Problematyka sądownictwa wojskowego rzadko gości na łamach prawniczych periodyków.
Nie podjąłbym się tej tematyki, gdybym miał świadomość, że znany jest większości osób wyrok
Morskiego Sądu Wojennego w Londynie z 1942 roku. Dotyczył on kmdr. ppor. Henryka Kłoczkowskiego będącego dowódcą ORP „Orzeł”, który doprowadził w wyniku bezczynności bojowej do internowania jednostki w Tallinie we wrześniu 1939 roku.
Sprawa „utonęła” w niepamięci, podobnie z resztą jak sam okręt wraz z całą załogą w czerwcu 1940 roku. Z tego co udało mi się ustalić, to wyrok ten nie był nigdzie formalnie publikowany. Niemniej zaistniał i wywołał konsekwencje prawne.
Postaram się zachować chronologię wydarzeń, bo bez niej czytelnik nie miałby wiedzy o strukturze tego szczególnego wymiaru sprawiedliwości. Ustawą z 1919 roku o tymczasowym sądownictwie wojskowym utworzone zostały Sądy Karne Wojska i Sądy Karne Marynarki Wojennej. Konstytucja kwietniowa z 1935 roku przewidywała w art. 70 obok sądownictwa powszechnego także sądy szczególne. Rok później w dniu 29 września Prezydent Ignacy Mościcki wydał dekret „Prawo o ustroju sądów wojskowych”, zachowując sądy wojskowe dla wojsk lądowych, marynarskie i admiralskie, a także wspólny dla nich wszystkich Sąd Najwyższy. Przewidziano na czas ewentualnych działań zbrojnych utworzenie sądów polowych, a także morskich sądów wojennych.
Po klęsce wrześniowej duża część żołnierzy przedostała się różnymi drogami na teren Francji. 6 listopada 1939 roku szefem Sądownictwa Wojskowego i Naczelnym Prokuratorem Wojskowym został mianowany adw. Stanisław Szurlej, po internowanym w Rumunii gen. bryg. Teofilu Mareschesie. Ten człowiek wielkiego umysłu i charakteru ceniony był przez wszystkich niezależnie od koloru togi, reprezentowanych barw politycznych, czy statusu społecznego. Nie wpisał się w czasie sprawowanej funkcji sądowniczej w nurt bezwzględnych rozliczeń z Piłsudczykami.
Po kapitulacji Francji sądownictwo przeniosło się do Wielkiej Brytanii. Mecenas Szurlej od czerwca 1940 roku pełnił tam nadal powierzone mu przez gen. Władysława Sikorskiego urzędy. Polska, mimo że jej terytorium pozostawało pod okupacją niemiecką, a wcześniej i sowiecką, nadal istniała na arenie prawnomiędzynarodowej. W dniu 19 listopada 1940 roku z inicjatywy Konsulatu Generalnego RP w Londynie odbyła się konferencja polsko-brytyjska poświęcona powołaniu jurysdykcji sojuszniczej na terytorium brytyjskim. W lutym następnego roku miała miejsce kolejna konferencja, tym razem międzyministerialna.
W maju 1941 roku parlament brytyjski uchwalił Allied Powers Maritime Courts Bill. Suwerenność Polski została w pewnym sensie ograniczona przez tymczasowe obowiązywanie tego aktu prawnego. Sądy Morskie rozpoczęły działalność, ograniczoną jednak ramami czasowym. W dniu 30 września 1941 roku Prezydent RP na uchodźctwie wydał dekret o Sądach Morskich. Publikacja jego nastąpiła w dziale nieurzędowym Dziennika Ustaw nr 6 poz. 13.
Sądy Morskie utworzono w Londynie, Glasgow oraz Liverpoolu. Odwoławczy Sąd Morski miał siedzibę w stolicy Wielkiej Brytanii. Powołano sędziów i ławników. Minister Sprawiedliwości dr Wacław Komarnicki funkcję ławnika powierzył między innymi kpt ż.w. Karolowi Olgierdowi Borchardtowi, autorowi poczytnej i lubianej do dzisiaj pozycji „Znaczy kapitan”.
Pierwsza sesja Sądu Morskiego odbyła się w dniu 19 stycznia 1942 w Glasgow. Rozpoznawano dwie sprawy karne. Jedna dotyczyła przekroczenia zakazu palenia papierosów na statku i zejścia z wachty. Orzeczono grzywnę. W drugiej zapadł wyrok skazujący na karę aresztu za zniewagę lekarza okrętowego.
