Tuż po swoich siedemdziesiątych piątych urodzinach odszedł nasz Przyjaciel – adw. Zbigniew Imiela. Wszyscy żyjemy za krótko – zarówno jętka jednodniówka, jak i Matuzalem.
* * *
Ty miałeś szczęście zmieścić się w naszej ludzkiej normie. 75 lat to wystarczy, aby przeżyć wszystko co możliwe: dzieciństwo, młodość, wiek dojrzały i starość.
Dzieciństwo spędziłeś w Nowym Targu, gdzie się urodziłeś 2 stycznia 1942 r. Wczesną młodość w Białogardzie, późniejszą – na Wydziale Prawa Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. To właśnie te 5 lat kształtuje nas na całe życie. Tam zdobywało się trochę wiedzy i ogładę towarzyską, ważną zwłaszcza dla młodych ludzi ze wsi, małych miasteczek – wybieranych z wyczuciem na egzaminach wstępnych przez Profesora Ziembińskiego.
Nieocenioną instytucją towarzyszącą naszym studiom był akademik. Tam zawiązywały się przyjaźnie trwające najczęściej całe życie.
* * *
Dla chronologicznego porządku podaję, że Zbyszek, tak jak my wszyscy, skończył aplikację (On sądową) i był sędzią, a potem Prezesem Sądu Rejonowego w Pyrzycach. Ze względu na podłe wówczas – wynagrodzenie sędziów – przeszedł na radcostwo, a później do adwokatury. Prowadził długo i rzetelnie Kancelarię Adwokacką w Stargardzie, zawsze elegancki w treści i formie. Miał nadto rzadki rodzaj poczucia humoru, śmiejąc się z żartów, także na swój temat.
Zbyszek, podobnie jak my wszyscy, założył rodzinę. Był dobrym Mężem, Ojcem i Dziadkiem. Cieszył się bardzo z urodzin wnuka i poświęcał mu wiele troski i czasu. Będzie miał następcę po „mieczu”.
Zawiązane – głównie w akademiku – przyjaźnie pieczołowicie pielęgnowaliśmy, często w zorganizowanych formach takich jak klub tenisowy, wspólne spotkania i wyjazdy. Znanym powszechnie ewenementem było Towarzystwo Kąpieli Suchych, założone przez Zbyszka jeszcze w latach sześćdziesiątych w Starej Łaźni na Końskim Kieracie. Członkami TKS byli oprócz Zbyszka m.in. Janusz Flasza, Wojtek Jędrowski, Longin Tadeusz, Walerian Gerela, Michał Domagała, Stanisław Swora i niżej podpisany. Z Towarzystwa Kąpieli Suchych żyje tylko trzech. Członkostwo było zobowiązujące i dożywotnie. Po pięćdziesięciu latach z braku kworum, w naturalny sposób, przestało istnieć.
Zbyszek lubił sport i go amatorsko uprawiał. Przebiegł nawet pełny maraton. Świetnie jeździł na nartach. Mając prawie 60 lat nauczył się grać w tenisa i dołączył do tenisowego towarzystwa. Niedługo potem, wielu z nas zwyciężał.
Był jak przystało na prawdziwego górala twardy i powściągliwy. Za długo ukrywał chorobę, która okazała się śmiertelna.
* * *
Żegnaj Zbyszku! Może znajdziesz Tam swój T.K.S.?
Koledzy już czekają.