Dzisiejszy wykład poświęcimy rozważaniom nad kluczowym zagadnieniem naszej rzeczywistości. Zapewne już się domyśliliście: oczywiście chodzi o ustalenie czy jajko może być trochę zepsute.
Sprawa wymaga przesądzenia i najwyższy czas uciąć wszelkie spekulacje na jej temat. Problem wcale nie jest, jak się niektórym wydaje, śmieszny – problem jest fundamentalny wręcz konstytucyjny. Postanowiłem dotknąć istoty po lekturze wywiadu jakiego udzielił Prezes NRA dla jednego z wiodących dzienników. Pan Prezes stwierdził, że inaczej traktuje adwokatów ubiegających się o stanowiska sędziów Sądu Najwyższego w dwóch nowoutworzonych Izbach (Izba Dyscyplinarna i Izba Skarg Nadzwyczajnych), a inaczej tych, którzy aplikują na stanowiska po sędziach usuwanych w sposób sprzeczny z Konstytucją. Ci drudzy powinni ,,rozważyć” czy nie naruszają zasad etyki adwokackiej. Jak rozumiem ci pierwsi nie muszą. Mamy więc pierwszy głos za tym, że jajko może być zepsute tylko trochę. W Sądzie Najwyższym mogą jednocześnie sądzić sędziowie konstytucyjni z sędziami niekonstytucyjnymi. Tak jest w porządku. Zresztą – dopowiem za Prezesa – nie jest to precedens, to utrwalona praktyka. Tak przecież działa Trybunał Konstytucyjny i Krajowa Rada Sądownictwa. Podobnie można być jednocześnie człowiekiem niewinnym i ułaskawionym. Zresztą, po co Sąd Najwyższy, gdy doktor prawa decyduje, które orzeczenia sądów są wiążące, a które pozbawione mocy. Przepraszam, nie decyduje tylko ogłasza. Do decydowania daleka droga, o czym dowiedział się doktor przy okazji swojego referendum. Nie dla psa kiełbasa. Nie ten termin. Nie dla niego 11 listopada. Pełna zgoda. Minister Mucha (adwokat) podobno już rozpoczął szerokie konsultacje, czy może 31 listopada byłby dobry? To elastyczny pełnomocnik. Z ostrożności przypominam moje pytanie: czy jesteś za wprowadzeniem trybu doraźnego przed Trybunałem Stanu? Chociaż doktor zawetował… no więc zdrowy czy zepsuty ten doktor? Pójdźmy na kompromis – białko świeże, do bicia piany w sam raz, ale żółtko toksyczne. W sumie niestrawność.
Omawiany problem można jednak zobaczyć inaczej. Tak np. jak ujrzał go Dziekan OIRP w Szczecinie. Nie chodzi o to, czy jajko może być trochę zepsute, lecz o to, czy zbuk może być trochę świeży. Aplikując do Sądu Najwyższego Dziekan (pewnie nie on jeden) zamierza swoją osobą zaświadczyć, że to jest możliwe. W doktrynie potwierdza to teoria łagodniejszego zbuka lub modna po pewnym grudniowym poranku, mniejszego zbuka. Mówi się też o tzw. zbuku-Wallenrodzie. Biegli w piśmie jajogłowi ucinają sprawę twierdząc, że to nie są żadne jaja i cała dyskusja nie ma sensu. I – jak przystało na biegłych – lansują tezę, że dopóki nie stłucze się skorupki to jajko jest tak samo świeże, jak i zepsute. Trzeba powściągnąć emocje – zalecają, drapiąc się po tym co mają, czyli po głowie – i poczekać aż kogut zniesie nowe, zdrowe jajo. Tu jest pewien problem, bo bez badań prenatalnych trudno będzie stwierdzić czy nowe, kogucie jajo będzie zdrowe. A z badaniami sprawa trudna. Może i trudna, ale – uspakajają eksperci – znawców świeżości cudzego nabiału u nas nie brakuje. Dadzą radę – jajko wypiją, a dziurki nie zrobią. Choć po tym jak wstali z kolan to trochę trudniej… Obecnie trwają też prace w komisji nad rozwiązaniami ustawowymi umożliwiającymi kogutowi zniesienie jaja bez udziału drugiego koguta. Przewodniczy oczywiście… sami wiecie kto. Jeszcze inni, ci którzy nie mają się po czym podrapać, przekonują, że nie istotne jest czy to zepsute jajo, czy zdrowy zbuk. Ważniejsze jak zrobione: na miękko czy na twardo i jakie dodatki i napitki do niego podadzą. Stawiają sprawę jasno – jajo plus co? Od odpowiedzi uzależniają swój głos w plebiscycie. Kolejni śmieją się w kułak zażerając jajecznicę. Ich zdaniem jest skorupka i tyle. Nie ma nic więcej. Nie ma żadnego jajka. To wydmuszka. Pustka zwykła i dlatego dyskusja też jest pusta. O niczym.
Słychać też, z nad skwierczącej patelni, głos amatorów jaj sadzonych, że wszystko jest pod kontrolą, polskie jaja produkowane są nareszcie według tradycyjnej procedury naszych dziadów, przez niepodległe polskie kury na wolnym wybiegu. Zapewniają, że kurnik działa prawidłowo od czasu, gdy lisy przejęły nad nim nadzór. Europo i wy tam… pytacie dlaczego obecne polskie jaja są dobre? Odpowiedź jest prosta:…bo były pierwsze niż wasze kury i polskie jaja są dobre, bo są polskie i dobre!
Nie dam rady. Przeliczyłem się. Problem mnie przerasta. Chyba zrobię sobie kogel-mogel. Naiwny myślałem, że znam się na jajach. Ci wszyscy mądrale nie wyjaśnili tylko skąd w takim razie ten niosący się po świecie wszechogarniający smród zgniłych jaj.