Odbył się Kongres Prawników Polskich (KPP). Wzięło w nim udział ok. 1500 różnobarwnych osobników i ich gości oraz jeden Warchoł. Dla niewtajemniczonych podaję: to harcownik w randze umysłowej zastępcy zbigniewa plus wielkiego. Na początku zaznaczył, że wszystko co mówi i robi on i jego dawca szatańskiej mocy nie jest skierowane przeciwko komukolwiek, a już na pewno nie przeciw sędziom. Po czym, adekwatnie do swojej rangi Warchoł z taktem i uprzejmością przypomniał KPP o trzech tysiącach wyroków śmierci. Kontynuując, oświadczył o konieczności oczyszczenia sali i zaproponował własne usługi w tym zakresie. On i jego pryncypał mają duże doświadczenie w babraniu się w szambach i dlatego, co nie powinno nikogo dziwić, nieustająco czuć od nich tym w czym robią… Już wydawało się, że pochwali wielkiego Stalina za rozwiązanie KPP kiedy zorientował się, że to nie ten kongres. Po tak brawurowym i wzruszającym entrée „wyszedł naprzeciw oczekiwaniom” KPP. Kiedy wychodził, to co prawda stał, ale większość sali zaczęła wychodzić. Pewnie ze wzruszenia szli się wysmarkać i otrzeć łzy na osobności albo realizowali postulat oczyszczenia. Nie można jednak wykluczyć, że powodem był zapach jaki roztaczał wokół siebie mówca. Tym sposobem Warchoł chociaż stał w miejscu, to się coraz bardziej oddalał od oczekiwań, którym wyszedł naprzeciw. Chociaż, posuwanie się poprzez stanie w miejscu jest jego specjalnością, można śmiało powiedzieć koronną dyscypliną, to Warchoł nie był zachwycony sytuacją. Co prawda część KPP-owców siedziała nadal ale, co było wyraźnie widać i słychać, on wolałby, aby siedzieli wszyscy. Wreszcie z nieukrywanym obrzydzeniem poinformował o możliwości zgłaszania przez KPP swoich kandydatów do ich KRS. Chętnych należy zgłaszać w najbliższej jednostce policji lub bezpośrednio do organów niezależnej prokuratury. Każda z tych jednostek będzie miała na etacie rysownika, który na miejscu sporządzi portret pamięciowy kandydata i fotografa, który uwieczni zgłaszającego. To, jak głosi plotka jest wyjściem naprzeciw m.in. naczelnemu rysownikowi In Gremio. (I co Pan na to, Panie sędzio?). Można też oczywiście dokonać obywatelskiego zatrzymania in furtum manifestum amatora KRS i oczekiwać do chwili przybycia marszałka Kuchcińskiego z laską.
Do KPP przemówił też w imieniu doktora prawa jego Kapciowy. Sam doktor prawa przebywał w tym czasie (20 maja) w królewskim mieście Parczew z wykładem na temat przyczyn braku wizyt w tym mieście jego poprzedników.
Zapomniał o tym, że on nie ma poprzedników. Dla porządku odnotujmy, że pani z broszką tego dnia wzięła udział w otwarciu i poświęceniu boiska w Przecieszynie. W trakcie tej państwowotwórczej uroczystości ksiądz wyraził ubolewanie, że jego kościół nie wygląda tak, jak obiekty, które święcił. Nie wiadomo, czy chodziło pasterzowi o wyposażenie czy o owieczki. Wracając do Kapciowego. Przestrzegł, w imieniu doktora, sędziów przed recenzowaniem działań innych organów. Odebrałem to jako zapowiedź likwidacji, co najmniej sądownictwa administracyjnego. Pakujcie się, wy którzy na co dzień to robicie. Następnie, zakazał sędziom wypowiadania własnych opinii w jakichkolwiek sprawach etycznych, politycznych, społecznych, religijnych i światopoglądowych. KPP przyjęła to entuzjastycznie, poprzez śmiech i tupanie z radości, że wreszcie doktor prawa powiedział coś na miarę swoich możliwości. Podobno ktoś spontanicznie zaproponował, aby za tę wypowiedź nominować doktora do Orderu Uśmiechu. Trwają też poważne analizy, czy jednak śmiech i tupanie, to nie była wypowiedź w sprawach z katalogu Kapciowego. Nie wykluczone, że będzie to przedmiotem pytania referendalnego, czy jesteś za likwidacją konstytucyjnej zasady swobody wypowiedzi? Doktor prawa oczekuje na opinie wybitnych specjalistów, które mają mu wyjaśnić co to jest własna opinia. Jak się dowie to zdecyduje. Problem nie jest teoretyczny – był poruszany nawet w Oxfordzie. Tam jeden z grona mianowanych nocą, doktorowych specjalistów, profesor prawa i… no właśnie kto? O! już wiem członek… nie, cholera członek nie… uczestnik grupy rekonstrukcyjnej pani Przyłębskiej. No więc ten członek… ( a niech zostanie) wypowiadał własne, prywatne opinie ale w imieniu rządu pani z broszką i zrekonstruowanego przez wspomnianą panią – trybunału. To klasyczny komis: sprzedają się we własnym imieniu ale na cudzy rachunek. Tylko dlaczego na nasz? Oczywiście mógł profesor Morawski mówić o skorumpowanych kolegach i chodzących jeszcze po wolności homoinnych, bo przecież te sprawy nie mieszczą się w spisie przedłożonym KPP. A poza tym lex retro non agit. Mówił, zanim doktor prawa nie zakazał. Zostawmy.
KPP się skończył. Właściwie jest skończony.
Tak też precyzyjnie orzekł inny luminarz w tej samej randze umysłowej co Warchoł. Oderwał się Jaki od kopania fundamentów pod najnowocześniejsze więzienia w świecie, po to by wyrazić swoje zniesmaczenie KPP. Kompromitacją nazwał odwrócenie się sędziów plecami do jego kolegi po randze i oświadczył, że tak właśnie postępują oni z całym społeczeństwem. Życzę samemu Jakiemu, Warchołowi i im podobnym, aby w przyszłości żaden sąd nie odwrócił się od nich plecami i aby mogli stanąć przed nim twarzą w twarz. Plecy sądu zobaczą zaś dopiero po komendzie wyprowadzić skazanego. Będą mogli wówczas do woli cieszyć się nowoczesnością więzień, które budują.