Dostałam od Włodka (Włodzimierza Łyczywka, przyp. red.) zadanie niewykonalne – za pomocą 6-8 tys. znaków (ze spacjami) opisać 9 dni pobytu w Japonii.
Nie wymienię wszystkiego, co widziałam, nie wystarczy miejsca, a co z opisem moich wrażeń? Będę więc pisała skrótowo. Przylot na lotnisko w Osace i godzinna jazda autobusem wzdłuż terenów portowych i przemysłowych do Kobe to pierwszy szok cywilizacyjny. Jeżeli my w Europie żyjemy w XXI wieku, to tutaj jest już XXII… Na wyspę Awaji przejeżdżamy najdłuższym mostem wiszącym na świecie (długość 3911 m, wys. 283 m). Piękne Centrum Kongresowe Awaji Yumebutai jest dobrym miejscem wypadowym do zwiedzenia Himeji, gdzie znajduje się zamek (wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO), który po ostatniej rozbudowie w roku 1666 do dziś nie zmienił swojego wyglądu, oraz do Kobe, miasta zburzonego w 1995 r. podczas jednego z najsilniejszych i najtragiczniejszych trzęsień ziemi w historii Japonii.
Zanim opiszę następne atrakcje turystyczne, które udało się nam zwiedzić w Japonii, parę słów o tym, co pozwoliło nam maksymalnie wykorzystać krótki czas pobytu w tym kraju. Po pierwsze, dobre przygotowanie przed wyjazdem (przewodniki i blogi internetowe), po drugie Shinkansen oraz Japan Rail Pass załatwiony przed wyjazdem a po trzecie… wygodne buty trekkingowe.
Następnym miejscem naszego pobytu było założone w 794 roku Kioto. Spacery po wąskich uliczkach dawnej stolicy cesarskiej, w której do dziś zachowało się wiele najsłynniejszych zabytków Japonii, pozwalają turyście odczuć prawdziwego ducha tego kraju. Na rozwój, charakter i kulturę tego miasta największy wpływ miał dwór cesarski. Później doszła do tego tradycja samurajska, religia buddyjska, ceremonia picia herbaty, handel jedwabiem oraz… tradycja gejszy. W dzielnicy Gion, przy odrobinie szczęścia, można po godz. 17-tej zobaczyć i sfotografować geiko i maiko spieszące się do pracy w okolicznych herbaciarniach.
Liczba świątyń, zamków czy też herbaciarni, które warto odwiedzić w Kioto, przekracza oczywiście możliwości turysty spędzającego 2 dni w tym mieście. Najważniejsze jednak jest, aby poczuć atmosferę miasta, np. podążając śladami prof. Nishida Kitaro, stąd nazwa „Spacer filozofa”, wzdłuż kanału Shishigatani (najlepiej, jeżeli jest to okres kwitnienia wiśni) lub wieczorem po zmroku zajrzeć do dzielnicy Gion i wstąpić do którejś z wytwornych herbaciarni. Nie sposób też pominąć Złotego i Srebrnego Pawilonu, symboli ery cesarskiej, Zamku Nijo z jego „słowiczymi podłogami” (w ogrodach zamku mogliśmy być świadkami tradycyjnego ślubu japońskiego), czy też nie spojrzeć na miasto ze wzgórza, na które dziś tak jak tysiąc lat temu wspinają się pielgrzymi (w przepięknych kimonach) w drodze do świątyni Kiyomizudera. Wszystkie te zabytki, jak i wiele innych obiektów otoczone są wspaniałymi ogrodami. Park cesarski, bliźniacze świątynie Nishi i Higashi oraz kaplicę Yasaka udało się nam zmieścić w programie zwiedzania.