Powracając jednak do tematu felietonu przypomnę, że w dniu 10 lutego 1939 roku do Gdyni wpłynął najnowocześniejszy wówczas polski okręt wojenny „Orzeł”, zbudowany w stoczni holenderskiej. Dowódcą był kmdr ppor. Henryk Kłoczkowski, były prymus szkoły oficerskiej, cieszący się doskonałą opinią.
Dywizjon okrętów podwodnych w sierpniu 1939 roku bazował na Helu i Oksywiu. Załogi pozostawały w stałej gotowości bojowej. Dla okrętów przewidziano sektory działania na Bałtyku. W noc poprzedzającą atak na Westerplatte komandor Kłoczkowski zezwolił podoficerom na czasowe opuszczenie okrętu. Sam także spędził noc na lądzie. Kiedy około godziny 6.00 niemieckie lotnictwo dokonało nalotu na port gdyński, załoga „Orła” nie była skompletowana. Okręt wyszedł z dużym spóźnieniem w wyznaczony sektor. W dniu 3 września komandor Kłoczkowski zmienił samowolnie obszar patrolowania przechodząc w rejon Gotlandii. Swoją decyzję tłumaczył załodze zbyt dużym niebezpieczeństwem dla okrętu. Nie informował o tej zmianie Dowództwa Floty. W trakcie spotkania z ORP „Wilk” w bezpośredniej ustnej rozmowie obu dowódców Kłoczkowski zakomunikował kpt. mar. Krawczykowi, że nie podjął jeszcze decyzji co do udania się do któregoś z portów angielskich. Powiedział: „Ja jeszcze nie wiem co zrobię, zobaczę…”.
„Orzeł” został praktycznie wyeliminowany z walki, ale jego dowódca zapewnił sobie bezpieczeństwo i szansę przetrwania. Zaczął zgłaszać załodze dolegliwości gastryczne, które były praktycznie nie do rozpoznania, mimo że na pokładzie był przeszkolony medycznie sanitariusz. Choroba miała mu utrudniać, a wręcz uniemożliwiać udział w walce i dowodzenie okrętem. Dowódca Floty zadecydował o wyokrętowaniu chorego w porcie neutralnym lub po ewentualnym powrocie na Hel. Kłoczkowski odraczał podjęcie decyzji, co było zaskakujące. „Orzeł” znajdował się wówczas w pobliżu portów szwedzkich, ale komandor podjął zaskakującą decyzję o skierowaniu okrętu do odległego o ponad dobę Tallina, który nie był uwzględniany jako port awaryjny.
W dniu 14 września w późnych godzinach wieczornych „Orzeł” wszedł na redę portu w Tallinie. Przekazano zgłaszającego dolegliwości zdrowotne dowódcę do szpitala. Okręt został rozbrojony i pozbawiony map nawigacyjnych. Objęto go całodobowym nadzorem. Decyzję podjęły władze wojskowe Republiki Estońskiej po rozmowie telefonicznej między Ambasadorem Niemiec Nansem Frohweienem i ministrem spraw zagranicznych Estonii Karlem Selterem. Jak wszyscy wiemy, okręt dowodzony później przez kpt. mar. Jana Gruzińskiego opuścił w sposób niezauważony port. Następstwa tej ucieczki dosięgnęły dość szybko wyższych oficerów estońskiej Marynarki Wojennej. Wywołała ona również burzę propagandową w rządach Niemiec i Związku Sowieckiego. Stanowiło to zaczyn późniejszej okupacji Estonii przez Związek Radziecki latem 1940 roku. Ta słynna ucieczka stała się w latach późniejszych kanwą dla pozycji książkowych i kinematografii. Jak ustalono Henryk Kłoczkowski okazywał sympatie proniemieckie. Jego decyzję o wpłynięciu do Tallina przy stwierdzonym słabym charakterze i niezdecydowaniu uznano po prostu za tchórzostwo. Aprobata dla hitlerowskiej polityki nie została jednak wcześniej dostrzeżona przez przełożonych.
Co istotne, chory dowódca deklarujący chęć walki podwodnej opuszczając okręt zabrał ze sobą w dwóch dużych walizkach wszystkie osobiste rzeczy, łącznie z bronią myśliwską i maszyną do pisania. Wskazywało to wyraźnie, że nie zamierza powrócić na jednostkę, mimo że badania lekarskie miały być dopiero przeprowadzone.
