Siedziałem sobie i jak zwykle nic nie robiłem. Ku mojemu zdumieniu, ktoś zapukał stanowczo i zanim zdążyłem coś powiedzieć, drzwi się energicznie otworzyły. Ujrzałem w nich człowieka nie tyle zdezorientowanego, co wyraźnie przestraszonego. Wyglądał jak ktoś, kto nie dowierza własnym zmysłom. Wiem, że w dzisiejszych czasach to żaden wyróżnik. Mamy nadpodaż tych, co wyglądają i mówią jak idioci, przekonując nas jednocześnie o swej mądrości i omnipotencji. Tych na razie zostawmy. Niespodziewany gość był na moje oko, niespełna 30-letkiem. Zaczął mi chaotycznie tłumaczyć powody swojej wizyty. Okazało się, że przez ostatnie dwa lata pracował gdzieś na antypodach, ale postanowił wrócić gdy usłyszał zaproszenie w angielskiej telewizji wystosowane przez samego byłego dyrektora banku. Znanego cudotwórcy, który przekonuje nas ostatnio, że zakładany przez niego wzrost PKB o 3,9% to mniej niż osiągnięte 2,8%. Uwierzył mój gość super-ministrowi wszystkich Polaków i wrócił do kraju. Zdziwił się jednak, gdy dotarło do niego, że były dyrektor jest także ministrem finansów wszystkich Polaków – a więc jego też. Zdziwienie jego wzmogło się, gdyż czekał na niego nie tylko oberminister, ale także Urząd Kontroli Skarbowej, Urząd Celny, no i niezawodny ZUS. Postanowił natychmiast wrócić tam gdzie był, ale nie jest w stanie się wydostać! Okazało się, że nie zna własnego miasta. Wszedł do mnie, bo gdzieś musiał. Ktoś musi mi wytłumaczyć jak się dostać na Europejską albo chociaż na Plac Wolności. Dalej już sobie poradzę – dodał rozgorączkowany. No tak, po dwóch latach nieobecności można się pogubić. Trzeba pomóc rodakowi.
Zacząłem cierpliwie tłumaczyć. Zacznijmy od Europejskiej. Ta ulica ciągle jest, tylko trwa wymiana nawierzchni, co powoduje znaczne utrudnienia w ruchu. Zamontowano tymczasową sygnalizację świetlną. Jest ona dość specyficzna, bo właściwie jest tam tylko żółte i czerwone – zielone bardzo rzadko. Jakby tego było mało, to podobno znaleźli tam jakiś niewypał i trwa ustalanie kto ma go rozbroić. Powołano komisję, bo słychać głosy, że mogło chodzić o zamach. Komisja ma ustalić na kogo.
Plac Wolności przemianowano na Plac Suwerena, ale to bez znaczenia, bo wywaliła na nim kanalizacja i zrobiło się szambo, więc wyłączono go z ruchu. Trzeba znaleźć jakieś obejście. Zaproponowałem skrót siedem kilometrów dłuższy, który dawał nadzieję. Wyjaśniłem, że powinien dojść do ul. Kolesiów (dawniej Sądowa) i skręcić w prawo w Kupiecką (dawniej Adwokacka). Kiedyś łatwiej było przez Trybunalską, ale teraz jest ona ślepa i zrobili z niej deptak, więc nigdzie nią nie dojdzie. Może spróbować przez Paziów (dawniej Prokuratorska), ale odradzam, bo tam grozi mu czołówka. Zdarzają się często od czasu, gdy porozstawiali tam pachołki. Podobno są potrzebne do czasu zakończenia budowy bezkolizyjnego skrzyżowania z Partyjną (kiedyś Obywatelska). Tymczasową kładką przetnie ul. Finansową (chwilowo nieczynna – łatają dziury) i wejdzie prosto na skwer Frontu Jedności Naszego Narodu (dawniej: Frontu Jedności Narodowej). Krótki kawałek Targową (kiedyś Parlamentarna). Tam jest budka z broszkami. Musi sobie kupić jakąś i przypiąć to będzie miał pierwszeństwo na Wielkiej Patriotycznej (dawniej Polska). To taka winieta, bardzo przydatna w poruszaniu się po naszym mieście. Kosztuje niewiele, wystarczy odpowiedzieć na trzy pytania: Kto ochrzcił Polskę? Kto obalił komunę? I kto wprowadził Polskę do NATO i UE? Nie mogę podpowiadać, powiem tylko, że jest to jedna i ta sama osoba. Dodam, że jest to osoba bardzo zapracowana, która nie spoczęła na laurach i obmyśla teraz plan jak nas z powrotem stamtąd przyprowadzić do naszego, wspólnego domu. Jesteśmy jego dziećmi specjalnej troski i dlatego on nas nie zostawi. Zresztą często daje nieodpłatny kurs (z drabinki) ręcznego kierowania ruchem i wytycza kierunek – i zawsze ten kierunek jest słuszny! Ma wielu kursantów i wolnych słuchaczy, ale żaden nie dorasta mu do drabinki. Podobno Wielką Patriotyczną chce poprowadzić nas do Morza Czarnego.
Przy wyjściu z W-P musi cholernie uważać, żeby nie wejść na budowane właśnie w szaleńczym tempie rondo. To bardzo nowoczesny projekt. Nie ma z niego żadnego wyjazdu. Tam chodzi się w kółko pod czujnym okiem budowniczych urzędujących na wieżyczkach strażniczych…przepraszam – ratowniczych oczywiście. No więc musi uważać i skręcić na Plac Smoleński (dawniej Plac Zgody) i stamtąd w Żołnierzy Wyklętych (kiedyś Partyzantów) i już jest na Naszej (dawniej Wspólna). Teraz nowobudowaną Wsteczną (ma biec po śladzie dawnej Przyszłości) i już. Przetnie boisko do rugby (dawnej Plac Konstytucji), kocimi łbami przez Poselską (obecnie Koziołka Matołka) i tam będzie chatka pustelnika…on powie mu jak iść dalej, bo ja nie wiem…
Ten komunikacyjny chaos wkrótce się skończy. Na każdym skrzyżowaniu zamiast drogowskazów, zostaną postawione pomniki wielkiego – małego cicero wskazującego nam jedyną właściwą drogę. Nikt się nie zgubi…
Po tym wywodzie mój gość zniknął równie szybko jak się pojawił. Na odchodne rzucił z jawnym już obłędem w oczach: Panie, kto tu zwariował?
P.S Widziałem mojego wędrowca kilka dni później. Był bardzo wczesny ranek. Wysypywał zawartość worka pod drzewo rozglądając się przy tym nerwowo. Na głowie miał kask z włączoną ,,czołówką’’. Z plecaka wystawała mu saperka i niewielka łopata. Skończył i odszedł w pośpiechu prosto w Spokojną (obecnie Dawna).
Komu w drogę, temu czas.