Chciałabym przybliżyć Państwu nieco tematykę bycia osadzonym i powrotu do wolności po wielu latach w zakładzie karnym. Od kilu lat, średnio raz / dwa razy w miesiącu jeżdżę do zakładów karnych na terenie województwa zachodniopomorskiego i udzielam indywidualnych porad prawnych osadzonym. Widzę zakład karny od środa, cele, świetlice, osadzonych, mam okazję rozmawiać zarówno z funkcjonariuszami, jak i osadzonymi.
Rozmawiam z Jakubem (imię zmienione). Jakub jest po czterdziestce, w zakładzie karnym spędził 12 lat w związku z dokonanym zabójstwem – jak sam mówi „za darmo”. Uzyskał warunkowe przedterminowe zwolnienie z odbywania reszty kary pozbawienia wolności po 12 latach pobytu w ZK. Pracuje, modli się, przebaczył sobie i prosi o wybaczenie.
Dagmara: Dzień dobry Jakubie. Tak jak uprzedzałam w naszej wcześniejszej rozmowie telefonicznej, pamiętaj, że to mój pierwszy wywiad. Wiem, że przeprowadzono z Tobą już wiele wywiadów, więc tym bardziej boję się o jakość moich pytań…
Jakub: Dzień dobry Dagmaro, spokojnie, damy radę (śmiech).
Dagmara: Chciałabym, żebyś opowiedział mi swoją historię, jeśli możesz. Chciałabym, żebyś powiedział, jak wyglądało Twoje życie w zakładzie karnym, jak doszło do tego, że zostałeś warunkowo zwolniony oraz jak wyglądało Twoje życie po opuszczeniu zakładu karnego. Ale od początku – wiem, że Twój tata pił. Czy myślisz, że to, co stało się następnie w Twoim życiu, mówię o przestępstwach, a na końcu dokonanym zabójstwie, było wynikiem m.in. braku autorytetu ze strony ojca?
Jakub: Ja też piłem. Z każdym dniem trzeźwości dojrzewam. Jestem w AA. Ale pamiętaj, że ktoś może wiele lat nie pić, a nie być do końca trzeźwym, może to być forma ucieczki, niektórzy uciekają np. w religijność. Okazuje się, że 100 osób może Ci powiedzieć, że za dużo pijesz, że jesteś alkoholikiem, a Twoje systemy obronne będą to wypierać, będą z tym walczyć i tak nie uwierzysz. Trzeba to samemu odkryć. I chyba tak samo jest w każdej sferze życia. Jak się nawróciłem w zakładzie karnym, to myślałem, że jak wyjdę to rozpalę iskrę w swojej rodzinie, że rodzina się nawróci, ojciec przestanie pić, będziemy wszyscy szczęśliwi. A wychodzę i nagle okazuje się, że rodzina ma mnie za fanatyka, tata pije dalej, nie… Nie chce przestać. … Tak, mój ojciec nigdy nie był dla mnie autorytetem. Jak opuściłem ZK, to któregoś razu zobaczyłem, jak ojciec leży i robi pod siebie. Wtedy uzmysłowiłem sobie, że znów czuję te dawne lęki przed ojcem, ten wstyd za niego, kiedy przy moich znajomych wychodził w pokoju nagi z przyrodzeniem na wierzchu. Tak sobie myślę – widzisz, zabiłem człowieka za darmo. On był bardzo lubiany. Ja zdałem sobie sprawę, że ja mu zazdrościłem, że był sobą, przyciągał ludzi. Ja zawsze przyjaźń kupowałem, dawałem nielegalną pracę, handlowałem tym i tamtym. Ta moja relacja z ojcem też chyba wpłynęła na to, że ja nie potrafiłem mieć relacji z innymi ludźmi, nie miałem przekazanych norm od ojca, sam sobie je wyznaczałem i sam sobie je w miarę potrzeby zmieniałem, przesuwałem granice. Miałem straszne deficyty. Potem zdałem sobie także sprawę, że miałem żal do społeczeństwa, że nikt mi nie pomógł, kiedy ojciec robił awantury, że byłem w tym całkiem sam. Miałem pretensje do Boga, czemu mnie zostawił. Po czasie dopiero przebaczyłem społeczeństwu, ale i sobie, żeby móc iść za Bogiem, żyć w zgodzie z prawem, także prawem boskim.
Dagmara: Powiedz proszę, czy te przepustki w zakładzie karnym przygotowały cię do życia na wolności?
