Stłuczki jak stłuczki – zdarzają się (choć w moim życiu ostatnio zbyt często).
Ot zderzenie dwóch samochodów, nic groźnego, niestety nie mogliśmy uzgodnić winy, stąd konieczna była policja. Pierwszy szok kulturowy – w Niemczech nie funkcjonuje jednolity telefon alarmowy „112”, tzn. funkcjonuje, ale dla stłuczek właściwy jest numer alarmowy policji „110”, który, w przypadku dużego natężenia spraw przekierowuje na straż pożarną i… trzeba dzwonić ponownie, aż do skutku!
Po około 20 minutach próby połączenia udało się, polizei jedzie. Po kolejnych 20 minutach niespiesznie przyjechał radiowóz, zaparkował obok i wysiedli z niego policjantka i policjant, do mnie podszedł akurat policjant.
– Czy to pana samochód? – zapytał wpatrując się w uszkodzony zderzak.
– Tak – odpowiedziałem i zacząłem opisywać zdarzenie
Policjant przerwał mi gestem dłoni i poprosił żebym nic nie mówił.
– Poproszę dokumenty pana i samochodu. Mógł pan popełnić wykroczenie drogowe. Nie musi mi pan opisywać zdarzenia, nie musi się pan obciążać, to pana wybór, ja potrzebuję od pana tylko dokumentów.
Kiedy wyciągnąłem polski dowód osobisty okazało się, że policjant też jest Polakiem i po polsku powtórzył mi te same pouczenia. Byłem i do dzisiaj jestem w głębokim szoku.
Jestem w szoku, bowiem po raz pierwszy w życiu byłem naocznym świadkiem przestrzegania przez policję prawa do obrony (potencjalnego) sprawcy wykroczenia. Pouczenie było pierwszą informacją w sprawie, niczym na amerykańskim filmie.
W 1963 Ernesto Mirandy został oskarżony o porwanie i gwałt. Do czynów przyznał się, a na protokole przesłuchania oskarżony odręcznie napisał: „Przysięgam, że składam te wyjaśnienia dobrowolnie i z własnej nieprzymuszonej woli, bez gróźb, przymusu czy obietnic niekaralności i z pełną wiedzą o moich prawach procesowych, rozumiem, że każde oświadczenie może zostać użyte przeciwko mnie.”. Na podstawie tych wyjaśnień został skazany na karę 20-30 lat więzienia za każdy z czynów, a oba wyroki miał odbywać równolegle.
W 1966 roku Sąd Najwyższy Stanów Zjednoczonych uchylił ten wyrok, ponieważ:
1. zatrzymany musi być pouczony o swoich prawach, tj. do odmowy wyjaśnień, że wszystko co powie może stanowić dowód w sprawie, a także musi być wyraźnie poinformowany o prawie do korzystania z obrońcy oraz udziału obrońcy w czynnościach, a także o tym, że ma prawo do obrońcy z urzędu,
2. pouczenie takie musi być pierwszą czynnością w sprawie, a wszelkie dowody wytworzone z udziałem podejrzanego przed tym pouczeniem nie mogą być wykorzystywane w sprawie,
3. jeśli podejrzany na którymkolwiek etapie oświadczy, że nie chce już wyjaśniać, należy natychmiast przerwać przesłuchanie,
4. jeżeli podejrzany oświadczy, że chce skorzystać z pomocy obrońcy, przesłuchanie należy natychmiast przerwać i oczekiwać na przybycie obrońcy, przesłuchanie można kontynuować po umożliwieniu podejrzanemu rozmowy z obrońcą.
– wyrok ws. Miranda v. Arizona 384 U.S. 436 (1966), którego konkluzje znane są jako „prawa Mirandy”.
Widać, jak daleko posunięta jest kultura prawna zarówno w USA jak i Niemczech. Czy w Polsce możemy sobie wyobrazić policjanta, który zanim się przedstawi, uprzedza już, że mam prawo zachować milczenie?
Niestety u nas dowodami w sprawie mogą być notatki urzędowe policjantów na okoliczność tego, co podejrzany powiedział przed otrzymaniem pouczeń i przed przesłuchaniem, gdy:
a) policjant razem z podejrzanym jechali radiowozem,
b) podejrzany był zatrzymany w samej bieliźnie i głośno domagał się udostępnienia mu ubrań, opisując przy tym samo zdarzenie,
c) podejrzany oczekiwał na przesłuchanie na korytarzu.
Dowodu z wyjaśnień, które złożył podejrzany i podpisał je formułą jak w sprawie Mirandy, w zasadzie nie da się obalić, a żadne wyjaśnienia typu „nie miałem obrońcy”, czy „nie byłem pouczony”, nie odniosą skutków.
Niedawno uczestniczyłem w przesłuchaniu świadka, który w najbliższym czasie awansuje do rangi podejrzanego. Pouczenia wręczono mu dopiero po podpisaniu protokołu przesłuchania. Podejrzany zamiast formuły wypowiadanej przez policjanta, napisał „Tak zeznałem, pouczeń nie dostałem, XYZ”, a gdy potwierdzał otrzymanie pouczeń, poza datą, podejrzany wskazał również godzinę, gdy otrzymał pouczenia. Było to 5 minut po godzinie zakończenia przesłuchania, wskazanej w treści protokołu.
Co oczywiste pytania dotyczyły okoliczności zdarzenia, w którym świadek miał uczestniczyć jako sprawca.
Jak gwarantowane jest prawo do udziału obrońcy w czynnościach? Czasem niestety jest to w fikcja w postaci telefonu z komisariatu/prokuratury o treści „za 10 minut zaczynamy przesłuchanie”. Jest pewien sąd rejonowy położony około godzinę drogi od Szczecina, w którym informacja o posiedzeniu aresztowym podawana jest właśnie w taki sposób: „za 10 minut zaczynamy posiedzenie”.
Warto zastanowić się, co jest ważniejsze – prawo obywatela (tak, podejrzany/oskarżony/skazany to też obywatel!) do obrony czy sprawność wymiaru sprawiedliwości.
Wracając do stłuczki – zostałem w sprawie uznany za pokrzywdzonego, a sprawca otrzymał mandat w kwocie 30 euro, zaś obaj otrzymaliśmy karteczki z informacjami o numerze sprawy w ogólnoniemieckim systemie rejestracji zdarzeń dla ubezpieczycieli oraz z danymi drugiego uczestnika zdarzenia. Nikt też nie sprawdzał nam trzeźwości.