Sąd, papiery, akta, wokanda – 10 spraw o pożyczkę i przedawnione faktury za telefon, 3 wgniecione zderzaki, 2 obolałe kręgosłupy szyjne, podział majątku wspólnego: mieszkanie 40 m², telewizor, pralka, dwa zużyte wiadra po farbie. 10 wykroczeń, mandaty, włamanie do piwnicy, kradzież Fiata Mirafiori.
Nuda jak w polskim filmie. Nic się nie dzieje, sędzia nie jest super bohaterem. Nawet strój urzędowy to nuda – za duży, za obszerny, nieatrakcyjny, pod togą można doskonale ukryć ciążę bliźniaczą, ciążę spożywczą i fortepian. W upalne dni można też ukryć brak elementów garderoby.
Seriale o sądzie i sędziach to nuda. Sztywne, nachalnie edukujące, wyreżyserowane, nieprawdziwe jak szpital w Leśnej Górze. Nie to, co za granicą… tam mają sędziów śledczych, którzy pracują w terenie, współpracują z policjantami, prokuratorami, życie kipi, pachnie kawą i perfumą, jest adrenalina. 15 sezonów francuskiego serialu „Alice Nevers, sędzia jest kobietą” to kryminał, miłość, rozterki etyczne i, jak przetłumaczył Google, „pomiędzy ultimatum i ważnymi decyzjami, straszliwa para Alice i Freda Marquanda będzie musiała stawić czoła delikatnym sytuacjom”. Serial w ostatnim sezonie otrzymał od widzów tylko półtorej gwiazdki. Chyba było za dużo „ultimatum”, a za mało „straszliwej pary”.
Miniserial „Le Juge” z 2005 r. dostał trzy gwiazdki na francuskim Filmwebie, ale chyba dlatego, że fabuła opierała się na skomplikowanej relacji sędziego śledczego i policjanta, będącego kochankiem żony sędziego… Francuzi potrafią połączyć miłość do pracy z miłością w pracy. U nas, szanse na romans jak w kinie, są niewielkie, ponieważ w pokojach siedzą 2-4 osoby. Poza tym każdy kończy się aferą towarzyską, plotkami i ostracyzmem. Wiele lat temu dwie osoby straciły nawet pracę przez romans. Był to konserwator i sprzątaczka w sądzie, którzy popołudniami przebierali się w togi, by swawolić na stole, co uchwyciły kamery i czujny, albo zazdrosny, ochroniarz.
Włosi poszli na całość w kinematografii sądowej, ale mieli potencjał, rozmach, materiały na filmy. Mafia zapewniała, i nadal zapewnia, prawdziwych bohaterów oddających życie za sprawiedliwość, każde śledztwo to gotowy scenariusz. „Il giudice ragazzino” z 1994 r. to opis działalności młodego sycylijskiego sędziego, który wypowiedział mafii osobistą wojnę. Wstrząsającą historią była walka bezkompromisowego sędziego śledczego Giovanniego Falcone z mafią. Sędzia, po zebraniu dowodów i przedstawieniu zarzutów kilkuset przestępcom, naprawdę poległ w zamachu zorganizowanym przez Cosa Nostra („Falcone” 1999 r.).
Nie to, co u nas. U nas nie kręcili filmów o odważnych sędziach, którzy wydawali wyroki w sprawach mafijnych. Wprawdzie można było za to zostać ministrem sprawiedliwości, ale to nie to samo. U nas prokurator Szacki, „czempion warszawskiej prokuratury”, w „Ziarnie Prawdy” (2015 r., 7 gwiazdek na Filmwebie) chodził po Sandomierzu szukając zabójcy, z drugiej strony na rowerze pędził Ojciec Mateusz szukając tego samego. Każdy prawnik widzi tu spór kompetencyjny i podejrzenie przekroczenia uprawnień.
To też nie to, co Amerykanie, którzy ostatnio nakręcili film „Sędzia” z 2014 r. (7,6 gwiazdki na Filmweb). Niby nic się nie dzieje. Stary sędzia, jedyny w miasteczku, naruszając, chociażby nieumyślnie, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, spowodował wypadek, którego następstwem była śmierć innej osoby (patrz: art.177 Kodeksu Karnego). Przyjeżdża jego syn, Ironman (nie… nie Człowiek-Ironia, lecz jeden z Avengersów, ten, który w sercu nosi lampkę ledową), wzięty prawnik z dużego miasta, w pięknym garniturze i z teczką. I dzieje się coś nie do pomyślenia. Oprócz romansu (wpływy kinematografii francuskiej) bogaty prawnik zapragnął objąć urząd po ojcu, ponieważ sędziowanie okazało się jego powołaniem, a prowincja „za dychę dolarów brutto” bezpieczną przystanią. Ironman został sędzią.
Nie to, co u nas. U nas taki scenariusz byłby niewiarygodny, przecież wzięty prawnik w garniturze i z teczką nie zmieniłby pracy na mniej płatną i na gorszych warunkach (2-4 osoby w pokoju). Poza tym nie doczekałby się końca procedury nominacyjnej przy wstrzymanych kilkuset etatach i nie miałby szans przy asesorach po Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. I co to za ojciec sędzia sędziujący do późnej starości, a nie do sześćdziesiątki. Kto mu pozwolił pracować? Jeszcze nieumyślnie spowodował wypadek drogowy. Przecież to doskonała okazja do totalnej wymiany kadry sędziowskiej w całym kraju i rozpoczęcia akcji plakatowej za miliony złotych dla agencji PR-owej. Tym bardziej wzięty prawnik nie miałby szans na nową pracę jako resortowe dziecko, wiadomo, że takie dziedziczone stanowisko to samo zło.
Amerykanie nie potrafią jednak kręcić filmów o sędziach ani opowiedzieć wiarygodnej historii sądowej. Nie to, co u nas…