W dniu 15 listopada 1939 roku kmdr ppor. Henryk Kłoczkowski skierował oficjalny list do dowódcy Polskiej Marynarki Wojennej na Zachodzie, wiceadmirała Jerzego Świrskiego. Starał się w nim wyjaśnić swoją wcześniejszą postawę brakiem między innymi rzeczywistej wiedzy w zakresie częściowej modyfikacji prawa międzynarodowego co do przebywania okrętów podwodnych państw wojujących na wodach terytorialnych. Prosił o pomoc w przekazaniu go do Wielkiej Brytanii w celu, jak to określił, „zrehabilitowania się w walce”. Prośba ta i następna pozostały jednak bez odpowiedzi. Po zajęciu Estonii przez Związek Radziecki Kłoczkowski został osadzony w obozie jenieckim w Kozielsku. W lipcu 1941 roku na mocy układu Majski-Sikorski trafił do organizowanego Wojska Polskiego. Zgłosił potrzebę wyjazdu do Anglii w celu wcielenia go z uwagi na posiadane kwalifikacje do Marynarki Wojennej.
25 października 1941 roku wiceadmirał Świrski w piśmie do Polskiej Misji Wojskowej w ZSRR zajął wyraźne stanowisko, że z uwagi na wdrożenie przeciwko Kłoczkowskiemu postępowania przed Morskim Sądem Wojennym za tchórzostwo nie widzi dla niego możliwości żadnego przydziału bojowego. W grudniu tegoż roku szef Oddziału II Sztabu Naczelnego Wodza płk Stanisław Gano również sprzeciwił się przyjazdowi komandora do Anglii, między innymi za deklarowane tym razem prosowieckie poglądy. Sam zainteresowany w sobie tylko wiadomy sposób w 1942 roku przybył do Anglii. Tu wytoczono mu proces przed polskim Morskim Sądem Wojennym. Dwa zarzuty dotyczące naruszenia kodeksu karnego wojskowego (opisane są w dalszej części publikacji w wydanym wyroku) oparte były na wcześniejszych pisemnych zeznaniach członków załogi ORP „Orzeł”.
Przyjęcia obrony oskarżonego odmówił komandor Eugeniusz Pławski, dzięki któremu w 1932 roku ówczesny kpt. mar. Henryk Kłoczkowski został dowódcą ORP „Żbik”.
W dniach 16 i 17 czerwca, a także od 2 do 4 lipca 1942 roku Morski Sąd Wojenny jako sąd orzekający przeprowadził w Londynie rozprawę główną. Henryk Kłoczkowski przebywał na wolności. Składowi orzekającemu przewodniczył pułkownik audytor Tadeusz Jaskólski. Zarówno on, jak i pozostali sędziowie legitymowali się uprawnieniami i odpowiednim stażem w zawodzie. Obrońcą z wyboru był adwokat Tadeusz Winiarski.
W dniu 3 sierpnia 1942 roku Morski Sąd Wojenny w Londynie wydał wyrok skazujący kmdr. ppor. Henryka Kłoczkowskiego za pierwszy popełniony czyn na karę 4 lat więzienia i wydalenie z Marynarki Wojennej.
Uzasadnienie orzeczenia liczy sobie 13 stron, po czym następują podpisy przewodniczącego i protokolanta, zatwierdzenie wyroku oraz adnotacja o jego prawomocności.
Powracając do oceny materiału dowodowego, to istotna dla rozstrzygnięcia była wspomniana już wcześniej rozmowa na Bałtyku we wrześniu 1939 roku dowódcy „Orła” z dowódcą „Wilka”, kapitanem Bogusławem Krawczykiem. Ten ostatni latem 1942 roku relacjonując jej przebieg komandorowi Tadeuszowi Morgensternowi stwierdził, że Kłoczkowski „zasypał go sensacyjnymi wiadomościami”, jakie usłyszał z radia, będąc wówczas, jak określił człowiekiem opanowanym „ohydnym strachem”.
