Od dziecka uczono nas, że każdy jest inny i mamy to tolerować. Uczono nas także, że drugiemu człowiekowi trzeba zawsze okazywać szacunek i szanować jego prawa. Uczono nas jednak przede wszystkim, że wszyscy jesteśmy równi…
Czy aby na pewno?
Bo są przecież na tym świecie ludzie, którzy przez wrodzoną chorobę, nabytą słabość, czy różne przykre doświadczenia, są traktowani jakoś inaczej. Nie chodzi nawet o stygmatyzację społeczną, ale o sposób w jaki odnosi się do nich prawo. Ludziom tym czegoś brakuje, bo prawo ich w to nigdy nie wyposaży albo w pewnym momencie ich życia odbierze. Potocznie mówiąc wrzuci do jednego worka i oddzieli od reszty społeczeństwa. I teraz zastanówmy się, czego jest to wyraz. Czy będzie to od dziecka wpajana nam tolerancja, szacunek, a może równość?
W polskim systemie funkcjonuje instytucja, która pozbawia ludzi o określonych cechach ich podmiotowości i autonomii. Sprawia, że nie mogą oni uczestniczyć w obrocie prawnym, a także korzystać z podstawowych praw i wolności, które powinny przysługiwać każdemu człowiekowi w taki sam sposób i bezwarunkowo. Ową instytucją jest ubezwłasnowolnienie, które zostało uregulowane w art. 13 [ubezwłasnowolnienie całkowite] oraz art. 16 [ubezwłasnowolnienie częściowe] Kodeksu cywilnego. Polega ono na ingerencji w sferę zdolności do czynności prawnych osoby fizycznej i wiąże się z koniecznością pomocy w prowadzeniu jej spraw. Ratio legis tej instytucji jest ochrona interesów jednostki, która z powodu choroby psychicznej, niedorozwoju umysłowego, albo innych zaburzeń psychicznych, w szczególności pijaństwa i narkomanii, nie jest w stanie kierować swoim postępowaniem. Przesłanki ubezwłasnowolnienia muszą być spełnione łącznie – przyczyny natury medycznej muszą iść w parze z niemożnością kierowania swoim postępowaniem, która dodatkowo musi być bezpośrednio związana z tymi pierwszymi. Trzecią z przesłanek, choć niewyrażoną bezpośrednio w przepisach, jest celowość ubezwłasnowolnienia. Słuszność ostatniej przesłanki jest krytykowana przez niektórych przedstawicieli doktryny. Nie sposób się jednak nie zgodzić z jej zwolennikami, którzy twierdzą, że podstawowym i najważniejszym celem ingerencji w zdolność do czynności prawnych jest dobro osoby fizycznej, której dotyczy wniosek o ubezwłasnowolnienie. Ubezwłasnowolnienie częściowe, tak jak każda ingerencja powołanego do tego organu państwowego w życie obywatela, musi być celowe, takim zaś jest ono tylko wówczas, gdy daje rękojmię osiągnięcia celu, dla którego w ogóle została ustanowiona instytucja ubezwłasnowolnienia częściowego. Celem ubezwłasnowolnienia częściowego jest niesienie pomocy osobie chorej psychicznie w załatwianiu jej spraw osobistych i majątkowych w zakresie prawem przewidzianym. (Orzeczenie SN z 16.08.1962 r., 1 CR 320/62)
Osoba ubezwłasnowolniona zostaje całkowicie pozbawiona zdolności do czynności prawnych lub zostaje ona w tej zdolności ograniczona. Traci pełną zdolność do czynności prawnych, która jest trwałym, niezbywalnym atrybutem podmiotowości prawnej pełnoletniej osoby fizycznej. Ustawodawca sam nie definiuje pojęcia pełnej zdolności do czynności prawnych, czynią to natomiast przedstawiciele doktryny, którzy określają ją jako zdolność do nabywania praw i zaciągania zobowiązań lub szerzej – zdolność do składania oświadczeń woli we własnym imieniu i ze skutkami prawnymi dla siebie. Raz nabytą pełną zdolność do czynności prawnych osoba pełnoletnia może utracić jedynie wskutek ubezwłasnowolnienia, ewentualnie w toku postępowania o ubezwłasnowolnienie, jeżeli sąd ustanowi dla niej doradcę tymczasowego na podstawie art. 548 k.p.c.
