Władysław Odonic Plwacz, jeden z morderców z Gąsawy, zapisał się fatalnie w historii, ale udali mu się synowie. Przemysł i Bolesław nie wdali się w tatusia. Po śmierci Odonica rządził Przemysł, a gdy młodszy Bolesław podrósł, trochę się pokłócili, ale podzielili Wielkopolskę – Przemysł osiadł w Poznaniu, Bolesław w Kaliszu – i żyli w zgodzie po bożemu. Nawet za bardzo, bo Przemysł I zdecydowanie przegiął. Nosił włosiennicę, umartwiał się i w taki sposób – niezależnie od przyzwoitych rządów – zabiegał o zbawienie. Miał 32 lata, gdy w ramach pobożności przestał na zawsze zażywać kąpieli. Łatwo się domyślić skutków: cztery lata później, w czerwcu 1257 r. książę osiągnął wiekuiste szczęście. Pozostawił nienarodzonego syna w łonie żony, której wypada współczuć, chyba że była równie higieniczna jak mąż. Przemysł II zwany Pogrobowcem urodził się w październiku.
Dorastał Przemysł II pod opieką stryja Bolesława zwanego… Pobożnym, choć jego pobożność była chyba rozsądniejsza niż brata, skoro ponad 50 lat przeżył. Bolesław zapisał się w historii jako jeden z lepszych władców okresu rozbicia dzielnicowego. Jednym z elementów jego polityki był sojusz z naszym księciem, Barnimem I Dobrym, który władał wówczas całym Pomorzem. A jak wiadomo, podstawową metodą zawierania sojuszy były wówczas małżeństwa.
Był rok 1273,
gdy 16-letni Przemysł został wysłany przez stryja do Szczecina po żonę. Nie miała to jednak być Pomorzanka. Ludgarda była wnuczką Barnima I Dobrego i córką jego zięcia, Henryka I Pielgrzyma, księcia Meklemburgii, który wyruszył w 1271 r. z pielgrzymką do Jerozolimy i zniknął bez śladu. Jego żona, Anastazja Gryfitka, rządziła więc Meklemburgią w imieniu męża i syna, też Henia, późniejszego Henryka II Lwa, który jednak wtedy był kilkuletnim lwiątkiem. Córkę zaś posłała na wychowanie swemu ojcu.
Gdy Przemysł przybył do Szczecina, zobaczył narzeczoną zapewne bawiącą się lalką, bo miała lat 12. Ale ten wiek nikomu w tamtych czasach nie przeszkadzał. Ponoć mała Ludzia spodobała się Przemkowi. Barnim I Dobry urządził wnusi ślub i weselisko w Szczecinie. Dopiero dwa lata później okazało się, że tatuś panny młodej jest w Kairze, gościnnie podejmowany przez Saracenów. Oczywiście wystawili mu wysoki rachunek za hotel. Rycerz z okupem nie dotarł do celu i zawrócił, więc Henryk Pielgrzym został w hotelu na 27 lat. Dopiero w 1298 r. wrócił do ojczyzny, którą rządziła najpierw żona, a potem dorosły już Henryk II Lew. Odwykł jednak od chłodnego klimatu i zmarł po czterech latach.
Ludgarda i Przemysł zamieszkali w Poznaniu. Przemysł II, już żonaty, a więc dorosły, zażądał od stryja wydzielenia mu dawnej ojcowizny – księstwa poznańskiego. Bolesław Pobożny nie bardzo chciał, więc Przemysł udał się do Wrocławia i zaczął dogadywać z jego władcą, Henrykiem IV Prawym. Bolesław wówczas odpuścił, zwłaszcza że nie miał syna i tak czy owak dziedziczyć po nim miał bratanek. Przemysł II objął więc rządy w Poznaniu, ze stryjem nadal współdziałał i prowadził własną politykę z niezłym skutkiem. W 1279 r. zmarł stryj i Przemysł objął całą Wielkopolskę, zaopiekował się też córkami Bolesława. Jedna z nich, imieniem Jadwiga, była już zaręczona z księciem kujawskim Władysławem, który mimo bardzo niskiego wzrostu miał w przyszłości bardzo wysoko zajść.
Natomiast przestało się układać Przemysłowi II z żoną. Ludgarda nie spełniła bowiem podstawowego obowiązku – nie urodziła dziecka. Czy miał na to wpływ fakt, że oczekiwano od niej spełniania „obowiązków małżeńskich” już w wieku 12 lat – nie wiadomo. Nie wiadomo, czy nie zaszła wtedy w ciążę i czy jej zbyt młody wiek nie spowodował poronienia. W każdym razie lata mijały i pragnący mieć następcę Przemysł II zniechęcał się do Ludgardy. Jednak księżna była powszechnie lubiana i zachowanie Przemysła budziło tylko współczucie dla niej. Przemysł II zarządził, w niezbyt formalny sposób, separację. W 1283 r. licząca sobie dopiero 22 lata Ludgarda została odesłana do Gniezna, mąż pozostał w Poznaniu. Tu warto przytoczyć porównanie: Jadwiga, królowa Polski, została żoną Władysława Jagiełły również w wieku lat 12, ale męża miała rozsądniejszego i bardziej cierpliwego. Pierwsze dziecko powiła po 13 latach małżeństwa, zresztą po to, aby wraz z nim odejść z tego świata.
