Starożytni Grecy twierdzili, że w licznym gronie bogów szczególne miejsce zajmuje Apollo – opiekun takich form sztuki jak muzyka, poezja, filozofia, czy też tych czerpiących natchnienie z codziennego życia. Apollo przebywał z reguły na Parnasie w sąsiedztwie Delf, w towarzystwie Muz.
„Ars auro gemmisque prior”
(Sztuka cenniejsza niż złoto i drogie kamienie)
Parnas współcześnie to synonim niedoścignionej doskonałości. To tak jak osiągnąć miejsce niedostępne dla zwykłego śmiertelnika przekładające się na sukces artystyczny przynależny jedynie bogom. Parnas to także awangarda ludzi ze świata kultury i sztuki.
Żyjący na przełomie IX i VIII wieku przed Chrystusem Hezjod twierdził, że muz było dziewięć, a każda opiekowała się inną dziedziną sztuki. Były córkami Zeusa i Mnemosyny.
Wielu prawników zaistniało w sztuce, zaś sztuka dopełniła ich życie nie tylko zawodowe. Niemcy szczycą się, że ich największy poeta Johan Wolfgang Goethe, autor wielu dzieł z „Faustem” na czele, był adwokatem. Anglicy zawsze pamiętają szkockiego adwokata Waltera Scotta, autora powieści „Waverley, czyli Sześćdziesiąt lat temu” czy „Narzeczona z Lammermoor”. Dla Włochów postacią wybitną był związany z Wenecją adwokat Carlo Goldoni, odnowiciel schyłkowej commedia dell’arte. Jego libretta operowe wykorzystywali w swojej twórczości Wolfgang Amadeusz Mozart, Antonio Vivaldi czy Józef Haydn. Zerwał on jednak z mieszczańskim stylem życia i karierą zawodową w wieku 40 lat, poświęcając się wyłącznie sztuce, a także rywalizując z dwoma znanymi dramatopisarzami weneckimi – Pietro Chiarininem i Carlo Gozzim.
Polska ma także tradycję prawniczej służbie muzom, zwłaszcza Kalliope, którą przedstawiano z tabliczką i rylcem.
Pierwszym znanym nam jurystą uprawiającym literaturę był mistrz Wincenty, biskup krakowski, zwany Kadłubkiem, autor Kroniki dziejów Polski. Co ciekawe, praktycznie do XIX wieku uznawano je za podręcznik historii, a jej autora za najważniejszą postać w dziejach polskiej literatury i historiografii. W XV wieku profesor i lektor Akademii Krakowskiej Jan z Dąbrówki korzystał z niej jako podręcznika retoryki.
W służbie muzom zaistnieli w latach późniejszych Józef Wybicki – autor hymnu narodowego, będący w młodym wieku patronem (adwokatem) przy Trybunale Koronnym, a także posłem. Jego przemówienia przyniosły mu rozgłos, gdy występował przeciwko Nikołajowi Repninowi sprawującemu swoisty nadzór nad Polską w imieniu carycy Katarzyny II. W latach 1776-1778 pracował nad projektem regulacji prawnej zwanej Kodeksem Andrzeja Zamoyskiego, a dotyczącym prawa ziemskiego. Niestety w roku 1780 ten zbiór praw sądowych został odrzucony z uwagi na powierzchowność. Wspomnę tylko, że prace nad nim trwały zaledwie półtora roku, wliczając w to czas druku.
Adwokatem był także XIX-wieczny działacz niepodległościowy i społeczny Franciszek Jan Smolka. Aplikację odbywał u znanego lwowskiego adwokata Pawła Rodakowskiego. Szczególne w treści było jego przesłanie „zawsze uważamy Polskę, chociaż rozdartą za jedną i jednolitą całość; wierzymy, że jeszcze nie zginęła. Tam gdzie nie możemy być w zgodzie, będzie walka o autonomię”. Słowa te przeszły do historii, a świadczyły one o dużej wiedzy dziejowej. Został wybrany pierwszym prezydentem Izby Adwokackiej we Lwowie, będąc także inicjatorem zbudowania w tym mieście na Wysokim Zamku Kopca Unii Lubelskiej, upamiętniającego powołanie do życia w 1569 roku Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Piszący, aktywny zawodowo adwokat był autorem pamiętników i listów polskich.
