Kilka dni temu pani redaktor Karolina Werema-Karłuk, przy okazji spotkania zawodowego, przedstawiła mi „dzieło” informując, że zostanie ono zamieszczone na okładce szczecińskiego dwumiesięcznika prawniczego „In Gremio”. Grafika ta została stworzona przez kreator obrazów w przeglądarce „Bing” w związku z następującym poleceniem cyt. themis in Andy Warhol’s style.
Kwestia wygenerowania, a następnie opublikowania grafiki – z uwagi na masowość zjawiska – wydawałaby się indyferentna prawnie. Tymczasem praktyka ta wiąże się z szeregiem wątpliwości prawnych, które w konsekwencji muszą prowadzić do dyskusji o istotę i naturę prawa w zmieniającej się rzeczywistości technologicznej.
Nasuwają się chociażby następujące pytania: kto jest twórcą tego „dzieła”? Komu przysługują prawa autorskie? Czy redakcja „In Gremio” ma prawo rozpowszechniać tego rodzaju „dzieło”? Czy nie zostają naruszone prawa autorskie osób trzecich? Czy, a jeśli tak, to w jaki sposób możemy zdefiniować w sensie prawnym, czym ten „wytwór” w istocie jest?
W polskim systemie prawnym dzieło stworzone wyłącznie przez sztuczną inteligencję w ogóle nie jest przedmiotem ochrony praw autorskich. Za utwór bowiem można uznać rezultat pracy ludzkiej. Powszechnie przyjęte już zostało, iż dzieło stworzone przez sztuczną inteligencję określa się jako „wytwór”, a nie „utwór” w znaczeniu pojęciowym prawa autorskiego.
Co jednak w sytuacji, gdy wykonanie grafiki zostało zlecone wyszukiwarce, tak jak uczyniła to redakcja „In Gremio”? Czy właścicielem praw autorskich będzie osoba, która zleciła jego stworzenie? Wątpliwości budzi jednak, kto rzeczywiście zleca wykonanie obrazu, jeśli użytkowanie danego programu jest nieodpłatne? Czy jest to właściciel technologii, który algorytmem zmusza maszynę do określonego działania, czy też użytkownik danego programu wydający polecenia określonej treści? Co
w sytuacji, jeśli uznamy, że przy tworzeniu grafiki niezbędny jest wkład człowieka?
Bezspornym jest, że sztuczna inteligencja nie tworzy w próżni, lecz na podstawie określonych baz danych. Model AI przy generowaniu obrazu opiera się na poleceniach człowieka, rozumianych jako wpisane słowa kluczowe, bądź reguły zastosowane w algorytmie o jakie opiera się działanie danego programu. Kto więc w takiej sytuacji powinien uzyskać prawo do ochrony autorstwa? Twórcy przeglądarki „Bing”, właściciele technologii, artyści, których obrazy zostały wykorzystane przy tworzeniu grafiki, użytkownik, który wskazał tematykę dzieła, a może wszyscy w określonej części? Na gruncie aktualnie obowiązującego polskiego prawa, jak również zdecydowanej większości systemów prawnych na świecie, nie da się tego jednoznacznie ustalić.
Własność dzieł stworzonych przez sztuczną inteligencję jest problemem, nad którym zastanawiają się w zasadzie wszystkie kraje. Wielka Brytania jest jednym z niewielu krajów, które reguluje sytuację takich wytworów graficznych. W art. 178 Copyright, Designs and Patents Act 1988 zdefiniowane jest „computer generated work”, czyli dzieło stworzone jedynie przez komputer, bez udziału człowieka.
Czy sztuczna inteligencja może popełnić plagiat? Wśród prawników zajmującym się prawem autorskim dominuje opinia, że do potencjalnego naruszenia prawa autorskiego, w dziedzinie sztucznej inteligencji, może dojść w dwojaki sposób. W pierwszej kolejności, na etapie trenowania, a więc w sytuacji wykorzystywania dużych zbiorów utworów. Następnie, na etapie stosowania algorytmów umożliwiających wyszukanie konkretnego hasła, gdy mogą one przypominać istniejące już utwory lub ich fragmenty. Jednakże, należy mieć na uwadze, że samo podobieństwo nie będzie stanowić w świetle prawa o automatycznym naruszeniu prawa autorskiego.
