Dziś przed Państwem kolejny wywiad z osobą, która długie lata spędziła w zakładzie karnym. Pisząc kolejny wywiad odnoszę wrażenie, iż czytelnik może pomyśleć: „Wydawać by się mogło, że problemy osób osadzonych w zakładach karnych są takie same. Wydawać by się mogło, że problemy osób opuszczających zakłady karne są powtarzalne… Po co więc to wałkować?”
Według mnie – jedynie mogłoby się wydawać. Oczywiście wiele problemów dotyczy podobnych kwestii – dla będących w zakładach karnych jest to brak kontaktu z rodziną, rozstania z żoną/narzeczoną/konkubiną, która nie chce czekać, brak wsparcia finansowego z zewnątrz; dla opuszczających je – brak pracy, mieszkania, brak rodziny. Jednak nie zawsze problemy są takie same, a nawet jeśli – duża część osadzonych/byłych osadzonych jest w stanie szybko uporać się z tymi problemami. Mój rozmówca właśnie po długoletnim łącznie pobycie w zakładzie karnym szybko przystosował się do nowej rzeczywistości – rzeczywistości na wolności. Zapraszam do lektury.
W niniejszym wywiadzie rozmawiam z Tomkiem (imię nie zostało zmienione, mój rozmówca wyraził zgodę). Tomek spędził w zakładzie łącznie niemal 13 lat, przy czym nie był to jeden wyrok, a kilka – odbył karę, pobył kilka miesięcy na wolności, potem znów został osadzony. I tak kilka razy. Aż dorósł, zmienił myślenie. Na wolności jest 2,5 roku i żyje w zgodzie z przepisami, w zgodzie z „nowym sobą”.
Dagmara: Dzień dobry Tomku. Powiedz proszę, jak wyglądały Twoje „odsiadki”? Już wiem, że masz na koncie kilka wyroków, i nie odbywałeś ich łącznie, a opuszczałeś zakład karny na kilka miesięcy, po czym znów wracałeś do zakładu karnego. Czy mógłbyś opowiedzieć, jak do tego doszło?
Tomek: Dzień dobry Dagmaro. Poszedłem siedzieć, jak byłem dorosły, niewiele później, jak skończyłem 18 lat. Najpierw odbyłem 1,5 roku, wyszedłem z wokandy (warunkowe przedterminowe zwolnienie z odbycia reszty kary pozbawienia wolności). Zabrałem wtedy ze sobą chyba 20 dni, znaczy o tyle wcześniej mnie wypuszczono. Byłem pół roku na wolności, w tym czasie popełniłem przestępstwo, więc znów poszedłem do zakładu karnego, dodatkowo odsiedziałem te 20 dni, o które wtedy wcześniej wyszedłem. Wtedy wyszedłem na 3 miesiące i znów zostałem osadzony, tym razem na 6 lat. Jak opuściłem zakład karny, to cieszyłem się wolnością całe 11 miesięcy i znów zostałem osadzony na 4 lata. Przestępstwa, które popełniałem to były kradzieże, kradzieże z włamaniem, wyłudzenia, rozboje. Łącznie przesiedziałem 13 lat. Poszedłem siedzieć jako chłopak, młody chłopak. Obecnie jestem dorosłym mężczyzną. Jestem na wolności 2,5 roku, nie popełniłem obecnie nawet wykroczenia, z czego jestem dumny.
Powiedz proszę, jak wyglądało Twoje życie przed osadzeniem w zakładzie karnym po raz pierwszy? Byłeś młodym chłopcem, skąd więc wzięła się kara pozbawienia wolności? Rozumiem, że w latach młodości byłeś nieposłusznym dzieckiem?
Zgadza się. Rodzice mają troje dzieci – mnie, mam jeszcze brata i siostrę. Moja mama pracowała, zajmowała się domem, sprzątała, gotowała. Ale mój ojciec był alkoholikiem, stosował wobec nas przemoc, z tym, że mnie sobie najbardziej upodobał. Jak miałem 15 lat, to obroniłem się po raz pierwszy – skatowałem go, wtedy w domu nieco się zmieniło, ojciec się wobec mnie uspokoił. Widzisz, pomimo jednak tego, że matka dbała, to ja jednak np. chciałem mieć słodycze, to od wczesnego dzieciństwa kradłem po sklepach. Potem kradłem z samochodów znaczki samochodowe, bo przy giełdzie mieszkałem, to zawsze je tam sprzedałem. Miałem swoje pieniądze dzięki temu. Potem włamywałem się do samochodów, kradłem radia
samochodowe, kasety z samochodów (jeszcze wtedy były kasety). Potem zacząłem pić, ćpać. Jak miałem 14 lat to pierwszy raz wróciłem do domu pijany, potem naćpany, przyznałem się matce, że ćpam. Ale ona nie miała już do mnie sił, nie interweniowała. Ja już wtedy wiedziałem, że kiedyś pójdę siedzieć, jeśli nie zmienię swojego zachowania. Ale wtedy nie chciałem go zmienić.

