W poprzednim numerze prezentowany był jeden wariant podróży po Hiszpanii.
W tym odcinku przedstawiamy wariant drugi.
Kastylia (La Mancha, Estremadura)
Wjeżdżamy do Hiszpanii niemalże w środkową część Pirenejów (góry wapienne do wysokości 3500 m znacznie starsze od Alp i niezwykle malownicze). Nie zaproszę Państwa do Pampeluny, bo tam nie byłem dlatego, że gonitwy byków na arenie są w lipcu, a w tym miesiącu wyjazdu do centrum Hiszpanii nie polecam, o czym później.
Pierwszy z cudów natury, który trzeba w hiszpańskich Pirenejach zobaczyć to Park Narodowy Ordesa. Nad rzeką Ararat wznoszą się pionowe wapienne skały o bezwzględnej wysokości ponad 600 m. To robi wrażenie, podobnie jak wyżłobiony na końcu kanionu przez lodowiec taki jakby „amfiteatr”. Prawdopodobnie w wąwozie Roncevaux, ale po stronie francuskiej, odbyła się w 778 r. bitwa Karola Wielkiego z Saracenami, opisywana w dziele pod tytułem Pieśń o Rolandzie (kiedyś czytano je w szkołach jako piękny przykład patriotycznej literatury rycerskiej).
Kierujemy się do Madrytu przez Saragossę zwaną w czasach rzymskich Cesaraugusta, czyli miastem cesarza Augusta, siostrzeńca Cezara. Zaragoza lub Saragossa mocno ucierpiała w czasach wojen z Napoleonem Buonaparte), ale zachowane jest jeszcze rzymskie Forum, a przede wszystkim pozostałość po Maurach, czyli Palacio de Aljaferia. To zamek obronny, a później siedziba Świętej Inkwizycji.
Na najbliższy tydzień naszą „bazą wypadową” będzie Madryt, a więc na taki czas powinniśmy mieć dobre lokum, najlepiej w centrum miasta, aby po każdej wycieczce wieczory spędzać pijąc doskonałą Rioję (bo obiad je się dopiero po 22:00).
Proponuję cztery wycieczki całodzienne tj.:
1. Trujillo i Toledo
To stosunkowo długa trasa, bo w jedną stronę liczy blisko 300 km i to ze zwiedzaniem Toledo i Trujillo, a po drodze ewentualnie Monasterio de Guadelupe. Wracając do Madrytu z Trujillo będziemy jechali już autostradą, więc dzień męczący, ale pełen wrażeń.
Toledo jest chyba jednym z cenniejszych pod względem zabytków miast Hiszpanii. Wzgórze to jedna wielka starówka i to ze wszystkimi stylami od Wizygotów poprzez Maurów i te ostatnie 900 lat Hiszpanów. Zobaczyć trzeba koniecznie katedrę, do której dojdziemy labiryntem wąziutkich uliczek. Katedrę budowano aż 250 lat, stąd mnogość stylów architektonicznych. Sama zaś jest monumentalna. Warto zobaczyć w skarbcu monstrancję o wysokości 3 metrów. Toledo to miejsce urodzenia El Greco, ale warto i tu zajrzeć do Casa de El Greco. To nie tyle muzeum, co odtworzona jego pracownia (chociaż tam wcale nie mieszkał) i oczywiście wspaniałe obrazy.
Guadelupe
Zobaczyć trzeba klasztor i kościół, które przepięknie wyglądają w słońcu oraz obraz Matki Boskiej z Guadelupy, odnaleziony tam 700 lat temu. Jest Ona patronką zarówno Hiszpanii, jak i Meksyku.
Trujillo
Jedziemy tam z powodu Pizarro – to chyba najsłynniejszy konkwistador XVI w. Jego pomnik na koniu i w pełnej zbroi znajduje się na Plaza Mayor, podobnie jak w Limie. To on właśnie zdobył Ekwador i Peru, pobił Inków z ich ostatnim władcą Atahualpa, a do dzisiaj wszyscy szukają ostatniego schronienia Inków i ich skarbów. Z tego miasta wywodziło się jeszcze kilku słynnych konkwistadorów, którzy już w XIV w. penetrowali Amazonię. Miasto słynie także z pięknych ogrodów i bujnej roślinności. Nie będziemy już chyba ryzykować dalszej podróży do Ceseres (choć to niedaleko, a warto by było), bo to miasto pełne bocianów gniazdujących na wieżach, dachach i kominach.
