Władysław Tatarkiewicz, filozof, estetyk, historyk sztuki i profesor takich uczelni jak Uniwersytet im. Stefana Batorego w Wilnie, Poznański czy Warszawski, brał także czynny udział w tajnym nauczaniu w okresie okupacji niemieckiej. Wydał on książkę zatytułowaną „O szczęściu”. Z jej treści wynika, że szereg traktatów o szczęściu zaczyna się w starożytności. Przechował się z czasów greckich traktat Arystotelesa włączony do jego „Etyki Nikomachejskiej”, a z epoki rzymskiej „De Vita Beata” Seneki. W XVIII wieku traktatów o szczęściu było już tak wiele, że można było wydać ich antologię zatytułowaną „Świątynie szczęścia”.
Szczęście to dodatnie wydarzenia i takież same przeżycia, które wpływają pozytywnie na ludzkie życie. Odwołujemy się tutaj, jak wcześniej to zasygnalizowałem do Seneki, a także Cycerona.
Szczęście to także uczciwe postępowanie, postawy moralne, nie tylko nasze, ale i innych ludzi w stosunku do naszej osoby. To również ład w życiu każdego z nas, nie tylko prawników, ale osób wykonujących różne profesje i realizujących się w odmiennych często powołaniach.
Charles Louis de Secondat Montesquieu zwany Monteskiuszem – francuski myśliciel, pisarz, adwokat, a następnie przewodniczący parlamentu, czyli wysokiej rangi Sądu w Bordeaux, mawiał, że to, co ongiś nazywało się sławą, laurami, trofeami, czy wieńcami, zmieniło się w gotówkę.
Dla nas prawników, wykonujących swoje zawody w różnej formie, jakże ważne znaczenie ma słowo „nobilitacja” – nie ta finansowa, chociaż jest ważna, ale przede wszystkim dokonana przez uszlachetnienie wiedzy szeroko pojętej.
Jako adwokaci pragniemy, aby postrzegano nas, nie tylko jako biernych bywalców sal sądowych, ale znakomitości w dziedzinach prawa, które są nam znane, bliskie i praktykowane. Ale adwokat, to także osoba, która musi umieć pracować w zespole i na zespół – uznając swoją pomniejszą rolę. Trzeba uznać doświadczenie zawodowe współpracujących z nami, bo młode spojrzenie, to także inne zapatrywania na sprawy nie zawsze oczywiste i z gruntu prowadzące do prostych rozwiązań.
Udało mi się stać niedawno szczęśliwym posiadaczem wydanej w czasach II Rzeczypospolitej książki znanego paryskiego adwokata Fernanda Payena „O powołaniu adwokatury i sztuce obrończej”. Wydana przez Bibliotekę Umiejętności Prawnych i Politycznych w 1935 r. stała się prawdziwym bestsellerem na rynku. Stanowi ona przesłanie do adwokatów i aplikantów adwokackich, zapoczątkowane rozwojem paryskiej adwokatury, począwszy od czasów rewolucji.
Fernard Payene rolę adwokata postrzega jako szczególną, związaną z tworzeniem prawa. Tytuł zawodowy traktuje jako honorowy i buduje go w oparciu o wewnętrzną dyscyplinę, która nie jest narzucona przez władzę publiczną, ale ustanowiona zasadami etyki i godności wykonywania zawodu. Ten tytuł honorowy wynika z faktu, że Fernand Payene, uważa zawód adwokata za sztukę, nie zaś za rzemiosło i nikt nie powinien przemawiać, jeżeli dokładnie nie rozważył znaczenia swoich argumentów, jak też formy ich przedstawienia.
Wydana w latach trzydziestych ubiegłego stulecia książka, nigdy potem nie wznawiana, nie straciła swej aktualności. Jej lektura prowadzi do wniosku, że adwokata winna cechować nie tylko uczciwość, ale przede wszystkim honor. W rozdziale zatytułowanym „Kilka zasadniczych prawideł adwokatury” dostrzegamy nie tylko potrzebę zachowania zasad koleżeństwa, solidarności, ale i poszanowania togi adwokackiej, zwłaszcza wtedy, gdy nosi ją nasz starszy kolega.
Nie sposób nie wskazać na ostatni rozdział tej publikacji poświęcony sztuce przemawiania. Jawi się tutaj Cyceron, który wskazywał, że mówcami ludzie się stają, zaś rodzą poetami. Otto Bismarck prusko – niemiecki mąż stanu, premier i kanclerz mawiał, że w każdym mówcy, który chce oddziaływać na słuchaczy musi być coś z poety. Wiedział, co mówi, skoro zasiadał w Bundestagu Związku Niemieckiego we Frankfurcie nad Nemem.
Do pracy Payenna słowo wstępne przygotował adw. Leon Nowodworski. Kiedy przyszedł na świat w październiku 1889 r., jego ojciec Franciszek był już od 4 lat znanym, sławnym i cenionym adwokatem warszawskim. Jego wuj adw. Jan Nowodworski (brat ojca) bronił niezawisłości adwokatury, wykorzystując w swej pracy najlepsze wzorce.