Z rodzin adwokackich wywodzili się między innymi – bohater narodowy Polski, Węgier i Turcji gen. Józef Bem, wolnomularz gen. Kazimierz Pułaski, nazywany „ojcem amerykańskiej kawalerii”, któremu w 2009 r. Kongres przyznał honorowe Obywatelstwo USA, a także słynny malarz łączący elementy romantyzmu i klasycyzmu Henryk Rodakowski. Jego obraz „Portret matki” przyniósł mu międzynarodową sławę i uznanie. Ojcem Adama Mickiewicza, autora „Pana Tadeusza”, był adwokat i dlatego autor tej epopei narodowej zawarł w niej epizody prawne doskonale wkomponowane w ówczesne stosunki i zwyczaje. Adwokat Benedykt Pawłowski prowadzący kancelarię w Grodnie był ojcem Elizy Orzeszkowej. Za życia zgromadził księgozbiór liczący kilka tysięcy woluminów.
Muzyka była widoczna i wszechobecna w życiu adwokackim. Żyjący w XIX wieku Aleksander Zygmunt Wicherski, praktykujący w Kamieńcu Podolskim, a także w Odessie był nie tylko kompozytorem, ale także krytykiem muzycznym. W swoim dorobku mec. Wicherski miał kwartety, tria i duety, a także utwory na fortepian. Jego nazwisko znalazło się w Słowniku Biograficznym Adwokatów Polskich wydanym pod redakcją mec. Romana Łyczywka w 1983 roku.
Również w XIX wieku umiejętnie łączył adwokackie obowiązki zawodowe z muzyką Franciszek Ksawery Brzeziński, piastujący także w latach dwudziestych stanowisko konsula RP we Wrocławiu i Berlinie. Komponował utwory na skrzypce i fortepian, a także w wersjach orkiestrowych.
W tym okresie czasu nie sposób pominąć osoby Włodzimierza Spasowicza, określanego przez Fiodora Dostojewskiego „Królem Adwokatów”. W latach 1857-1862 był profesorem Uniwersytetu Petersburskiego w katedrze prawa kryminalnego. Autor „Podręcznika Prawa Karnego”, który jednak decyzją cara Aleksandra II został zakazany z uwagi na szkodliwe nastawienie polityczne. W 1864 roku przeszedł do nowo utworzonej Adwokatury, broniąc między innymi w procesie Proletariatu. Jego rozpoznawalność jako prawnika uczyniła go protoplastą postaci adwokata Fetiukowicza z powieści „Bracia Karamazow” Dostojewskiego. W 1900 roku otrzymał tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego, będąc jednocześnie współzałożycielem Towarzystwa Naukowego Warszawskiego i Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk. Autor szeregu prac z zakresu historii, literatury słowiańskiej, historii prawa, a także prawa autorskiego. Swoją drugą połowę życia poświęcił całkowicie pisarstwu, skupiając się na twórczości Mickiewicza, Wyspiańskiego, Goethego, Puszkina, Żeromskiego i wielu innych.
W okresie międzywojennym w Wilnie kancelarię adwokacką prowadził Tadeusz Szeligowski będący jednocześnie wykładowcą w Konserwatorium Muzycznym. Kompozycję studiował w Paryżu w latach trzydziestych u Nadii Boulanger. Autor wielu utworów orkiestrowych, fortepianowych i kameralnych. Z jego inicjatywy została utworzona Filharmonia Poznańska.
W Siedlcach, a następnie w Warszawie przy ulicy Mazowieckiej 4 kancelarię adwokacką prowadził w latach dwudziestych Stefan Henryk Bereza, pianista i kompozytor. Był on twórcą między innymi marsza reprezentacyjnego 7 pułku Ułanów Lubelskich, będącego wyrazem wdzięczności za uratowanie mu życia w 1919 roku w trakcie próby ucieczki z Rosji.
Postacią pośrednio związaną ze środowiskiem prawniczym był Edward Wolff, pianista i kompozytor. Tworzył głównie w Paryżu będąc kształconym przez nauczycieli Fryderyka Chopina, a to Wojciecha Żywnego i Józefa Elsnera. W 1832 roku skomponował jednoaktową komediooperę „Adwokat” do libretta Stanisława Bogusławskiego.