Autostradą wracamy po tak trudnym dniu do Madrytu.
2. Cuenca (Castylia La Mancha)
Jedziemy znowu na południe od Madrytu, z tym że na południowy–wschód. Celem naszym jest Cuenca, chociaż gdyby trochę zboczyć na zachód to warto zajrzeć do miasta Talawera de la Reina, a tam w parku zobaczymy altanę z ceramicznych, niebiesko-żółtych, kwadratowych płytek tzw. „Azulejos”. Jeśli sobie jednak darujemy te „azulejos” to do Cuency mamy z Madrytu niewiele ponad 100 km. Do Cuency zaglądamy z powodu wiszących domów. Samo miasto leży na klifie między dwoma rzekami, a wysokie domy po prostu wiszą jak „przylepione”. To również miasto malarzy, motywy architektury tego miasta są wszędzie na sztalugach i w galeriach.
Castylia La Mancha, którą zwiedzamy to kraina Cervantesa, który stworzył Don Kichota i Sancho Pansę. Wiatraki, które traktował jako olbrzymy i atakował dalej tam stoją. Wracając do hotelu w Madrycie zajrzeć można już pod samą stolicą do Alcala de Henares (pierwsze uniwersyteckie miasto świata) bądź do Chinchon, gdzie Plaza Mayor w sierpniu zmienia się na corridę.
3. Kastylia – Leon
Na północ od Madrytu jest dużo do zwiedzania, ale odległość nie taka duża.
El Escorial to królewskie miasto z dwoma pałacami, mnóstwem ogrodów oraz 200-letnią areną do walki byków. Palacio Real jest widoczny z wielu kilometrów. W środku wspaniałe obrazy Tycjana, Tintoretto i Rubensa. Koniecznie wejść trzeba do Pantheon Real – to bogactwo i przepych oraz Lapidarium niemal wszystkich królów Hiszpanii.
Valle de Los Caidos
Mimo, iż konotacje historyczne dyktatury Generała Franco kojarzą nam się niedobrze to jednak Franco nie opowiedział się po żadnej ze stron w II Wojnie Światowej i przywrócił monarchię po swojej śmierci, czyniąc Juana Carlosa I swym następcą, a i gospodarkę trochę poprawił przez co Hiszpanie nie oceniają go aż tak źle. W Dolinie Poległych Franco spoczywa razem ze swoim przyjacielem Generałem Primo de Rivera (założycielem Falangi), a żeby do ich grobów dojść trzeba przejść kilkaset metrów przez Bazylikę wykutą w skale. Z tyłu Bazyliki na skale znajduje się klasztor, a do najwyższego krzyża świata (150 m wysokości) dojechać można kolejką linową. Całość imponująca, otoczenie zaś doliny arcyciekawe.
Segovia
Poza olbrzymią katedrą i Plaza Mayor zobaczyć trzeba:
• Alcazar
– niezwykły zamek z mnóstwem wieżyczek, który jako żywo przypomina Pałac Neuschweistein Ludwika Szalonego w Bawarii, a poza tym mówi się, że znak firmowy filmów Disneya wzorowany był na tym zamku.
• Akwedukt rzymski
– doskonale zachowany, posiadający ponad 100 łuków. Tuż pod akweduktem znajduje się kultowa restauracja (nazwy nie pamiętam), ale byli tam – co wynika ze zdjęć – wszyscy wielcy tego świata. Serwują tam m.in. słynny przysmak hiszpański – pieczone prosie. Restauracja sama w sobie jest też ciekawa tak z zewnątrz, jak i w środku.
Cała Castylia Leon to kraina pałaców i rezydencji, jeśli poświęcimy nań 2 dni to naprawdę jest co zwiedzać.
4. Madryt
Byłem tam kilka razy, ale hotelu nie mogę polecić, bo najczęściej mieszkałem u brata, który przez wiele lat przebywał tu na placówce. Zwiedzanie Madrytu proponuję od Castellany, czyli olbrzymiej alei długości chyba kilkunastu kilometrów.
