Wymyśliłem sobie dość nietypowe zadanie – jak na objętość miesięcznika In Gremio. Nie jest i nie może to być przewodnikiem po świecie, choćby dlatego, że są lepsze. Nie jest to także chwalba – gdzie to nie byłem, a raczej zachęta do śmiałego podróżowania, bo mamy już takie możliwości.
W rodzinie dalszej miałem Arkadego Fiedlera, a to zobowiązuje. Kilkanaście lat temu, kiedy wylądowaliśmy z przyjaciółmi w Papeete na Thaiti okazało się, że możemy przejść jako obywatele Unii Europejskiej bez paszportów na dowód osobisty. To jest znakiem czasu dzisiejszych peregrynacji Polaków i szczęścia, że nie jesteśmy już zaściankiem.
Zwiedzanie zacząłem ponad 40 lat temu – przypomnijcie sobie Państwo – bądź wyobraźcie (Ci młodsi), jak to wyglądało, gdy Fiat 126 p popsuł się gdzieś na krańcach Europy. Mam szereg przyjaciół z którymi tę pasję dzielę – także wśród prawników – i postaram się przynajmniej przybliżyć to, co jest już dla nas osiągalne.
Wybór krajów, a także własnych spostrzeżeń jest oczywiście sprawą indywidualną,
podobnie jak dobór zdjęć przygotowanych przez moją żonę Weronikę.
Liczę na refleksję i ewentualną krytykę, co może spowodować zmiany
w kolejnych odcinkach cyklu.
Albania
Kraj lasów i gór, wielkości naszych Tatr, zaś lasy zajmują ponad połowę jej powierzchni. Na pograniczu z Czarnogórą na północy Albanii – jezioro Szkoderskie z bogatą fauną w szczególności ptactwa. Na południu zaś Park Narodowy Butrint z niewielkim, ale ślicznym jeziorem i starożytnym miastem. W parku tym, co rzadkość w tej strefie klimatycznej, występują foki.
Niedaleko na południu na granicy z Grecją i Macedonią dość spore jezioro Prespa i to bardzo wysoko w górach. Pomiędzy tymi parkami narodowymi – dobrze zachowane miasto Turków Otomańskich z XIII wieku wraz z Cytadelą (Girokaster).
W Albanii znajdziemy pozostałości kolonizacji rzymskiej z II wieku p.n.e., a następnie Bizantyjskiej i Tureckiej. Ciekawą postacią historyczną przywoływaną w Tiranie jest Skandenberg – wódz powstania Albańczyków przeciwko Turcji w XV wieku.
Algieria
To starożytna Kartagina, chociaż główne miasto tego państwa znajdowało się na terenie dzisiejszej Tunezji, a Kartagina przecież przez wieki konkurowała o prymat w ówczesnym świecie z Rzymem. W późniejszych wiekach naszej ery odnotowano wpływy Wandalów, a następnie Arabów, którzy opanowali dzisiejsze terytorium Algierii w połowie VII wieku naszej ery. Rdzenna ludność to w znacznej mierze Berberowie i Tuaregowie, czyli ludzie pustyni.
Ciekawą historią tego kraju jest to, iż w XVI wieku była to mekka piractwa, a szczególnie słynni byli tzw. Barbareskowie, czyli bracia rudobrodzi. Wielokrotnie brawurowo napadali oni na floty weneckie czy genueńskie, a najsłynniejszym ich wyczynem to piracka kradzież skarbów watykańskich.
Kraj pustynny w około 80%, ale też o niezwykłych krajobrazach skalnych, szczególnie na płaskowyżu Hoggar. Obecnie to kraj arabski, ale „z politurą francuską” i mimo oficjalnego języka arabskiego, każdy tubylec odpowie w języku Moliera.
Andorra
Kraj niewielki na pograniczu Francji i Hiszpanii z ukształtowanym przez kilka wieków ustrojem monarchicznym, gdzie współrządzącymi są Prezydent Francji i Biskup Hiszpanii (tzw. Współksiążęta).
Kraj wręcz przepiękny choć wielkości Szczecina, cały praktycznie na wysokości naszych Rysów. Cudowne widoki, wspaniałe hotele i baseny, a choć walutą jest euro to Andorra nie należy do UE. Strefa wolnocłowa, a zatem zakupy mogą być tam interesujące.
Andorra jest atrakcyjna także zimą z uwagi na wiele tras narciarskich i sportowych ośrodków zimowych.
Angola
Niewiele znam z Angoli, bo byłem tylko na granicy z Namibią i Botswaną.
Warto jest zobaczyć rzekę Okawanego (o której opowiem przy okazji Botswany). To rzeka okresowa, która płynie donikąd i wodospady Epupa Falls na granicy z Namibią.
Ciekawa historia XX wieku to czynny udział armii kubańskiej w wojnie domowej w tym kraju.
Argentyna
Z obowiązku tylko wspominam o Argentynie, choć chciałbym ją bliżej poznać z uwagi na fantastyczne zróżnicowanie ukształtowania terenu, zarówno wybrzeża Atlantyku, jak i Andów, ale widziałem jedynie Buenos Aires i wodospady Iguazu.
Z Buenos Aires mam niemiłe wspomnienia, bo na lotnisku musiałem po raz wtóry zapłacić za bilety lotnicze do Limy, co było „oczywistym kantem”. Osobiście, a także listowanie przepraszał mnie za tę sytuację Ambasador Argentyny w Polsce.
