Święta Wielkiej Nocy poprzedza czterdziestodniowy post. Nasz szacunek budzą ludzie, którzy w swoim środowisku, nie tylko zawodowym, wyrastają ponad przeciętność. Dbają nie tylko o kulturę bycia, ale także o swój duchowy rozwój.
Mówić nieprawdę, znaczy mówić rzecz fałszywą, ale w dobrej wierze; kłamać – znaczy tyle, co iść przeciwko swemu sumieniu
– Michel Eyquem de Montaigine
Największą zbrodnią jest nielojalność wobec samego siebie
– Michał Choromański
Rekolekcje, nie tylko te prawnicze, które odbywają się w różnych formach, mają prowadzić do skupienia wewnętrznego i odnowienia moralnego. Uwzględniają przy tym sferę świętości, wokół której koncentrują się wierzenia, obrzędy i praktyki religijne zwane Sacrum. Tegoroczne przebiegają przy ograniczeniach zewnętrznych narzuconych wirusową pandemią. Czujemy się zatrzymani w biegu od czasu, kiedy założyliśmy lateksowe rękawiczki, maski czy przyłbice, mające uchronić nas od złego.
Te dni przemyśleń nie powinny się ograniczać jedynie do Wielkiego Tygodnia, ale sprawić poczucie stabilności w nowej sytuacji, diametralnie innej od tej istniejącej, w której nie tak dawno przyszło nam żyć i funkcjonować. Zmierzamy się z trudnościami i kłopotami różnej natury, nieraz niechcianymi czy pojawiającymi się w sposób nagły i niespodziewany w czasach panującej „zarazy”.
Skryte marzenia, przewidywania albo planowane spodziewania, kojarzą nam się z nadzieją. Ta potrzebuje jednak odwagi, i to także, a może przede wszystkim, odwagi sumienia.
Sumienie to pojęcie z zakresu moralistyki, etyki i teologii moralnej – rozumiane jako wewnętrzna instalacja prowadząca do rozróżnienia dobra i zła. To także zinterioryzowane wartości uznawane przez jednostkę, a wyznaczone przez grupę społeczną. Sumienie to taki cichy głos, który nie zawsze podpowiada nam rzeczy przyjemne, który budzi niepokój, zaburza równowagę, ale także pozwala poruszać się w labiryncie współczesnego świata i problemów związanych z wykonywaniem przez nas zawodu, a właściwie realizacji powołania, które nam przyświeca. Sumienie rozmawia z nami nastrojami i uczuciami, służy do oceny postępowania i przyszłych realizowanych zamiarów. Aby być doskonałym adwokatem nie wystarczy wyłącznie postępować zgodnie z procedurami karnymi czy cywilnymi.
Ojciec profesor Jan Andrzej Kłoczowski, jeden z największych intelektualistów Kościoła, od lat związany jest z Adwokaturą. W trakcie ubiegłorocznych wielkopostnych rekolekcji dla prawników, których pomysłodawcą i organizatorem był adwokat Stanisław Kłys z Krakowa, powiedział, że sumienie jest „strażnikiem nadziei”. Podkreślił, że każdy z nas adwokatów nie lokuje swojej nadziei byle gdzie, ale potrafi osądzać plany i postępowanie nie tylko pod kątem skuteczności i efektu, ale także pod względem etycznym.
Nie będę pisał o sumieniu Chrześcijan, bo nie taki był zamysł tego felietonu. Do jego popełnienia zainspirowała mnie postać dr Stanisława Szurleja, adwokata lwowskiego i warszawskiego, obrońcy w głośnych procesach politycznych II Rzeczpospolitej. Ten patriota i wychowawca wielu pokoleń aplikantów trafił do Panteonu Polskiej Adwokatury. W czasie wykładu wygłoszonego w 1937 roku w Warszawie, stwierdził: „Nie ma takich pieniędzy za które podjąłbym się prowadzenia sprawy brudnej, ani też nie ma słusznej sprawy, której nie chciałbym bronić, także w wyniku gdybym to musiał czynić bez pieniędzy.” Te słowa oddają sens adwokackiego sumienia, które nieraz bywa słabe lub zagłuszane.
Świat staje się coraz bardziej obojętny i nieczuły na brak dostatku, co przekłada się na widoczną biedę, samotność, czy też krzywdę innych.