Powiedz proszę w takim razie, jak było w zakładzie karnym? Podejrzewam, że byłeś w różnych zakładach, skoro odbywałeś kilka kar?
Jak już wspomniałem, wiedziałem wcześniej, że będę kiedyś siedział. Byłem tak przyzwyczajony do tej myśli, że czułem mały stres przed osadzeniem, ale jak już znalazłem się za murami, to dla mnie okazało się, że nie jest to wcale takie straszne. Mimo to oczywiście człowiek jest pozbawiony wolności, a nie jest to przyjemne doświadczenie. Nie chciałem wracać do zakładu karnego. Także ze względu na moją matkę, która dużo wycierpiała. Mój brat też poszedł siedzieć, jeszcze siedzi, za jakiś czas wychodzi. Siostra jako jedyna nie była karana. Tak czy inaczej, jak wyszedłem za którymś razem, to nawet poszedłem do pracy, chciałem żyć normalnie. Ale zgubił mnie znów alkohol i narkotyki. Zrezygnowałem z pracy i znów popełniłem przestępstwo. Za każdym razem mówiłem, że idę siedzieć ostatni raz. Moja mama się chyba nawet już przyzwyczaiła do tych obietnic bez pokrycia. Ale po trzeciej odsiadce sam już mówiłem, że to przedostatni raz. I faktycznie tak się stało. Chyba wiek zrobił swoje, plus fakt, że wtedy miałem niemal pół życia spędzone w zakładzie karnym. Czułem, że życie ucieka mi przez palce. Za każdym razem, kiedy byłem w zakładzie karnym, tak myślałem, ale z biegiem lat tęskniłem coraz bardziej za tym, żeby się ustatkować, założyć rodzinę, podjąć normalną pracę, zobaczyć jak to jest żyć na trzeźwo, z pracą, dziewczyną, potem żoną, dziećmi.
Rozumiem. Powiedz proszę w takim razie, jak to się stało, że faktycznie po ostatnim razie w zakładzie karnym, obecnie do niego nie wróciłeś, a wręcz przeciwnie – masz pracę, dom, pomagasz innym? Co takiego zdarzyło się w Twoim życiu?
Po wyjściu z zakładu karnego na początku moje życie tak się potoczyło, że nie widziałem perspektyw, zacząłem pić, żeby nie myśleć o tym, jak wygląda moje życie. Ale w tym czasie udałem się do Tulipana (Fundacja resocjalizacji i readaptacji społecznej Tulipan w Szczecinie, działająca także jako Ośrodek Pomocy Postpenitencjarnej), gdzie uzyskałem pomoc. Poszedłem także do LATARNI (LATARNIA „Teen Challenge” Chrześcijańska Misja Społeczna Oddział Szczecin), gdzie znalazłem pracę. Gdyby nie to, to może bym poszedł znów siedzieć. Dzięki Latarni zacząłem chodzić do kościoła, po pół roku zrobiłem kurs Alfa, to taki kurs chrześcijański, oraz wyjechałem na konferencję chrześcijańską Konkret we Wrocławiu. Tam ludzie dają swoje świadectwo, opisują, jak zmienili się pod wpływem wiary. Wtedy i ja zacząłem wierzyć. Udało mi się przestać pić, nie zażywałem narkotyków. Nawet po pewnym czasie rzuciłem palenie papierosów. Jeszcze wrócę do tego, że na początku pracowałem na budowie, ale chciałem zmienić tę pracę. Udało mi się to wtedy, kiedy zabrała mnie do siebie moja „nowa rodzina”.
Nowa rodzina? Co to oznacza?
Byłem już wtedy trochę na wolności, nie piłem, nie ćpałem, zacząłem wierzyć, spotykać się z grupami chrześcijańskimi. Dawałem swoje świadectwo – opowiadałem o tym, co zrobiłem w życiu złego, jak wyglądało to moje życie, jak chciałbym je zmienić i zacząć normalnie żyć. Wtedy miałem epizod, że byłem w związku z dziewczyną, z którą się rozstałem, a mieszkaliśmy razem chwilę w jej mieszkaniu. Ona chciała, żebym się wyprowadził. Wtedy poszedłem do kościoła, rozmawiałem z przyjacielem opowiadając mu, że muszę się wyprowadzić. W tym czasie do rozmowy dołączyli inni moi znajomi – małżeństwo, zapytali mnie, co się stało. Opowiedziałem im, a oni powiedzieli, że mogę się wprowadzić do nich. Dali mi klucze, zabrali mnie do siebie, i wyjechali na święta – to była Wielkanoc zeszłego roku. To było dla mnie niesamowite – niemal obcy wtedy ludzie zaufali mi, zostawiając mnie samego w ich domu jednorodzinnym. Wiedziałem, że nie mogę zawieść ich zaufania. Choć wtedy zastanawiałem się, dlaczego mi zaufali – znali moje świadectwo, wiedzieli, ile zła wyrządziłem. Miałem pomieszkać u nich kilka dni, ale to się mocno przeciągnęło. Na tyle zżyliśmy się ze sobą, że zaufali mi jeszcze bardziej i zatrudnili mnie. Obecnie pracuję u nich, bardzo podoba mi się ta praca. Zdarzało się także, że zawoziłem ich dzieci do szkoły czy odbierałem je. A widzisz – bo zapomniałem powiedzieć. W międzyczasie zrobiłem też prawo jazdy. Dzięki tym ludziom, który uwierzyli we mnie, dali dach nad głową, pracę, jestem w tym miejscu, w którym jestem. Dla mnie oni są jak rodzina. Taka rodzina o jakiej zawsze marzyłem, którą dostałem, i dzięki Bogu.