Do historii przeszła Wesoła Lwowska Fala, czyli „Opętani Mikrofonem”. Czołową postacią był adwokat Henryk Vogelpfänger (słynny „Tońcio). Urodzony i wychowany na Łyczakowie wraz z niedoszłym inżynierem Kazimierzem Wajdą („Szczepcio”) posługiwali się obaj wybornie lwowskim bałakiem – językiem ulicy i przedmieść.
Vogelpfänger mający tytuł doktora praw, egzamin adwokacki zdał w 1935 roku i otworzył własną kancelarię przy ulicy Obertyńskiej 4/6. Jego pseudonim zaczerpnięty został od kościoła św. Antoniego na Łyczakowie. W czasie II Wojny Światowej był członkiem Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. Po jej zakończeniu osiadł w Wielkiej Brytanii, gdzie przez 17 lat był nauczycielem gimnazjalnym w szkołach angielskich nauczając łaciny, greki, a także prawa konstytucyjnego.
Zacznie większe grono prawników poświęciło się jednak dodatkowo literaturze.
W latach dwudziestych ubiegłego wieku Emil Breiter, absolwent Uniwersytetu Jagiellońskiego i Sorbony, prowadził kancelarię adwokacką, a następnie pracował jako radca prawny. Był członkiem zespołu redakcyjnego miesięcznika „Skamander” i tam też publikował. Jego teksty drukowały także „Wiadomości Literackie”. Recenzje teatralne i poświęcone prozie powieściowej zamieszczał głównie w „Gazecie Polskiej”, „Tygodniku Świat” i „Głosie Polskim”. Był orędownikiem w zakresie uchwalenia ustawy regulującej funkcjonowanie scen teatralnych w ówczesnej Polsce.
Wszyscy pamiętamy bajki i wiersze autorstwa Jana Brzechwy, które czytali nam nasi rodzice. Noszący nazwisko Jan Wiktor Lessman zasłynął nie tylko „Akademią Pana Kleksa”, ale także wierszem „Kaczka Dziwaczka”, który w młodości recytowaliśmy na spotkaniach przedszkolnych. Z zawodu był adwokatem, a w latach 1924-1939 dodatkowo radcą prawnym w ZAiKS-ie. Jako specjalista prawa autorskiego reprezentował w sądzie m.in. Zenona Przesmyckiego przeciwko Tadeuszowi Pinienimu w sprawie wydania dzieł Cypriana Kamila Norwida bez zgody właściciela praw autorskich.
Prawnikiem z doktoratem był także Karol Bunsz, który zadebiutował powieścią „Dzikowy Skarb”. Po odbyciu aplikacji w latach 1924-1926 był sędzią w Oświęcimiu, by po ukończeniu aplikacji adwokackiej otworzyć swoją kancelarię w Krakowie. Pełnił tam również funkcję prawnika miejskiego, tzw. syndyka. W latach pięćdziesiątych zlikwidował kancelarię adwokacką i poświęcił się wyłącznie pisarstwu. Ogółem wydanie jego książek osiągnęło nakład około 5 mln egzemplarzy jeszcze za życia autora. Zajmował się również przekładami z literatury niemieckiej i angielskiej.
Notariuszem, zwanym wówczas rejentem, a praktykującym w Hrubieszowie i Zamościu, był autor cyklu erotyki zatytułowanego „W malinowym Chruśniaku”, poświęconego Dorze Lebenthal – Bolesław Leśmian, pierwotnie Bolesław Lesman. Czołowy przedstawiciel literatury dwudziestolecia międzywojennego. Prawo ukończył w Kijowie na Uniwersytecie św. Włodzimierza. W 1929 roku pracownik jego kancelarii zdefraudował dużą sumę pieniężną (określaną różnie od 30 do 200 tysięcy zł), którą Leśmian był zobowiązany zwrócić. Było to dla niego duże obciążenie finansowe i wiązało się z koniecznością zaprzestania działalności i poszukiwania nowych źródeł dochodu na gruncie literackim.
Studia prawnicze porzucił późniejszy autor wodewili, skeczy, librett operetkowych jeden z najpopularniejszych poetów dwudziestolecia międzywojennego, współzałożyciel kabaretu literackiego „Pod Picadorem” i grupy poetyckiej „Skamander” – Julian Tuwim. Po wojnie powrócił do Polski w czerwcu 1946 roku i został okrzyknięty poetą państwowym. Otrzymał dom w Aninie, który po jego śmierci nabył Piotr Jaroszewicz, w którym został zamordowany wraz z żoną w tajemniczych okolicznościach.
Jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy XX wieku Witold Gombrowicz ukończył prawo na Uniwersytecie Warszawskim w 1927 roku, a także rozpoczął aplikację sędziowską. Porzucił ją jednak dla literatury. Pisywał opowiadania, felietony literackie i recenzje. Legendarna powieść, w której formie i tematyce miała się manifestować nieoficjalna strona jego natury, została przezeń zniszczona. Rozgłos w kołach literackich przyniosła mu dopiero opublikowana w 1937 roku powieść „Ferdydurke”.
Na zakończenie wspomnę Zbigniewa Herberta, którego wszyscy kojarzymy z cyklem poetyckim „Pan Cogito”. Ten legionista i obrońca Lwowa z wykształcenia był prawnikiem, zatrudnionym w sektorze bankowym. Został ochrzczony w kościele św. Antoniego we Lwowie, z którym wiąże się pseudonim radiowy Henryka Vogelpfängera. W latach powojennych próbował utrzymać się z pracy pióra, publikując recenzje teatralne, muzyczne, relacje z wystaw, przygotowywania bibliografii i kwerend bibliotecznych. Sytuację w jego życiu zmienił dopiero rok 1956 – odwilż polityczna i koniec obowiązkowego socrealizmu w literaturze. Tom wierszy „Struna” zapewnił mu na lata sukces literacki i stał się podstawą dalszej twórczości.
Dla zachowania równowagi międzykontynentalnej pozwolę sobie odnieść się do prawników amerykańskich, których pasje pisarskie nie są nam bliżej znane.
Oliver Wendell Holmes – uczestnik wojny secesyjnej i wykładowca Harvard Law School to jeden z najsłynniejszych sędziów federalnego Sądu Najwyższego Stanów Zjednoczonych. Jego zdania odrębne w takich sprawa jak Lochner czy Abrams przeszły do historii tamtejszego systemu prawnego. Styl pisemny uzasadnień oraz zdań odrębnych daleki był od ówczesnego żargonu języka prawniczego. Do jego spuścizny literackiej należy przełomowa książka wydana w 1881 roku The Common Law, a także esej Ścieżka Prawa (The Path of Law), jak również liczne artykuły oraz kilka tysięcy publikowanych listów.
Nie można także pominąć osoby Lona Luvoise Fullera, amerykańskiego teoretyka prawa, urodzonego z początkiem XX wieku, autora publikacji poświęconych wewnętrznej moralności prawa. Na uwagę czytelników zasługują moim zdaniem dwie pozycje: The Case of The Spelunceon Explorers (Sprawa Grotołazów uznana za „fikcyjny kazus prawny wszechczasów”), gdzie ocenie czytelników poddano decyzję uwięzionych w zawalonej jaskini speleologów, którzy w obliczu śmierci głodowej zabili, a następnie skonsumowali ciało swojego towarzysza. W tej pozycji książkowej podjęto ocenę roli sędziów, jak też poszukiwano miejsca sądu jako takiego w stosunku do innych organów. W swoich licznych publikacjach wskazywał, że prawo wewnętrznie moralne jest prawem naturalnym zależnym w dużej mierze od panującej w społeczeństwie kultury.
Trzecią postacią wartą zauważenia w tym felietonie jest Jerome New Frank, amerykański prawnik urodzony w XIX wieku. Jego publikacje odnosiły się do muzyki (Say It with Music), w którym przepisy prawa przenosił na zapis nutowy, rozprawę na koncert, podczas którego sędzia niczym dyrygent dokonuje interpretacji tego, co wymyślił kompozytor. Tak jak możliwe są różne interpretacje tego samego utworu muzycznego, tak samo istnieć mogą różne rozstrzygnięcia w tej samej sprawie.
Chciałbym jeszcze tylko zapytać Szanownych Czytelników, czy wiedzą, że Europa miała także swój własny Parnas i Helikon i to nie tylko z nazwy, ale przede wszystkim z podobieństwa usytuowania i warunków przyrodniczych tak bardzo zbliżonych do greckich.