My adwokaci nie możemy zatracić wrażliwości na innych. Nam po prostu nie wolno tego akceptować ani wykorzystywać w codziennym życiu, także zawodowym wobec strony przeciwnej i jej pełnomocnika. Każdy z nas ma odmienne osobiste wartości moralne, ale żaden z przedstawicieli „oficjalnego” świata nie wchodzi w tak szczere i poufne rozmowy z przestępcami jak właśnie obrońca. Musimy szukać wspólnego punktu wyjścia i mianownika dla tworzonych przez nas ocen. Jakże to dla adwokackiego sumienia i dumy zawodowej ważne, gdy po upływie długiego okresu od zakończenia procesu dawny klient przypadkowo spotkany powie: „bronił mnie Pan Mecenas przed laty. Zapamiętałem dobrze Pańskie słowa i argumenty.”. Obu rozmawiających połączyły wartości podstawowe, to jest umiejętność rozróżnienia między dobrem a złem, a także poczucie godności osobistej. To poczucie godności wytrzymało różne próby, brak wiary w siebie, czasem bezapelacyjne potępienie ze strony najbliższych i otoczenia, okres postępowania karnego, a nieraz i pobyt w zakładzie karnym.
Po takim spotkaniu pozostaje nieodparte przeświadczenie, że na jakimś wąskim, autonomicznym odcinku, wiara w człowieka nie zawiodła, że dzięki tej wierze odnieśliśmy sukces, którego nie udałoby się osiągnąć inaczej.
To dzięki naszej adwokackiej logice, praktyce i doświadczeniu, ale także psychologii, „nawrócony przestępca” przekazuje swoją mądrość i ostrzeżenia w najbliższym otoczeniu. To istotne, że swoją wiedzą i emocjonalnym związaniem z poczuciem autorytetu adwokackiego, nie oponowaliśmy przeciwko faktom czy argumentom, które mogły doprowadzić do zmiany zajętego stanowiska.
Fernand Payen, były dziekan Paryskiej Rady Adwokackiej, w okresie międzywojennym napisał pracę uniwersalną „O powołaniu adwokatury i sztuce obrończej”, która mimo upływy lat nie straciła nic na swej aktualności. Książka przybliża nam wartości, jakimi kierować się powinien adwokat. Te zasady to sumienie adwokackie, które w latach komunizmu i obecnych, rządzący starają się wypaczać przez kwestionowanie idei powołania i zasad moralnych.
Lojalność wobec dowodów w sprawie karnej to według Payena nie tylko najważniejsze przykazanie obowiązujące adwokata przed sądem, ale także słuszne postępowanie obowiązujące wobec innych adwokatów i osób trzecich. W rozdziale poświęconym rachunkowi sumienia adwokatury Fernand Payen porusza kwestie związane z przygotowaniem merytorycznym, koniecznością znalezienia stanowiska w poszukiwaniu ugody, a przede wszystkim kieruje się w stronę zasad słuszności i, co bardzo istotne, wartości moralnych.
Staram się przedstawić problem sumienia adwokackiego nie z punktu widzenia materialnego (jak pewnie niektórzy oczekiwali), ponieważ sprowadzenie tego zagadnienia do taxy adwokackiej jest najbardziej mylnym poglądem, podobnie jak gromadzenie dóbr doczesnych kosztem wiedzy i doskonalenia zawodowego. Honorarium zawsze odpowiada poziomowi umiejętności, także praktycznych adwokata, ale jak wszędzie, zdarzają się wyjątki.
Sumienie adwokackie to także bycie sobą, a nie staranie się o bycie kimś innym, zwłaszcza w wystąpieniach medialnych. Znajomość akt, styl rozmowy z klientem, pewność siebie poparta doświadczeniem oraz umiejętność myślenia tak jak czyni to sąd w prowadzonej sprawie, w której występujemy, powodują, że to wszystko co czyni rozstrzygający sędzia, pozwala w sposób niewidzialny prowadzić do wniosku, że sprawa rozwiązała się sama.
Sumienie to respektowanie zasad etyki wobec wszystkich uczestników procesu stron, pełnomocników, ale także sposób realizowania się w życiu prywatnym, w tym pozazawodowym, ale z uwzględnieniem wagi profesji, którą realizujemy i powołaniem, które w nas tkwi.
Adwokackie sumienie to obrony w sprawach politycznych okresu stalinowskiego i stanu wojennego. Słowa padające z ust przedstawicieli Palestry, jakże wyważone, robiły wrażenie na społeczności europejskiej, słuchającej tych wystąpień.
