było zdradą wartą śmierci. Kossakowski zawisł tego samego dnia w innym miejscu – przed kościołem świętej Anny, na placu Zamkowym, ponieważ najpierw ogłoszono pozbawienie go sakry biskupiej.
Sąd Kryminalny działał zaś dalej. Wydano nakazy aresztowania kolejnych zdrajców, osadzano ich w więzieniu. W czerwcu 1794 r. sąd przekształcono w Sąd Najwyższy Kryminalny dla Korony i Litwy, w istocie dwa odrębne sądy. 27 czerwca desygnowano do nich sędziów. Ale nagle górę wzięły emocje tłumu. Następnego dnia mieszkańcy Warszawy szturmem wzięli więzienie i wywlekli z niego aresztowanych. Na sznur poszli dwaj kolejni sygnatariusze rozbiorów: biskup wileński Ignacy Massalski i jeden z marszałków Targowicy (było ich kolejno kilku) Antoni Czetwertyński, a także pomniejsi jurgieltnicy rosyjscy: szambelani i dyplomaci Karol Boscamp-Lasopolski i Józef Grabowski, instygatorzy Mateusz Roguski i Józef Majewski, szpieg Marceli Piętka, a z rozpędu też adwokat Michał Wulfers, który zbyt namiętnie oponował przeciwko samosądowi. Sąd stracił panowanie nad sytuacją.
Samosądu dokonano przed pałacem prymasa Polski. Był nim brat i współpracownik króla, Michał Jerzy Poniatowski. Prymas wobec Rosji próbował lawirować na różne sposoby, szukając możliwości uzyskania czegoś dla Polski. Wobec Targowicy był niechętny, w sejmie rozbiorowym odmówił udziału i bronił się przed podchodami Józefa Kossakowskiego, którego Rosjanie typowali na nowego prymasa. W czasie insurekcji był poważnie chory i zmarł 12 sierpnia. Powszechna była opinia, że otruł się ze strachu przed powieszeniem. A w istocie nie było go o co oskarżać.
Sąd natomiast działał dalej i wydawał wyroki zaoczne na targowiczan, których nie ujęto. Na karę śmierci, infamię i konfiskatę majątku skazano przywódcę Targowicy Stanisława Szczęsnego Potockiego, hetmanów Franciszka Ksawerego Branickiego i Seweryna Rzewuskiego, szambelana Jerzego Wielhorskiego, generałów Antoniego Złotnickiego i Adama Moszczeńskiego, podczaszego Jana Zagórskiego, a także Jana Sucharzowskiego, antybohatera protestu w Sejmie Wielkim. Co ciekawe, Branicki i Rzewuski w czasie insurekcji nie byli już hetmanami, gdyż zrażeni II rozbiorem Polski zrzekli się urzędów i wycofali z działalności politycznej. Ale na liście płac ambasadora rosyjskiego oczywiście figurowali.
29 września 1794 r. na szubienicach w Warszawie powieszono portrety skazanych zaocznie zdrajców. Nazywało się to egzekucją in effigie i wyjmowało skazanego spod prawa Jednak to był ostatni akt działania sądu. W Wielkopolsce generał Jan Henryk Dąbrowski odnosił jeszcze sukcesy, ale 10 października po klęsce pod Maciejowicami Rosjanie ujęli rannego Kościuszkę. Nowy Naczelnik Tomasz Wawrzecki nie zdołał podtrzymać powstania. 4 listopada Rosjanie zdobyli Pragę i wymordowali jej ludność, nazajutrz poddała się Warszawa, a po dwóch tygodniach Wawrzecki i Dąbrowski skapitulowali pod Radoszycami. Powstanie upadło. Jedenaście miesięcy później III rozbiór starł Polskę z mapy.

Skazanym zaocznie włos z głowy oczywiście nie spadł. Żyli w dostatku za rosyjskie pieniądze, a niektórzy służyli już jawnie Rosji. Wielhorski został marszałkiem dworu cara Pawła I, Złotnicki i Moszczeński służyli w armii rosyjskiej. Wieszanie portretów na szubienicach nie dało nic – poza pokazaniem, że konająca Polska chciała ukarać swoich zdrajców.
A dziś znów niektórzy wieszają portrety na szubienicach. Już bez wyroku sądu. Za to bezkarnie. Oczywiście pod warunkiem, że wieszający mają – z punktu widzenia władzy – słuszne poglądy, a wieszani niesłuszne.