W przedwojennej Warszawie, tej samej, w której urzędował arcybiskup Sapieha i po której bruku maszerowała kasztanka Marszałka Piłsudskiego funkcjonowało kilkadziesiąt zalegalizowanych domów publicznych. W 1926 roku w ewidencji znajdowało się 3.479 prostytutek, spośród których większość nie zdążyła ukończyć 18. roku życia.
A propos, panie Werle junior, niechże pan nie posługuje się obcym wyrazem „ideały”. Przecież na określenie tego mamy piękne rodzime słowo: kłamstwa.
— Henryk Ibsen „Dzika kaczka”
Prostytucja rozlewała się bynajmniej nie tylko po tych zapuszczonych uliczkach położonych na obrzeżach miasta. Chmielna, Widok i inne ulice położone w dzielnicach uchodzących za zamożniejsze słynęły z tego rodzajów przybytków. Trudno zresztą się temu dziwić, wszak popyt kształtuje podaż, a popyt zależy od siły nabywczej… o którą trudno posądzać biedotę i lumpenproletariat. Ale i dla nich znalazłyby się liczne atrakcje skoro najniższa cena „numerka” wynosiła 50 groszy. Czyli dokładnie tyle, ile podówczas starczało na bochenek chleba i mleko. Choć skoro bardzo często wynagrodzeniem za pracę był wikt i opierunek nie można wykluczyć, że podobne motywy towarzyszyły kobietom zdeterminowanym, aby sprzedawać swoje ciało. Było tak podobnież na Powiślu, gdzie nadwiślańskie krzaki stawały się być namiastką malinowego chruśniaka z poezji Leśmiana. Z tym, że eteryczne uniesienia w wierszu rozpisane na kilkanaście zwrotek, zastępowały krótkie i treściwe ruchy, których bacząc na okoliczności, czas i miejsce nie będę Czytelnikowi przypominał.
Dość dodać, że i inne miasta II Rzeczypospolitej mogły pochwalić się podobnymi statystykami, proporcjonalnymi w skali zjawiska rzecz jasna do ich wielkości i stopnia industrializacji.
We wszystkich tych jednak miastach prostytucji towarzyszyły wszelkie, przypisywane jej patologie: stręczycielstwo, sutenerstwo, gwałty, porwania, etc. I aborcje, zwane wtedy kodeksowo „spędzaniem płodu”. Wybitny specjalista z zakresu medycyny sądowej Wiktor Grzywo-Dąbrowski podawał, że „robi się w Warszawie przypuszczalnie dwadzieścia tysięcy poronień rocznie”. Co bynajmniej nie przekładało się na liczne procesy karne. Panowała zmowa milczenia…
Zdziwienie? Gdy weźmie się pod uwagę, że śmiertelność dzieci nieślubnych przekraczała 60 %, a los kobiety wychowującej nieślubne dziecko był ciągiem poniżeń i skazaniem nie tylko dziecka, ale i kobiety na powolne konanie z powodu głodu i chorób, nie powinno to nikogo rozsądnego dziwić.
I wykazywali rozsądek współcześni, począwszy od księży, rabinów, poprzez ułanów, na ministrach skończywszy. Świat był jaki był, były blichtr i bogactwo, ale była też bieda. Była niedzielna msza i sobotnia wizyta w burdelu. Mniej lub bardziej misternie skonstruowane strefy demarkacji życia oficjalnego od życia hedonistycznego, oddzielnego łoża z żoną do wspólnego… z prostytutką… Świat był dokładnie takim, jak stworzył go Bóg, wszak to on stworzył Sodomę i Gomorę.
Jak zatem się stało, że kilkadziesiąt lat później nie możemy ponownie spojrzeć w twarz ludzkiej naturze. Naturze, która od zburzenia wzmiankowanej chwilę wcześniej Sodomy i Gomory nie uległa bynajmniej znaczącej zmianie?
Jak dzieje się, że w imię wartości zwanych „ideałami” próbujemy znów budować wieże z kości słoniowej. Bo czymże innym jest próba złamania „kompromisu aborcyjnego”, a w konsekwencji zbudowania kolejnych barier i podziałów – w imię nadrzędnych „ideałów”. Dokładnie tych samych, które były w cichej zmowie milczenia brukane od tysiącleci, a na pewno w przedwojennej Warszawie.
Przenieśmy się w czasie i przestrzeni: z przedwojennej Warszawy do okolic współczesnego Szczecina. Jakiś czas temu w okolicy Goleniowa realizowany był eksperyment polegający na usuwaniu przydrożnych prostytutek z trasy S-3. Zniknęły? Owszem, niektóre, przenosząc się na drogi mniej narażone na regularne patrole policji. Te, na które znużonym stróżom prawa nie chciało się już zapuszczać, a którymi nie jeździł Pan Komendant, zgorszony widokiem roznegliżowanych niewiast. I tam – nieodmiennie zapatrzone w ekran swoich komórek – wyczekują znużonych kierowców, pragnących urozmaicić swój żywot.
Zerknijmy za Bałtyk. Czy w Szwecji, w której przestępstwem jest korzystanie z usług prostytutek proceder ten zaniknął? Bynajmniej, istnieje, tyle, że w podziemiu. A już legalnie na pierwszym promie wypływającym choćby do Polski. Truizm, podobnie jak pytanie o to, czy Kontrreformacja zwyciężała nad Reformacją, czy Święta Inkwizycja zniszczyła duch sprzeciwu wobec nadużyć ówczesnego kościoła.
„Kto jest bez grzechu, niech pierwszy rzuci kamieniem” – powiedział Chrystus broniąc przed ukamieniowaniem nierządnicy. Bo kto z nas jest bez grzechu. Piewcy moralności, uzurpatorzy prawdy objawionej? Spadkobiercy proroków i ci, którzy doznali objawienia, prawnicy bez skazy i z krzyżykiem w klapie…?
Ludzkiej natury nie oszukamy. Prawdzie zawsze towarzyszył fałsz, prawości nikczemność. I pomimo, że zapewne wszyscy chcemy pielęgnować cnoty nie unikniemy swoich słabości. Jakże często „Ideał” sprowadza się do „kłamstwa”.
A prawda nie zawsze nas wyzwoli.
Kropka
P.S. Panie od arytmetyki (oceniam, że PLUS MINUS PARAGRAF dają więcej niż zero): pobyt z Panem w psychuszce byłby prawdziwą przyjemnością…