Jeżeli tak, to przypomnę fakty, jeżeli nie, to myślę, że Góra Muz oraz osoba adwokata, o której pragnę napisać, okażą się interesujące.
Z tarasu widokowego wieży Bramy Zamkowej w Jeleniej Górze widoczne było wzniesienie, które nosi do dzisiaj nazwę Góry Siodło z historią bogatą w wydarzenia kulturalne. Wcześniej nazywano ją Sättle, co w tłumaczeniu znaczy „Siodlarz”. Wiąże się to z opowieścią, że na tej górze mieszkał i miał swój zakład wyrabiający siodła rzemieślnik, który także potajemnie bił monety. Proceder ujawniono, siodlarza spalono na stosie i rzekomo do dzisiaj ukazuje się on na szczycie z siodłem w rękach. Tyle legenda.
Ze wzgórza można było podziwiać panoramę Karkonoszy i przełom rzeki Bóbr. Dzisiaj to miejsce jest zaniedbane i ulega powolnej dewastacji, a widok ograniczają rosnące drzewa. Opisy historyczne i mapy są jednak nadal dostępne.
Górę Muz, jak ją nazywano odkrył na przełomie XVII i XVIII wieku Jeleniogórski nauczyciel Daniel Stoppe i zainteresował nią burmistrza Johana Christopa Schönau. To okres panowania Habsburgów i początki turystyki pieszej. Jelenia Góra słynęła wówczas z produkcji delikatnego materiału zwanego woalem uzyskiwanego z lnu.
Gdy miasto przeszło pod panowanie króla pruskiego powstał Helikon. Każda muza, a towarzyszyły im nimfy, miała tu swoje miejsce na tej górze. Były to polany i skały, a łączyły je ścieżki, którym nadano nazwy. Zbudowano amfiteatr na wzór starożytnego, gdzie odbywały się spotkania z poezją i sztuką. Z uwagi na walory krajoznawcze i widowiskowe uznano, że zamieszka tutaj kolejna muza, która będzie opiekować się turystyką. Miała ona swoją siedzibę na wysokiej skale Tosqua. Wąska ścieżynka prowadząca w to miejsce porośnięta była oplecionymi bluszczem bukami i jabłoniami, a także krzakami malin i jeżyn. Przechodziła obok źródełka Beckera, zwanego również Hippokrene (źródło w greckim Helikonie, gdzie wody wytrysnęły z ziemi pod wpływem uderzenia kopyta Pegaza). Ten śląski Helikon prezentował się bardziej atrakcyjnie niż jego grecki pierwowzór.
Turystyczna pasja pod opieką muz to przede wszystkim osoba adwokata Cyryla Ratajskiego. Absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu Fryderyka Wilhelma, który praktykę sądowniczą i asesorską odbywał w Naumbergu i Berlinie. Z dniem 15 lutego 1906 roku otworzył kancelarię adwokacką w Raciborzu przy Sądzie Ziemiańskim. Angażował się w działalność społeczną i polityczną, między innymi w Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół”. Zasłużył się dla polskiego ruchu globtroterskiego będąc współzałożycielem i pierwszym prezesem Towarzystwa Turystycznego „Beskid” z siedzibą w Cieszynie, będącego przeciwstawieniem się pruskiemu „Beskindenverein”. W 1913 roku utworzył w Poznaniu Towarzystwo Krajoznawcze, a także zorganizował Sekcję Miłośników Miasta Poznania. Turystyka i promocja Polski były zawsze w jego życiu. Położył duże zasługi w przekształceniu Poznania z prowincjonalnego, pruskiego miasta w ważny ośrodek gospodarczy, kulturalny i naukowy II Rzeczpospolitej. Do historii przeszedł jako prezydent Poznania i wojewoda Wielkopolski, który w dniu 12 września 1939 roku okupantowi niemieckiemu odmówił oddania kluczy do bram miasta. Po śmierci w październiku 1942 roku został pochowany na warszawskich Powązkach jako Celestyn Radwański. Nazwiskiem tym posługiwał się w okresie okupacji. Ten orędownik turystyki w każdej formie został uhonorowany publikacją na łamach Palestry (tom 29, zeszyty 4-5 z 1982r.) w artykule Karola Potrzebowskiego „Sylwetki wybitnych adwokatów – Cyryl Ratajski”. Swoją muzę pozostawił w Jeleniej Górze.