W październikowym numerze „In Gremio” ukazał się kolejny tekst mecenasa Andrzeja Zajdy pt. „Książki z adwokaturą w tle” zachęcający czytelników do lektury książek, uznanych przez autora za interesujące i warte przeczytania. Znalazła się wśród nich pozycja autorstwa Aldony Zaorskiej pod tytułem ,,Poznaj ich prawdziwe nazwiska”. Tekst mec. Zajdy został tak napisany, że nie sposób rozpoznać, co jest w nim jego poglądem, a co relacją z lektury omawianej książki. To jednak nie jest okoliczność łagodząca dla autora. Skoro nie zadbał o takie wyraźne rozgraniczenie, to musi się liczyć, że jawnie antysemickie fragmenty tekstu, który podpisał, obciążają właśnie jego.
Zdaniem autora już we wrześniu 1939 r. w chwili wkroczenia armii sowieckiej do Polski: …decydowano, jak przeszłość wpłynie na teraźniejszość i czy pochodzenie ma znaczenie dla wyraźnego zaistnienia w życiu politycznym. O jakie pochodzenie chodzi, tego już autor nie podaje. Nie kryje się jednak z ujawnieniem tego pochodzenia pisząc dalej: Początkiem rozważań [A. Zaorskiej] jest niedokonanie rozliczenia sprawców zamordowania polskich oficerów na terenie sowieckiej Rosji przez NKWD. To wówczas zjawili się Polacy z żydowskim pochodzeniem, którzy chętnie służyli swoimi umiejętnościami, wiedzą i dyspozycyjnością dla nowej władzy, głosząc kult Stalina.
To wszystko napisano jednym ciągiem. „Wówczas”, czyli kiedy? Czy autor chce nam powiedzieć, że to Polacy z żydowskim pochodzeniem mordowali oficerów w Katyniu i Miednoje? Czy tylko są winni niedokonania rozliczenia sprawców tych mordów? A może jedno i drugie? To m.in. dlatego oraz aby uchronić się przed odpowiedzialnością ze strony Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych – zdaniem autora – setki, jeżeli nie tysiące osób, głównie pochodzenia żydowskiego zmieniało nazwiska na typowo polskie. Miał temu służyć dekret uchwalony w listopadzie 1945 r. o zmianie i ustaleniu imion i nazwisk. Pomijam już taki szczegół, że w listopadzie 1945 r. nie było Armii Krajowej. Została rozwiązana w styczniu 1945. NSZ zaś był programowo antyżydowski od początku swego istnienia i nie potrzebował do tego żadnych dodatkowych powodów.
Nawet jeżeli wśród osób zmieniających nazwisko było wiele pochodzenia żydowskiego, to może warto się zastanowić, dlaczego to robiły? Może nie ze strachu przed odpowiedzialnością, lecz z powodu wojennych doświadczeń i obawy o to, co ich czeka po wojnie ze strony współobywateli. A czekał ich pogrom kielecki w lipcu 1946 z ponad czterdziestoma ofiarami i marzec 1968. To w efekcie tzw. wydarzeń marcowych i antysemickiej nagonki w 1968 r. wspominany przez autora Zygmunt Bauman został zmuszony do opuszczenia Polski. Podobny los spotkał Aleksandra Forda – nauczyciela Polańskiego i Wajdy, według autora: nieakceptującego wielu polskich zachowań.
To wtedy Jan Lityński poszedł do więzienia tak, jak (już wówczas recydywista) Karol Modzelewski. Zna Pan inną drogę Karola Modzelewskiego do Solidarności niż tą prowadzącą przez więzienne bramy? Czego się dowiem o wprowadzającym Polskę do NATO ówczesnym ministrze spraw zagranicznych – Bronisławie Geremku, kiedy poznam jego prawdziwe nazwisko? Może tego, że podpis pod tą akcesją kładł nie w interesie Polski, lecz dlatego, że miał żydowskie pochodzenie. A może tego, że przyjechał do Stoczni Gdańskiej 23 sierpnia 1980 r. wspólnie z Tadeuszem Mazowieckim nie po to, aby wesprzeć strajkujących, lecz na czyjąś bar micwę? Jakiej iluminacji doznam, kiedy się dowiem, że wybitnego dziennikarza Andrzeja Morozowskiego spłodził: zatwardziały komunista żydowskiego pochodzenia Mozes Mordke, a żona byłego Prezydenta Anna Komorowska ma jakieś koneksje rodzinne?
Po przeczytaniu tego fragmentu tekstu mec. Andrzeja Zajdy mam natrętne wrażenia, że autor namawia mnie do lektury książki ,,Poznaj ich prawdziwe nazwiska” w jednym celu. Mam się dowiedzieć, że oni wszyscy to żydzi! A żydzi wiadomo… Nie zmienia tego deklaracja mecenasa: Argumentację autorki, bardzo przekonującą, pozostawię jednak czytelnikom. Argumentację – czego?
Dziękuję. Nie skorzystam. Autor opatrzył swój tekst mottem: „Większość ludzi używa głowy nie do myślenia, ale do potakiwania”. Może niewiele myślę, ale potakiwać antysemickim wynurzeniom rodem z moczarowskiej propagandy, nawet milcząco i w tle, nie zamierzam. I nawet wtedy, gdy autorem jest mój starszy, szanowany kolega.