Nagła śmierć Ludgardy w Gnieźnie, w grudniu 1283 r., zaraz po rozstaniu z mężem, wstrząsnęła Wielkopolską. Zdrową zawsze Ludgardę znaleziono rankiem martwą w komnacie. Powszechnie snuto przypuszczenia, że książę zlecił zabójstwo żony. Wyglądało na to, że Ludgardę udusili słudzy księcia, chcąc mu się przypodobać. Przemysł II demonstracyjnie nie włożył żałoby po żonie, co podsyciło podejrzenia. W Roczniku traskim o śmierci Ludgardy napisano: „Śmierci jej nikt nie zdołał dociec jak zaszła”. Przy naturalnych zgonach nie czyniono takich aluzji. W Roczniku małopolskim jest jeszcze jawniejszy zapis o krwi zamordowanej księżnej. Gdańszczanin, opat Stanisław, autor Kroniki oliwskiej wprost napisał, że Przemysł II kazał udusić żonę wskutek niesłusznych podejrzeń. Ta kronika powstała jednak kilkadziesiąt lat po śmierci Ludgardy.
Formalnie nie ustalono nic. O Ludgardę nikt się nie upomniał. Dziadek, Barnim I Dobry już nie żył, a matka Anastazja była zaabsorbowana rządzeniem Meklemburgią, miała męża w niewoli i dorastającego dopiero syna. Cień Ludgardy zawisł jednak nad dalszym życiem Przemysła II jak miecz Damoklesa. Wielkopolski książę zaznał szczęścia w drugim małżeństwie ze szwedzką królewną Ryksą, zawartym dwa lata po śmierci Ludgardy. Gdy urodziła mu córkę, uszczęśliwiony ojciec nadał jej imię matki. Ryksa jednak wkrótce potem zmarła, a po jej śmierci książę nie ukrywał żalu. Jednak spieszyło mu się do kolejnego małżeństwa, wciąż nie miał syna. Po śmierci Ryksy ożenił się więc z Małgorzatą Askańską, margrabianką brandenburską. Jak się okazało, po raz ostatni.
W polityce odnosił Przemysł II sukcesy.
Zawarł umowę o dziedziczeniu z księciem gdańskim Mściwojem II: obaj mieli w pamięci… hm… sojusz, jaki tatuś Mściwoja i dziadek Przemysła zrealizowali w Gąsawie. Skutki układu były z góry wiadome, bo Mściwój nie miał następcy i był dużo starszy od Przemysła. Tymczasem szybko zmieniali się władcy w Krakowie. W 1288 r. zmarł bezpotomnie wojowniczy Leszek Czarny, starszy brat Władysława Łokietka. Jego następca, Henryk Prawy z Wrocławia panował niespełna dwa lata, starał się o koronę, ale został otruty przez zdradzieckiego dworaka (o tej zbrodni pisałem przed laty na łamach In Gremio). Niespodziewanie zapisał Małopolskę w testamencie Przemysłowi II. Przemysł objął więc Kraków, ale tylko na kilka miesięcy. Apetyt na spadek po bracie miał Władysław Łokietek, ale najsilniejszy militarnie był Wacław II, król Czech, który oświadczył, że Kraków darowała mu Gryfina, wdowa po Leszku Czarnym. Równie dobrze mogła mu darować Niderlandy, ale w polityce rządzi siła, a nie prawo. Przemysł II zmył się z Krakowa nie mając szans na skuteczną obronę, ale pozostała mu świadomość, że Kraków jest jego, ino mu ukradli. W 1294 r. zmarł Mściwój II i Przemysł II przejął Pomorze Gdańskie. Razem było tego już sporo.
Na ziemi Przemysła było Gniezno, a w nim arcybiskup Jakub Świnka, gorący patriota walczący o zjednoczenie Polski. I była korona królewska, bo Przemysł II przezornie zabrał ją z Krakowa. Dopóki miał tylko Wielkopolskę, a w Krakowie siedział Wacław Czeski, powstrzymywał się. Jednak gdy odzyskał Gdańsk, nie ulegało wątpliwości, że to on jest najpotężniejszym z Piastów. Nie miał Krakowa, ale miał mniej więcej pół Polski: od 120 lat, od śmierci Bolesława Kędzierzawego, nikt tyle pod berłem nie miał. I zdecydował się. 26 czerwca 1295 r. w Gnieźnie spełniło się marzenie Jakuba Świnki: arcybiskup koronował Przemysła II i jego żonę Małgorzatę na króla i królową Polski. Współkoronowali króla czterej spośród sześciu polskich biskupów. Dwaj pozostali nie przybyli, ale pismami zaaprobowali koronację, choć nawet nie było takiej potrzeby. Do papieża nie trzeba było zwracać się o zgodę, bo Polska miała prawo do korony od czasów Chrobrego.
