Pozwólcie się zabrać – Szanowna Czytelniczko, Szanowny Czytelniku – w podróż do przeszłości.
Jeszcze w czasach studenckich zamarzyła mi się działalność charytatywna. Dołączyłem więc do młodzieżówki pewnego stowarzyszenia, którego nazwy przez grzeczność nie będę wspominać. Poznałem wspaniałych ludzi i razem zrobiliśmy, niewątpliwie, wiele dobrego. Na swoje nieszczęście odkryłem również misterną maszynę Rube-Goldberga, która dużo ryczy, a mało mleka daje.
Pieniądze na działalność charytatywną zbieraliśmy niekiedy od „dojrzałych” członków stowarzyszenia podczas loterii bożonarodzeniowej. Za fanty służyły drobne upominki, które wcześniej wyżebraliśmy od właścicieli lokalnych kawiarni, sklepów z zabawkami czy antykwariatów. Plan na zbieranie fantów przygotowywany był podczas spotkań w hotelowym meeting roomie, opłaconym (włącznie z cateringiem) przez tych samych członków stowarzyszenia, którzy później kupowali od nas fanty. Zaraz, zaraz! Przecież to absurdalne – zauważy wnikliwy czytelnik i wnikliwa czytelniczka. – Wasi opiekunowie nie mogli wam po prostu wręczyć okrągłej sumy z przeznaczeniem na konkretny cel? To brzmi jak marnowanie czasu i pieniędzy!
Trafne spostrzeżenie. Od tego spostrzeżenia się zaczęło, a potem jakoś poszło.
Dlaczego o tym piszę?
We wrześniu tego roku zmarł David Graeber. Profesor antropologii, samozwańczy anarchista, autor książek Dług. Pierwsze pięć tysięcy lat, Utopia regulaminów oraz Praca bez sensu. Nawet jeżeli nie znacie jego nazwiska, to na pewno słyszeliście o ruchu, którego był twarzą (Occupy Wall Street) czy o hasłach, które rozpropagował („Należymy do 99%” – w opozycji do siły politycznej 1% najbogatszych ludzi na świecie).
Wielokrotnie zastanawiałem się, czy w ramach odcinka specjalnego nie zaproponować subiektywnego przeglądu „Top 10! Książki, które musisz przeczytać!”. Po namyśle uznałem, że byłoby to zwyczajnie pretensjonalne wymądrzanie się. Jednocześnie dotarło do mnie, że to w sam raz na poziomie tego felietonu i absolutnie w moim stylu.
Problem w tym, że jestem straszliwie leniwy, wybredny i próżny, więc istnieje ryzyko, że nie znalazłbym dziesięciu książek godnych polecenia. Niemniej jednak, szokująca literatura różnego rodzaju z pewnością się jeszcze pojawi, choć raczej w przypisach, stosownie przemielona przeze mnie pod jedynie słuszną tezę. I z pewnością w bibliografii znajdzie się miejsce dla Davida Graebera.
Graeber to swego rodzaju proponent Radykalizacji+ (ale w dobrym tego plusa znaczeniu). Zwykła radykalizacja działa w ten sposób, że najpierw zauważamy wadę w systemie, a potem chcemy walczyć o to, by system naprawić.
W trakcie Radykalizacji+ odkrywamy, że system wcale nie jest wadliwy, a wręcz działa dokładnie tak, jak został zaprojektowany. A nie sposób naprawić czegoś, co działa, jak należy.
Na przykład jak wtedy, kiedy okazało się, że firmy paliwowe już od lat osiemdziesiątych wiedziały o rosnącym stężeniu CO2 w atmosferze i postępujących zmianach klimatu, a następnie zataiły ten fakt przed opinią publiczną. Innym razem, u schyłku lat dwutysięcznych amerykańskie branże nieruchomości i bankowości napompowały bańkę inwestycyjną, oferując śmieciowe kredyty pod zastaw śmieciowych hipotek, a agencje ratingowe nie mogły im obniżyć oceny, bo przecież wtedy banki uciekłyby do konkurencji.
Radykalizacja+ to moment, kiedy zdajemy sobie sprawę, że loterii charytatywnej nie da się poprawić, bo nie ma tam nic do poprawy. Ot, błyszcząca i droga zabawa dla towarzystwa wzajemnej adoracji.
Czy namawiam, żebyśmy wspólnie wyszli na barykady i palili opony? Skądże. Martin Luther King rzekł kiedyś, że zamieszki są językiem niesłyszanych. A my, szanowna czytelniczko i szanowny czytelniku, należymy do grupy tych bardziej słyszanych niż niesłyszanych.
Warto wiedzieć, że jeżeli nie masz domu, brak Ci dostępu do opieki zdrowotnej, ale zarabiasz jednego dolara i dziewięćdziesiąt jeden centów dziennie, to w ocenie Banku Światowego nie jesteś osobą skrajnie ubogą. Przy tak zaprojektowanej definicji, nic dziwnego, że liczba osób zdefiniowanych jako skrajnie ubogie topnieje w oczach. Jest statystycznie super i wszystko zgodnie z planem! A ja wciąż staram się znaleźć tę jedną osobę, która zarabia statystyczną średnią krajową.
Czy będę natomiast próbował ukradkiem wprowadzić do rozmów z wami nowe, szokujące paradygmaty? Przecież już od dawna to robię! Non-stop wmawiam wam, że państwo powinno być dla ludzi, a nie ludzie dla państwa; że powinniśmy korzystać z dobrodziejstw rynku, a nie dawać się wykorzystywać rynkowej wolnoamerykance. Podobnie uważał Graeber. Dla niego wiara w możliwość stworzenia innego, lepszego świata była myśleniem na wskroś rewolucyjnym i anarchistycznym.
Marzy mi się, że kiedy ktoś za jakiś czas zapyta „Co cię zradykalizowało?” Ty odpowiesz: „Trafiłam na felieton z czasopisma prawniczego, a potem jakoś poszło”.