Co jednak w praktyce oznacza utrata tej zdolności, jakie niesie za sobą konsekwencje? Wskutek orzeczenia ubezwłasnowolnienia całkowitego, osoba nim objęta, może samodzielnie zawierać jedynie umowy powszechnie zawierane w drobnych bieżących sprawach życia codziennego, czyli przykładowo robić zakupy spożywcze. Dokonane przez osobę ubezwłasnowolnioną całkowicie czynności prawne, które wykraczają poza zakres wspomnianych wyżej umów, nie będą ważne. Nieco lepsza jest w tym zakresie sytuacja osób ubezwłasnowolnionych częściowo, jednak nadal skuteczność podejmowanych przez nich działań zależeć będzie od wyznaczonego przez sąd kuratora. Brak autonomii w życiu codziennym, to jedynie wierzchołek góry lodowej, gdyż instytucja ubezwłasnowolnienia niesie za sobą szereg innych poważnych i daleko idących konsekwencji. Osoba ubezwłasnowolniona traci m.in.: prawa wyborcze (czynne i bierne) i zdolność testowania, władzę rodzicielską, nie może zawrzeć związku małżeńskiego, nie może nawiązać stosunku pracy, ani decydować o miejscu swojego zamieszkania czy pobytu. Ubezwłasnowolnieni stają się zależni od swoich opiekunów i kuratorów również w kwestii tak ważnej, jak decydowanie o swoim zdrowiu, podjęciu leczenia czy hospitalizacji.
Instytucja ta postrzegana jest jako ultima ratio, po którą sąd sięga dopiero w sytuacji, gdy inne, mniej inwazyjne instytucje prawa cywilnego okażą się niewystarczające. Statystyki pokazują jednak, że liczba osób ubezwłasnowolnionych w Polsce z roku na rok rośnie. W 1985 r. w kraju żyło 24 tys. ubezwłasnowolnionych osób, w 2012 r. liczba ta wzrosła do 76 tys., a w 2019 r. osiągnęła 90 tys. Rośnie także liczba wpływających do sądów wniosków, spośród których aż 2/3 jest uwzględnianych. Trudno w takiej sytuacji dać wiarę, że w praktyce faktycznie ubezwłasnowolnienie orzekane jest jedynie w ostateczności, kiedy to nie ma już innego wyjścia. Być może rację miał Rzecznik Praw Obywatelskich, który stanowczo głosił, że ta instytucja prawa cywilnego jest w Polsce nadużywana.
Orzekanie ubezwłasnowolnienia godzi w prawa i wolności człowieka gwarantowane przez Konstytucję RP oraz regulacje międzynarodowe. O ile osobie ubezwłasnowolnionej częściowo prawo pozwala mieć pośredni wpływ na podejmowanie decyzji dotyczących jej życie, o tyle osoba ubezwłasnowolniona całkowicie zostaje tej decyzyjności pozbawiona.
W pierwszej kolejności należy wskazać, że ubezwłasnowolnienie stanowi naruszenie godności człowieka, która zgodnie z art. 30 K., jest wartością przyrodzoną i niezbywalną, a co więcej stanowi źródło wolności i praw człowieka i obywatela. Jest także nienaruszalna, a na władzę publiczną wprost nałożono obowiązek jej poszanowania i ochrony. Całkowite pozbawienie osoby pełnoletniej możliwości decydowania o swoim życiu sprawia – jak wskazuje RPO Adam Bodnar – że „dorosłe osoby ubezwłasnowolnione są przez polskie prawo traktowane bardziej przedmiotowo niż małoletnie dzieci poniżej 13. roku życia”.
Ubezwłasnowolnienie pociąga za sobą naruszenie prawa do wolności (art. 31 ust. 1 K.), prawa do wolności osobistej (art. 41 ust. 1 K.) oraz prawa do prywatności w aspekcie prawa do niezależności w podejmowaniu decyzji i decydowania o swoim życiu osobistym (art. 47 K.), a ingerencja w te prawa nie spełnia wymogu proporcjonalności ograniczeń w korzystaniu z konstytucyjnych wolności i praw określonego w art. 31 ust. 3 Konstytucji RP. Zgodnie ze wspomnianą zasadą proporcjonalności, aby ograniczenie wolności i praw było możliwe, musi być ono niezbędne dla bezpieczeństwa państwa, porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób. Co jednak najważniejsze – ograniczenie w żadnym wypadku, nawet jeśli udowodniono by jego konieczność i proporcjonalność, nie może naruszać istoty wolności i praw. W przypadku ubezwłasnowolnienia rdzeń tych wolności naruszany jest każdorazowo, gdy osoba ubezwłasnowolniona jest odsuwana od podejmowania decyzji dotyczących jej życia.
Przyglądając się instytucji ubezwłasnowolnienia z punktu widzenia prawa międzynarodowego należy poświęcić uwagę dwóm regulacjom. Pierwszą z nich jest Europejska Konwencja Praw Człowieka, której art. 5 gwarantuje każdemu człowiekowi prawo do wolności i bezpieczeństwa osobistego, natomiast art. 8 prawo do poszanowania życia prywatnego i rodzinnego. Wprawdzie Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekając w przedmiocie skarg dotyczących ubezwłasnowolnienia nie mówi wprost, że stanowi ono naruszenie EKPC, jednak wielokrotnie podkreślał, że jest to środek, który powinien być stosowany tylko w wyjątkowych przypadkach.