Nikt nie kwestionował królewskiego tytułu. Nawet Wacław II tytułował Przemysła II królem, choć czeska kronika złośliwie nazywała go królem Kalisza. W istocie był królem Wielkopolski lub Polski północnej. Zaczął panowanie od objazdu ziem. Pojechał do Gdańska, Boże Narodzenie spędził w Gnieźnie, spotkał się tam z Władysławem Łokietkiem. Pod koniec stycznia 1296 r. znowu wyjechał z Poznania. 3 lutego był w Pyzdrach. Karnawał dobiegał końca i zapusty postanowił król spędzić w Rogoźnie.
Gród nie był obwarowany, a Przemysł II nie wiedział, że tuż za granicą jego ziem zebrali się margrabiowie brandenburscy z linii Stendal: Otton IV Ze Strzałą i jego brat Konrad I. Konrad był szwagrem Przemysła, żonatym z jego siostrą, ale linia Askańczyków ze Stendal nie żyła z Przemysłem w przyjaźni, w przeciwieństwie do linii z Salzwedel, z której Przemysł wziął żonę. Margrabiowie mieli świadomość, że jeśli Przemysł II się wzmocni, odbierze im zagrabione wcześniej ziemię lubuską i zachodnią Wielkopolskę. A król rósł w siłę. W jego otoczeniu byli
jednak zdrajcy. Nienawiść do Przemysła II od lat kiepsko ukrywali rycerze z rodu Zarembów, którzy już w 1284 r. wzięli udział w buncie przeciwko księciu. Brandenburczycy zaplanowali porwanie króla i wymuszenie na nim ustępstw politycznych. 7 lutego, po wczesnym zachodzie słońca, grupa zbrojnych pod dowództwem niejakiego Jakuba Kaszuby wyruszyła do Rogoźna z oddalonej o 30 km wsi Brzezina. Nad ranem dotarli na miejsce.
Napastnicy wpadli do Rogoźna nad ranem, w Środę Popielcową. Straż królewska odsypiała zapusty, król też. Zerwali się jednak i złapali za miecze, zerwał się też sam król, 38-letni, sprawny rycerz. Doszło do krwawej walki, jednak napastnicy mieli przewagę liczebną, Brandenburczycy wysłali liczny oddział, wsparli ich też zdrajcy. Cel był jasny, skupili się na królu. Rozbudzony Przemysł II walczył twardo, ale poraniony przez licznych napastników w końcu upadł. Ci złapali go, wsadzili na konia i podtrzymując półprzytomnego jeńca pognali przez śniegi ku granicy brandenburskiej.
Wkrótce zorientowali się, że żywego króla swoim mocodawcom nie przywiozą. Przemysł II krwawił z licznych ran, nie sposób było go utrzymać na koniu. Spodziewali się pościgu, a ranny jeniec ich opóźniał. Jakub Kaszuba zdecydował się na dobicie króla. We wsi Sierniki, 6,5 km od Rogoźna, zbrodniarze zarąbali króla mieczami. Miejsce, w którym znaleziono ciało króla, tradycja nazwała Porąblic. Zabójcy zbiegli do Brandenburgii i uszli bezkarnie. Zbrodnia została dokładnie opisana przez kilku kronikarzy, a dowódcę zbrodniarzy wymienił pomorski Rocznik kołbacki. Umożliwiło to przeprowadzenie śledztwa współczesnemu pomorskiemu historykowi prof. Edwardowi Rymarowi. Zidentyfikował Jakuba Kaszubę jako Jakuba Guntersberga, uszlachconego Pomorzanina, zdrajcę, który przeszedł na służbę brandenburską. W okresie, gdy miała miejsce zbrodnia, Guntersbergowie zniknęli z Pomorza i odnaleźli się w Brandenburgii, zaś przydomek zabójcy i wskazanie go w pomorskiej kronice dowodzi jego pochodzenia. Po zbrodni w Rogoźnie Jakub zaginął w mrokach historii. Czy napadając na króla, usprawiedliwiał się przed samym sobą, że król to morderca Ludgardy, ukochanej wnuczki pomorskiego księcia? Kto wie…
Królestwo Przemysła II upadło, wygasła na nim wielkopolska linia Piastów.
Śmierć króla niektórzy kronikarze – w tym wspomniany opat z Oliwy – wiązali z zabójstwem Ludgardy. Na ziemie po Przemyśle rzucili się inni Piastowie oraz Wacław II, więc zdezorientowani Askańczycy, którzy chcieli mieć króla żywego, zyskali niewiele. Hańba udziału w zbrodni długo ciążyła nad rodem Zarembów. O współudział podejrzewani też byli Nałęczowie, tych jednak należy uniewinnić z braku dowodów. Śmierć Przemysła II dała też możliwość koronowania się na króla Polski Wacławowi II, pierwszemu cudzoziemcowi na tronie, który dla wzmocnienia swych roszczeń postanowił ożenić się z jedyną córką Przemysła II – Ryksą. Poczekał jednak ze ślubem, aż panna młoda skończy 15 lat. Czegoś się od poprzednika na tronie nauczył.