W ujęciu informatyków sprawa nie wygląda już tak jednoznacznie. AI stanowi bowiem swoistego rodzaju sieć neuronową, odwołującą się do własnych „skojarzeń” użytych w poleceniach wyszukiwarki, jak i rozkładu prawdopodobieństwa. Nie jest to odwołanie do żadnego konkretnego dzieła – dopóki nie zostanie ono wskazane wprost. To powoduje, że użycie AI nie jest „automatycznie” obarczone wadą naruszenia praw autorskich, nawet jeśli sieć była trenowana na dziełach chronionych prawem autorskim.
Programy Al coraz częściej zabezpieczają się przed potencjalnymi naruszeniami prawa autorskiego, wprowadzając regulaminy, w których przerzucają odpowiedzialność za wytworzony w ramach sztucznej inteligencji wytwór na użytkowników. Tym samym, odpowiadającym za naruszenie prawa autorskiego będzie użytkownik konkretnej przeglądarki, niezależnie od tego czy posiada on świadomość w zakresie naruszenia tego prawa, czy też nie.
Truizmem jest twierdzenie, iż prawo nie nadąża za zmianami technologicznymi. Powstaje pytanie, czy na gruncie współczesnej aparatury pojęciowej oraz rozumienia istoty prawa w ogóle jest możliwe, aby przepisy prawa mogły regulować materię związaną z szeroko rozumianą AI. Po raz pierwszy w dziejach ludzkości aktywność człowieka nie koncentruje się wyłącznie na świecie zewnętrznym. Jako jedna z pierwszych pisała o tym Shoshana Zuboff w swojej niezwykle interesującej książce „Wiek kapitalizmu inwigilacji. Walka o przyszłość ludzkości na nowej granicy władzy”. Cywilizacja informacyjna – w przeciwieństwie do cywilizacji przemysłowej – rozwija się kosztem ludzkiej natury. Stwarza to dla prawników całkowicie nową rzeczywistość, którą należy na nowo zrozumieć, opisać i zdefiniować. Wątpliwe, aby można było to osiągnąć stosując dotychczasową terminologię czy szerzej dogmatykę.
Przedmiotem prawa przestają być aktualnie tylko rzeczy ruchome i nieruchome, ale czas i uwaga, które są swego rodzaju walutą i wartością w tak prężnie rozwijającej się dzisiaj dziedzinie informatycznej. Podobnie, w niedalekiej przyszłości, osobowość prawną obok osób fizycznych i prawnych mogą zacząć nabywać np. „elektroniczne osoby prawne”, czyli programy generowane przez AI.
Rozwój technologiczny zaczyna stanowić wyzwanie na gruncie prawa autorskiego nie tylko dla prawników, ale także dla zwyczajnych użytkowników Internetu. Przyjęcie jakichkolwiek rozwiązań legislacyjnych w tym obszarze z biegiem czasu rodzić będzie coraz to nowe konsekwencje, wykraczające znacznie poza obszar tradycyjnego oddziaływania prawa autorskiego. Niewykluczone jest, że to właśnie normom prawa autorskiego przypadnie w udziale określenie prawnie dopuszczalnych granic ingerencji w wirtualnym świecie.
Możliwa jest również sytuacja, że funkcję i cele prawa stanowionego przez państwa i organizacje międzynarodowe będą pełniły przepisy tworzone przez prywatne podmioty. Taką rolę zdają się już pełnić regulaminy czy umowy adhezyjne stosowane przez gigantów technologicznych. Problematyka ta wymagałaby jednak odrębnego omówienia.
W szybko zmieniającej się rzeczywistości jedno jest pewne. Programy Al bardzo szybko się uczą. Obecnie dużą popularnością, także w świecie prawników, cieszy się „chat GPT”, który na pytanie: Czy AI posiada prawa autorskie? odpowiada w następujący sposób:
„Generalnie, prawa autorskie do treści wygenerowanych przez ChatGPT lub podobne modele językowe zazwyczaj przysługują osobie lub organizacji, która kontroluje model (tj. OpenAI w przypadku ChatGPT). Ponieważ modele językowe są narzędziami stworzonymi przez ludzi i wykorzystujące ogromne zbiory danych, prawa autorskie do konkretnych odpowiedzi czy tekstu generowanego przez te modele mogą być trudne do jednoznacznego określenia.”
Bez wątpienia jest to odpowiedź godna najbardziej doświadczonego prawnika.