Wspomniany już Leon Nowodworski prowadząc kancelarię w Warszawie zaczynał od spraw cywilnych, by po pewnym czasie rozpocząć praktykę karną. Ceniony był za swoją wiedzę, pracowitość, sumienność i błyskotliwe przemówienia sądowe. Był Dziekanem Izby Warszawskiej i przez kilka lat redaktorem naczelnym „Palestry”. W 1931 roku w tym piśmie opublikował artykuł poświęcony szkoleniu młodego pokolenia prawniczego. Nosi on tytuł „Przygotowanie do zawodu obrończego, według rządowego projektu o ustroju adwokatury”. Mimo upływu lat zasady te zachowują aktualność.
Fernand Payen puentuje sztukę przemawiania i nowoczesne krasomówstwo jako własne przedstawienie faktów, rozwijanie argumentów. Uznaje sztukę mówienia nie wszystkiego, co należy, tylko tego, co należy.
Pamiętajmy, że sztuka wymowy odróżnia ją od wszystkich innych sztuk, gdyż ani recytacja, improwizacja, czy czytanie przemówienia nie wpływają skutecznie na decyzję tych, którzy będą rozstrzygać merytorycznie nasze stanowisko na sali rozpraw.
Bardziej dostępna jest w antykwariatach i na aukcjach internetowych „Sztuka wymowy sądowej” autorstwa Romana Łyczywka i Olgierda Missuny. To opracowanie winno znaleźć się na biurku każdego praktykującego prawnika, bo jak napisano w słowie wstępnym do tej książki – cytuję „celem niniejszej pracy jest omówienie niektórych zagadnień wymowy sądowej. (…) Największą satysfakcję sprawiłyby nam życzliwe przyjęcie tej pracy przez młodych prawników i ich przekonanie, że jej lektura przyniosła im jakąś korzyść, a może i przyjemność. Książkę tę bowiem napisaliśmy przede wszystkim z myślą o młodych. Są wśród nich i aplikanci i początkujący adwokaci, którzy muszą zdawać sobie sprawę, z tego, że przemówienie sądowe jest w procesie jedną z najbardziej zasadniczych broni i którzy dość często nie mają jasnego poglądu na to, jak broni tej używać”.
Książka zawiera także część dotyczącą przygotowania prawidłowego przemówienia sądowego, nie tylko obrończego. Umiejętność ustawicznego podsycania uwagi słuchaczy stanowi jeden z zasadniczych przepisów kunsztu wymowy. Harris mówiąc o sztuce prowadzenia przesłuchania stron twierdził, że uzyskując doskonałość w sztuce zadawania pytań, należy niezwłocznie przejść do przestudiowania sztuki niezadawania takowych. Wzywanie świadków uznawał za kwestie, którą powinien rozstrzygnąć sam adwokat. Kiedy nurtują go wątpliwości, czy należy wezwać świadków, czy też nie, musi pamiętać o kwestii czy zeznania te mogą mieć znaczenie dla sprawy. Uważał, że zręcznie zadane pytanie musi być zwięzłe, zaś im głupszy świadek, tym delikatniejszy w stosunku do niego powinien być adwokat. Twierdził, że cała praca adwokacka obraca się wokół natury ludzkiej.
„Sztuka obrończa” R. Harrisa wydana została w Suwałkach w 1927 roku i była tłumaczeniem z angielskiego. Książki fizycznie nie dotknąłem, ale zetknąłem się z jej fragmentami, będącymi przemyśleniami autora. Potwierdzeniem, że taka książka funkcjonowała na rynku wydawniczym jest relacja adw. Michała Domagały, który jako aplikant adwokacki dokonywał częściowego jej tłumaczenia na potrzeby szkolenia. Powielacz i zmiana siedziby Rady dopełniły reszty, że brak jest tekstów źródłowych. Pamiętajmy, że ogromnie wiele słów trzeba wypowiedzieć, aby wskazać prawdę, ale nieraz jak mawiał Stanisław Jerzy Lec, poeta, satyryk i jeden z najwybitniejszych twórców aforyzmów „piękne kłamstwo, to też twórczość”.
Nikołaj Gogol poszedł nawet dalej mówiąc, że „łgać” to kłamać takim tonem, aby to, co się mówiło – wyglądało na prawdę. Mark Twain twierdził zaś, że jeżeli mówisz prawdę nie musisz niczego zapamiętywać. Złośliwi twierdzą jednak, że adwokat to kłamca z uprawnieniami, ale myślę, że zazdroszczą nam sukcesów.
Uwagi zawarte w obu książkach winny wykorzystać osoby występujące w konkursach krasomówczych, zwłaszcza aplikanci, którzy na etapie finałowym spotykają się z najlepszymi w Polsce.