Odnośnie rodziny – masz kontakt ze swoją biologiczną rodziną?
Mam kontakt telefoniczny z bratem, który jeszcze siedzi. Mam też kontakt z mamą, ale nie ma bliższych relacji.
Rozumiem. Myślisz, że to, co stało się w Twoim życiu, mówię o tych wszystkich popełnionych przestępstwach, było wynikiem przeżyć w dzieciństwie, zachowania ojca wobec Ciebie?
Przede wszystkim muszę powiedzieć najpierw, że nie mam żalu do matki, bo nie mogłaby nic zrobić, żeby mnie wyciągnąć z tego bagna, z tego, że byłem chuliganem. Mama pracowała, dbała o nas, to ojciec był tym katem i oprawcą. Ale do niego też nie mam już żalu. Wiesz, dziękuję Bogu za to, jakie miałem życie, bo dzięki temu jestem tym, kim teraz jestem. Pomagam innym, daję świadectwo. Zdarzyło się, że niektórzy dzięki mojemu świadectwu także przestali pić, ćpać, i żyją normalnie. Ja nie obarczam winą nikogo. Mogłem się gniewać na ojca, obwiniać go, ale to nie ma sensu. Obecnie żyję tak, jak zawsze chciałem żyć i staram się zamknąć rozdział poprzedni. Pomagałem wcześniej w Latarni, potem przy Kościele ulicznym, gdzie rozdawałem bezdomnym darmowe zupy, daję świadectwo w Internecie, trochę ludzi się do mnie odzywa w sprawie pomocy im. Mam kolegę, którego także zabrałem do Latarni, jak opuścił zakład karny. Za miesiąc kończy terapię, mam nadzieję, że też przestanie pić.
Widzę, że udało się Tobie przynajmniej w pewnej części uporać z trudnymi doświadczeniami przeszłości. Żyjesz w zgodzie z samym sobą. A jak wygląda Twoje życie uczuciowe? Oczywiście jeśli to zbyt intymne pytanie, to możemy je opuścić.
Spokojnie, odpowiem, nie stresuj się (śmiech). Teraz jestem w fajnym związku ponad pół roku. Wcześniej miałem przelotne związki. No bo która normalna dziewczyna by mnie chciała? Ćpuna, degenerata, który prowadził koczowniczy tryb życia? Dopiero, kiedy człowiek przyjmie na siebie odpowiedzialność za swoje czyny, a także za drugą osobę, ma świadomość, że każdy nasz krok może odbić się echem w przyszłości, to wtedy jesteśmy dopiero gotowi na świadomy, zdrowy związek. Wiesz, dlaczego ludzie wracają do zakładu karnego? Bo czują lęk przed odpowiedzialnością. Żyją koczowniczo – tu się napije, tam zaśnie, innego dnia w innej melinie, pracować nie trzeba, wstawać rano też nie, tu się butelkę sprzeda, tam wyżebrze. A jak się normalny tryb życia prowadzi – wstawanie rano, obowiązki, praca, szef taki czy owaki, trzeba płacić rachunki, kupować jedzenie i musi ci na wszystko wystarczać. Moim zdaniem wszyscy boją się odpowiedzialności. Ale większość podejmuje się tej odpowiedzialności. A ci, którzy przed nią uciekają, wracają do pudła, do ćpania, do picia… Za mną też ciągną się jeszcze niektóre duchy przeszłości.
Powiesz nam jakie to duchy?
Mówię o zobowiązaniach – długach, które pozostały, komornikach. Z tym się zmagam, część spłacam, część zbieram, żeby spłacić jednorazowo. Chcę mieć wreszcie całkiem czyste konto.
Tomku, czego Ci życzyć na koniec rozmowy? Jakie masz plany, marzenia na przyszłość?
Chciałbym mieć swoją rodzinę – mówię o żonie, dzieciach, wracać do domu, gdzie normalna rodzina, żona czeka, dzieci się cieszą, jak wracam, czeka ugotowany obiad albo razem z żoną gotujemy. Takie dla jednych przyziemne życie, a dla mnie to będzie już pełnia szczęścia. Dążę do tego i mam nadzieję, że tak wkrótce będzie.
W takim razie tego Ci Tomku życzę, aby plany i marzenia się zrealizowały. Wszystkiego dobrego. Dziękuję bardzo za rozmowę.
Nie ma za co, wzajemnie, wszystkiego dobrego. Gdybyś chciała opublikować moje dane czy wizerunek, to ja się także na to zgadzam.
Dziękuję.