Ostatnie numery In Gremio (102 i 103) troszkę moim obrazem środowisk prawniczych wstrząsnęły, choć go nie zmieszały. Pokazały tylko raz jeszcze, że nie patrzymy dalej, niż czubek własnego nosa. Doprawdy trudno się dziwić, że w badaniach opinii publicznej wypadamy kiepsko.
Szczęśliwców, których wydania ominęły zachęcam jednak do lektury, a zwłaszcza do kontemplacji okładek. Szczególnie wyróżniłbym upiorne zestawienie łańcucha sędziego Rzeczpospolitej z tureckim półksiężycem i gwiazdą na czerwonym tle z wielce wymownym podtytułem: „czystki”. Nawet przeciętnie inteligentny, nieznający naszej rzeczywistości azjata domyśli się niezawodnie, co autor miał na myśli. Otóż, w Polsce załatwia się sędziów, tak jak w Turcji… A wewnątrz numeru redakcja eksponuje na fioletowo cytat z Josepha Goebbelsa (sic!), który ma wzbudzać refleksję współczesnych polskich sędziów. Okładka kolejnego numeru In Gremio przedstawiająca rząd podpalanych właśnie zapałek na tle ponurej , nocnej łuny dla powierzchownych lub mniej wtajemniczonych wymagać może dodatkowej wykładni, iż nie chodzi bynajmniej o powszechnie kojarzony z listopadem dzień Wszystkich Świętych, lecz o piromanię w wymiarze sprawiedliwości. Z eksponowanego artykułu okazuje się, że okładka ilustruje skargę prokuratorów zaniesioną przeciwko Rzeczpospolitej do Strasburga o pogwałcenie podstawowych praw człowieka i wolności obywatelskich poprzez przeniesienie w stan spoczynku lub na inne stanowisko służbowe.
De gustibus non est disputandum, więc spuszczam kurtynę miłosierdzia na środki wyrazu. Wszelako płynący z nich przekaz trudno zostawić bez komentarza. Nie zgadzam się z tym, że we współczesnej Polsce sędziom, Trybunałowi Konstytucyjnemu, prokuratorom, jak również adwokatom, radcom prawnym, notariuszom i komornikom działa się jakaś krzywda. Prokuratorom zaś skarżyć się na krzywdy wprost nie wypada, którą to tezę na życzenie chętnie rozwinę. Natomiast zamieszanie wokół Trybunału Konstytucyjnego jest zwykłym kryzysem konstytucyjnym, nie uzasadniającym, aż takiej paniki krajowej i międzynarodowej, choć skwapliwie wykorzystywanym przez polityczną opozycję przy niestety nie bezstronnym zachowaniu niektórych sędziów, o czym pisałem niedawno w In Gremio („Spokojnie, to tylko zmiana władzy”).
Rzeczywiste krzywdy Państwo nasze wyrządziło żołnierzom podziemia zbrojnego i politycznej opozycji w nie tak jeszcze odległym systemie zniewolenia i opresji. Niestety, do łamania życia uczciwym patriotom używano także wymiaru sprawiedliwości i nie możemy udawać, że tego nie wiemy, albo że to nas w ogóle nie dotyczy. Odziedziczone po nieprawej przeszłości sądownictwo, przesączone negatywną selekcją miało legitymować zły i obcy ustrój, który już w wolnym kraju za sprawą politycznych cwaniaków i ociemniałych elit uległ osobliwemu oswojeniu z demokratycznym państwem prawa. Przez ten historyczny dziwoląg nie doceniliśmy, a niektórzy nawet nie zauważyli, że w wolnej Polsce środowiska prawnicze otrzymały wielki kredyt zaufania, na który nie wszyscy zasługiwali i którego nie udało nam się uczciwie spłacić. Jeżeli, to co piszę kogoś zaboli, to proszę samemu sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego przez zwykłych ludzi postrzegani jesteśmy dzisiaj jednoznacznie negatywnie? Czyż nie jest tak, że dla wielu prawników ich rola w społeczeństwie ogranicza się do wystawiania rachunków i spokojnej biurowej posady? Czy sale sądowe są przestrzenią sprawiedliwości, empatii, społecznej solidarności,
narodowej wspólnoty, a przede wszystkim zwykłej, ludzkiej życzliwości, kultury i zawodowej kompetencji?
Ostatnie numery In Gremio wpisują się w złą narrację mówienia wyłącznie do siebie samych o swoich własnych interesach i we własnym interesie. Jakże bowiem inaczej rozumieć lament sędziów i prokuratorów lub ich adwokatów w In Gremio? Nota bene bardzo powątpiewam, czy wszyscy sędziowie i prokuratorzy akurat takiego lamentu i takich adwokatów w In Gremio sobie życzyli. Profesor Ireneusz Kamiński, z którym miałem okazję wspólnie występować w Strasburgu przeciwko Federacji Rosyjskiej dobrze wie, że inna była intencja Trybunału, gdy przyznawał rację sędziemu Andreasowi Bace (por. In Gremio nr 102), a inna wtedy, gdy oddalał skargi polskich Rodzin Katyńskich przeciwko Rosji i że miara gwałtu na prawach człowieka podstawowych i wolnościach została od pewnego czasu w Strasburgu bardzo poważnie zachwiana. Owo zakłócenie równowagi naturalnego porządku świata oraz praw podstawowych udzieliło się zresztą także innym europejskim instytucjom w zalewie globalnej głupoty i relatywizmu, czego szczecińska jurysprudencja wydaje się w ogóle nie dostrzegać, choć właściwie król jest nagi.
Chcę wierzyć, że dla sędziów niezawisłość nie ogranicza się do osobistego przywileju, lecz jest przede wszystkim prawem obywatela. Sędziowska niezawisłość nie może też istnieć w społecznej próżni i być przymiotem samym w sobie, związanym wyłącznie z formalnym aktem nominacji. Na niezawisłość trzeba zasługiwać, a nie wyłącznie zapracować. Mam nadzieję, że moje Koleżanki i Koledzy po fachu potrafią rozróżnić między państwem prawa, a państwem prawników. Stosunkowo młodych ludzi, którzy dzisiaj redagują In Gremio nie zamierzam pouczać, ani do niczego namawiać, bo są dorośli i wiedzą co czynią. Przed Bożym Narodzeniem życzę im, by nie doznali goryczy wykorzystania prostolinijnego zapału i zdolności przez cynicznych graczy oraz by unikali porównań dzisiejszej Polski z faszyzmem i stanem wojennym, bo jest to po prostu niesmaczne. Muszę jednak zwrócić uwagę, że nie jesteśmy już niestety In Gremio. Jeżeli więc zamierzają Państwo nadal epatować szczecińskie środowisko prawnicze takimi obrazkami i takim przekazem, jak w dwóch ostatnich numerach, to bardzo proszę nie finansować tego już dłużej ze wspólnych składek i zastanowić się nad zmianą tytułu.