W przypadku wielu absolwentów prawa, którzy następnie poświęcili się twórczości literackiej (m.in. Jan Brzechwa, Zbigniew Herbert, Czesław Miłosz) doświadczenie czasu studiów miało wpływ zarówno na formę, jak i treść ogłaszanych przez nich później utworów. Zasada ta nie ma jednak zastosowania do jednego z największych poetów polskich XX wieku – Bolesława Leśmiana.
Dziś prawnicy lubią podkreślać, że Leśmian nie tylko był dyplomowanym jurystą, ale też przez dłuższy czas prowadził kancelarię notarialną. Rzadziej chcą pamiętać o tym, że w istocie działalność zawodowa przeszkadzała mu w realizacji literackich pasji. Naiwność, wrażliwość oraz oderwanie od spraw dnia codziennego ściągnęły w końcu na jego głowę poważne kłopoty.
Dyplom to nie wszystko
Bolesław Leśmian przyszedł na świat 22 stycznia 1877 r. Warszawie. Kilka lat później wyjechał wraz z rodziną do Kijowa, gdzie jego ojciec Józef otrzymał posadę dyrektora Kasy Emerytalnej Kolei Południowo-Zachodnich. Tam ukończył drugie gimnazjum klasyczne, a następnie w roku 1896 zapisał się na Wydział Historyczno-Filologiczny Uniwersytetu św. Włodzimierza. Na studiach humanistycznych spędził zaledwie kilka dni, po czym przeniósł się na Wydział Prawa. Decyzja nie była podyktowana zainteresowaniami. Przeważyło zdanie ojca. Józef Lesman, z wykształcenia matematyk, literackie zainteresowania syna uważał za niepraktyczne i niedochodowe.
Studiując prawo, Leśmian nie rezygnował jednak z rozwijania zainteresowań literackich. Angażował się w prace Koła Literackiego, a także współpracował z szeregiem czasopism takich jak: „Tygodnik Ilustrowany”, „Przegląd Tygodniowy”, „Życie”, „Głos”, „Chimera”. O tym, że studiów nigdy nie traktował priorytetowo, świadczy dobitnie treść dyplomu wydanego przez Uniwersytet św. Włodzimierza w Kijowie 31 lipca 1901 r. Ze wszystkich przepisanych egzaminów końcowych (a były to egzaminy ustne z: systemu prawa rzymskiego, prawa cywilnego, sądownictwa cywilnego, prawa karnego, prawa handlowego, prawa międzynarodowego oraz odpowiedź pisemna z prawa rzymskiego) otrzymał stopień jedynie zadowalający (dostateczny).
Przez piętnaście następnych lat Leśmian podróżował. Bywał m.in. w Salzburgu, Wiedniu, Monachium, Paryżu oraz we Włoszech. 9 czerwca 1905 w Paryżu wziął ślub z Zofią Chylińską. Co ciekawe, w dokumencie poświadczającym zawarcie małżeństwa jako zawód wpisał literat (homme d’letter). Wtedy też po raz pierwszy przekonał się, jak trudno jest zarabiać na chleb pisaniem. W pochodzących z tamtego czasu listach do przyjaciół niejednokrotnie utyskiwał na trudne warunki życia. W 1906 żalił się Zenonowi Przesmyskiemu: „Chory jestem z głodu, z wyczerpania”.
Kompromis
W roku 1917 Leśmian poszedł na kompromis z życiem i przyjął posadę urzędnika Ministerstwa Sprawiedliwości, a w roku kolejnym pomocnika adwokata w Warszawie. Uzyskał tym samym stałe źródło niewielkich dochodów. Rok później wiceminister sprawiedliwości Eugeniusz Śmiarowski (to jemu w roku 1920 poeta zadedykuje tom wierszy Łąka) powierzył mu notariat w Hrubieszowie. Wydawałoby się, że historia dobrnęła do szczęśliwego końca, ale Leśmian znalazł się kropce. Uposażenie rejenta okazało się wprawdzie pokaźne, ale prowincjonalne miasteczko zupełnie nie przypadło poecie do gustu. Już cztery dni po nominacji złożył wniosek o miesięczny urlop, a cztery miesiące później prosił o zwolnienie z posady. Krok ten, radykalny w swej wymowie, chyba odrobinę go przeraził. Podanie wycofał następnego dnia, ale nie zmienił swego nastawienia do miejsca życia i pracy. Kiedy tylko mógł, uciekał z miasta. Gdy zaś nie było to możliwe, znikał na wiele godzin z kancelarii.
W identyczny sposób funkcjonował w Zamościu, do którego przeniesiono go w maju 1922 r. I tam przy każdej okazji prosił o urlop motywowany koniecznością wyjazdu. Wskazywał najróżniejsze powody: „w sprawach familijnych”, „celem kuracji”, „z powodu choroby żony” itp. Zamojscy współpracownicy oraz znajomi Leśmiana zgodnie potwierdzają: „jego rola w biurze, którego chętnie unikał, ograniczała się wyłącznie do obecności pana rejenta w czasie odczytywania aktu wymagającego jego własnoręcznego podpisu”. Nadto niejednokrotnie trzeba było go „ściągać przez woźnego do kancelarii, aby wysłuchał i podpisał uprzednio przygotowane akta”. Czas nie zmienił nastawienia poety do rejentury i prawa w ogólności. Leśmian pracy notariusza nie lubił i traktował ją jako przykrą konieczność. Fakty mówią zresztą same za siebie. Akta osobowe o służbie Bolesława Lesmana notarjusza przy Wydziale Hipotecznym Sądu Okręgowego w Zamościu liczą ponad 600 stron. Dominuje dokumentacja związana z jego prośbami o udzielenie urlopu lub jego przedłużenie. Funkcję notariusza w Hrubieszowie i Zamościu sprawował 6211 dni. Nieobecny w pracy był 2383 dni.
Epilog
Niefrasobliwość Leśmiana, jego łatwowierność i niechęć do zajmowania się sprawami kancelarii doprowadziła do katastrofy. W roku 1929 wybuchł skandal związany z defraudacją olbrzymiej jak na ówczesne czasy sumy kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu złotych. Sprawcą był zastępca Leśmiana Władysław Adamowicz. Kiedy poety nie było na miejscu, a nie było go często, sprawy w jego imieniu i na jego odpowiedzialność załatwiał właśnie Adamowicz. Nieuczciwy deponent uciekł z pieniędzmi, a skutki jego przestępstwa obciążyły Leśmiana. Odczuwał je do końca życia. Nie tylko bowiem znacznie się zadłużył, ale również mocno nadwątlił zdrowie.
Marzenia Bolesława Leśmiana spełniły się u kresu jego życia. W 1933 roku został wybrany na członka Polskiej Akademii Literatury. Poeta odebrał ten gest jako wielkie wyróżnienie. Wróciła energia, odżyły dawne artystyczne aspiracje. W prace Akademii zaangażował się z wielką werwą. To zaś wymuszało częste i regularne wizyty w stolicy. Znów zaczął zaniedbywać kancelarię. Załatwiona odmownie prośba o przyznanie mu jakiejś rejentury w Warszawie ostatecznie rozwiała złudzenia. 6 sierpnia 1935 Leśmian złożył podanie o zwolnienie i przeniósł się do stolicy. Zmarł dwa lata później. Na nagrobku napisano mu: „Poeta. Notariusz”. Nie byłby zapewne zadowolony z tej konfiguracji, ale tak właśnie potoczyło się jego życie.