Warto jeszcze wymienić współczesną atrakcję Kioto - zbudowany w 1997 roku wg projektu arch. Hiroshi Hara dworzec kolejowy. Jest to olbrzymi kompleks komunikacyjny, hotelowy, handlowy i usługowy, liczący 15 kondygnacji i ponad 230 tys. metrów kwadratowych powierzchni, który należy do najwybitniejszych dzieł współczesnej architektury kolejowej na świecie. Szerokie schody wiodące z centralnej hali dworca na dach kompleksu zdają się nie mieć końca i prowadzić do nieba. Z dachu budynku, na którym jest park, można podziwiać panoramę Kioto.
W ten sposób przechodzimy od tradycji do nowoczesności, której najważniejszym symbolem jest, nie tylko dla mnie, Shinkansen. Japońskie koleje są uznawane za najlepsze na świecie. Przekonać się można o tym najlepiej podróżując po Japonii z kartą Japan Rail Pass. Na dworcu w Kioto z tego samego peronu, co 3-4 minuty odjeżdża pociąg, który już wyjeżdżając z dworca osiąga prędkość ponad 100 km/h (maksymalna prędkość ponad 300 km/h). Jest to przedsięwzięcie techniczne i logistyczne, które nie ma sobie równego na całym świecie. Średnie roczne opóźnienia Shinkansenów wynosi od kilkunastu do kilkudziesięciu sekund. Nowa kolej lewitująca w badaniach testowych osiągnęła prędkość 605 km/h.
Podróż z Kioto do Tokio (500 km) trwa 2 godz. 15 minut. Skoro już jesteśmy w Tokio, to musimy zapoznać się w mapą metra (istnieją bardzo dobre aplikacje offline) i najlepiej wykupić od razu bilet na 1-3 dni. Kupno biletów nie zawsze jest proste, ponieważ w automatach często brakuje informacji po angielsku. Informacja na stacjach jest bardzo dobra. W hotelach obsługa przeważnie mówi po angielsku, natomiast na ulicy trudno porozumieć się nie znając japońskiego, ale Japończycy zawsze starają pomóc, pokazać drogę, a nawet zaprowadzić.
Tokio to miasto zdecydowanie nowoczesne. Pod koniec XVI w. mała wioska rybacka Edo stała się ośrodkiem władzy szoguna i szybko zaczęła się rozrastać. Ok. 1700 r. było to prawdopodobnie największe miasto na świecie, niestety rządzący w Japonii ród Tokugawa (samurajowie) przez 200 lat izolował kraj od reszty świata. Izolacjonizm japoński skończył się dopiero w połowie XIX w. W roku 1868 Edo, przemianowane na Tokio, stało się stolicą kraju. W 1923 r. wielkie trzęsienie ziemi o sile 8,3 w skali Richtera oraz pożar zniszczyły kompletnie 2/3 miasta (zginęło ok. 143 tys. mieszkańców). Po katastrofie bardzo szybko następowała odbudowa miasta w stylu zachodnim oraz realizacja wielkich projektów urbanistycznych, budowa kolei dojazdowych. Powstało nowoczesne miasto. Niestety Japonia rozpoczęła wojnę z USA… W 1945 r., na skutek bombardowań amerykańskich, miasto zostało ponownie totalnie zniszczone i zginęło 200 tys. mieszkańców.
Dziś stolica Japonii to jedno z najnowocześniejszych miast na świecie z doskonałym systemem transportu. Kompleks dworcowy Shinjuku obsługuje 3,5 mln pasażerów dziennie. Obszar metropolitalny Tokio-Yokohama to 37 mln ludności.
W Tokio należy chłonąć nowoczesność aż do przesytu. Trzeba przejść przez najruchliwsze skrzyżowanie świata w handlowej dzielnicy Shibuya. Metropolię można obejrzeć z najwyższej wieży na świecie, Tokyo Skytree ma 634 m wysokości lub z Tokio Tower (333 m) zbudowanej w 1958 r. na wzór Wieży Eiffla. Przy dobrej widoczności można też z 45 piętra jednej z dwóch wież budynków rządowych podziwiać panoramę rozciągającą się od świętej góry Fuji do zatoki tokijskiej. „Kupić nie kupić, zobaczyć warto” – ekskluzywne zakupy można zrobić w jednej najdroższych i najbardziej podatnych na wpływy Zachodu dzielnicy Ginza.