Castellana
Zaczynajmy w połowie tej arterii koło Plaza de Colon. Stańcie Państwo patrząc na północ i jednocześnie pod górę – zobaczyć wówczas można monumentalną Puerto Europa (to taka spinająca Castellanę brama do Europy). Po jednej stronie widać pomnik Kolumba i wspaniałe fontanny, po drugiej zaś Pałac Sprawiedliwości (Palacio de Iusticia). Idziemy Castellana na południe koło świetnie zagospodarowanego drzewami Ministerstwa Obrony Narodowej, a na przeciwko na Plaza de la Cibelles znajduje się Pallaco de Comuniciatones, gdzie kibice Realu Madryt świętują swoje zwycięstwo.
Dalej Castellaną dochodzimy do Plaza Canoves de Castillo. Po prawej stronie godne obejrzenia jest muzeum Thyssena – Bornemisza. Co prawda większe znaczenie ma muzeum Prado, ale i tu zobaczymy oryginały wspaniałych dzieł Tycjana, Tintoretto, El Greco, a na innych piętrach słynne „tancerki” Degas.
Dochodzimy po prawej stronie do porównywalnego z Luwrem Museo del Prado. Już nieraz pisałem, że skończyłem ze zwiedzaniem muzeów, bo życia nie starczy, ale Prado nie można pominąć. Są tu dzieła Velazquesa, Goi, Rafaela, Rubensa. Najbardziej zapamiętałem dwa obrazy Goi „Maja ubrana” i „Maja naga” – są po prostu urzekające.
Idąc jeszcze dalej, teraz już Passeo del Prado przez plac Carlosa V, trzeba zobaczyć dworzec Atocha. To tu na początku tego wieku rozegrał się dramat ataku terrorystycznego. Starsza jego część jest prześliczna, wygląda jak oranżeria i koniecznie to trzeba zobaczyć.
Okolice Plaza Mayor
i Palacio Real
Plaza Mayor to centrum życia turystycznego w Madrycie. Arkady i malowidła ścienne przepięknych kamienic na placu ściągają tłumy zwiedzających. W okolicy placu znajdziemy się niejeden raz, ponieważ w starych murach poniżej są doskonałe (czynne do rana) restauracje i winiarnie.
Z Plaza Mayor kierujemy się na zachód do Palacio Real. Część pałacu królewskiego można zwiedzać, a z ogrodów (ponieważ są wysoko położone) podziwiać panoramę miasta w jego nowszej części.
Wędrując starymi uliczkami przyglądamy się kościołom, pałacom i ogrodom, ale kierujemy się na wschód do Puerta del Sol. Po drodze też będziemy mieli różne małe place. Na jednym z nich (nazwy już nie pamiętam) byłem w 2 godziny po zamachu Baskijskiej ETA na ważnego generała hiszpańskiego. Puerta del Sol to epicentrum Madrytu (od tego miejsca liczy się odległości). Tuż za placem słynna restauracja z bykami. Na ścianach powieszone są głowy byków, poległych na corridzie i każdy jest opisany z wagą, datą walki i torreadorem, który wygrał. W tym miejscu przypomina mi się dowcip, jak pewien Amerykanin przychodził do restauracji po corridzie w poniedziałek na bycze jaja. Któregoś razu dostał takie małe, a kelner z melancholią rzekł: corrida jak corrida – nie zawsze wygrywa torreador.
Gran Villa
To ekskluzywna ulica sklepów z najdroższymi towarami. To też teatry (tam widziałem flamenco), a na placu, w końcu ulicy siedzi sobie na koniu Don Kichot, a obok Sancho Pansa.
Park Retiro
Olbrzymi uroczy park królewski sprzed blisko 400 lat. Wszędzie są rzeźby, altany, pałacyki, a na środku duży cembrowany staw, po którym można pływać łódką. Jak jest trochę czasu to warto zobaczyć Muzeum Kryształu.
Nie mogę tyle pisać o Madrycie, bo całe In Gremio bym zajął, ale te kilka dni, a przede wszystkim wieczorów spędzić tam trzeba. Madryt jest ponadto przepięknie podświetlony nocą.
Jeszcze o klimacie – Madryt jest stosunkowo wysoko położony, a w lipcu i sierpniu temperatury przekraczają 40 stopni C. Kiedyś, by nie przegrzać silnika, włączyłem przy takiej temperaturze ogrzewanie samochodu – pomogło… ale sauna to nic wobec tego, co przeżyłem.