Kolejna ważna pozycja w naszej codziennej pracy, to opracowanie Jaina Morleya – „Adwokat diabła” – krótki traktat o tym, jak być naprawdę dobrym w sądzie. Ten brytyjski prawnik specjalizujący się w prawie karnym od 1992 r. jest członkiem Komitetu Adwokackiego w Inner Temple, gdzie naucza sztuki adwokackiej nie tylko studentów, aplikantów, ale także młodych prawników. Morley prowadzi także szkolenia dla tych, którzy pragną rozpocząć praktykę w Międzynarodowym Trybunale Karnym.
Chcąc osiągać sukcesy na salach sądowych, a także poza nimi w naszej adwokackiej pracy sięgnijmy nieraz wieczorem do „Erystyki czyli sztuki prowadzenia sporów” autorstwa Artura Schopenhauera. Ten słynny niemiecki filozof z XIX wieku jest znakomitym przewodnikiem po chwytach retorycznych, które stosujemy w słownych sporach. Odnosi się on także do takich zdarzeń jak „powszechne mniemanie”, „ogólne przekonanie”, „słuszne racje czy sztuka zyskiwania racji”. Odwołuje się do homini i honoru mieszczańskiego, przy czym tę pierwszą należy wykorzystywać do tego, aby wysunięte twierdzenie rozciągać także na przypadki, które poza wspólną nazwą z rozważaną sprawą mają mało czy zgoła nic wspólnego, aby obaliwszy twierdzenie strony przeciwnej, zrodzić przekonanie, że cała teza została w ten sposób odparta.
Analizując nasze codzienne zachowania myślę, że nie pomylę się, gdy stwierdzę, że cechami adwokata są skromność, wiedza i sposób bycia, nie tylko w zakresie ubioru, ale w zakresie formy przekazywania swoich spostrzeżeń i racji. Nauczmy się nie okazywać niezadowolenia, czy zniecierpliwienia, ale słusznie oceniajmy wystąpienia nasze czy innych osób. Warto w nadchodzące wieczory zimowe przeczytać trzy książki berlińskiego adwokata Ferdinanda von Schiracha „Winę”, „Przestępstwo” i „Sprawę Colliniego”. To znany niemiecki prawnik i pisarz specjalizujący się w prawie karnym. Zasłynął, jako obrońca w głośnym procesie Güntera Schabowskiego, prominentnego enerdowskiego polityka.
Ostatnią pozycją, którą chciałem wskazać, jako godną uwagi jest opracowana przez Naczelną Radę Adwokacką „Konkurencja na rynku usług prawnych – nowe obszary działalności i dobre praktyki rynkowe”. Opracowanie jest ciekawe z uwagi na między innymi rozważania dotyczące specjalizacji zawodowej, co jest obecnie przedmiotem ankiety wśród nas adwokatów zgodnie z uchwałą Krajowego Zjazdu Adwokatury, a także rekomendacji dotyczących dobrych praktyk adwokackich.
Zdobyta w trakcie lektury wiedza pozwala doskonalić nam kunszt prawniczy i nakazuje nie mieć lęku przed Sądem, przeciwnikiem czy trudnymi wystąpieniami. Parafrazując pamiętajmy, że czajnik, mimo, że wrzątek dochodzi mu do gardła, dalej pięknie śpiewa. Dzisiejsze lata, to nie czasy, gdzie można było bogato wyjść za mąż czy ożenić się, bo to praktycznie jest już mało realne, chyba, że ma się wiedzę, pozycję zawodową czy predyspozycje, które kształtują realizowany przez nas rynek usług prawnych.
W ramach relaksu poza zawodowego sięgnąłem ostatnio po biografię człowieka, który został legendą – kultowego Maćka Chełmickiego z filmu „Popiół i diament”. Ginie on pod kołami pociągu na wrocławskim dworcu, dzień po otrzymaniu propozycji zagrania w amerykańskiej telewizji. Kontrakt miał przy sobie. Ta książka, to „Cybulski – podwójne salto”, z której wynika niemożność przewidywania zdarzeń, które w życiu nastąpią.
Warto też sięgnąć po pozycję Piotra Lipińskiego „Cyrankiewicz – wieczny premier”. Ta publikacja na podbudowie źródłowej, to ocena zachowania, analiza faktów, człowieka, który był jedną z najciekawszych postaci peerelowskiego establishmentu. Te dwie książki rozszerzą także nasze spojrzenie na sprawy poza zawodowe.
Kończąc swoje rozważania myślę, że zgodzicie się Państwo ze mną, że książki, o których piszę pobudzają do działania, myślenia, i wpływają na satysfakcję zawodową i estetyczną. Każdy czytelnik jest bowiem przez cały czas we władzy pisarza, bo książka i jej odbiorca są parą spojoną pewnym węzłem. Nie istnieje książka bez czytelnika, tak jak ten ostatni uzależniony jest od treści, która pomnaża nie tylko jego świadomość, ale także rozszerza horyzonty. Piszemy zwykle listy do przyjaciół. Myślę, że książka niezależnie od jej treści jest listem autora skierowanym do nas, którzy na co dzień jej potrzebują.
Jak będzie jutro, zobaczymy.