Rocznica 100-lecia Adwokatury, przy 36-letniej tradycji radców prawnych, skłania do refleksji o dotychczasowej koegzystencji tych zawodów, ich wzajemnych relacjach, istnieniu domniemanej konkurencji, a zwłaszcza – przyszłości na zmieniającym się dynamicznie rynku usług prawnych. Jak wyglądałby „pełnomocniczy wymiar sprawiedliwości”, gdyby nagle zabrakło jednych albo drugich i czy istnienie tych dwóch odrębnych, ale jakże zbliżonych profesji, zmieniłoby coś w jego odbiorze przez beneficjantów pomocy prawnej, sądy czy prokuraturę? Każdy może ocenić to z własnej perspektywy, więc zastanawiam się… w zasadzie po co radcom prawnym adwokaci?!
Pytanie, na które – jak się okazuje – można udzielić skrajnie różnych odpowiedzi. Poczynając od stwierdzenia, że w zasadzie po nic, poprzez uznanie, iż istnienie tych dwóch zawodów prawniczych, wymusza i nadaje ton pewnej konkurencji na rynku usług prawnych. Można nawet próbować twierdzić, że to wrogie względem siebie samorządy zawodowe, które za cel i punkt honoru powinny sobie przyjąć eliminację przeciwników. Dzisiaj oprócz koloru żabotu przy todze radców prawnych (niebieski) i adwokatów (zielony) nie różni już kompletnie nic. Posiadając identyczny zakres uprawnień zawodowych, jedni i drudzy świadczą pomoc prawną, spierając się na co dzień w sporach sądowych, doradzając klientom, obsługując kontrakty, inwestycje, wspierając ludzi w rozwiązywaniu ich problemów prawnych. Oprócz tego często współdziałają, prowadząc wspólne radcowsko-adwokackie kancelarie prawne, a niektórzy nawet w układzie adwokacko-radcowskim z powodzeniem pozostają w związkach małżeńskich.
Choć zawód radcy prawnego ma trzy razy krótszą historię (w ubiegłym roku obchodził 35-lecie), zaś adwokatura w tym roku świętuje setną rocznicę, to wykonujących zawód radców prawnych (ponad 50.000.) jest z kolei trzy razy więcej niż adwokatów (ok. 20.000). Utarło się w świadomości społecznej takie oto przekonanie, że jak sprawa karna to do adwokata, a jak gospodarcza to do radcy prawnego, kiedy znowu sprawa cywilna… to może lepiej sam sobie poradzę, bo przecież drogo, zaś postępowaniami administracyjnymi i podatkowymi wcale nie należy się przejmować, bo przecież jakoś to będzie, urzędnik krzywdy nie zrobi. Owo przeświadczenie – jakkolwiek mylne – wynika z pewnej zaszłości, bowiem faktycznie w zawodach tych, przez lata całe, kształtowały się zróżnicowane kompetencje, związane z tym do czego pierwotnie zostały powołane.
Aktualnie to zaszufladkowanie na kategorie spraw pozostaje kompletnie bez znaczenia, a każdy prawnik powinien wiedzieć i powiedzieć jakiej materii może, a jakiej jednak nie powinien się podejmować, niezależnie od tego czy jest radcą prawnym czy adwokatem. Nikt nie zna się na wszystkim, a świadomość własnej niewiedzy to już dużo… jeszcze więcej przyznać się do tego, wszak kancelarie prawie na każdy rogu ulicy. W rzeczywistości, dobrze jest gdy przekraczający drzwi kancelarii człowiek ma świadomość czy przyszedł do radcy prawnego czy do adwokata (i różnice jakieś dostrzega), choć właściwie z punktu widzenia osoby potrzebującej pomocy prawnej to bez znaczenia, bo w jednym i drugim przypadku dobrze się stało, że wiedział gdzie przyjść, żeby problem rozwiązać. Niewątpliwie konotacja określenia adwokat jest znacznie bardziej rozpoznawalna w społeczeństwie niż radca prawny, pomimo, że nazwa tego zawodu zawiera w sobie „prawo”. Zatem z punktu widzenia beneficjenta pomocy prawnej – radcom prawnym adwokaci po to, żeby szukający adwokata klient finalnie trafił do radcy prawnego.
Postrzeganie przez radców prawnych adwokatów – jako lepiej umocowanych zawodowo przeciwników – odeszło do lamusa z chwilą zrównania uprawnień tych dwóch grup zawodowych. Oczywiście, nie podobało się adwokatom przyznanie radcom prawnym uprawnień procesowych do obron w sprawach karnych, co nastąpiło z dniem 1 lipca 2015 r. Niezadowolenie potęgował niestety czynnik merkantylny i obawa o zawłaszczenie części tego rynku usług prawnych. Padło wówczas wiele niepotrzebnych słów pod adresem kompetencji zawodowych radców prawnych, o których upływ czasu będzie pozwalał powoli zapominać. Aktualne doświadczenia pokazują, że jakichś wielkich zmian w tym zakresie nie odnotowano, bo każdy stara się robić to na czym najlepiej się zna i potrafi. Przecież od lat przejście z radcostwa do adwokatury nie stanowiło specjalnego problemu i jeśli ktoś z radców prawnych czuł wyraźny pęd do prowadzenia spraw karnych to chociażby w ten sposób mógł się zrealizować… i wielu to zrobiło. Są również adwokaci, którzy zawieszając wykonywanie zawodu adwokata, wpisują się na listę radców prawnych, bo zapragnęli skosztować komfortu pracy na etacie.
Zatem z punktu widzenia radców prawnych – radcom prawnym adwokaci po to, żeby zawsze było się z kim pospierać o to kto ważniejszy, bardziej kompetentny, z dłuższą historią wykonywania zawodu, a czy z togą ładniej komponuje się zielony czy niebieski i o takie tam inne sprawy mniej lub bardziej istotne.
Dzisiaj, każdy z nas radców prawnych i adwokatów, zachowując swoją tożsamość zawodową, z racji przynależności do innego – ale jednocześnie zorganizowanego w podobny sposób – samorządu, powinien raczej szukać płaszczyzn współdziałania oraz współzawodnictwa w warunkach życzliwej i rynkowej konkurencji (co być może na rynku usług prawnych się nie wyklucza). Wzrastająca, choć niestety w niezadowalającym tempie, świadomość prawna społeczeństwa wcześniej czy później doprowadzi do wykształcenia u ludzi nawyku korzystania z pomocy prawnej jako standardowej usługi, z których korzystamy w przypadku mechanika samochodowego, fryzjera czy hydraulika, niekiedy za bardzo zbliżone stawki wynagrodzenia.
Po co radcom prawnym adwokaci…?! Właściwie to należałoby raczej zapytać czy dobrze nam jest być osobno czy może lepiej byłoby nam być razem, w jednym zawodzie?! Czas pokaże.