Zobaczyłem wszakże, i koniecznie polecam, największe i najpiękniejsze wodospady świata, zarówno po stronie argentyńskiej, jak i brazylijskiej Iguazu. To jest po prostu niewiarygodna kipiel – parę wody widać z wielu kilometrów, a rzeka tworząca ten słynny wodospad przelewa ok. 60.000 ton wody na sekundę. W okolicy wodospadów bambusy, palmy i pola storczyków.
Na koniec można się uraczyć na pewno najlepszym na świecie stekiem wołowym.
Armenia
W Armenii i Gruzji byliśmy w zgranej grupie szczecińskich prawników. Na flagach, pieczątkach, w paszportach – wszędzie jest święta dla Ormian Góra Ararat (5.137 m n.p.m), ale widzą ją Ormianie w Erewaniu – tyle, że za granicą. Po wojnach w latach 1918-1920 Turcja zajęła tę część Armenii wraz z Górą Ararat, przy okazji czyniąc słynną rzeź Ormian.
Erewań to miasto na wskroś nowoczesne – taki mały Berlin za murem, a w miejscowych restauracjach słychać muzykę zarówno orientalną, jak i współczesną, śpiewaną przez znanych Ormian (Charles Aznawour, Cher, Garou). Koniak mają naprawdę w niczym nieustępujący francuskiemu.
Ormianie to najstarsi wyznawcy Jezusa – właściwie pierwsze państwo chrześcijańskie. Mają też bardzo trudną historię – jak pisał Ryszard Kapuściński w Imperium – ciągle ktoś ich podbijał i pacyfikował.
A jest to bardzo mądry i otwarty naród – o ile np. w Gruzji w szkole obowiązkowy jest taniec, to w Armenii – szachy. Poza słynnymi piosenkarzami i szachistami (Gari Kasparow), to także wszystkim znany tenisista Andre Agassi (właściwie Agasian).
Z dobrym przewodnikiem można zwiedzić niezliczoną ilość klasztorów, cerkwi i to wykutych w skałach, a także przepiękne terytorium Patriarchy Ormiańskiego niedaleko Erewania w Eczmiadzynie. W muzeum tego „ormiańskiego Watykanu” zobaczyć można – jeśli to prawda – fragment Arki Noego, a także grot z włóczni z Jerozolimy, którą bok Jezusa przebił rzymski żołnierz.
Na północnym wschodzie Armenii leży surowe, ale piękne i wielkie jezioro Sewan, otoczone ośnieżonymi górami już we wrześniu. Baza hotelowa wszakże przypomina jeszcze ZSRR.
Australia
Znam tylko wschodnie wybrzeże od Brisbane do Gór Błękitnych, poniżej Sydney. W połowie drogi (ok. 1.500 km samochodem) znajduje się w okolicy Wielkiej Rafy Koralowej Surfers Paradise – mekka surferów, a także miejsce corocznych spotkań maturzystów z całej Australii. Jedno z takich spotkań odbywało się akurat wtedy kiedy tam byłem.
Szedłem po ulicy i kląłem po polsku na tłum pijanych nastolatków, mówiąc, że wygląda to jak w Międzyzdrojach, gdy niespodziewanie australijski policjant z nienagannym polskim akcentem odpowiedział mi, że przesadzam, a on urodził się w Świnoujściu. Na Antypodach i taka wpadka… zdębiałem.
W Interiorze po drodze zaproponowano nam płatną partyjkę bilarda, jako mecz Polska – Australia z miejscowymi. Nie wyglądali na Aborygenów, a raczej takich, których niedawno zesłano karnie z Anglii. Wygrana była oczywiście Polaków.
Sydney to opera, ale także świetne puby w okolicy mostu nad zatoką. Zobaczyć też trzeba Góry Błękitne i przejechać się kolejką górniczą w dawnych węglowych wagonikach.
Austria
Wiedeń trzeba zobaczyć – najlepiej latem, bo i zwiedzanie ciekawsze, choćby od strony Dunaju.
Zimą natomiast polecam Bal Noworoczny w Hofburgu w noc sylwestrową. Słynny ten Bal na cały świat. Impreza, na której bawi się kilka tysięcy par, odbywa się w wielu salach i przy wielu orkiestrach, a o północy wychodzi Franciszek Józef, księżna Sisi i cały dwór. Przyjaciołom naszym na Balu zachciało się zwiedzać niedostępne korytarze Hofburga i nie mieli drogi powrotu, a ta część pałacu nie była ogrzewana. Cale szczęście, że zabrali ze sobą telefon komórkowy, bo daliśmy im szansę powrotu do sali balowej.
Latem lub zimą można zwiedzić Insbruck ze wspaniałymi widokami gór, skocznią narciarska Berg Isel i starówkę ze słynnym Goldene Dach oraz nieodległe muzeum Swarowskiego.
Oczywiście warto zobaczyć Graz, Salzburg, a także całą Karyntię, a ponadto skorzystać z wielu możliwości uprawiania narciarstwa np. w Kufstein, Solden czy Sankt Anton. Szczególnie polecam nawet w maju lodowiec Stubai.
Jadąc do Italii po przekroczeniu przełęczy Brenner zjedźcie Państwo koniecznie z autostrady, bo miejscowości obok niej są po prostu malownicze.
Życzymy wszystkim Czytelnikom In Gremio szczęśliwego Nowego 2018 Roku i pozdrawiamy, tym razem z Kostaryki.
Weronika i Włodzimierz Łyczywkowie