W 2012 r. Polska ratyfikowała Konwencję Organizacji Narodów Zjednoczonych o Prawach Osób Niepełnosprawnych. Celem tej regulacji było dokonanie zmian w postrzeganiu osób z niepełnosprawnością intelektualną i psychiczną. KPON mówi o prawie do poszanowania godności osobistej i autonomii osób niepełnosprawnych, zakazie ich dyskryminacji, a także o prawie do pełnego uczestnictwa w życiu społecznym na wszystkich jego szczeblach, również poprzez branie czynnego udziału w wyborach czy pełnienie funkcji publicznej. Najistotniejszym jednak jest art. 12 KPON, który mówi, że wszyscy są równi wobec prawa. Zgodnie z tym przepisem osoby niepełnosprawne mają taką samą jak inni obywatele zdolność do czynności prawnych we wszystkich aspektach życia. Ubezwłasnowolnienie, zwłaszcza całkowite jest niezgodne z art. 12, a Polska jako strona konwencji została wezwana do wdrożenia modelu wsparcia opartego na prawach człowieka.
Zatem podsumowując wszystko to, co zostało wyżej przywołane, należy uznać, że instytucja ubezwłasnowolnienia ukształtowana w sposób, w jakim istnieje ona w polskim Kodeksie cywilnym, godzi nie tylko w prawa gwarantowane przez Konstytucję, ale także akty prawa międzynarodowego. Sam Trybunał Konstytucyjny w uzasadnieniu wyroku z dnia 7 marca 2007 r. o sygn. K 28/05 nie tylko zauważył konieczność reformy prawa polskiego w tym zakresie, ale także niejako wskazał kierunek, w jakim owa reforma miałaby nastąpić. Tym samym uwydatnił on rozwiązania z powodzeniem wprowadzane w innych państwach, gdzie „odchodzi się […] od sztywnego ograniczania praw i wolności osób chorych psychicznie, upośledzonych lub uzależnionych na rzecz regulacji bardziej elastycznych, dopasowywanych do konkretnych sytuacji przez sąd orzekający w danej sprawie”.
Aby zrozumieć jednak co TK miał na myśli formułując tezę o „bardziej elastycznych regulacjach”, należy przyjrzeć się po krótce uregulowaniom prawnym krajów Zachodu.
Przede wszystkim należy wskazać, że istnieją kraje, w których to reformy doprowadziły do całkowitego wyeliminowania instytucji ubezwłasnowolnienia oraz do zastąpienia jej bardziej elastycznymi formami opieki, a jako przykład można wskazać tu Niemcy, Austrię, Lichtenstein czy Szwajcarię.
Warto zatem przestudiować rozwiązania przyjęte w chociaż jednym z tych krajów. Weźmy pod lupę Niemcy, gdzie instytucja ubezwłasnowolnienia (niem. Entmündigung) przestała istnieć już w 1992 r. Wtedy to została ona zastąpiona przez Betreuung, którego podstawowym celem jest wyznaczenie przedstawiciela prawnego do prowadzenia spraw osoby dorosłej, przy jednoczesnym zachowaniu zdolności do czynności prawnych przez osobę niepełnosprawną.
Co więcej w ustawodawstwie państw, które zdecydowały się na usunięcie z systemu prawnego ubezwłasnowolnienia, zauważyć można pewną tendencję. Polega ona na dążeniu do wdrażania w system prawny rozwiązań uwzględniających wolę podopiecznego w coraz to szerszym zakresie. Tak oto w Niemczech i Austrii wprowadzono instytucję pełnomocnictwa na przyszłość (Vorsorgevollmacht). Jej celem jest umożliwienie osobom dorosłym wyboru osoby opiekuna, który zostanie powołany dla nich, w razie utraty zdolności do samodzielnego działania. W Szwecji z kolei wspiera się osoby potrzebujące pomocy poprzez instytucję tzw. kustodii. Wyznaczany przez sąd kustodian zapewniania bowiem ochronę praw, pomaga w zarządzie majątkiem bądź realizuje inne potrzeby swojego podopiecznego.
W kilku innych państwach również dokonano na tej płaszczyźnie reform, ale nie poszły one aż tak daleko, ażeby instytucję ubezwłasnowolnienia wymazać. I choć dalej w krajach tych dochodzi do jej orzekania, to jednak gruntowna zmiana przepisów, sprawiła ubezwłasnowolnienie mniej dotkliwym. Wprowadzono bowiem ciekawe instytucje, które pozwalają przyznać zainteresowanym jednostkom w jakimś stopniu autonomię i uszanować ich wolę.