Jakub: Oczywiście. Ale było bardzo ciężko. Wyszedłem na pierwszą przepustkę po 7 latach, dzięki pomocy Arki, idę na pielgrzymkę. W międzyczasie spotykam kobietę, która potem, kiedy jestem w ZK i wychodzę na te przepustki, rodzi mi dziecko. I w pewnym momencie rozstajemy się, a ona mi mówi, że więcej dziecka nie zobaczę. Wyobraź sobie, że mówię jej, że jak więcej nie zobaczę, to wydłubię jej oczy, i ona też go nie zobaczy. Potem zastanawiam się, że przecież jestem taki „rozmodlony”, to skąd te słowa, że niby nie chcę starego życia pełnego przestępstw, a to cały czas wraca, to że chcę zastraszyć, świadomie, że to moja broń, że to silniejsze ode mnie. Później poznałem dziewczynę sporo młodszą ode mnie, zaczęła pić, ćpać. Będąc ze mną w związku zaczęła spotykać się z moim kolegą. Kiedy już byłem na wolności poszedłem do niego (akurat ona była u niego w mieszkaniu) i powiedziałem, że jak ona nie wyjdzie, to poderżnę mu gardło. I ona mnie zapytała: „czy Ty jesteś pijany?”. Wtedy zdałem sobie sprawę, że ja już nie potrzebuję alkoholu ani narkotyków, które były zasłoną – mówiłem, że robię złe rzeczy, popełniam przestępstwa, bo np. byłem pijany czy naćpany. W tamtym jednak momencie okazało się, że ja jestem trzeźwy i nadal to robię, nie mam już na co zrzucić, nie mogę się usprawiedliwić czymś… I właśnie wtedy trafiłem do Tulipana (wówczas Fundacja resocjalizacji i readaptacji społecznej „TULIPAN” z siedzibą w Szczecinie, gdzie przeprowadzająca wywiad udziela pomocy prawnej podopiecznym, obecnie jest to Ośrodek resocjalizacji i readaptacji społecznej „TULIPAN” z siedzibą w Szczecinie), bo zadzwoniłem do swojego kuratora i powiedziałem, że ja koniecznie muszę coś zmienić, chodzę do kościoła, daję świadectwa, a robię rzeczy, których nie chcę. Wtedy poszedłem do Tulipana, także do terapeuty. Wówczas także zrobiłem 12 kroków alkoholika.
Dagmara: A w zakładzie karnym nie robiłeś tego programu?
Jakub: Chodziłem na takie spotkania w więzieniu. Ale nie był to ten typowy program, obecnie już są takie możliwości. Jednakże wtedy, kiedy robiłem ten program to miałem w sobie taką pychę, ufałem sobie, bo jestem przedsiębiorczy, sprzedaję tytoń, papierosy itp.
Dagmara: A jak zacząłeś robić te 12 kroków na wolności, to co się zmieniło?
Jakub: Jak zacząłem robić ten program, to dopiero wtedy uzmysłowiłem sobie, że wcześniej zastraszyłem tego mojego kolegę, z którym spotykała się moja dziewczyna. I ten pierwszy krok z tych dwunastu mówi, że nie tylko nie kierujemy piciem, ale także swoim życiem. Pomyślałem wtedy, że to niekierowanie moim życiem to właśnie przykład zastraszenia kolegi. Zdałem sobie sprawę, że robię rzeczy wbrew swojemu sumieniu i ideałom. Wiedziałem, że muszę coś zmienić. Jak zbity pies powiedziałem, że zrobię wszystko, żeby się zmienić. Wtedy myślałem, że duchowo jestem na wysokim poziomie. A okazało się, że nie, a poza tym okazało się, że najbardziej to ja jestem uzależniony od napięcia, od takiej adrenaliny, że od dziecka żyłem w napięciu w domu, i to napięcie pozostało we mnie. To było trudne doświadczenie. Zobaczyłem, że potrzebna mi pokora, zacząłem na mityngach robić wszystkim kawę, myć kubki po ludziach. Chciałem być tym takim z tyłu, pomocnikiem.
Dagmara: Wróćmy proszę na chwilę do zakładu karnego, opowiedz proszę jakie były początki i jak wyglądało Twoje życie w zakładzie karnym.
