Kolejny sukces na arenie międzynarodowej. To efekt ciężkiej pracy reformatorów. Tych widnych i tych tajnych. Krajowa Rada Sądownictwa została zawieszona w Sieci Europejskich Rad. Właściwie należałoby napisać, że członkowstwo składające się na KRS zostało postawione w stan zawieszenia… Nie, tak nie można, albo zawieszone albo postawione. Dostojne członkowstwo zostało zawieszone… Też nie tak. Jakoś mi „dostojne” nie pasuje do tego członkowstwa. To prawda, ale co pasuje? Z kłopotu wybawiło mnie samo członkowstwo, które publicznie poinformowało, że mu to dynda. Genialne! Przecież to oczywiste, że tylko krok od członkowstwa zawieszonego do dyndającego. Jak mogłem na to nie wpaść. Może tłumaczy mnie to, że mi nie dynda. Więcej: członkowstwo zaczęło się zastanawiać, czy nie zamienić zawieszenia na dobrowolny stan spoczynku. Na własną prośbę ze względu na wstydliwość dyndania. Podobno taki argument podnosiła sama prof. Pawłowicz Krystyna, twierdząc, że nie na to liczyła, że z dyndania nic nie wynika, że nie tak wyobrażała sobie członkowstwo od którego ona oczekuje prężności i aktywności i że ona własnymi rękami i wszystkim co ma pobudzi energię… albo pełnokrwiste członkowstwo albo żadne!- oświadczyła, po czym kolejny raz wstała z kolan. Kiedy to piszę losy się ważą. Spójrzmy jednak (kto może oczywiście), trzeźwym okiem. Pierwszą przesłanką zawieszenia jest śmierć strony. Zaszła? Zaszła. KRS jest martwa. Mało tego – zmarła nie pozostawiając spadkobierców. Przynajmniej tych prawowitych. Kto dziedziczy? Jak dziedziczy, a przede wszystkim co? Dziedziczenie testamentowe można z góry wykluczyć. Nie może przecież sporządzić testamentu osoba pozbawiona swobody działania. Ustawowe, przy braku małżonka i krewnych, też nie wchodzi w grę. Nie będzie wyjścia. Pozostanie tylko dziedziczenie przymusowe. Na pewno będzie potrzeba dużo czasu, aby to rozwikłać. Zresztą, nie ma co się martwić na zapas. Poza tym o jakiej schedzie mowa? Same długi, ruina i zgliszcza. Chyba, że doliczyć darowizny uczynione przez zmarłą i zażądać rozliczenia. Znajdzie się niemało tych, którzy skorzystali. Chociażby ci ostatni, których doktor prawa – o dziwo w dzień – zaprzysiągł na…, wiecie kogo, w izbie dyscyplinarnej. Oni dostali rekomendację od dyndającego członkowstwa, które z kolei nie wiadomo, kto nam wydyndał. Zresztą patrząc na to członkowstwo, trudno się dziwić, że nikt do jego ojcostwa nie chce się przyznać. To właściwie bez znaczenia. Sytuacji nie wytrzymał zbigniew plus i w obawie, że tych do tej izby zabraknie, powołał swoją bojówkę do zwalczania sędziów polskich. Drugą – jedna działa od dawna w prokuraturze, ale widocznie mało skutecznie. Trzeba kolejnych i kolejnych szeryfów, ale pamiętajcie za mistrzem, że „ …czasami najtrudniej jest rozpoznać bandytę, gdy dokoła są sami szeryfi”.
Prokuratura – jak wszyscy widzimy – działa szybko i sprawnie. Migiem, bo ledwo w kilkanaście miesięcy kilka, kilkuosobowych zespołów prokuratorów uwinęło się ze sprawą stłuczki samochodu wiozącego panią z broszką. Teraz sąd się będzie zastanawiał, czy jechała z piejącym kogutem, na kogucie, czy bez. Mało? No to jedźmy dalej. Tylko niecały rok zajęło pani prokurator Magdalenie Kołodziej wydanie postanowienia o umorzeniu postępowania w sprawie o pobicie i znieważanie kobiet w dniu 11 listopada 2017 r. Zawrotne tempo pracy i to bez uszczerbku dla poziomu merytorycznego uzasadnienia. „Ubeckie ku….”, „suki” i „lachociągi” to, dla pani prokurator nic obraźliwego. Być może dla niej. Nie rozumiem tylko dlaczego nadal pracuje w Prokuraturze Okręgowej. To niesprawiedliwe. Zasługuje na więcej. Zamiast się czepiać – cieszcie się i bierzcie przykład. Dobrze wam radzę. Znowu rada. Znosi mnie z powrotem w jej kierunku. Trzeba przyznać, że jak na nieboszczkę jest całkiem żwawa. W tempie sprintera przesłuchiwała kandydatów do Sądu Najwyższego, mimo przeszkód i kłód rzucanych jej przez żywych jeszcze obywateli drugiego sortu. Myślę, że tłumaczy to wysoka wiedza i profesjonalizm, zarówno członkowstwa, jak i kandydatów. Zrozumieli się zanim się zobaczyli. Doktor prawa docenił zaangażowanie, wysłuchał i podpisał. Wyjaśniło się dlaczego w dzień. Otóż to z powodu zmiany czasu. Przyleciał ze Stanów i nie zdążył się przestawić. Inni mówią, że jest jeszcze w euforii po sukcesie jaki osiągnął w Gabinecie Owalnym i to na stojąco! Tramp aż usiadł z wrażenia. Wcześniej doktor (to tylko plotki) nie chciał wejść do Owalnego, dopóki nasz, czyli najlepszy protokół dyplomatyczny nie zapewnił go, że Trump nie pali cygar…
P.S. Korekto: zostaw w spokojó członkowstwo. (To tak na wrzelki wypadek. Podobno jest nowa RedNacz – przecierz zauwarzyliście, że korekta niema tó nic do roboty. Niewiem jednak czy Nowa o tym wie).