We Francji przy ustanowieniu opieki (fr. la tutelle) i kurateli (fr. la curatelle) przyznano sądom możliwość indywidualnego oznaczenia katalogu czynności, które osoba im poddana może dokonywać samodzielnie bez zgody przedstawiciela ustawowego. Sądy zatem w różnym stopniu ograniczają zdolność do czynności prawnych, a decyzję swoją uzależniają od stanu zdrowia osoby, której orzeczenie dotyczy.
Nieco dalej poszedł holenderski ustawodawca, który w kodeksie cywilnym przewidział instytucję mentoringu. Mentor wybrany przez sąd i osobę niepełnosprawną, występuje w jej imieniu i dokonuje czynności prawnych związanych m.in. z opieką czy leczeniem. Jednak przy dokonywaniu niektórych czynności, osoba objęta mentoringiem może działać samodzielnie, a rola mentora ograniczana jest wtenczas do pełnienia funkcji doradczych. Ponadto podopieczny wyposażony został w prawo do sprzeciwienia się działaniu opiekuna w sferze majątkowej.
Rozwiązania przyjęte w innych krajach są zatem dowodem na to, że instytucja ubezwłasnowolnienia może zostać skutecznie wyeliminowana z systemu prawnego i zastąpiona mniej radykalnymi rozwiązaniami. Reformy w tej dziedzinie mogą także doprowadzić do złagodzenia skutków orzeczenia ubezwłasnowolnienia, dzięki czemu osobie niepełnosprawnej zostawia się choć trochę autonomii i wolności.
Dlaczego zatem polski ustawodawca nie podjął się nowelizacji materialnego prawa cywilnego w części dotyczącej ubezwłasnowolnienia? Przecież Trybunał Konstytucyjny jasno wskazał na niekonstytucyjność owych przepisów, a Komisja Praw Człowieka ONZ na ich sprzeczność z Konwencją ONZ o Prawach Osób Niepełnosprawnych. Oba organy jednoznacznie podkreślają konieczność podjęcia w tej materii reformy, której celem będzie dostosowanie polskiego prawa do międzynarodowych standardów.
Należałoby przede wszystkim wdrożyć rozwiązania oparte na systemie wsparcia w samodzielnym korzystaniu ze zdolności do czynności prawnych, a nie jej ograniczania lub pozbawiania, jak ma to miejsce obecnie.
Kodeks cywilny powinien także stworzyć możliwość orzeczenia ubezwłasnowolnienia co do konkretnych, wskazanych w postanowieniu czynności bądź ze względu na ich rodzaj, tak aby skutki orzeczenia przestały dotyczyć całokształtu życiowej działalności człowieka. Przecież tak szeroki zakres oddziaływania prawnego, z jakim dzisiaj spotyka się osoba ubezwłasnowolniona, generuje liczne problemy w zakresie kolizji z rzeczywistymi potrzebami oraz możliwościami tej osoby. Każda choroba czy stan psychiczny wymaga przecież indywidualnego podejścia i leczenia, zatem dlatego na gruncie prawa tak bardzo generalizuje się tych wszystkich ludzi i finalnie każdego „dla jego dobra” poddaje tej samej procedurze?
Przed polskim ustawodawcą zatem ogromne wyzwanie – musi on podjąć decyzję, czy całkowicie wyeliminować ubezwłasnowolnienie z systemu prawnego i zastąpić je nową formą pieczy nad osobami potrzebującymi pomocy do prowadzenia swoich spraw, czy może jedynie mocno zreformować obecne regulacje. Wdrożenie w życie każdego z tych pomysłów zajęłoby z pewnością wiele lat, a owe rozwiązania mogłoby – przez okres przejściowy lub docelowo – funkcjonować obok rozwiązań dotychczasowych.
Rozwiązań do jakich mogłaby się uciec Polska jest przecież wiele, a każde będzie lepsze od tego, jakie mamy aktualnie… Każde zapewni przecież choć odrobinę tolerancji, szacunku i równości, na które człowiek w świetle prawa zasługuje. •
Bibliografia:
- Kodeks cywilny. Tom I. Komentarz do art. 1- 325, red. M. Gutowski, Warszawa 2018
- Kodeks cywilny. Komentarz. Tom I. Część ogólna, cz. 1 (art. 1–55(4)), red. J. Gudowski, Warszawa 2021,
- Prawa osób z niepełnosprawnością intelektualną lub psychiczną w świetle międzynarodowych instrumentów ochrony praw człowieka, red. D. Pudzianowska, Warszawa 2014
- Ubezwłasnowolnienie w świetle konstytucyjnych i międzynarodowych standardów ochrony praw człowieka, Jarosław Jurga, Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Warszawa 2018