Jakub: Po morderstwie każdy z wolności chciał mi dołożyć, że to psychopata, morderca, rodzina chciała mi zdjęcia ofiary pokazywać, żeby wzbudzić we mnie winę. I nagle idę do ZK, i jestem kimś. Morderca to jest „ktoś” wśród współosadzonych, dobry chłopak. To było zderzenie dwóch światów. Wtedy, czyli na początku odbywania kary chciałem popełnić samobójstwo, chciałem się powiesić. Nie miałem nic do stracenia. Miałem koszmary, widziałem rodzinę zamordowanego w snach. Wtedy postanowiłem iść do spowiedzi. Usłyszałem: „Twoje grzechy zostały odpuszczone”. Zacząłem wtedy się modlić, gorliwie. Dostałem nowe życie. Zacząłem czytać słowo Boże. I zdałem sobie sprawę, że wcześniej myślałem, że jestem dobry, że daję pracę chłopakom (kradli dla mnie w Niemczech) zamiast stać pod sklepem z piwem, że moi teściowie którzy nie mieli pieniędzy, mieli dobrą pracę (co z tego że kradli, wtedy uważałem, że Niemców to nie jest okradanie). Ale już wtedy wpadałem w alkohol i narkotyki. Wtedy nie miałem świadomości, że to ucieczka od przestępczej rzeczywistości. Wtedy, w zakładzie karnym, kiedy zacząłem bardzo się modlić, straciłem swój autorytet wśród osadzonych, zacząłem być wyśmiewany. To też było trudne. Ale okazało się, jak już wyszedłem na wolność, że część osób, które potem też wyszło, że brało ze mnie przykład, nawracało się w ZK.
Dagmara: Powiedziałeś wcześniej odnośnie przepustek, że było bardzo ciężko. Czy możesz powiedzieć dlaczego?
Dagmara: Jak wracałem z przepustek, to miałem dwa tygodnie wyjęte z życia. Człowiek przychodzi i umiera. Nie miałem siły wstać do pracy (w ZK), chodziłem jak zombie, nie mogłem jeść, spać. A później wracałem do tego, że świat tak wygląda, przyzwyczajałem się do warunków więziennych, potem znów wychodziłem na przepustkę i jak wracałem, znów było to samo. Nie chciałem wychodzić marzeniami na przyszłość. Ale uważam, z perspektywy czasu, że te przepustki naprawdę dają możliwość przygotowania się do życia poza murami zakładu karnego, jednak tak jak mówiłem, powroty są koszmarne.
Dagmara: Jak Twoim zdaniem wygląda resocjalizacja w zakładzie karnym?
Jakub: Według mnie to raczej słabo. Często służba więzienna nie chce dawać przepustek osadzonym, bo gdyby któryś z nich popełnił przestępstwo na przepustce, to byłaby nagonka na dany zakład karny. Ale moim zdaniem przepustki to dobre przygotowanie do życia na wolności. Miałem też możliwość zrobienia szkoły. Część osadzonych też ma takie możliwości. Niestety nie wszyscy chcą z tych możliwości korzystać. Ale przepustki są potrzebne, wiem, że część osób nie skorzysta z nich, ale to jest normalne, że nie będzie 100% ludzi, którzy nie wrócą do przestępstw. Tak samo przecież po zakończeniu odbywania kary.
Dagmara: Ale Tobie udało się uzyskać wiele przepustek, a następnie warunkowe zwolnienie po 12 latach, a zatem 3 lata przed końcem kary.
Jakub: Tak, nie tylko mi zresztą. Znam też fajne historie – dzięki przepustce jeden chłopak uratował swój związek. Dziewczyna chciała odejść, czekała już 10 lat na niego. Teraz są małżeństwem. Faktem jednak jest, że ja nie wyszedłem po połowie kary (7,5 roku), tylko 5 lat później.
Dagmara: A jak wyglądały początki powrotu na wolność, po opuszczeniu zakładu karnego?
Jakub: Wiesz… bałem się, że obcy ludzie będą mnie oceniać, bałem się nowych środowisk. Dlatego zacząłem spędzać czas ze starym środowiskiem przestępczym, jednak okazało się, że tam też nie pasuję, oni otwierali alkohol, a ja robiłem sobie herbatę. Początki były dla mnie trudne. Potem jednak była grupa AA, 12 kroków, Tulipan i jakoś pomału się poukładało. Starałem się w międzyczasie znaleźć ludzi, których skrzywdziłem, ale jak myślałem o nich, to lista była coraz dłuższa, pomyślałem, że to się nie skończy. Kiedy zrozumiałem, że dopóki nie przebaczę sobie i społeczeństwu, to nic nie osiągnę. Nie wierzyłem, że mi się uda, mój ojciec, rzekomo wzór, mówił wiele lat, że jestem nikim, ja w to wierzyłem. Ale pomału, dzięki wierze, dzięki tym wszystkim krokom, o których mówiłem, układam sobie życie. Oczywiście popełniam błędy, bo jestem człowiekiem, każdy z nas popełnia błędy.
Dagmara: Masz rację, każdy z nas popełnia błędy. I to właśnie czyni nas ludzkimi. Bardzo dziękuję Ci za spotkanie, za to, że chciałeś podzielić się z nami swoją historią.
Jakub: Nie ma za co. Pamiętaj, że w życiu zawsze warto próbować nowych pięknych i dobrych rzeczy, nowych doświadczeń.
Dagmara: Na przykład wywiadów (śmiech).
Jakub: Na przykład (śmiech).