Znakomitym wzorem dla nich był list otwarty francuskiego pisarza, ale nie adwokata, Emila Zoli autora „Nany” skierowany do prezydenta Republiki Francuskiej, a ogłoszony 13 stycznia 1896 roku w piśmie „L’Aurore” pod tytułem „J’accuse” (oskarżam). Dotyczy on procesu kpt Alfreda Dreyfusa, który w efekcie doprowadził do rozruchów, obalenia gabinetów i powstania stronnictw. Zacytuję tutaj fragment: „oskarżam generała Mercier. Oskarżam go o to, że ze słabości umysłu stał się współwinnym jednej z największych nikczemności tego stulecia. Oskarżam generała Billot. Oskarżam go o to, że mając w rękach nieodparte dowody niewinności Dreyfusa – zataił je i stał się winnym zbrodni obrazy ludzkości i obrazy sprawiedliwości.”.
Theodor Adorno, a właściwie Theodor Ludwig Wiesengrund, niemiecki filozof, jeden z przedstawicieli „szkoły frankfurckiej” żyjący w XX wieku w wydanej w 1951 roku pracy „Minima Moralia. Refleksje z poharatanego życia” i profesor Jerzy Zajadło, autor wydanej w ramach Palestry „Minima Iuridica”, dochodzą do takich samych wniosków (mimo różnicy lat ich publikacji), że pogwałcenie prawniczych oczywistości, poza poharatanym życiem, może się też skończyć poharatanym prawem. Te mądrości filozoficzno-prawne to przełożenie na sumienie adwokackie. Sentencje łacińskie są widoczne w sferze dwóch zawodów: medyków i prawników. Profesor Jerzy Zajadło, prawnik i filozof, uzupełniając Domicjusza Ulpiana, współtwórcę justyniańskich Digestów, rzymskiego prawnika z II wieku n.e. (będącego dla nas tym, kim dla lekarzy jest Hipokrates) zaproponował następującą sentencję: „Nulla Est Iurisprudentia Sine Latina Sapientia” (nie ma jurysprudencji bez łacińskiej mądrości). W tej maksymie tkwią myśli etyczne przekładające się na sumienie adwokackie i zasady naszego zawodowego postępowania.
Niech w naszej pamięci pozostaną słowa Henri-Frédérica Amielo, profesora filozofii na Uniwersytecie Kalwińskim w Genewie, walczącego o wartości życia, wbrew panującemu w XIX wieku sceptycyzmowi, że „obojętność moralna to choroba bardzo kulturalnych ludzi”. Koresponduje to z wypowiedzią Charlesa Louisa de Secondata zwanego Monteskiuszem, że „są pewne prawdy, których nie wystarczy dowieść, ale trzeba jeszcze uczuć; do których należą prawdy moralne”. Prowadzi to do wniosku, że sumienie ma w sobie coś z moralności, a moralność łączy się nierozerwalnie z sumieniem.
Trzeba te zasady przekazywać aplikantom, bo wspinają się oni po śliskim zboczu na wyżyny doskonałości zawodowej. Potrafią w jeden wieczór nauczyć się technik i praktyk, które starsi adwokaci doskonalili przez lata metodą prób i błędów.
Wiemy doskonale, że potrafimy nieraz dorastać do zadań, które zdają się przekraczać nasze siły, ale jeżeli okaże się nam – adwokatom zaufanie, to potrafimy to uczynić i osiągnąć zamierzony cel. Uważam, że nie można być wzorowym adwokatem posiadającym sumienie, jeżeli nie jest się przyzwoitym człowiekiem.
Sumienie było obecne u Sofoklesa w starożytnej Grecji, w jego tragedii „Antygona”, a także słynnych przeprosinach św. Jana Pawła II z Jubileuszowego 2000 roku, kiedy wypomniał Kościołowi jego największe grzechy i prosił współczesnych o wybaczenie. Sumienie wymaga odwagi, ale nie zawsze nas na nią stać.
Kończąc swoje rozważania, z okazji zbliżających się świąt wspomnę jedynie, że jajko, jakim będziemy się dzielili podczas wielkanocnego śniadania, jest symbolem nowego życia, odrodzenia i wiosny. Pamiętamy także o baranku, symbolu niewinnie umęczonego Chrystusa i rozważaniach, którymi podzieliłem się z Państwem w tej publikacji.
A tak zupełnie kulinarnie, to jestem ciekaw czy na naszych stołach pojawią się jeszcze zając na szaro, karp po polsku, kapłon pieczony lub faszerowana głowa dzika.
Wesołego Alleluja!