Po całym tym zgiełku z przyjemnością odpoczniemy w ogrodach cesarskich lub Parku Ueno, gdzie na pewno znajdziemy spokój i ciszę. Potem wróćmy na chwilę do tradycji i odwiedźmy świątynię Sensoji, najważniejszy i najbardziej okazały obiekt sakralny w Tokio (VII w.).
Wieczorem polecam zajrzeć do dzielnicy Roppongi – muzycznego i klubowego centrum stolicy, gdzie koniecznie trzeba wstąpić na sushi i sashimi. Surowa ryba była naszym codziennym posiłkiem (poza jednym wyjątkiem – wołowiną w Kobe). Od ryb należy też rozpocząć jeden dzień pobytu w Tokio. O godz. 5:50 można liczyć na wejściówkę na targ Tsukiji, gdzie sprzedaje się dziennie 2 tys. ton ryb i owoców morza – jeden z największych targów rybnych na świecie, i być świadkiem słynnej aukcji tuńczyków. Świeższego sushi nie zjecie nigdzie indziej na świecie.
Tokio można sobie dawkować tak, jak my to zrobiliśmy. Jednego dnia pojechaliśmy do Kamakury. W tym nadmorskim mieście, otoczonym porośniętymi lasem wzgórzami, odwiedzić można 19 świątyń shintoistycznych i 65 buddyjskich. Największą atrakcją Kamakury jest posąg Buddy odlany z brązu w 1252 roku. Atrakcją dodatkową była jazda pociągiem w czasie świąt przesilenia jesiennego, kiedy do Kamakury udawało się tysiące pielgrzymów. Przeżyliśmy wtedy słynne „upychanie” do pociągu przez specjalnie wyszkolonych pracowników kolei.
Drugi wyjazd z Tokio to zwiedzanie drugiego ważnego ośrodka religijnego – Nikko. Pierwsza świątynia powstała tu ponad 1200 lat temu. W XVII w. Tokugawa Iemitsu, tworząc kaplicę-mauzoleum swojego dziadka Ieyasu (założyciela dynastii szogunów władających Japonią przez 250 lat), postanowił, że będzie to dzieło, któremu nic nie dorówna ani pięknem, ani wielkością… i udało mu się to zrealizować.
Między Kamakura czy Nikko a Tokio przebywaliśmy podróż w czasie rzędu 1000 lat. Spacer wieczorem po rozświetlonym neonami Roppongi Hills wydawał się nierealny…
9 dni minęło jak jedna chwila. Ogrom wrażeń i poczucie niedosytu. Jadąc pociągiem mono-rail na lotnisko, myśleliśmy o tym, jak niewiele można zrozumieć z kultury, tradycji i obyczajów innego kraju podczas tak krótkiego pobytu, jednocześnie jak wielkiej ochoty można nabrać, aby go poznać lepiej. Z ogromną przyjemnością pojechałabym do Japonii jeszcze nie raz, zarówno do miejsc, których nie miałam czasu odwiedzić, jak i do tych, które już widziałam.
Wrzesień 2018
PS
6 października 2018 r., po 83 latach działalności, zamknięto targ Tsukiji. W tym roku po raz pierwszy noworoczna aukcja tuńczyka odbyła się na, położonej 2 kilometry od tego miejsca, sztucznej wyspie wybudowanej kosztem 5 mld dolarów, w dzielnicy Toyosu. Ważący 278 kilogramów tuńczyk błękitnopłetwy został sprzedany za 333,6 miliona jenów, czyli 2,7 miliona euro. Nabywcą jest Kiyoshi Kimura, właściciel znanej japońskiej sieci restauracji „Sushi Zanmai”.