Sąd przyjął ponadto, że oskarżony opuszczając nakazany mu sektor patrolowania dążył do znalezienia się w możliwie bezpiecznym miejscu, mimo ściśle określonych spoczywających na nim zadań bojowych. W uzasadnieniu czytamy ponadto, że: „Kłoczkowski nie skierował okrętu do nakazanego rozkazem dowódcy floty rejonu dozorowania w południowej części sektora pod Piławą, a utrzymywał okręt między Gotlandią, a Estonią, w następstwie czego z punktu widzenia operacyjnego jednostka ta była zupełnie bezużyteczna”. Analizując wydarzania, jakie miały miejsce na pokładzie „Orła”, sąd ustalił, że załoga żądała natychmiastowego opuszczenia portu przez dowódcę. On jednak odmawiał, twierdząc, że obawia się reakcji artylerii nadbrzeżnej. Łódź ratunkowa, którą kazał opuścić celem przetransportowania go na ląd, została następnie podniesiona i osadzona na pokładzie. Co istotne przed momentem opuszczenia okrętu na badania szpitalne Kłoczkowski nagle odzyskał energię, a także sprawiał wrażenie człowieka zupełnie zdrowego. Uzasadniając winę podniesiono w uzasadnieniu, że kmdr ppor. Henryk Kłoczkowski wszedł na redę portu w Tallinie w sposób oficjalny, żądając sygnałem przybycia pilota, mimo że oficerowie nakłaniali go do opuszczenia okrętu „po cichu w łodzi ratunkowej”. Wymierzając Kłoczkowskiemu karę bezwzględną 4 lat więzienia uznano, że jako dowódca wyeliminował z walki najnowocześniejszą jednostkę Polskiej Floty Wojennej i to w stanie pełnej gotowości do działań wojennych, nie informując przy tym Dowódcy Floty o niewykonywanych rozkazach i poleceniach. Oskarżony, jak podkreślił sąd, zawiódł zupełnie jako żołnierz i jako dowódca. Naruszył pierwszy obowiązek, jakim jest wierność żołnierska, uchylając okręt ORP „Orzeł” od akcji, a także powodując internowanie jednostki. Ujawnione rysy charakteru zdyskwalifikowały go jako marynarza, oficera i dowódcę. Postawił interes osobisty przed interesem Państwa, którego jest obywatelem.
Po wyroku pojawiły się nawet głosy, że czyn ten mający charakter dezercji powinien być ukarany w warunkach wojny karą śmierci.
Dla jasności tej sprawy muszę wyjaśnić czytelnikom, dlaczego wydane orzeczenie w tej sprawie nie zostało jednak wykonane. Przestępstwo to zostało bowiem popełnione przed zawarciem polsko-brytyjskiej umowy normującej wykonywanie wyroków wydanych przez polskie sądy.
28 marca 1943 roku obrońca oskarżonego adw. Tadeusz Winiarski zwrócił się do Szefa Departamentu Sprawiedliwości o wznowienie postępowania. Do zakończenia działań wojennych decyzji nie podjęto.
Polskie sądownictwo wojskowe w przekazanej wyżej formie funkcjonowało do dnia 17 lipca 1945 roku, chociaż po tej dacie były także podejmowane czynności procesowe, o czym w dalszej części felietonu.
Czytelnika pewnie zainteresują dalsze losy życiowo-zawodowe byłego dowódcy „Orła”. Opuścił on Anglię i zatrudnił się we flocie amerykańskiej jako III oficer na statkach przeznaczonych do przewozu amunicji. W jego nowej karierze zawodowej pojawiły się zdarzenia pozytywne. W trudnym warunkach sztormowych wprowadził do portu Plymouth bez pilota statek, na którym był zamustrowany, co spowodowało awans oficerski.
Próba wznowienia postępowania w sprawie „Orła” znalazła jeszcze swoje akcenty w 1946 roku. 15 maja Najwyższy Sąd Wojskowy w Londynie pozytywnie odniósł się do wniosku o wznowienie postępowania. Pułkownik Kazimierz Sarnicki, pełniący obowiązki prokuratora tegoż sądu, po zapoznaniu się z argumentacją „wyraził zgodę na wszczęciem postępowania rewizyjnego z uwagi na obrazę przepisów postępowania”. 19 lutego 1948 roku sąd zwrócił się do admirała Jerzego Świrskiego z wnioskiem o powołanie biegłych, którzy by ponownie ocenili zebrany materiał dowodowy pod kątem zachowania Henryka Kłoczkowskiego. Biegli komandorzy – Stanisław Dzieniszewicz i Marian Majewski wydali opinię druzgocącą dla skazanego. Uznali, że jego decyzje i bezczynność łącznie z niewykonaniem ataku na statek s/s „Bremen” spowodowały pozbawienie w pierwszym okresie działań wojennych czasową utratę nowoczesnego okrętu podwodnego, co wpłynęła na zwiększenie bezpieczeństwa dla statków niemieckich. Wyrok nie uległ kasacji.
Po zakończeniu działań wojennych Kłoczkowski w amerykańskim Porstsmouth w stanie Virginia. otworzył sklep z przyrządami nawigacyjnymi. Zmarł w 1962 roku bojkotowany przez tych, którzy pozostali na emigracji. Podobnie było zresztą w obozie kozielskim, gdzie osadzeni oficerowie wiedzieli doskonale, kim jest i dlatego zachowywali wobec niego wyraźną rezerwę.