Tak drogi Czytelniku, byłem TAM, gdzie szanujący się prawnik, nie mówiąc już o sędzim być powinien. TAM i WTEDY. W Katowicach.
Są ludzie, których zdemoralizować może nawet literatura dziecięca, którzy z rozkoszą odszukują pikantne powiedzonka w psałterzu i przypowieściach salomonowych, ale są też tacy, którzy im głębiej poznają życiowe błoto, tym stają się czystsi.
– Antoni Czechow
Katowicki Kongres Prawników Polskich powitał mnie błękitnym niczym gołąbek pokoju transparentem z napisem: „SKORUMPOWANA KASTA W TOGACH”. Gdzieś w lewym górnym jego rogu majaczyła biało-czerwona flaga z symbolem Polski Walczącej. W moim skorumpowanym przepisami umyśle zamajaczyła nawet przez chwilę refleksja na temat tego, czy wyczerpuje to znamiona jakiegoś przestępstwa, ograniczyłem się jednak wyłącznie do kliku zdjęć. Baneru i mnie. Na pamiątkę. Pamiątkę raczej dla mnie, bo w duchu trwających w wymiarze sprawiedliwości zmian pewnie baner i trzymający go ludzie pozostaną dłużej na swoich pozycjach, niźli ja na pozycji skorumpowanego członka kasty. Choć z drugiej strony, jeśli nie będzie już skorumpowanej kasty, a pędzie kasta potulna i uległa – to czy dalej będą powody do protestu…?
Chwilę później pochłonął mnie już gąszcz eleganckich garniturów, garsonek i chłód klimatyzowanego centrum kongresowego, jakże kontrastujący z duchotą śląskiego powietrza. Ukłon na prawo, na lewo, uśmiech, uściśniecie kolejnej dłoni. Miejsce w ławie dla rysownika, łyk kawy, otwarcie.
Były przemówienia, były emocje i gesty. Emocji nie studził powiew klimatyzacji, a gestów – akustyka sali. Wszystko to jednak obserwowałem przez pryzmat owego transparentu witającego przybyłych – z pozoru absurdalnego i nielogicznego, a jednak skłaniającego do refleksji. Bo z jednej strony hasła o skorumpowanych kastach w togach nie można odnosić do sędziów, a liczba mnoga znamionuje wszak wszystkie kolory żabotów (sic!, także prokuratorskich). Z drugiej wszakże strony zarzut skorumpowania kast nie jest jednak product plecement przekazu obecnego rządu, lecz wykwitem z dawien dawna narosłych emocji, skutecznie tylko podsycanych przez władze. Emocji mających źródła pod togami i żabotami, które jak pancerz u rycerza dzielą świat dworski od świata plebejskiego.
Bo jest coś na rzeczy w stwierdzeniu, że za barykadą kodeksów, rozporządzeń i ustaw, otuleniu naszymi togami, garniturami i żakietami zatrzasnęliśmy się w swoistej wieży z kości słoniowej – w korytarzach zaryglowanych kodami dostępu, otoczeni linią demarkacyjną biur obsługi interesantów i sekretariatów, dzielących petentów od decydentów, zamknięci za ogrodzeniem faktur i murem doświadczeń życiowych. Z góry patrzymy na innych, a inni patrzą na nas z dołu. Spode łba zerkają, a jakżeby inaczej. Starcie dwóch światów bywa jak zetknięcie dwóch frontów atmosferycznych: czasami rodzi słońce, czasami prowokuje burze i gradobicie.
Ci z transparentem zapewne doświadczyli gradobicia.
Niech wstanie prawnik bez grzechu, nie musi nawet rzucać kamieniem. Ja zerkając w lustro grzechy własne widzę, dostrzegam i cudze przewiny. I przywołany do tablicy sumienia na Kongresie Prawników Polskich wynotowywałem grzechy prawników polskich.
1. Pycha. Jest jak jabłko, które pada z dala od jabłoni pewności siebie i merytoryki. Czasami przybiera postać Syndromu Pana Boga, czasami to zwykłe puszenie piór przed klientami/stronami. Za każdym razem zaciera trzeźwość osadu i niebezpiecznie wpycha w szpony pojęcia zwanego „arogancją”. Nie daj Bóg: „arogancją władzy”.
2. Chciwość. Nie zawsze wypływa ze źródła rachunku bankowego adwokata, radcy prawnego lub komornika. Nie zawsze skłania do korupcji sędziego i prokuratora. Bo chciwość przybiera postać częstokroć bardziej wyrafinowaną: pragnienia załatwienia sprawy za wszelką cenę, byleby być wiernym statystyce. Chciwość to także żądza poklasku, niebezpiecznie flirtująca z pychą i jakże często oddalająca od istoty sprawy.
3. Nieczystość. Nie sprowadzałbym jej do braku dbałości o higienę jamy ustnej, lecz braku higieny sumienia. Cóż bowiem za pożytek z prawnika, sędziego lub prokuratora, który sam nie szanuje prawa. Jak ma pomóc pełnomocnik lub obrońca, który nie przestrzega zasad etyki – czy jeśli łamie je dla nas, to nie złamie ich i w naszej sprawie…?
4. Zazdrość. Kto ma więcej, kto ma mniej. Pieniędzy, załatwień, numerków spraw decernatu, koneksji i miejsca w koteriach. Uproszczenie ścieżki dochodów i ścieżki awansu. Pytanie, gdzie w tym labiryncie mimowolnych uzależnień znajdzie się miejsce dla samodzielnego i w pełni wolnego oceniania rzeczywistości…?
5. Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu. Szczególnie w piciu. Jeden drink po wokandzie, kolejne przed snem. Stres odejdzie jak Alicja na drugą stronę lustra. A gdy jeszcze menu obfituje w ośmiorniczki, to już tylko krok do państwa tylko teoretycznego. Co należy czytać, że prawnik już tylko teoretycznie zna realia życia tego państwa, którego sprawą się zajmuje.
6. Gniew. Nigdy nie sprzyja prawu. A nadmierny grozi dyscyplinarką.
7. Lenistwo. Najgorsze nie jest bynajmniej w przypadku terminów prekluzyjnych. Te można przywrócić albo zakończyć sprawę raz, a dosadnie. Gorzej w przypadku terminów instrukcyjnych. A o tym wiedzą ci wszyscy, którzy czekają w kolejce na swoją sprawę.
Im dłużej myślę, tym bardziej dochodzę do przeświadczenia, że ów transparent witający mnie w Katowicach stwierdzał najszczerszą prawdę. Jestem, ba – jesteśmy skorumpowani – rzecz jednak w tym, że korumpuje nas gorset naszego o sobie wyobrażenia, wąskie horyzonty i ślepa wiara w to, że możemy nurzać się w blasku własnej prawości/nieomylności/świetności.
Bo może warto zerknąć na siebie bardziej krytycznie, zrewidować górnolotność osądów i zerwać gorset konwenansów/przepisów. Nie, bynajmniej nie nurzać się w błocie, lecz najzwyczajniej pamiętać, że im bardziej poznajemy życie i życiowe błoto – tym bardziej stajemy się czystsi.